Reklama

Aspekty

Nie ma co bać się konfliktów

Z Dorotą Tyliszczak rozmawia Katarzyna Jaskólska

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 4/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

Piotr Jaskólski

Dorota Tyliszczak

Dorota Tyliszczak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: – Od czasu do czasu w różnych miejscach pojawiają się plakaty informujące o mediacji jako metodzie rozwiązywania konfliktów. Ale wciąż wiele osób nie bardzo rozumie, na czym to polega. Skąd mamy wiedzieć, że to metoda dla nas?

DOROTA TYLISZCZAK: – Mediacja to cały proces, który się dzieje między jedną stroną konfliktu a drugą stroną konfliktu, w obecności mediatora. Strony sporu to nie muszą być pojedyncze osoby, czasem są to grupy, skłóceni sąsiedzi, całe społeczności. Mediacja jest skutecznym sposobem rozwiązywania konfliktu, z założeniem oczywiście, że obie strony przystępują do niej dobrowolnie i chcą poradzić sobie ze swoim problemem. Dzięki mediacji ludzie stają się specjalistami od swojego konfliktu i nie ukrywam, że jest to metoda wymagająca. Odbywa się to inaczej niż np. w sądzie, gdzie ktoś po wysłuchaniu obu stron ogłasza wyrok. Podczas mediacji strony rozwiązują swój konflikt same.
Dodam jeszcze, że idealnie jest, kiedy podczas mediacji (zwłaszcza w trudnej sprawie) mediatorów jest dwóch – wtedy osoby skłócone czują się pewniej, bardziej komfortowo. To nie znaczy oczywiście, że mediator nie może pracować pojedynczo.

– Po co jest ten mediator? Nie wystarczy, że dwie osoby usiądą i spróbują się dogadać?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Osoba mediatora wprowadza pewien porządek, pewną dyscyplinę, pilnuje, żeby były szanowane zdania, opinie, potrzeby zarówno jednej strony, jak i drugiej. Dba o to, żeby była wypełniona cała procedura mediacji. Towarzyszy w przeżywaniu sporu, zadaje pytania, daje obu stronom możliwość wypowiedzenia się, przeformułowuje pewne kwestie, pomaga nazwać kwestie sporne. Pomaga radzić sobie z trudnymi emocjami, z gniewem, ze złością, z nienawiścią. Mediator ma narzędzia do okiełznania tego wszystkiego. Zaprasza dwie osoby, żeby spotkały się ze sobą w swoim konflikcie. Bo konflikt rodzi tak duże emocje, że te osoby nie potrafią już znaleźć przestrzeni, żeby się spotkać. Moje doświadczenie (i nie tylko moje) mówi, że często rozwiązanie jest naprawdę bardzo proste. Bo konflikt jest w relacjach czymś normalnym, ale zostaje tak opakowany różnymi przeżyciami, opiniami, interpretacjami, często lata dodają takiego ciężaru, że ludzie zwyczajnie nie umieją już dostrzec rozwiązania. Dlatego kiedy spokojnie da się stronom możliwość ujawnienia i wyrażenia siebie, kiedy pomoże im się dojść do tego, skąd ten konflikt tak naprawdę wynika, o wiele łatwiej jest im dojść do porozumienia.

– Czy każdy spór da się rozwiązać mediacją?

– Są obszary, gdzie mediacja nie pomoże. Wystarczy, że nie będzie dobrowolności. Na wstępnym spotkaniu obie strony dowiadują się, czym mediacja w ogóle jest i m.in. mówi im się, że w każdym momencie mają prawo zrezygnować. Do mediacji w żaden sposób nie można przymusić. Więc wystarczy, że jedna osoba nie będzie tego chciała, będzie już zmęczona szukaniem rozwiązania, a mediacja się nie uda.

Reklama

– Czy opłaca się korzystać z mediacji? Mówiłaś wcześniej, że to wymagająca metoda.

– To prawda, może być trudno. Ale jest to metoda, która skutkuje tym, że oprócz konkretnej ugody, porozumienia, następuje jeszcze pojednanie. I to jest ważne, zwłaszcza w rodzinnych konfliktach. Wyobraźmy sobie np. kłótnię o to, kto powinien odziedziczyć dom. Dzięki mediacji strony nie tylko dojdą do porozumienia, ustalą, co komu przysługuje, ale też zwyczajnie się pojednają. Pewne rzeczy w końcu sobie powiedzą, wyjawią zadry, zranienia często z dalekiej przeszłości, które tylko podsycały konflikt.
Mediacja jest w ogóle bardzo ciekawym procesem pod względem relacyjnym. Ludzie przychodzą z jakimś problemem, a wychodzą nie dość, że z rozwiązaniem, to jeszcze sami czują się lżej, bo to wszystko z siebie zrzucili. Poprawia się relacja! Oczywiście nie dzieje się tak we wszystkich przypadkach, ale w wielu owszem.

– Dzięki różnym plakatom wiem, że do mediacji zachęca się np. w sytuacji, która grozi rozwodem. Czy rzeczywiście poleca się tę metodę tylko w skrajnych przypadkach, w ostateczności?

– Ludzie bardzo rzadko korzystają z mediacji. Na początku próbują sobie radzić sami, co należy pochwalić, bo wkładają wysiłek. Ale warto nie bać się mediacji, kiedy czujemy, że konflikt nas przerasta. Po co czekać, aż dojdzie do jakiejś ostateczności? W mediacji piękne jest to, że nie tylko pomaga rozwiązać konkretny problem, ale uczy też rozwiązywać konflikty w przyszłości. Ludzie potem nie potrzebują już pomocy mediatora.
Spotkanie mediacyjne nie boli, nikt nam niczego nie narzuca, jest pełna poufność. To wszystko jest bardzo komfortowe. Jeśli nie spodoba nam się mediator, w każdej chwili możemy przerwać – zachęcam jednak do niepoddawania się i poszukania innego mediatora.
Mediacja to nie jest jakaś ostateczność, to normalna metoda dla zwykłych ludzi.

– No właśnie. Dla zwykłych ludzi. Czyli również wierzących. Czasami słyszę, jak ktoś mówi, że widocznie zła sytuacja w rodzinie to jego krzyż, więc i tak tego nie zmieni. Jakoś nie potrafię się z takim poglądem zgodzić.

– Źle patrzymy w ogóle na sam konflikt. Księża często mi opowiadają, że np. mężczyzna spowiada się z tego, że się kłóci z żoną. Nie z tego się spowiadaj! Spowiadaj się, że podczas kłótni ją poniżasz, że jej nie szanujesz, nie liczysz się z jej zdaniem, ale nie z tego, że macie różne opinie i mówicie o tym na głos. Musimy zaakceptować, że konflikty są nieodłącznym elementem naszego życia. Nigdy nie będzie tak, że będziemy się we wszystkim zgadzać w stu procentach. Spory będą się pojawiały zawsze. Kiedy pracuję z parami, słyszę: „Nie możemy się kłócić, bo jak ktoś się kłóci, to się nie kocha”. A tymczasem kłótnia jest aktem pewnej odwagi, mierzysz się z tym, że ktoś ma inne zdanie, inne oczekiwania. To przejaw dojrzałości. Co to za relacja, kiedy ludzie boją się powiedzieć, że myślą inaczej? Konflikt w rodzinie to wielka siła, która pozostawiona sobie, może nas zniszczyć. Ale odpowiednio pokierowana, pomoże nam się rozwinąć. Nieważne, czy różnica zdań występuje między rodzicami, między rodzicami i dziećmi, czy między rodzeństwem. Gdybyśmy wszyscy myśleli tak samo, stalibyśmy w miejscu, nasze związki byłyby sztuczne.
Chcę też podkreślić, że w mediacji nie ma nic, czego już nie oferowałby nam Kościół. Spójrzmy na wspólnoty dla małżeństw – opierają się przecież na rozmowie, uczą dialogu.

– Czyli po prostu chodzi o to, żeby każdy mógł czuć się sobą, czy to w małżeństwie, czy w rodzinie – i umiał o tym rozmawiać. Różnica zdań to nie koniec świata.

– Na tym opiera się mediacja. Nie jest tak, że przyjdę, a mediator się ze mną zgodzi i na koniec wszystko będzie po mojemu. W ogóle nie o to chodzi. Mediator jest neutralny, pomaga pewne sprawy poukładać, ale to my musimy się nauczyć szanować drugą osobę, inaczej porozumienia nie będzie.

– Gdybym miała skorzystać z mediacji, chciałabym czuć się bezpiecznie. Nie chciałabym np. usłyszeć: „Tego w Kościele panią nauczyli, ale nikt tak dzisiaj nie myśli”.

– Takie zdanie świadczy tylko o braku kompetencji u mediatora. To zwyczajnie nieprofesjonalne podejście. Jasne, że człowiek chce czuć się bezpiecznie. Takie poczucie osobie wierzącej zapewnia np. nasz Ośrodek Wsparcia Rodziny SOS, który działa w Zielonej Górze. Ale to nie znaczy, że jesteśmy tylko dla katolików. Nasza pomoc jest naprawdę fachowa, więc każdy może do nas przyjść. Chociaż na pewno nie będziemy pomagać w realizacji czegoś, co w sumieniu uważamy za złe.

– Podsumowując: nie bójmy się konfliktów i nie bójmy się szukać pomocy, gdy nas przerastają.

– Ważne jest, żeby tego nie zamiatać pod dywan. Rozwiązywania sporów można się nauczyć. I to już bardzo wcześnie. W Zespole Szkół Katolickich w Zielonej Górze prowadzimy zajęcia o mediacji. Dalszym krokiem będzie wyłanianie wśród uczniów tych jednostek, które mają predyspozycje do bycia mediatorami. To właśnie one będą mogły pomagać swoim kolegom w rozwiązywaniu konfliktów. Uczniowie sami sobie pomogą w dogadywaniu się. Często wystarczy po prostu zmienić perspektywę, żeby dotrzeć do siebie, do swoich potrzeb, zobaczyć potrzeby innych, zobaczyć, skąd ten konflikt wynika. Wtedy rozwiązanie nie jest już takie trudne.

2016-01-21 10:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na synodzie ma triumfować Słowo Boże, a nie czyjeś idee

Niedziela Ogólnopolska 40/2015, str. 14-17

[ TEMATY ]

wywiad

synod

Synod o rodzinie

Grzegorz Gałązka

Kard. Robert Sarah jest jednym z prelegentów na Światowym Spotkaniu Rodzin w Filadelfii we wrześniu 2015 r.

Kard. Robert Sarah
jest jednym z prelegentów
na Światowym
Spotkaniu
Rodzin w Filadelfii
we wrześniu 2015 r.

Z kard. Robertem Sarahem – prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów – rozmawia Włodzimierz Rędzioch

Kardynał, który przyjmuje mnie w swym gabinecie w budynku watykańskim, tuż obok Placu św. Piotra, jest obecnie jedynym Afrykańczykiem stojącym na czele jednej z kongregacji Kurii Rzymskiej – od 23 listopada 2014 r. jest prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Przed nim jedynie dwóch kardynałów z Afryki zajmowało tak wysoki urząd kurialny: w latach 1984-98 prefektem Kongregacji ds. Biskupów był pochodzący z Beninu kard. Bernardin Gantin, a od 2002 do 2008 r. prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów był nigeryjski kardynał Francis Arinze. Dlatego kard. Roberta Saraha uważa się dzisiaj za najbardziej wpływowego Afrykańczyka w Kurii, głos Kościoła afrykańskiego w Watykanie.

CZYTAJ DALEJ

Ida Nowakowska: Chcę być jak moja Mama!

„Wychowywanie ciebie jest moją pasją” – mówiła mi moja mama. Choć nie rozumiałam do końca tych słów, wywoływały na mojej twarzy uśmiech. Czułam się potrzebna.

Od dziecka chodziliśmy z rodzicami do muzeów, na wernisaże i wieczory literackie, do kina i teatru. Nie wiem, kiedy to się wydarzyło, ale mama stała się moją najbliższą przyjaciółką. I tak zostało do dziś. Zawsze pomagała mi w spełnianiu marzeń, miała dla mnie czas i cierpliwość, motywowała, żebym wszystko próbowała zrobić sama. Pokonywanie trudności dawało mi poczucie, że jeśli podejmę jakieś wyzwanie, to na pewno mu podołam. Mama prowadziła mnie na wszystkie zajęcia, które sobie wymarzyłam. Nigdy na mnie nie krzyczała, nigdy mnie nie uderzyła. Starała się mnie wychować, pokazując konsekwencje błędnych zachowań. Nie okłamywałam mamy, bo mówiła, że ma do mnie zaufanie...

CZYTAJ DALEJ

Msza św. w przededniu Święta UKSW

Ks. prof. Ryszard Czekalski, rektor Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, przewodniczył wczoraj Mszy św. „radiowej” w bazylice Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu w intencji UKSW, które obchodzi w tym roku srebrny jubileusz istnienia.

Na Eucharystii zgromadziła się społeczność akademicka UKSW – władze uniwersytetu, przedstawiciele senatu uczelni, nauczyciele akademiccy, pracownicy administracji, studenci i doktoranci.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję