Mamy więc jasność w temacie wraku. Kak skazał samyj silnyj czełowiek w Rossiji, „nie wtrąca się w śledztwo i nie zna jego detali”, ale porozmawia, co najprawdopodobniej oznacza, że nie mamy co liczyć na szybki zwrot szczątków tupolewa przez Rosjan. Polski minister spraw zagranicznych został postawiony do kąta, a wrak leży, jak leżał - metodycznie zdewastowany, za to pięknie umyty. Choć chyba nie tak dokładnie, jak planowano, skoro jakiś czas temu rejestratory wskazały obecność cząstek materiałów wybuchowych - co ja piszę, co ja piszę - przecież żadnego tam trotylu, tylko kiełbasy, dezodorantów i pasty do butów!
A tak poważnie… Też wolałbym, żeby w Smoleńsku nie było żadnego zamachu. Ewentualne potwierdzenie tezy o nim rodziłoby skutki niewyobrażalne dla stosunków polsko-rosyjskich. Może nawet byłoby przedprożem konfliktu zbrojnego.
Jednocześnie jednak tezie o zamachu nie da się zaprzeczyć bez wyjaśnienia wszystkich niejasności i wątpliwości wokół katastrofy smoleńskiej. Dezawuowanie osób i środowisk te wątpliwości zgłaszających, wyzywanie ich od oszołomów czy wreszcie urywanie bądź wydłużanie pewnych wątków dochodzenia do prawdy to nie jest dobra metoda uwiarygodniania - ani dla strony rosyjskiej, ani dla strony polskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu