Reklama

Niedziela w Warszawie

Niezwykłe zwykłe powołanie

Często słyszy się o spektakularnej posłudze sióstr zakonnych w szkołach, hospicjach, czy na misjach. Rzadko jednak dostrzega się ich codzienną pracę, którą wykonują w parafiach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katechizują, gotują, sprzątają, porządkują korespondencję, zajmują się kancelarią - to tylko skromny wycinek pracy sióstr zakonnych w parafiach. Wielkiej wartości ich powołania do życia konsekrowanego i benedyktyńskiej pracy często nie dostrzegamy, a nawet nie doceniamy.

Przekonać się można o tym m.in. przeglądając strony internetowe zakonów i serwisy poświecone powołaniom. Młode dziewczyny piszą często na forach internetowych, że nie po to idą do zakonu, aby zostać zwykłą zakrystianką. Marzą o „wznioślejszych” zajęciach. Czy posługa siostry w zakrystii jest mało „atrakcyjna”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To dla mnie wielki zaszczyt, bo na co dzień jestem najbliżej Pana Jezusa, jak to tylko możliwe - odpowiada s. Zofia ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek. Od 10 lat posługuje ona jako zakrystianka w archikatedrze św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście. Pierze, prasuje, sprząta oraz dekoruje kwiatami ten najważniejszy w archidiecezji kościół. - Powołanie do życia konsekrowanego nie polega na tym, aby było nam miło. Trzeba się czasem wyrzec własnych ambicji na rzecz posłuszeństwa i służby innym. I choć po ludzku jest czasami trudno, to trzeba sobie uświadomić, że pracujemy dla Pana Boga i ludzi, których On postawił na naszej drodze.

Kwiaty o czwartej nad ranem

W stolicy jest jedno miejsce, gdzie regularnie można zobaczyć siostry zakrystianki z całej Warszawy i okolic. - Często widzimy się wczesnym rankiem na giełdzie kwiatowej - mówi s. Elżbieta ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Jest ona pewnie jedną z najbardziej doświadczonych zakrystianek w Warszawie, bo swoją posługę w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Aninie pełni już od 30 lat. - Na giełdzie muszę być ok. 4 rano, aby kupić ładne kwiaty oraz wrócić na godz. 6 do Anina - opowiada s. Elżbieta. To ona jest bowiem pierwszą osobą, która rankiem wchodzi do kościoła, a wieczorem gasi światła i zamyka drzwi.

Do dobrego ludzie i księża szybko się przyzwyczajają. Na co dzień nie dostrzega się, jak wielką pracę wykonują siostry posługujące w zakrystii. Wie dobrze o tym rektor kościoła akademickiego św. Anny. - Za każdym razem, gdy nasza siostra Julianna wyjeżdża na rekolekcje lub na urlop, mamy tu niezły zawrót głowy. Ciągle czegoś szukamy, albo nie możemy otworzyć jakichś drzwi. Z trudem, ale jakoś sobie radzimy. Jednak nie wyobrażam sobie pracy bez niej przez dłuższy czas - mówi ks. Jacek Siekierski, rektor św. Anny.

Reklama

S. Julianna w białym dominikańskim habicie, jest już historią tego miejsca. W duszpasterstwie akademickim posługuje bowiem od 1990 r. Ks. Siekierski jest więc już trzecim rektorem, z którym współpracuje. - S.Julina to człowiek orkiestra. Ona trzy razy lepiej wiedziała ode mnie co dzieje się w rektoracie - wspomina ks. Bogdan Bartołd, były rektor św. Anny, a obecnie proboszcz parafii katedralnej.

Siostra od zadań specjalnych

Posługa sióstr zakrystianek w każdym kościele jest inna. Różnie wygląda także zakres obowiązków, za które są odpowiedzialne. W katedrze warszawskiej oprócz siostry zakrystianki, gospodyni i kancelarystki, na stałe posługuje także trzech braci ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego. - Oni są odpowiedzialni za porządek, bezpieczeństwo i informację w katedrze. Codziennie otwierają i zamykają świątynię od środka, bo ona jest dla nich domem. Ich cele znajdują się kilkanaście metrów nad zakrystią. Czuwają więc 24 godziny na dobę - tłumaczy ks. Bartołd. - Oprócz tego bardzo ważnym obowiązkiem braci jest ich codzienna posługa przy ołtarzu podczas nabożeństw.

Pomoc braci w katedrze jest nie do przecenienia, ale nie oznacza to, że siostra Zofia, nie ma co robić. Ten najważniejszy w Warszawie kościół jest miejscem wielkich uroczystości ogólnodiecezjalnych i ogólnopolskich. Oprócz tego katedralna zakrystia jest wypożyczalnią ornatów oraz sprzętów liturgicznych, z którego korzysta cała archidiecezja i Episkopat Polski. - Pod swoją opieką mam np. 500 alb. Wszystko trzeba prać, prasować i co jakiś czas przeglądać - mówi s. Zofia. Szczególnie teraz, gdy w katedrze jest remont i bardzo dużo kurzu, ta praca nigdy się nie kończy.

Reklama

W kościele św. Anny nie ma pilnujących porządku braci, ale i tak świątynia od rana do późnego wieczora jest otwarta dla wiernych. Często się zdarza, że to właśnie s. Julianna, staje na straży tego miejsca. - Kilkanaście lat temu mieliśmy spory problem z narkomanami. Znajdowałam strzykawki po narkotykach, które płukane były nawet w kropielnicy - mówi s. Julianna. I choć narkomani wynieśli się z duszpasterstwa akademickiego, to w ostatnich latach kruchta jest miejscem, które upodobali sobie „zawodowi” żebracy. - Siostra Julianna podejmuje się często zadań specjalnych - żartuje ks. Siekierski. - Można ją zobaczyć w akcji, jak wspina się gdzieś wysoko po drabinie. Ale także, gdy zaprowadza porządek podczas bójek żebrzących Rumunów.

500 tysięcy komunikantów

Doświadczona siostra zakrystianka jest skarbem dla parafii. Dlatego też wielu księży proboszczów marzy o tym, aby przy jego kościele posługiwała siostra. - Niestety, spadek powołań daje znać o sobie. W naszym zgromadzeniu byłyśmy zmuszone do zamknięcia niektórych domów, a tym samym ograniczenia naszej pracy przy parafiach - mówi s. Zofia.

Jeżeli taka tendencja w powołaniach do życia konsekrowanego nadal będzie się utrzymywać, to posługa sióstr przy parafiach będzie coraz rzadszym zjawiskiem.

- W zwykłej parafii jest to możliwe, ale w katedrze nie poradziłbym sobie bez siostry. W tej świątyni potrzebna jest osoba, która jest w pełni dyspozycyjna i oddana swojej posłudze - podkreśla ks. Bartołd.

Doskonałym przykładem takiej dyspozycyjności może być nadzwyczajna sytuacja po śmierci Jana Pawła II, kiedy to kościół św. Anny był otwarty przez 24 godziny na dobę. Centralny ośrodek duszpasterstwa akademickiego stanął wówczas na wysokości zadania. - Pamiętam jak budziłam księży, którzy zasypiali w konfesjonałach - wspomina s. Julianna i dodaje: - Pan Bóg dał mi wówczas taką siłę, że przez kilka dni praktycznie nie potrzebowałam snu. Gdybym wówczas się położyła, to przespałabym część najpiękniejszych chwil w swoim życiu.

Reklama

Okazało się, że wielkim wyzwaniem było zarówno spowiadanie wiernych, jak i udzielanie im Eucharystii. - Proszę sobie wyobrazić, że w tym okresie rozdano tu prawie pół miliona Komunii św. - tłumaczy dominikanka. I wyciąga z szafy opakowanie z komunikantami wielkości dużej reklamówki, w którym jest 10 tys. opłatków. Natomiast w kwietniu 2005 r. siostra zamówiła ok. 50 takich opakowań. Jednocześnie nie zmieściłyby się pewnie do zwykłego samochodu osobowego. - Cieszę się, że komunikantów nie zabrakło i wszyscy mogli przyjąć Pana Jezusa - mówi s. Juliana.

Bielizna dla Pana Boga

S. Elżbieta z Anina przez 30 lat miała już wiele przygód. Wspomina, jak kiedyś utknęła w centrum Warszawy i nie zdążyła wrócić do parafii na popołudniowe nabożeństwo, aby otworzyć kościół. - Gdy przyjechałam ksiądz z wiernymi rozpoczął modlitwę na zewnątrz - wspomina Siostra ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi. Innym razem w Wielką Sobotę zakrystianka położyła się spać dopiero po pierwszej w nocy i zaspała na Rezurekcję. Na szczęście także ktoś inny miał wówczas klucze do kościoła.

Posługa zakrystianki może być wielkim darem, ale i trudnym wyzwaniem. - Oprócz pracy w kościele trzeba dbać również o życie we wspólnocie i osobistą modlitwę - podkreśla s. Elżbieta. - Najgorsze jest popadnięcie w rutynę. Bo choć codziennie pracujemy blisko ołtarza, to możemy stracić z oczu to, co najcenniejsze - uważa Zakrystianka z Anina. - Można być bardzo blisko Pana Boga i Go zupełnie nie zauważać.

S. Zofia z katedry ma swoją receptę na przełamanie rutyny i codziennej monotonni. Gdy prasuje np. 455. albę, modli się wówczas za księdza, który będzie w niej sprawować Eucharystię. - Najbardziej wyjątkowe jest dla mnie pranie i prasowanie puryfikaterza, którym kapłani wycierają kielich po sprawowanej Eucharystii. Kiedyś nawet siostry mówiły, że to tak jakbyśmy prasowały bieliznę dla Pana Boga - mówi s. Zofia. - Dla każdej osoby wierzącej, dotykanie puryfikaterza czy korporału musi być czymś niezwykłym. Osobiście jestem szczęśliwa, że mogę służyć Jezusowi w ten wyjątkowy sposób.

2013-01-28 10:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: nowa opatka klarysek kapucynek

[ TEMATY ]

zakonnica

Karol Porwich/Niedziela

Kapituła wyborcza pod przewodnictwem prowincjała kapucynów br. Marka Miszczyńskiego odbyła się 21 lutego. Nowa opatka została wybrana na 3-letnią kadencję.

Siostra Judyta urodziła się w 1982 roku, pochodzi z Wołczyna. Do krakowskiej wspólnoty Zakonu Mniszek Klarysek Kapucynek wstąpiła w 2006 roku, po ukończeniu studiów pedagogicznych w zakresie pracy socjalnej. Śluby wieczyste złożyła w 2015 roku. Przez ostatnie 6 lal pełniła posługę ekonomki wspólnoty i zajmowała się prowadzeniem strony internetowej i profilów w mediach społecznościowych wspólnoty.

CZYTAJ DALEJ

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do opactwa

2024-04-30 07:47

[ TEMATY ]

świadectwo

fr.wikipedia.org

Ludovic Duée

Ludovic Duée

Kapitan drużyny Saint-Nazaire - nowych zdobywców tytułu mistrzów Francji w siatkówce, 32-letni Ludovic Duee kończy karierę sportową i wstępuje do opactwa Lagrasse. Jak poinformował francuski dziennik „La Croix”, najlepszy sportowiec rozegrał swój ostatni mecz w niedzielnym finale z reprezentacją Tours 28 kwietnia i teraz poprosi o dołączenie do tradycjonalistycznej katolickiej wspólnoty kanoników regularnych w południowo-francuskim departamencie Aude.

Według „La Croix”, Duee poznał wspólnotę niedaleko Narbonne w regionie Occitanie, gdy przebywał tam podczas pandemii koronawirusa. Mierzący 1,92 m mężczyzna powiedział, że zakonnicy byli bardzo przyjaźni, otwarci i dynamiczni, mieli też odpowiedzi na wiele jego pytań. Siatkarz przyznał, że spotkanie z duchowością braci zmieniło również jego relację z Bogiem.

CZYTAJ DALEJ

Bp Milewski: kto trwa w Jezusie, ten przynosi owoce

2024-05-02 17:36

[ TEMATY ]

Płock

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

O tym, że źródłem życia i działania człowieka wierzącego od momentu chrztu św. jest „trwanie” w Jezusie, powiedział bp Mirosław Milewski w Królewie w diecezji płockiej. Przewodniczył Mszy św. w dniu odpustu parafialnego ku czci św. Zygmunta, Króla i Męczennika: - Król Zygmunt surowo odpokutował za swoje grzechy, dlatego został świętym - powiedział biskup pomocniczy.

Bp Mirosław Milewski w czasie Mszy św. w Królewie przywołał Ewangelię o winnym krzewie i latoroślach (J 15,1-8). Przekazał, że przypowieść ta opisuje istotę relacji między ludźmi a Jezusem. Jezus, to prawdziwy krzew winny, złączony z Kościołem. U źródła życia i działania wiernych od momentu chrztu św. jest „trwanie” w Jezusie. To warunek przynoszenia owocu - miłości.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję