Fragment Ewangelii przeznaczony na dzisiejszą niedzielę jest w stanie zadowolić wszystkich słuchaczy. Pokorni ucieszą się, że ich pokora tak bardzo podoba się Panu, a faryzeusze i tak będą przekonani, że słowa Chrystusa nie odnoszą się do nich, lecz do tych, którzy stoją obok.
Kim zatem był niechlubny bohater Łukaszowej opowieści? Działalność faryzeuszy datuje się na dwa wieki poprzedzające przyjście na świat Zbawiciela. Sami faryzeusze nazywali siebie „chawerim”, tzn. „równi sobie”, „współtowarzysze”. Byli w zasadzie stronnictwem ludzi świeckich, będących opozycją wobec kapłańskiej arystokracji saduceuszy. Ich największą winą w oczach Chrystusa wydaje się przesada w podejściu do doktryny prawnej. Na tym miała polegać obłuda tak bardzo piętnowana przez Jezusa Chrystusa. Mówiąc językiem kolokwialnym, należałoby powiedzieć, że stracili z oczu konkretnego człowieka, a tym, co przysłoniło im oczy - było prawo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podejście do konkretnego człowieka doskonale ilustruje dzisiejsza Ewangelia. Faryzeusz stanął i tak się w duszy modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. Celnik, jak wiemy, był usprawiedliwiony przez Boga dzięki swej pokorze: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”.
Dodatkowej pikanterii tej opowieści dodaje jeszcze jedna okoliczność. Otóż warto podkreślić, że celnik był tak naprawdę kolaborantem. Współpracował w jakimś sensie z okupantami, bo pobór cła miał wesprzeć rzymski budżet. Zupełnie inaczej zaś przedstawiała się społeczna pozycja faryzeuszy, którzy nie tylko w aspekcie religijnym, ale też politycznym zajmowali wysokie miejsce na drabinie społecznej.
Tu po raz kolejny naszym oczom ukazuje się z pozoru niezrozumiała logika Chrystusa. Tak jakby nie chciał promować „swoich”, lecz obcych. Aby zrozumieć istotę Chrystusowych intencji, warto przytoczyć słowa z I czytania: „Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby”.