Reklama

Kultura

Wojciech Kilar – wyznanie wiary

Część twórczości Zdzisława Sowińskiego, poświęcona Wojciechowi Kilarowi, powstała z fascynacji osobowością i dziełami kompozytora, z szacunku do prawdy, wierności i stanowczości w przestrzeganiu chrześcijańskich zasad. W subtelny, trafny sposób pokazuje nam Kilara takiego, jakiego bez tych zdjęć i tego filmu nigdy byśmy nie poznali. Więcej na ten temat w rozmowie z reżyserem filmu Zdzisławem Sowińskim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOLA SOWIŃSKA-GOGACZ: – Od początku lat 80. ub. wieku jesteś zawodowo związany z Jasną Górą i jako dokumentalista – poznałeś tam wielu artystów. Dlaczego powstał film akurat o tym jednym?

Reklama

ZDZISŁAW SOWIŃSKI: – Muzykę Wojciecha Kilara poznałem znacznie wcześniej, już jako student łódzkiej Filmówki. Spotkaliśmy się w wyjątkowym miejscu i czasie: na Jasnej Górze w stanie wojennym. Ponieważ Wojciech jest prawy i wrażliwy, chciał być wówczas jak najbliżej miejsca, do którego gremialnie przybywali różni artyści, traktując je jak dom i ostoję polskości oraz wolności. Dotarł na plener malarski ze swym katowickim znajomym Jerzym Dudą-Graczem. Ja byłem skromnym pomagierem o. dr. Jana Golonki i dokumentalistą całego wydarzenia. Szybko zauważyłem, że Wojciech ma piękną twarz o dobrotliwym spojrzeniu, ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będę miał szansę i honor do dziś ją fotografować. Z czasem, co uznaję za zaszczyt, nasza znajomość stawała się coraz bardziej zażyła.
Wojciech ma bardzo czyste podejście do wiary, nie kombinuje. Dyskusje nad rolą Maryi w historii zbawienia uważa za stratę czasu, a Bóg jest dlań oczywistością. Nie obnosi się z wiarą, żyje nią spokojnie. Z nieelegancko przyszywanej mu przez niektórych łatki „dewota” nawet się nieco cieszy. Ma w sobie dziecięcą ufność, co daje energię jego twórczej pracy. Poza tym jego żona Barbara bardzo dbała o to, by sprawy duchowe były w ich życiu na właściwym miejscu i pomagały Wojtkowi w życiu i muzyce. Z perspektywy czasu myślę, że jego koledzy z branży filmowej i muzycznej zazdroszczą mu konsekwentnego bycia sobą i nieuczestniczenia w czymś, co nazywa się poprawnością polityczną. Dziś można powiedzieć, że wygrał życie, ma czystą kartę. Dzięki swej niezłomnej postawie jest mi bardzo bliski. Obecnie między nami nie ma tematów tabu – rozmawiamy o wszystkim. Podziwiam również w Wojciechu stałe odtrącanie pychy, o którą bardzo łatwo, gdy ma się tysiące wielbicieli. Kiedy zdarza mi się mówić mu miłe słowa, żartobliwie mnie stopuje.

– Co było impulsem do realizacji filmu – konkretna chwila czy wieloletnie przemyślenia?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Po kilku latach naszych kontaktów doszedłem do wniosku, że warto o Wojciechu nakręcić film dokumentalny. Rozmawialiśmy o tym często i długo – to nie był impuls. Wojciech należy do osób nietuzinkowych, jego przemyślenia są bardzo głębokie. Jest patriotą i może być autorytetem dla wielu środowisk, zwłaszcza dla młodzieży, dlatego każdy przekaz na temat jego stanowiska wobec spraw fundamentalnych jest bardzo istotny i cenny. Co jeszcze nas zbliżyło? Może to śmieszne, ale – miłość do kotów. Obaj jesteśmy zauroczeni tymi zwierzętami. On zawsze ma w domu całą spiżarnię puszek, którymi dokarmia wszystkie okoliczne bezdomne miauczące czworonogi. Uwielbia je i jest wobec nich bardzo delikatny – to nas różni, bo ja lubię je tarmosić.

– Fotograficzne zapisywanie twarzy Wojciecha Kilara i jego najbliższego milieu Twoim obiektywem trwa już ponad 30 lat i zaowocowało dwiema wielkimi wystawami. Co sprawiło, że ten nadzwyczajny człowiek – dość niechętny mediom i bacznie pilnujący prywatności – wpuścił Cię do wnętrza swego życia i domu?

Reklama

– Wiele osób zadaje mi to pytanie, a odpowiada na nie sam Wojciech: tych fotografii i tego filmu nie byłoby, gdyby nie przyjaźń. Długo mnie obserwował – jest bardzo ostrożny w zawieraniu przyjaźni. Wie, że wielu chciałoby się ogrzać w cieple jego sławy. Nabrał zaufania, bo nie nadużyłem jego uprzejmości. Najczęściej rozmawiamy o Polsce, sprawach osobistych, muzyce, filmie i różnych przejawach życia.
Wielkie wystawy były dwie: pierwsza, na 70. urodziny Wojciecha Kilara, poświęcona była jego wpisaniu w Jasną Górę. Pokazałem go takim, jakim prawie nikt go nie znał, w otoczeniu duchowo mu najbliższym. Z Jasnej Góry Wojciech wyjeżdża zawsze odnowiony, uśmiechnięty; to miejsce jest dla niego jak tlen. Druga wystawa – 10 lat później – prezentuje coś nowego: wpisanie w dwa miejsca – w Jasną Górę, ale też w jego katowicki dom. Udało się uwiecznić kompozytora, jak dotykał Jasnogórskiego Obrazu, ich wzruszającą bliskość. O dziwo, w domu było trudniej, bo to naprawdę intymne miejsce. Widziałem, jak Wojciech poddawał się mojemu „dyktatowi” i musiałem się spieszyć, bo dla nas obu było to na swój sposób męczące. Kilka godzin w cztery oczy i z okiem mojego obiektywu. Lękałem się nadużycia, ale wszystko udało się znakomicie. Ta wystawa była dużym wydarzeniem, a mobilizacją były jego 80. urodziny, już – niestety – bez Basi. Obecnie zaczynamy pracę nad albumem – będą w nim znane i nowe, niepublikowane, fotografie. Nie mam wątpliwości, że Matka Jasnogórska mnie prowadzi i pomaga mi w osiąganiu tego, co dla innych jest niemożliwe. Najbardziej cieszy mnie, gdy udaje mi się pokazać twórczość Wojciecha tym, którzy jej wcześniej nie znali.

– „Wojciech Kilar. Credo”, a zatem wyznanie. To film bardziej o człowieku niż o artyście?

– Słyszałem taki głos, że „zrobiliśmy spowiedź”. Ludzie zawsze są bardziej ciekawi człowieka niż artysty. Zadają sobie pytanie: jakim trzeba być człowiekiem, żeby być takim artystą, żeby tak głęboko sięgać. W muzyce jest wiele sacrum i dlatego Wojciech nie lubi o niej rozmawiać. To, że jego muzyka potrafi trafić do dusz słuchaczy, to plon jego głębokiej wiary, przemyśleń, dobra. Trudność bycia kompozytorem polega na tym, że trzeba być dla siebie wymagającym sędzią. Wcześniej sekundowała mu Basia, także pianistka, teraz jest sam.

– Na ile kompozytor ingerował w scenariusz? Czy na czymś zależało mu szczególnie?

Reklama

– Wojciech ma taką cechę, że nie lubi w ogóle ingerować. Nawet jeśli orkiestra coś źle gra, on poprawki wprowadza stopniowo, jest zawstydzony własnymi złymi opiniami. Na początku była pokusa zrobienia „filmu o sławnym człowieku” – dawaj, jedziemy do Wajdy, do Zanussiego, do innych jego znanych kolegów, do których filmów pisał muzykę. Czułem jednak, że to będzie sztampa; z góry wiadomo, co ci sławni powiedzą. Pojechałem do Wojciecha, żeby wysondować, czy podźwignie samodzielnie cały ciężar wypowiedzi. Miałem rację – koncepcja niepodpierania się innymi bardzo mu odpowiadała. Chciał opowiedzieć o sobie bez fałszu i zewnętrznych komplementów. A ponieważ znałem swadę, z jaką potrafi opowiadać, byłem spokojny o koloryt tego filmu. Co ważne, było oczywiste, że prywatność domu zupełnie pomijamy, skupiamy się na Jasnej Górze. Wiedziałem, że tam Wojciech da z siebie wszystko, bez oporów będzie wyrażał myśli. I to się sprawdziło. Najszczersze wypowiedzi uzyskaliśmy w Bibliotece Jasnogórskiej. Największą trudnością były kłopoty zdrowotne Wojciecha, ale udało się wszystko zarejestrować w produkcyjnych terminach. Marzenie o tej realizacji stanęło w pewnej chwili pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ już wcześniej – z przyczyn kondycyjnych właśnie – Wojciech postanowił nie brać udziału w żadnych projektach medialnych, chciał już tylko pisać. Gdy mi o tym powiedział, zamarłem, ale na wznowienie mojej propozycji i podanie informacji, że na film znalazły się fundusze, usłyszałem: „No, Zdzisiu, tobie odmówić nie mogę”.

– Film współtworzyła z Tobą dziennikarka katowickiego ośrodka TVP Violetta Rotter-Kozera. Co wyznaczało Wam podział obowiązków? Kto miał decydujące zdanie na etapie montażu?

– Wyznaję taką zasadę: jeżeli wspólnie robimy film, to nie ma podziału obowiązków, dzielimy się uczciwie wszystkimi pomysłami. Gdybym robił ten film sam, byłby inny, gdyby robiła go sama Viola, też byłby inny, zrobiony wspólnie jest wspólny. To była piękna współpraca, bez osłabiającego szarpania, obrony ambicji. Przyświecała nam idea pokazania duchowości Wojciecha Kilara. Jestem operatorem filmowym, choć od wielu lat głównie reżyserem, a Viola jest muzykologiem, zna i ceni twórczość Kilara. Oba spojrzenia wsparły więc tę realizację. Czułem, że potrzebuję kogoś, kto nie zna Wojtka tak dobrze jak ja i podchodzi bardziej krytycznie – to mi dawało poczucie, że niczego nie przegapię. Mamy obopólną radość, bo odbiór filmu jest fantastyczny. Nawiasem mówiąc, Violetta zrealizowała ostatnio świetny dokument o Henryku Mikołaju Góreckim. Bardzo ją cenię.

– Jednej rzeczy nie udało się Wam dokonać – namówić Wojciecha Kilara na podróż do rodzinnego Lwowa. Dlaczego?

Reklama

– Rozmawiałem z Wojciechem o wyjeździe do Lwowa już od dawna. Nie chciał, bo ma świadomość, jak zdewastowane zostało to miasto przez komunistów. On chce ten swój Lwów zostawić w pamięci takim, jaki zna z dzieciństwa. Obecnie taka podróż jest nierealna. Zdjęcia robiłem z operatorem Sławomirem Chudowskim, a Wojtek o Lwowie nam w filmie opowiada. Chcę w tym miejscu także wspomnieć o autorze montażu – Mariuszu Marszołku. Rzadko zdarza się montażysta, który nie jest tylko sklejaczem, ale także twórcą pełnym pomysłów. Zresztą, wszystkie osoby z zespołu katowickiego ośrodka TVP to profesjonaliści i wspaniali ludzie. Jestem im szalenie wdzięczny.

– Gdzie i kiedy zatem film „Wojciech Kilar. Credo” pokazany będzie szerokiej publiczności?

– Czekamy na termin emisji filmu w Telewizji Polskiej. Niebawem ma się odbyć jego projekcja w Warszawie. A na 6 grudnia zaplanowane jest przez Akademię Muzyczną im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi duże wydarzenie kulturalne poświęcone twórczości Wojciecha i z jego udziałem, jeżeli zdrowie na to pozwoli. Łódzkie spotkanie odbędzie się w nowoczesnej sali koncertowej AM przy ul. Żubardzkiej. Zostałem zaproszony i ja, z ostatnią wystawą fotografii i z filmem.

2013-11-26 12:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Odkryła liryzm w Chopinie

Niedziela Ogólnopolska 49/2018, str. 49

[ TEMATY ]

muzyka

Archiwum prywatne

Dominika Zamara

Dominika Zamara
Choć koncertuje po całym świecie, a czas dzieli między Hollywood, Seul i Rzym, w Polsce Dominika Zamara ciągle jest śpiewaczką znaną głównie w gronie melomanów, daleka od blichtru świata celebrytów. Jej płyta „Chopin Lieder”, obejmująca 20 pieśni z opusu 74, to rarytas. Album nagrany wraz z włoskim pianistą Franco Moro pokazuje ukryty we wręcz ikonicznej, romantycznej frazie liryzm.
CZYTAJ DALEJ

Cała prawda o konklawe

2025-05-04 13:28

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Dawno nie czytałam tak dobrej książki, jak „Konklawe. Tajemnice wyborów papieskich” autorstwa ks. dr. Przemysława Śliwińskiego. Znajdziemy tu naprawdę wszystko, co dotyczy procesu wyboru następcy Świętego Piotra. Lektura pozwala też lepiej zrozumieć, dlaczego konklawe jest zagadką, najbardziej skrywaną tajemnicą w dziejach.

W kaplicy Sykstyńskiej, w której 7 maja zbierze się 135 kardynałów elektorów, trwają ostatnie przygotowania do wyboru następcy Franciszka. Hierarchowie zostaną faktycznie odizolowani od świata zewnętrznego. Jak podaje aciprensa.com, będą mogli mieć przy sobie jedynie… okulary, aparaty słuchowe i laski! (sic!). Nic więcej. Powstała też watykańska mapa obszaru zastrzeżonego…
CZYTAJ DALEJ

Tanzania: brutalne pobicie kapłana

2025-05-04 14:57

[ TEMATY ]

Tanzania

pobicie kapłana

Vatican Media

Ks. Charles Kitima, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Tanzanii

Ks. Charles Kitima, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Tanzanii

W Dar es Salaam brutalnie zaatakowano ks. Charlesa Kitimę, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Tanzanii. Sprawa wywołała oburzenie w całym kraju i uwypukliła narastający konflikt między Kościołem, a władzami przed zbliżającymi się wyborami.

Do napaści doszło wieczorem 30 kwietnia na terenie siedziby Konferencji Episkopatu Tanzanii w Dar es Salaam. Ks. Chrles Kitima, po spotkaniu z innymi liderami religijnymi, udał się do kantyny znajdującej się na terenie sekretariatu. Około godziny 22:00 został zaatakowany w łazience przez dwóch nieznanych sprawców przy użyciu tępego narzędzia. Duchowny z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala Aga Khan. Policja zatrzymała jedną osobę podejrzaną o atak, ale pojawiają się wątpliwości związane z brakiem transparentności w działaniach władz.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję