WOJCIECH DUDKIEWICZ: Skąd pomysł na tę książkę?
GRZEGORZ GÓRNY: Gdy zagłębiłem się w losy Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej, przekonałem się, jak wielka była skala naszej pomocy dla Żydów. Bardzo kontrastuje to z tym opowieść o Polakach, jako współsprawcach Holocaustu, czy jak ich nazwał Jan Tomasz Gross „ułatwiaczach” i beneficjentach Holokaustu. Narracje na ten temat koncentrują się na Polakach i Żydach, a gdzieś znikają Niemcy, którzy masowo eksterminowali oraz wprowadzili i egzekwowali prawo przewidujące karę śmierci za jakąkolwiek formę niesienia im pomocy. Historycy obliczają, że aby uratować jednego Żyda, potrzebne było zaangażowanie dziesięciu osób. Hanna Krall we wspomnieniowym tekście doliczyła się ponad 40 osób, które po kolei jej pomagały, przekazując ją z jednego miejsca do drugiego, tworząc łańcuszek ludzi dobrej woli. Tyle osób narażało życie dla obcej żydowskiej dziewczynki.
Wydawałoby się, że sporo wiemy na temat ratowania Żydów przez Polaków?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Za mało. A temat wydaje się albo zapomniany, albo nieobecny, wiedza o tym wciąż jest niewielka na Zachodzie, ale także w Polsce. Wciąż pewne rzeczy trzeba przypominać. Przez pół wieku, gdy kształtował się światowy dyskurs o Holokauście, głos Polski był nieobecny. Byliśmy za „żelazną kurtyną”, Polacy nie uczestniczyli w debatach, które odbywały się na Zachodzie. Wobec tego opinia amerykańska, żydowska i zachodnioeuropejska nie miały możliwości zapoznać się z polskim punktem widzenia oraz z naszymi pracami historycznymi. Stało się to możliwe dopiero po upadku komunizmu. Widać, że świadomość tego zaczyna powoli docierać do historyków żydowskich, którzy już mówią, że ta pomoc była znacznie większa niż obrazuje to sześć tysięcy drzewek upamiętniających Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w instytucie Yad Vashem.
Czyli jest dobrze, a w każdym razie coraz lepiej?
Z tym, że to nie przekłada się na świadomość zbiorową, która jest kształtowana w największym stopniu przez kulturę masowa, wielkie produkcje filmowe. Tu dominuje zupełnie inny obraz. O ile historycy zaczęli mieć świadomość, jak wyglądała rzeczywistość okupacyjna i jak wielka była skala pomocy, to trzeba, żeby to się przebiło do szerszej opinii publicznej. Ta książka jest małym krokiem w tym kierunku. W opowieści na temat Holocaustu narracja skupia się na Polakach i Żydach, a gdzieś znikają Niemcy. Po pierwsze, znikają oni jako reprezentanci konkretnego narodu, pojawiają się jako niezidentyfikowani naziści. A po drugie, umyka fakt, że to oni prowadzili masową eksterminację Żydów, i to przed Niemcami trzeba było ich chronić z narażeniem życia. To Niemcy wydawali nagrody pieniężne za wydawanie Żydów, żerując na najniższych instynktach. Dziś, zwłaszcza na Zachodzie, rozpowszechniona jest narracja, że zjawisko pomocy Żydom było marginalne, a większość polskiego społeczeństwa była wrogo nastawiona do Żydów.
Ostatnio rozpowszechnił ją niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie” pokazujący, że Akowcy byli antysemitami.
Reklama
Jak się ogląda takie filmy, można odnieść wrażenie, jakby organizatorzy Holokaustu nie byli zbrodniarzami, lecz niemieckimi idealistami, którzy wzięli udział w romantycznej przygodzie na Wschodzie. Pełnili tu misję cywilizacyjną, no, może trochę nieadekwatnymi środkami, a na ich tle Polacy to motłoch, ciemna tłuszcza, która trzeba ucywilizować. Wobec tego z niosących cywilizację sprawców i organizatorów zbrodni zostaje zdjęta odpowiedzialność. To zafałszowanie historii i jak tak dalej pójdzie, wkrótce dowiemy się, że podczas konferencji w Wannsee Reinhard Heydrich i Adolf Eichmann założyli Żegotę, żeby ratować Żydów przed Holokaustem z rąk Polaków.
Wiemy, chociaż z grubsza, ilu Polaków uczestniczyło w pomocy Żydom?
Różni historycy wskazują różne liczby osób w różny sposób pomagających ukrywającym się Żydom. Historycy żydowscy mówią, że musiało być w to zaangażowanych kilkaset tysięcy Polaków. A nie można zapominać, że w Polsce okupowanej przez Niemców groziła za to odpowiedzialność zbiorowa: kara śmierci nie tylko dla pomagającego, ale także dla całej jego rodziny. Już za podanie kubka wody śmierć mogła spotkać całą rodzinę. Mimo to bardzo wiele osób ryzykowało życie swoje i swoich najbliższych, dla ratowania zupełnie nieznanych sobie ludzi. Było to nieporównywalne z sytuacją w Europie Zachodniej. Np. ludzie, którzy ukrywali Annę Frank, w Amsterdamie, przeżyli wojnę. W Polsce zostaliby rozstrzelani. To dramatyczna różnica, która musimy wziąć pod uwagę, opowiadając o tamtych czasach, oceniając czyjąś postawę. To była postawa heroiczna.