Reklama

Sacrum między nutami

Pożegnaliśmy 4 stycznia 2014 r. wielkiego kompozytora, wielkiego Polaka. Będziemy musieli już żyć bez Kilara. Na szczęście – z jego muzyką. – Jako zewnętrzni obserwatorzy życia śp. Wojciecha możemy stwierdzić, że Bóg zwyciężał w jego życiu – powiedział podczas żałobnego nabożeństwa metropolita katowicki abp Wiktor Skworc

Niedziela Ogólnopolska 3/2014, str. 20-21

Zdzisław Sowiński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kamienny krzyż leżący na nagrobnej płycie Barbary i Wojciecha Kilarów zagłębia się w pustą przestrzeń swego rodzaju łuku triumfalnego. Łuk Kilarów jest skromny. Na jego kamiennym obramowaniu są wyrzeźbione promienie „światłości świata”, symbolizujące przejście „na drugą stronę”, do Boga, do tej innej formy naszego jestestwa – poprzez krzyż. To łuk triumfalny wiary.

Wszystko jest darem

– Mnie przemijanie nie przeraża. Przemijanie jest czymś wspaniałym – stwierdził kiedyś Kilar. Zrozumiał w pełni słowa Jana Pawła II: „Zatrzymaj się. To przemijanie ma sens”, zachęcające, żeby nie bać się tego, co nieuchronne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Czy, patrząc z perspektywy lat, coś Pana w życiu ważnego ominęło? – zapytałam Wojciecha Kilara w rocznicę jego 80. urodzin. – Nie. Wszystko jest darem. Czasem to trudno zrozumieć. Uważam też, że wielkim darem jest cierpienie. Człowiek musi poznać i miłość, i cierpienie. Miłość to największy dar. A gdy się kocha, to się również cierpi. Te przeżycia czynią z nas ludzi. Wszystko, co kiedyś było dla mnie dramatyczne, przykre, bolesne, okazało się zgodne z prawem Bożym i mnie ukształtowało. Dzięki temu stałem się człowiekiem – wyznał. Nie wiedziałam wówczas, że już tak poważnie choruje. I cierpi.

Gdy przed laty spytano Kilara o najszczęśliwsze wydarzenie w życiu, bez wahania odpowiedział: „Koncert dla Papieża. Muzycy Filharmonii Narodowej i soliści wykonali w Watykanie moją mszę – «Missa pro pace». Mogę umierać. Nic piękniejszego już mnie nie spotka”. Siedząc podczas koncertu tuż za Janem Pawłem II, zapamiętał ruchy jego pleców, utwierdzając się w przekonaniu, że ta muzyka porusza „polskiego Papieża”. Jan Paweł II napisał potem do kompozytora list z gratulacjami i podziękowaniem za piękne przeżycie.

Bo dla Kilara nie było nic gorszego niż obojętność. Można było jego muzykę nazwać kiczem, obrzucić obelgami, zbluzgać, ale on zawsze twierdził, że obie strony odbioru są dobre, zarówno pochwały, jak i zarzuty. Największe bowiem przygnębienie dopada go wtedy, gdy czyta w recenzji, że to utwór „interesujący, ciekawy…”. – Gdy słyszę lub czytam te słowa, od razu chcę go wycofać, bo nie ma w nim życia – twierdził Kilar.

Reklama

Aż trudno uwierzyć, że wytrzymywał ostrą krytykę. On, do końca życia taki delikatny i wrażliwy, nazywany nawet przez kolegów w liceum muzycznym „aksamitnym chłopcem”. A bywało różnie.

Kiedy w końcówce lat awangardy, w którą był mocno zaangażowany – stał się nawet współtwórcą festiwalu Warszawska Jesień – skomponował „Krzesanego”, aż się przestraszył. – Co ty, chłopie, zrobiłeś? – pomyślał. Wspominał, że obowiązywał wówczas rygor awangardy, np. stukanie w pudło, grzebanie w fortepianie w poszukiwaniu nowych dźwięków. Głośno było o tym, że „na koncercie Warszawskiej Jesieni jakiś kompozytor wyszedł na scenę i głośno mlaskając, jadł jabłko” lub fundował słuchaczom „utwór na 12 piłeczek pingpongowych z podskokami”. To już było dziwactwo, nie sztuka. Wylękniony „Krzesanym”, pobiegł do zaprzyjaźnionego dyrygenta Jana Krenca, pokazał utwór i… usłyszał słowa: „Wpuściłeś do zatęchłego pokoju awangardy świeże górskie powietrze!”. To wywołało przełom w jego twórczości, dodało skrzydeł do zmian artystycznego kierunku. – Ale ten utwór był odbierany różnie. Nawet jako jakiś kicz i skandal – wspominał Kilar. „Kilar skręcił w boczną ulicę, nie włączywszy kierunkowskazu” – pisali krytycy.

Zaprzeczał jednak, że poemat symfoniczny „Krzesany”, choć oparty na tańcu góralskim, był owocem jego wędrówek po górach, bo po raz pierwszy w życiu poszedł w góry dwa dni po napisaniu „Krzesanego”. I od razu wspiął się na Kościelec. Po jakimś czasie napisał poemat „Kościelec 1909”, poświęcony kompozytorowi Mieczysławowi Karłowiczowi, który w wieku 33 lat zginął pod lawiną właśnie u podnóża tej góry. W „Kościelcu”, „Siwej mgle”, „Orawie” są jeszcze elementy awangardowe, ale estetyczną bazę tych utworów stanowi muzyka góralska, narodowa.

Reklama

Miłość nade wszystko

Był człowiekiem, który kochał: Boga, Polskę, żonę Barbarę, muzykę, góry, Lwów, w którym się urodził, i Śląsk, gdzie spędził ponad 60 lat życia i któremu do końca był wdzięczny za przygarnięcie. Krzysztof Zanussi, do którego wszystkich filmów, począwszy od debiutu, Kilar napisał muzykę, tak go wspomina: – Kilar był osobą, która kochała życie. Był w jakimś sensie hedonistą, kochał świetną kuchnię, dobre ubrania, wspaniałe samochody, a jednocześnie był ascetą, filantropem, niewielu pamięta, ile pieniędzy po cichu przeznaczał na cele charytatywne – mówił reżyser. A sam Kilar po latach, wstydząc się, opowiadał, jak to latał samolotem do Hiszpanii na corridę i nie może wprost pojąć, jak mógł oglądać widok znęcania się nad zwierzętami. On, który zwierzęta uwielbiał i miał słabość zwłaszcza do kotów, których wizerunki w domu były widoczne na każdym kroku, od haftowanych poduszek, po kocie obrazki i porcelanowe figurki.

Dopiero niedawno pomyślał o tym, że największym szczęściem jest to, że kogoś kochał, bo zdolność kochania jest wielkim skarbem. Większym nawet od tego, że ktoś inny obdarza nas miłością. Miłość nade wszystko, tak jak to zawarte zostało w Liście św. Pawła do Koryntian, w sonetach Petrarki i u Dantego. Jak u św. Augustyna. Dwie miłości miały w życiu Kilara największe znaczenie. Miłość do Boga i miłość do żony Barbary, która swoim przykładem doprowadziła go do Boga wtedy, gdy się od Stwórcy oddalił. Nie żeby przestał wierzyć, a ona ciągnęła go do kościoła na siłę, ale wolał kontemplować w pustej świątyni niż chodzić na Msze św. i uczestniczyć w zbiorowej modlitwie. Potrzeba silniejszego związku z Bogiem przyszła sama. Dzięki pielgrzymowaniu na Jasną Górę – na którą po raz pierwszy z pielgrzymką udał się w towarzystwie przyjaciela, malarza Jerzego Dudy-Gracza. Poprzez Maryję Jasnogórską, która po żarliwych do Niej modlitwach podała mu rękę w chwili zagubienia. Z czasem Jasna Góra stała się dla kompozytora drugim domem. Sam tak twierdził. Został przyjęty do Konfraterni Zakonu Paulinów. „Nasz konfrater Wojciech” – mówili o nim ojcowie paulini, z których gościny regularnie korzystał, kontemplując w zakonnej celi. W modlitwie na Jasnej Górze znajdował wyciszenie i natchnienie. Czerpał też zdolność współodczuwania radości z tymi, którzy modlili się u stóp Matki Jasnogórskiej. Odkrył wtedy siłę i sens Różańca.

Reklama

To właśnie po zbliżeniu się do Boga zaczęła powstawać jego najlepsza muzyka sakralna. Sacrum u Kilara jest zawarte właśnie między nutami. Często w ciszy. – „Angelus” jest jakby opłakiwaniem złego czasu, zaborów, niemieckiej, potem komunistycznej okupacji. „Bogurodzica” nawiązuje do zwycięstwa oręża polskiego, a „Exodus” jest muzyczną ilustracją przejścia przez Morze Czerwone, kończącego się radosnym wyśpiewaniem „Alleluja” i „Hosanna” – tłumaczył Kilar. – Te trzy utwory, które po raz pierwszy wykonano razem na „Vratislavia Cantans”, uświadomiły mi później, że są w sumie optymistycznym skrótem naszej historii – powiedział kompozytor. – Tak, że widzę dobrą przyszłość mojej ojczyzny. Myślę, że musi być jeszcze dobrze. W końcu nie takie rzeczy przetrwaliśmy – mówił z optymizmem. Według niego, polska tradycja streszcza się właściwie w trzech słowach: Bóg, Honor, Ojczyzna. – To są słowa niesłychanie pojemne – podkreślał. Bo Polska też była miłością Kilara.

Reklama

Sopranistka Iwona Hossa, wykonująca partie wokalne w utworach religijnych Kilara, twierdzi, że mistycyzm w jego sakralnej muzyce jest silnie obecny. Czuje się go nie tylko podczas słuchania, także gdy się ją śpiewa. – Traktował głos jako instrument, dlatego śpiewanie jego utworów jest bardzo trudne. I nieczęsto przez śpiewaków podejmowane. Także z tego powodu, że utwory Kilara nie stanowią dla śpiewaków okazji do solowych popisów – twierdzi śpiewaczka.

Żegnaj, Mistrzu!

Wyszło na to, że Kilar sam sobie napisał muzyczną oprawę do ceremonii pogrzebowej. 4 stycznia 2014 r. w katowickiej katedrze Chrystusa Króla usłyszeliśmy koncert, o jakim mógłby pomarzyć. Wystąpili artyści Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach pod batutą Jerzego Maksymiuka, Filharmonii Śląskiej pod dyrekcją Jacka Błaszczyka, Orkiestry Aukso, Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia”. Zabrzmiały m.in.: „Angelus”, „Exodus”, „Symfonia Adwentowa”, „Agnus Dei” i „Veni Creator”.

Artyści w ostatniej posłudze dla kompozytora, grając i śpiewając, wznieśli się na wyżyny wirtuozerii. Tak jakby chcieli wykonaniem jego muzyki poświadczyć prawdę przekazaną przez abp. Wiktora Skworca, że „Wojciech Kilar był światłem ze Śląska. Był głosem dotykającym Tajemnicy, a jego muzyka była metronomem wszechświata, egzaltacją powietrza i niebieską medycyną. Przemawiała do nas tym, czym sam żył, a co ubierał w alfabet nut”.

Mszy św. żałobnej przewodniczył abp Wiktor Skworc. Obok arcybiskupa seniora Damiana Zimonia z Katowic i bp. Antoniego Długosza z Częstochowy koncelebrowała wielka rzesza kapłanów, a wśród nich paulini z Jasnej Góry: o. Sebastian Matecki, o. Jan Golonka i o. Nikodem Kilnar, z którymi Wojciecha Kilara łączyły więzi przyjaźni. Pogrzeb miał charakter państwowy. Uczestniczyli w nim wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, przedstawiciele Urzędu Prezydenta RP i Anna Komorowska – małżonka Prezydenta RP, a także politycy, samorządowcy, górnicy, związkowcy, przyjaciele i znajomi. Przed urną z prochami Zmarłego, przepasaną biało-czerwoną wstążką, wystawiono wartę honorową. Na cmentarzu odegrano hymn państwowy i marsz żałobny Chopina. Żołnierze oddali salwę honorową. Najbardziej wzruszające było pożegnanie Kilara przez góralską orkiestrę z Podhala, która na końcu zagrała mu na skrzypeczkach...

Reklama

Abp Skworc podczas mowy pożegnalnej w katedrze powiedział, że Wojciech Kilar był dobrym człowiekiem i takim chciał być zapamiętany.

Będzie.

Tym razem nie padło nawet słowo o wspaniałej muzyce filmowej Kilara, bo to temat, jak by powiedział Czechow, „na inne opowiadanie”. Wszak napisał muzykę do ponad 150 filmów. Jedno jest pewne – tegoroczne studniówki znów rozpoczną się jego słynnym polonezem z „Pana Tadeusza”, jaki skomponował do filmu Wajdy.

2014-01-14 13:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś o godności Króla, Kapłana i Syna Bożego

2024-03-24 22:02

Archidiecezja Łódzka

O godności Króla, Kapłana i Syna Bożego mówił w pierwszym dniu rekolekcje wielkopostnych kard. Grzegorz Ryś. Msza Św. była sprawowana w Sanktuarium Imienia Jezus.

Jest już tradycją, że w Niedzielę Palmową rozpoczynają się wielkopostne rekolekcje dla łodzi, które głosił Metropolita Łódzki. W pierwszym dniu rekolekcji kard. Ryś mówił Jezusie Chrystusie i jego godności Króla, Kapłana i Syna Bożego.

CZYTAJ DALEJ

Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem?

2024-03-27 08:03

[ TEMATY ]

spowiedź

Magdalena Pijewska

Skąd wzięła się spowiedź w Kościele? Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem? Na czym polega dobrze przeżyta spowiedź? Na te i inne pytania odpowiada nowa książka „Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących” wydana nakładem Wydawnictwa Serafin.

„Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących” to książka wielu autorów. Bogata jest w teksty doświadczonych duchownych: ks. Przemysława Artemiuka, ks. Mariusza Rosika, o. Kazimierza Fryzła CSSR, br. Adama Gęstwy OFMCap, br. Błażeja Strzechmińskiego OFMCap, br. Luisa Dri OFMCap. Nie zabrakło także spojrzenia osoby świeckiej - swoim doświadczeniem podzieliła się publicystka Magdalena Urbańska. Poniżej przedstawiamy fragment książki:

CZYTAJ DALEJ

Msza Święta Krzyżma w Przemyślu

2024-03-28 16:37

Stanisław Gęsiorski

Błogosławieństwo oleju Krzyżma

Błogosławieństwo oleju Krzyżma

W Wielki Czwartek, 28 marca 2024 r., tradycyjnie przed południem w Bazylice Archikatedralnej sprawowana była Msza Święta Krzyżma, której przewodniczył abp Adam Szal, metropolita przemyski. Podczas Eucharystii zostały poświęcone oleje służące do sprawowania świętych namaszczeń: krzyżmo i olej chorych, a księża wobec swojego biskupa diecezjalnego odnowili przyrzeczenia kapłańskie.

Wraz z Arcybiskupem Przemyskim Eucharystię koncelebrował arcybiskup senior Józef Michalik, biskupi pomocniczy: Stanisław Jamrozek i Krzysztof Chudzio oraz licznie zgromadzeni prezbiterzy z całej archidiecezji przemyskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję