Od 19 lat jestem biskupem w Asyżu, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem – przyznaje abp Sorrentino, opowiadając o tym, co dzieje się przy grobie bł. Carla Acutisa. Znajduje się on w sanktuarium ogołocenia, a zatem w miejscu, które upamiętnia kluczowe wydarzenie z życia św. Franciszka, kiedy wyrzekł się on rodzinnego majątku. Jak mówi abp Sorrentino, obaj święci Franciszek i Carlo tworzą w tym miejscu silny tandem, który z mocą przemawia do pielgrzymów.
Już niebawem 27 kwietnia odbędzie się kanonizacja Carla Acutisa. Abp Domenico Sorrentino przypomina, że Carlo inspirował się postawą Franciszka i Klary. Widać to choćby w jego stosunku do ubogich czy piękna natury. Nie myślał jednak o wstąpieniu do franciszkanów, chciał żyć tym charyzmatem na swój oryginalny sposób. Dzięki temu w nowy sposób przekazuje też doświadczenie Biedaczyny współczesnym pokoleniom.
Wspólne doświadczenie ogołocenia
Jak zauważa w rozmowie z Radiem Watykańskim abp Sorrentiono, szczególne podobieństwo Franciszka i Carla uwidacznia się w właśnie w doświadczeniu ogołocenia. Carlo, który pochodził z zamożnej rodziny i miał wszystko, o czym mógł marzyć nastolatek, doświadcza tego ogołocenia w czasie choroby. To właśnie wtedy, kiedy miał zaledwie 15 lat, jak Franciszek przygotowuje się na przyjęcie siostry śmierci.
Z tego okresu zachował się przygotowany przez Carla krótki klip, w którym otwarcie przyznaje, że jego przeznaczeniem jest śmierć. Przyjmuje to jednak z uśmiechem, niemal rajskim, jakby brał w objęcia siostrę śmierć – opowiada abp Sorrentino. To jest ta chwila, kiedy Carlo doświadcza ogołocenia. Jezus poprosił, by zostawił wszystko i Jemu zaufał, i wraz z Nim kontynuował swoją misję z raju.
Potrafią dotrzeć do młodych
Biskup Asyżu zauważył, że postaci takie jak Carlo Acutis są nadzieją dla świata, ponieważ potrafią wstrząsnąć sumieniami, poruszyć ludzi i dotrzeć do młodych. Mało jest ludzi, którzy potrafią dziś mówić o Jezusie tak jak Carlo, w sposób prosty, przekonujący i radosny – dodaje abp Sorrentino.
Antonia Acutis żyła z dala od Boga. We Mszy Świętej uczestniczyła zaledwie trzy
razy: w dniu chrztu, w dniu Pierwszej Komunii Świętej i w dniu ślubu. To jej syn
doprowadził ją do Boga. Zapytana o to w jaki sposób jej syn odkrył wiarę odpowiada:
„Na pewno nie dzięki nam, rodzicom. Nie uczęszczaliśmy na niedzielną Mszę
Świętą. Dużą rolę odegrała Beata, polska niania oddana Papieżowi Wojtyle, ale w
Carlo była też taka naturalna skłonność do świętości. Kiedy miał 3 i pół roku
poprosił mnie żebyśmy weszli do Kościoła, aby pozdrowić Jezusa. W mediolańskich
parkach zbierał kwiaty, aby ofiarować je Madonnie. Ja byłam analfabetką, jeśli
chodzi o wiarę, to on mnie uratował i przyprowadził do Boga”.
Powstało już wiele biografii opisujących niezwykłość piętnastoletniego
Carlo, ale żadna z nich nie poprowadziła nas jeszcze tak blisko, jak
historia jego matki, która żyła u jego boku. Antonia towarzyszyła
swojemu synowi, w najtrudniejszym doświadczeniu – w śmiertelnej
chorobie. Doświadczała razem z nim bólu i samotności. Jak przeżyć ze
świadomością, że ukochane dziecko umiera? Jak poradzić sobie z tą
niewyobrażalną udręką? Jak zaufać Bogu? Jak sama mówi: To Carlo
rozproszył mrok tej najciemniejszej godziny w moim życiu, złagodził
wstrząs spowodowany straszną wieścią. Nie wpadł w przerażenie. Nie
pozwolił, żeby owładnął nim lęk. Zamiast tego zwrócił się ku Bogu. […]
Na diagnozę zareagował łagodnie i powiedział: „Pan dał mi miłą
pobudkę”.
Matka i autorka dzisiaj ma odwagę dzielić się z nami historią życia Carlo,
który pomimo cierpienia, nie stracił radości życia. Odsłania przed nami
tajemnice swojego syna, dla którego Bóg był w centrum życia aż do końca.
Zakon Braci Mniejszych Kapucynów, Prowincja Krakowska
To było 20 września 1962 r. Wybraliśmy się z ks. Winklerem
z Rzymu przez Neapol do San Giovanni Rotondo - miejsca, gdzie żył
Ojciec Pio. Cel tej podróży był bardzo ludzki. Chciałem zobaczyć,
jak wyglądają stygmaty, oraz porozmawiać z tym człowiekiem, może
się u niego wyspowiadać, bo miał sławę rozeznawania sumienia.
Dojechaliśmy na miejsce. Zamieszkałem obok klasztoru. Chciałem pójść na Mszę św.,
którą odprawiał Ojciec Pio, ale dostać się do kościoła było trudno,
tłok był większy niż na Jasnej Górze. Jakoś jednak starsze panie,
które dostrzegły młodego księdza, doprowadziły mnie do samego ołtarza,
gdzie Ojciec Pio odprawiał. Stanąłem kilka metrów przed ołtarzem
i obserwowałem. Ojciec Pio miał zawsze na rękach rękawiczki. Teraz
przy ołtarzu był bez rękawiczek, ale miał długie rękawy u alby i
rąk nie było widać. Wiedziałem, że musi w pewnym momencie podźwignąć
Hostię czy pobłogosławić wiernych, a więc - myślałem - wtedy zobaczę
stygmaty. Ojciec Pio okazał się jednak "sprytniejszy" i nie udało
mi się ich dostrzec. Byłem dwa razy na Mszy św. - 21 i 22 września
- i nic z tego.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.