Reklama

Kultura

Ten film to portret Polaków

Z Michałem Lorencem – kompozytorem, twórcą muzyki do powstającego filmu „Smoleńsk” – rozmawia Wojciech Dudkiewicz

Niedziela Ogólnopolska 28/2015, str. 18-19

[ TEMATY ]

film

muzyka

rozmowa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WOJCIECH DUDKIEWICZ: – Dobrych parę tygodni temu mówił Pan, że jeszcze nie wie, czy napisze muzykę do powstającego właśnie filmu Antoniego Krauzego pt. „Smoleńsk”. Czy coś się zmieniło?

MICHAŁ LORENC: – Tak, sporo się zmieniło, byłem właśnie na pokazie wstępnej wersji filmu i stwierdzam, że jest znakomity! Stawia te pytania, które od kilku lat zadaję sobie sam i pewnie bardzo wielu Polaków również. Film absolutnie nie rozstrzyga jednoznacznie, co się zdarzyło, nie przesądza o winie, nie narzuca, jak interpretować różne zdarzenia związane z tragedią smoleńską. Jest natomiast przejmującym dziełem filmowym, mówiącym o faktach, trochę o poszukiwaniu prawdy. Zresztą, główna bohaterka filmu nie musi tej prawdy za bardzo poszukiwać. Prawda sama ją dopada.

– Jak rozumiem, Pańska ocena filmu ma konsekwencje: napisze Pan tę muzykę...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Absolutnie tak i czuję się zaszczycony tym, że zostałem zaproszony do współpracy przy tym filmie. Uważam, że powstaje jeden z najlepszych polskich filmów w historii.

– A trochę ich Pan widział i do wielu z nich skomponował muzykę.

Reklama

– Trudno go porównać z którymkolwiek z tych, przy których pracowałem, przede wszystkim ze względu na bardzo silne, emocjonalne oddziaływanie tego strasznego zdarzenia, o którym jest film, na nas wszystkich. I wbrew różnym zapowiedziom, radykalnym oskarżeniom – ten film jest o dojrzewaniu. To nie jest historyczny paradokument, to jest fabularny film o dochodzeniu do prawdy, czy bardziej – do mądrości. Ten film to portret Polaków po katastrofie smoleńskiej. Przyznam, że na projekcji wielokrotnie się wzruszyłem. Bo przecież katastrofa dotknęła wielu z nas. Film w artystyczny sposób to pokazuje. Jest przejmujący, piękny i wbrew pozorom przede wszystkim nie o Smoleńsku, choć o nim też, tylko o nas samych. Każdy ma swoje Westerplatte, jak mówił św. Jan Paweł II. To jest właśnie taki film.

– Filmowi Antoniego Krauzego, a raczej scenariuszowi, zarzucano, że jest jednostronny itp. Pan zaznacza, że film nie przesądza niczego, i jak sądzę, było to dla Pana ważne przy podjęciu decyzji: pisać czy nie pisać. Tak to zrozumiałem.

– Powiem inaczej: trudno jest budować normalne społeczeństwo i być współuczestnikiem zdarzeń, gdy ludzie nie zadają sobie podstawowych pytań. Ten film te pytania zadaje i wypełnia lukę. Dla mnie to piękny i wzruszający film, w którego tworzeniu chciałbym mieć udział. Oczywiście, liczę się z tym, że nie będzie miał dużej publiczności, że szeroka widownia go nie obejrzy.

– Dlaczego? Bo ludzie nie lubią polityki w filmie, kina politycznego? Że kino to kino, film to film, a polityka to polityka?

Reklama

– Trzeba się liczyć z tym, że recenzje filmu już zostały napisane. I niekoniecznie musi być tak, jak przy poprzednim obrazie Antoniego Krauzego – „Czarny Czwartek”, gdy na filmie było ponad milion osób, a widzowie zostawali do ostatniej klatki napisów końcowych. To było zaskakujące: odległe w końcu zdarzenie z historii było tak żywo odbierane. Choć mam nadzieję, że i „Smoleńsk” będzie przyjęty z powagą. Mam też pewność, że co prawda to pierwszy film o tej wielkiej tragedii, ale nie ostatni. Lekko nie będzie. Polska jest krajem, gdzie nie powstał ani jeden film o Witoldzie Pileckim, Tadeuszu Kościuszce. Takich filmów nie ma, w kinach dominują komedyjki, filmy tęczowe, mające mainstreamową klakę.

– Mówi Pan, że ten film to portret Polaków. Trochę gorzki?

– Przeciwnie. Jeżeli np. podczas rozważania Drogi Krzyżowej przeżywamy gorycz, to w tym rozumieniu można ją znaleźć i w filmie. Ale to jest film raczej o Zmartwychwstaniu, a nie o Ukrzyżowaniu.

– Jak to jest w przypadku muzyki do filmu? Musiał Pan obejrzeć już prawie gotowe dzieło, żeby móc odnieść się do niego muzycznie? To nie jest tak, że gdy zna Pan scenariusz, temat, ogólne zarysy filmu, ma już Pan jakiś pomysł?

Reklama

– Nie, muszę obejrzeć film, który we mnie rozbudzi emocje, których efektem jest nagranie muzyki. Kompozytor zawsze chciałby napisać ten najpiękniejszy temat, wzmacniający film, pomagający, a nie przeszkadzający filmowi. Ale związane są z tym różne przygody, bo przecież np. temat z filmu „Różyczka”, który napisałem, a który pewnie Pan zna z czasu tuż po katastrofie z telewizji publicznej, pojawia się dopiero pod koniec filmu. Temat nie pojawia się w filmie jako zwiastun, nie jest rozwijany. Powód: przyszedł do mnie i zapisałem go tuż przed nagraniem. W głowie był dłuższy i bardziej rozwinięty, ale nie zdążyłem go napisać i włączyć do filmu. Często w wyniku zbliżających się gwałtownie terminów proces twórczy nie przebiega tak harmonijnie, jak można to sobie wyobrazić, że człowiek np. sobie siada i pisze muzykę. Pomysły nie spływają na nas zgodnie z naszą wolą, a czasem w ogóle nie przychodzą.

– Mówił Pan, że obejrzenie filmu wywołało silne emocje. Czy spowodowały one, że nasunął się jakiś pomysł, temat?

– Tak, zdecydowanie. Już ta pierwsza projekcja sporo mi dała. Muzyka odwzorowuje rytm filmu, tak żeby pomóc narracji, opowieści. Mam już kilka szkiców muzycznych, a przede wszystkim wiem, jak rytmicznie ten film powinien przebiegać. Trwa 2 godz. 20 min, oglądałem go w ogóle bez muzyki, a czas minął jak mgnienie oka. Jest znakomicie opowiedziany, co jest bardzo zobowiązujące dla mnie. Muzyka powinna wyłonić pewne akcenty, nie może popsuć obrazu.

– Są pewnie punkty kulminacyjne filmu, które dla kompozytora są zapewne znaczące?

– Tak, ale warto zwrócić uwagę na kontekst, w jakim powstają film i wypełniająca go muzyka. Historia powstawania muzyki za każdym razem jest inna, nie ma reguły. W wypadku „Smoleńska” jesteśmy głęboko dotknięci katastrofą jako naród, jako znajomi – mówię także o sobie – bliżsi lub dalsi ofiar. Tymczasem tzw. oficjalna narracja, towarzysząca tragedii, sugeruje kłamliwie cztery podejścia do lądowania, rzekome błędy pilotów. Tworzy się fałszywy, a obowiązujący obraz zdarzeń, wzmacniany jeszcze propagandowo przez większość mediów. W naszym kraju zaczął sie tworzyć przy tej okazji metajęzyk, którym posługiwaliśmy się jeszcze za komuny.

– Gonią Pana terminy?

– Film ma być gotowy do końca roku, może wcześniej. Praca nad dźwiękiem będzie pracochłonna – tak jest zazwyczaj. To jeden z warunków tego, żeby film, także od strony technicznej, był bez zarzutu. Tuż po katastrofie zwrócono się do mnie o napisanie dużego utworu o charakterze żałobnym. Nieczęsto mi się zdarza pisać muzykę nie do obrazu, filmu, dlatego było to bardzo trudne wyzwanie. Działo się to tuż po Smoleńsku, przeżywałem to wszystko bardzo emocjonalnie, ten dramat dotykał mnie bardzo długo i bardzo osobiście. Dlatego było to wtedy ponad moje siły. Natomiast teraz czuję, że muzyka, którą piszę, jest rodzajem wypełnienia zobowiązania, które wtedy zaciągnąłem, i rodzajem spłaty długu wobec ofiar, które sporo dobrego także dla mnie zrobiły. I za życia, i po śmierci.

2015-07-07 11:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Akcja Katolicka z wizytą u Pani Poseł Lidii Burzyńskiej rozmawia o "Dobrej zmianie w edukacji"

27 czerwca w Toruniu, podsumowano debaty na temat systemu i kondycji polskiej edukacji, które toczyły się w całej Polsce. Blisko 2 tys. ekspertów w ramach 16 grup tematycznych i 16 debat wojewódzkich, w których uczestniczyli rodzice, uczniowie, nauczyciele oraz samorządowcy, dyskutowało o systemie oświaty. Całości przedsięwzięcia przyświecało hasło: Uczeń. Rodzic. Nauczyciel - Dobra zmiana.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: kanonizacja bł. Carlo Acutisa zawieszona!

2025-04-21 13:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

bł. Carlo Acutis

Agata Kowalska

Carlo Acutis

Carlo Acutis

Planowana na niedzielę 27 kwietnia kanonizacja błogosławionego Carlo Acutisa, włoskiego nastolatka zmarłego w 2006 roku, została zawieszona - ogłosił Watykan w poniedziałek po śmierci papieża Franciszka.

W obecnej sytuacji nie wiadomo, kiedy odbędzie się kanonizacja, w której miało uczestniczyć ponad 80 tysięcy osób.(PAP)
CZYTAJ DALEJ

Nie żyje ks. prof. Marek Jagodziński

2025-04-21 19:04

[ TEMATY ]

śmierć

śmierć księdza

Foto: ks. S. Piekielnik / www.diecezja.radom.pl

Ks. prof. Marek Jagodziński

Ks. prof. Marek Jagodziński

W wieku 69 lat zmarł dzisiaj rano w Końskich ks. prof. Marek Jagodziński, kapłan diecezji radomskiej, pracownik Katedry Teologii Prawosławnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II i członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Kapłan pomagał Stolicy Świętej, w szczególności Kongregacji Nauki Wiary, w studiowaniu ważniejszych kwestii doktrynalnych.

Ks. Marek Wiesław Jagodziński urodził się 29 stycznia 1956 w Klimontowie Sandomierskim. W 1982 ukończył studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Sandomierzu z tytułem magistra teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i przyjął święcenia kapłańskie. W 2000 uzyskał licencjat. Doktorat obronił w 2001. Habilitował się w 2009. W 2016 otrzymał tytuł naukowy profesora nauk teologicznych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję