Reklama

Turystyka

Rowerem po fryzyjskich wyspach

Redbad Klijnstra – polski aktor i reżyser pochodzenia holendersko-fryzyjskiego zachęca do odwiedzenia Holandii – kraju niezwykłego, świetnego szczególnie dla tych, którzy... nie lubią upałów. Nie można do Tunezji, Egiptu, a Grecja jest niepewna – może więc czas na wyspy holenderskie? Jest blisko, sympatycznie i pusto. I nie tak drogo, jak twierdzą niektórzy. A na pewno oryginalnie

Niedziela Ogólnopolska 29/2015, str. 44-45

[ TEMATY ]

podróże

Archiwum: Redbad Klijnstra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Turyści zatrzymujący się w Amsterdamie – na ogół w drodze do innych europejskich stolic – mylą się, uznając miasto za typowo holenderskie. Żeby naprawdę poznać ten kraj i mentalność jego mieszkańców, trzeba pojechać na prowincję, najlepiej na wieś. Redbad Klijnstra poleca holenderskie wyspy na Morzu Północnym: był tam w ostatnich tygodniach i na pewno będzie wracał.

– Jest pięknie. Nawet latem nie jest gorąco, czyli w sam raz dla Polaków, którzy nie przywykli do upałów – mówi. – Dla każdego jest coś miłego. Niezłe hotele, hoteliki, kempingi i gospodarstwa agroturystyczne z nie najgorszą kuchnią. Warto też spojrzeć w górę – zachęca reżyser. Nietrudno zachwycić się niebem w kolorze błękitu i dość zróżnicowanym klimatem. Gdy nie odpowiada ci pogoda, pada deszcz albo jest za ciepło – po prostu chwilę zaczekaj – mówią Holendrzy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Waleczne serca

Redbad Klijnstra, który urodził się w Amsterdamie, ale większość życia spędza w Polsce, nie miał wcześniej okazji być na Wyspach Fryzyjskich. Ale co się odwlecze... W tym roku był po raz pierwszy i jest urzeczony. Klimaty są jak z pustych fragmentów polskiego Wybrzeża, gdzieś z okolic Mrzeżyna czy Dźwirzyna. Ale jednak jest trochę inaczej, bo to i wyspy, a nie stały ląd, i Morze Północne, a nie Bałtyckie. I dostać się tam można głównie promami.

Reklama

– Po większości wysp można poruszać się tylko na rowerze albo piechotą – mówi Klijnstra. – Wszystkie Wyspy Fryzyjskie są ciekawe i różnią się od siebie. Jedne są bardzo małe, niemal bezludne, na niektórych jest jedna wioska lub dwie czy trzy, ale z agroturystyką. Można się na nich zatrzymać, ale trzeba rezerwować miejsce z dużym wyprzedzeniem – tak robią Holendrzy, bo nie lubią jechać w ciemno. A jak nie agroturystyka, to kempingi: są dobrze utrzymane, prawie na każdą kieszeń.

Wyspy Fryzyjskie, Fryzja w ogóle, są bliskie sercu reżysera, a jeszcze bardziej jego ojca, który zawsze podkreśla, że jest Fryzem, a jeszcze bardziej patriotą fryzyjskim, a nie Holendrem. Fryzja była kiedyś niezależna, miała króla, dziś jest w granicach Danii, Niemiec i Holandii. Waleczny naród kiedyś powstrzymał Rzymian idących na Anglię.

Mieszanka holenderska

Jeśli ktoś zdecyduje się na opuszczenie tętniących życiem i cywilizacją Amsterdamu, Rotterdamu, Hagi czy Utrechtu i pobyt w mało znanej, leżącej na północy kraju Fryzji, nie pożałuje decyzji – uważa Redbad Klijnstra. Najlepszą nagrodą będą piękne krajobrazy, dzika – wbrew pozorom – przyroda i kontakt z jej gościnnymi i skromnymi mieszkańcami.

Fryzowie wiodą życie spokojne, zupełnie inne niż zabiegani mieszkańcy wielkich metropolii z południa Holandii. Tu przyjeżdża się na weekendy i – najczęściej – rodzinne wakacje. Można się tu osłuchać z niemal obcym językiem fryzyjskim, podobnym tyleż do holenderskiego, co angielskiego. Miejscowi posługują się fryzyjskim przede wszystkim w domach, holenderskim – w urzędach i w pracy. Na ulicach dominuje język mieszany, holendersko-fryzyjski.

Reklama

Wyspy Fryzyjskie to archipelag rozciągający się wzdłuż wybrzeża i dzielący się na zachodni, wschodni i północnofryzyjski, powstały przed wiekami w wyniku wdarcia się morza w głąb lądu. Redbad Klijnstra był na nich w tym roku po raz pierwszy, wcześniej jakoś nie było okazji. Był ich ciekaw – i nie zawiódł się.

Prawie suchą stopą

Kilkunastotysięczne Harlingen, z ważnym dla okolicy portem, od Wysp Fryzyjskich dzieli Waddenzee (Morze Wadden, czyli „Błotniste Morze”). To pierwszy przystanek dla turystów wjeżdżających do Fryzji z Amsterdamu. Droga wiedzie przez 30-kilometrową groblę o szerokości prawie 100 m.

– Kiedy jest odpływ, między wyspami a stałym lądem można przejść na piechotę – mówi Klijnstra. – Spacer jest rewelacyjny, daje mnóstwo wrażeń, bo przecież idzie się po dnie morza bez wody. Przejścia są ostatnio limitowane, koniecznie trzeba to robić z miejscowym przewodnikiem.

Gdy przychodzi odpływ, ustępująca woda odsłania równiny i błota, a Fryzowie, którzy ponoć zamieniają każde zajęcie w sport, wymyślili „chód po błocie”. Co roku setki ludzi biorą udział w wielokilometrowych wędrówkach z lądu na wyspy. Wędrówki cieszą się zainteresowaniem wśród ornitologów amatorów: na morskich błotach żeruje wiele rzadkich gatunków ptaków.

Korki rowerowe

Redbad Klijnstra wrócił z wysp urzeczony. – Są przepiękne. Są naturalne, choć wiele z nich jest, oczywiście, wzmocnionych holenderską wiedzą melioracyjną – zaznacza. – Wielu przyciąga tam to, że na niektórych wyspach można przemieszczać się tylko rowerem. A to jest dodatkowa atrakcja.

Reklama

Na największych wyspach – Terschelling i Texel – utworzono trasy rowerowe wzdłuż i wszerz. Wszystko wydaje się dostosowane do roweru. Dla ludzi w nieco starszym wieku ważne jest szczególnie to, że nie ma pagórków, podjazdów, są tylko płaskie, długie trasy.

– Ja też zjeździłem te trasy. Roweru nie brałem, oczywiście, ze sobą z Polski, wypożyczyłem go. Są tam wypożyczalnie z nowoczesnymi rowerami, można też kupić rower – mówi Redbad Klijnstra. Niesamowitym, choć niekoniecznie przyjemnym przeżyciem są... korki rowerowe. – Pierwszy raz widziałem, a nawet przeżyłem taki korek. Trasa rowerowa była zapchana. Ludzie musieli zatrzymywać się na rowerze, stać i czekać na swoją kolej do przejazdu.

Plaża bez szaleństw

A co oprócz roweru? – Plaża i pływanie, choć bez szaleństwa, bo woda nawet latem bywa chłodna – mówi Redbad Klijnstra. Nie bez kozery przecież morze nazywa się Północnym. Poza tym można spacerować wśród przyrody, chronionej na wyspach rezerwatami. Można też jeździć rowerami, jest to jednak utrudnione, bo drogi i dróżki nie są utwardzone.

Czy pobyt na Wyspach Fryzyjskich to dobra propozycja dla Polaków? Biura podróży nie organizują tam wczasów czy wycieczek, trzeba zrobić to samemu. Można je rezerwować telefonicznie i przez Internet. – Turystów akurat z Polski nie spotkałem, ale można – i warto! – tam pojechać – mówi Redbad Klijnstra. – Kempingi nie są drogie, a są dobrze utrzymane, o wysokim standardzie – dodaje. – Cena jedzenia nie jest wygórowana. Podróż też nie jest skomplikowana. Wyjazd, wakacje w Holandii dla Polaków nie są już niczym nieosiągalnym i szczególnie drogim. Polacy jeżdżą znacznie dalej i płacą dużo więcej.

Dzieła mistrzów

A gdyby znudziły nam się fryzyjskie wyspy, zawsze można wrócić „na kontynent” i odwiedzić Amsterdam – największe i najbardziej znane miasto Holandii, którego wizytówką są kanały, mosty, muzea, w tym Rijksmuseum z największymi dziełami malarstwa niderlandzkiego i Muzeum Van Gogha z najsłynniejszymi pracami tego artysty. Potem Rotterdam – jeden z największych portów morskich na świecie – i Hagę – administracyjną stolicę Holandii, znaną ze wspaniałej architektury i ciekawych zabytków. Wreszcie Delft – urokliwe miasto z zabytkowym centrum. W muzeum miejskim można podziwiać obrazy Jana Vermeera van Delft, który urodził się w tym mieście.

2015-07-14 13:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na rybkę? Do Katanii

Niedziela Ogólnopolska 51/2019, str. 72-73

[ TEMATY ]

podróże

tradycja

Margita Kotas

Jedne z większych okazów – charakterystyczne mieczniki...

Jedne z większych okazów – charakterystyczne mieczniki...

Cytrusy i winogrona wyhodowane na południowych stokach Etny, ulice wyłożone bazaltową kostką, zabytkowe świątynie, stare domy o tynkach w kolorze lawy i świeże ryby. Katania zachwyca przybyszów różnorodnością.

Wiele jest powodów, by odwiedzić Katanię. To drugie co do wielkości miasto Sycylii jednych przyciąga zabytkami i swym barokowym klimatem, drugich – bliskością tajemniczej i wciąż groźnej Etny, jeszcze innych, rozmiłowanych w operze – postacią genialnego syna tego miasta, Vincenza Belliniego, który spoczywa w katedrze św. Agaty, a miłośników kuchni – słynną na okolicę pasta alla Norma, nazwaną tak na cześć jednej z oper mistrza. Cokolwiek jednak nie przywiodłoby nas do Katanii, wcześniej czy później, często nawet w sposób niezamierzony, trafimy w końcu na znajdujący się kilka kroków od katedry Mercato dei Pescatori – targ rybny i przepadniemy z kretesem. Ja przepadłam.
CZYTAJ DALEJ

Gdy sakramentu udziela człowiek niegodny, to czy traci on swoją moc?

2025-04-05 20:57

[ TEMATY ]

Katechizm Wielkopostny

Adobe Stock

Wielki Post to czas modlitwy, postu i jałmużny. To wiemy, prawda? Jednak te 40 dni to również czas duchowej przemiany, pogłębienia swojej wiary, a może nawet… powrotu do jej podstaw? W kolejnym dniu naszego katechizmu odpowiedź na pytanie - czy jeśli sakramentu udziela człowiek niegodny, to traci on swoją moc?

Czy wiesz, co wyznajesz? Czy wiesz, w co wierzysz? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Jeśli nie, zostań z nami. Jeśli tak, tym bardziej zachęcamy do tego duchowego powrotu do podstaw z portalem niedziela.pl. Przewodnikiem będzie nam Katechizm Kościoła Katolickiego oraz Youcat – katechizm Kościoła katolickiego dla młodych.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję