Kiedy 20 lipca poseł PiS Jerzy Szmit szedł na posiedzenie „podkomisji nadzwyczajnej do spraw realizacji ustawy o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych”, nie miał żadnych złudzeń, że obrady będą przebiegały merytorycznie. – Od początku prac dało się zauważyć, że przewodniczącemu Marcinowi Święcickiemu nie chodzi o rzetelne sformułowanie wniosków legislacyjnych co do konkretnych ustaw i rozporządzeń. W tym, jak kierował on pracami, było natomiast widać, że chce zaatakować SKOK-i oraz osoby z nimi związane – mówi nam Szmit i dodaje: – Dlatego na ostatnie posiedzenie przygotowaliśmy (posłowie PiS – przyp. at) dokument, który formułuje m.in. zalecenia dla zmian prawnych w systemie SKOK. Ale poseł Święcicki nie zgodził się, by nad nim dyskutować. Nie poddał go też pod głosowanie. A już całkowitym skandalem było to, że uniemożliwił nam dodanie naszego dokumentu jako wniosku mniejszości.
Brudna kampania
Reklama
Wskutek takiej postawy przewodniczącego członkowie podkomisji podjęli tylko jedno ważne rozstrzygnięcie. Głosami 7 do 5 przyjęto sprawozdanie, w którym rekomenduje się m.in. powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie SKOK-ów. – Nie mam żadnych wątpliwości, że to decyzja skalkulowana na październikowe wybory. Bo w tej kadencji nie uda się tego wniosku zrealizować. A gdyby nawet, to kolejny Sejm zgodnie z prawem nie może tych prac kontynuować. Chodzi więc o to, aby wywołać burzę w mediach i odwrócić uwagę wyborców od głównych problemów Polski i Polaków – ocenia Szmit.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Poseł PiS dzisiaj nie ma żadnych związków z kasami, ale zanim został politykiem, był prezesem SKOK Regionalna. Może więc jego opinia o instrumentalnym potraktowaniu sejmowej podkomisji do celów partyjnych przez PO jest stronnicza? Odpowiedź brzmi: nie.
Jakie motywy przyświecają Platformie w jej walce ze SKOK-ami, wyjawił szef PSL. Na początku lipca w wywiadzie dla gazety „Rzeczpospolita” wicepremier Janusz Piechociński powiedział: „Nie poparłem komisji śledczej w sprawie SKOK, choć byłem do tego namawiany przez Platformę, która twierdziła, że skorzystam na tym politycznie przed wyborami”.
– To smutne, ale SKOK-i stały się przedmiotem brudnej kampanii, zarówno prezydenckiej, jak i tej obecnej, parlamentarnej – skomentował Rafał Matusiak, prezes Kasy Krajowej SKOK na konferencji prasowej zorganizowanej dzień po zakończeniu prac przez sejmową podkomisję.
Kiedy dokona się szerszej kwerendy w mediach elektronicznych, wniosek o komisję śledczą wydaje się jeszcze bardziej zadziwiający – szczególnie że zgłosił go Marcin Święcicki. A to dlatego, że jeszcze w marcu w jednym z programów Polsat News ten polityk mówił, iż powołanie takiej komisji jest niecelowe ze względu na kończącą się kadencję. Mimo to trzy miesiące później – kiedy do wyborów zostało już mniej niż 100 dni – on sam taki wniosek zawarł w swoim sprawozdaniu. A 20 lipca poddał go pod głosowanie.
Zaproszenia dla wybranych
Reklama
Analizując przyjęcie przez podkomisję dokumentu, łatwo zauważyć, że prace w tym gremium miały dość osobliwy przebieg.
Okazuje się np., że na 50 działających w kraju kas na obrady zostali zaproszeni tylko przedstawiciele 6 SKOK-ów. W tym gronie nie było kasy największej. Byli za to reprezentanci kasy skonfliktowanej z Kasą Krajową, a także – uwaga! – wszyscy zarządcy komisaryczni 4 innych kas. Oznacza to, że o sytuacji w całym systemie SKOK posłom opowiadały przede wszystkim osoby z placówek, które działały nieprawidłowo. Co do powiedzenia o swojej działalności, kondycji ekonomicznej i sytuacji mieliby prezesi pozostałych ponad 40 kas, tego członkowie podkomisji już nie usłyszeli. Skutek? – W trakcie obrad staraliśmy się wykazać liczne błędy merytoryczne, rozmijające się ze stanem faktycznym. Mimo to nasze uwagi nie zostały przyjęte – powiedział mec. Paweł Pelc, który reprezentował Kasę Krajową na posiedzeniach podkomisji.
Przyjęty dokument swobodnie zestawia informacje z kas i banków, pomijając informację o tym, że są to zupełnie inne instytucje i innymi przepisami się kierują.
Reklama
Wśród zarzutów podniesionych w sprawo zdaniu jest to, że skala niespłaconych kredytów udzielanych przez SKOK-i przekroczyła 50 proc. Dla porównania podano, że w bankach to tylko niecałe 9 proc. Różnica duża, ale zdaniem specjalistów, suche liczby nie oddają istoty sprawy, bo kasy i banki inaczej informują o zagrożonych kredytach. W SKOK-ach wystarczy tylko dzień spóźnienia ze spłatą raty, by kredyt zakwalifikować jako zagrożony. Tymczasem system bankowy dopuszcza opóźnienie od 30 do nawet 60 dni. – Z naszych analiz wynika, że gdybyśmy w sprawie trudnych kredytów robili tak jak banki, to co najmniej o 50 proc. spadłby u nas poziom przeterminowania kredytów – mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Kasy Krajowej SKOK.
Eksperci dodają, że różnica między bankami a SKOK-ami mogłaby być jeszcze mniejsza. Gdy bank sprzeda zagrożony kredyt windykatorowi, to on znika z jego sprawozdania. W sprawozdaniach SKOK-ów nadal jest liczony – wskazują.
Wydaje się, że dla rzetelnego naświetlenia sytuacji w SKOK-ach powyższe różnice powinny być uwzględnione w sprawozdaniu. Niestety, nie zostały.
A może afera urzędników?
Rzecznik Kasy Krajowej krytykuje też inne części dokumentu, które znacząco wykrzywiają rzeczywistość. Najbardziej widoczne jest to chyba we fragmencie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, który wypłacił 3,2 mld zł członkom zagrożonych upadkiem kas. – Dlaczego nie napisano, że przez 20 lat SKOK-i nie miały żadnych problemów i żaden z ich członków nie stracił ani złotówki? Dlaczego też autor sprawozdania napisał, że wprowadzenie nowej ustawy było właściwe, skoro właśnie po tym czasie zaczęły się kłopoty SKOK-ów? Wreszcie – dlaczego nie napisano, że 2 mld zł wypłacone z BFG dotyczy sprawy SKOK-u Wołomin, o którego kłopotach Kasa Krajowa informowała Komisję Nadzoru Finansowego? – wylicza Dunajski.
Reklama
Na ten ostatni aspekt sprawy już kilka miesięcy temu uwagę zwrócił Przemysław Wipler. Poseł reprezentujący ugrupowanie KORWIN złożył nawet dwa zawiadomienia do prokuratury. W jednym z nich zarzucił Komisji Nadzoru Finansowego i jej pracownikom niedopełnienie nadzoru nad SKOK-iem Wołomin. W zawiadomieniu Wipler przypomniał, że były szef Kasy Krajowej Grzegorz Bierecki skierował do Komisji pismo o nieprawidłowościach w SKOK-ach w 2012 r. Tymczasem – jak podkreślił parlamentarzysta – dopiero 24 maja 2013 r. prezes Komisji skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Nie udało nam się skontaktować z posłem Wiplerem, który przebywa za granicą. Jednak w kontekście sprawozdania podkomisji warto przypomnieć jeszcze inne sformułowane przez niego oskarżenie.
Wipler zarzucił urzędnikom państwowym przekroczenie uprawnień. Chodziło o wyciek do mediów listu KNF skierowanego do Ewy Kopacz. Ten właśnie wyciek – pliku, który edytował rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz, a który znalazł się na serwerach jednego z tygodników – stał się hasłem do rozpoczęcia medialnej nagonki na SKOK-i.
Wydaje się, że zdemaskowanie tego mechanizmu mogłoby się znaleźć w sprawozdaniu podkomisji. Jest tam przecież opis działań podjętych przez KNF wobec SKOK-ów. Tymczasem sejmowy dokument nie tylko milczy o podejrzanych działaniach organu państwa wobec kas. Ale jakby tego było mało, w innych fragmentach odwołuje się... do krytycznych doniesień medialnych na temat SKOK-ów.
Może więc już po wyborach parlamentarnych zasadne będzie powołanie komisji śledczej. Z tym, że będzie ona musiała wyjaśnić nie tzw. aferę SKOK, lecz sposób podważania wiarygodności wobec spółdzielczych kas, którym w Polsce zaufało ponad 2 mln ludzi.
Reklama
A co o pomyśle takiej komisji śledczej sądzi poseł Szmit? – Myślę, że nie tylko członkowie SKOK-ów, ale wszyscy Polacy chętnie dowiedzieliby się, jak w naszym kraju dokonuje się zmian prawnych skutkujących tym, że placówki uznawane przez dziesiątki lat za solidne tuż po noweli mają kłopoty – mówi Szmit i na koniec podkreśla: – A takie niekorzystne dla SKOK-ów zmiany były cztery na przestrzeni ostatnich 2,5 lat.
* * *
Historia i teraźniejszość SKOK
Organizacje służące samoobronie przed lichwą i stosujące zasadę samopomocy finansowej istniały już w średniowieczu. Pionierem nowoczesnych spółdzielni finansowych był Friedrich Wilhelm Raiffeisen. Założone przez niego kasy kierowały się w działaniu ideą samopomocy i samozarządzania. Na ich wzór w Wielkopolsce powstawały banki ludowe, a na Podolu kasy włościańskie. W Galicji zaś – kasy Stefczyka, do których w okresie międzywojennym należało półtora miliona ludzi.
Odbudowa kas kredytowych stała się możliwa po przemianach 1989 r. Zajęła się tym Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Obecnie w Polsce wszystkie SKOK-i mają 1563 oddziały. W kasach zrzeszonych jest 2,1 mln członków. Aktywa wszystkich SKOK-ów to niemal 13 mld zł.
(at)