Dzisiaj walentynki. Na każdym niemal kroku będziemy świadkami komercyjno-medialnego szumu wokół święta zakochanych, czy tego chcemy, czy też nie. Tymczasem nie wszyscy wiedzą, że św. Walenty, biskup z Terni, przez wieki, nim został patronem zakochanych (jedna z legend głosi, że pomagał ludziom pisać listy miłosne i jako pierwszy pobłogosławił małżeństwo poganina i chrześcijanki), był uznawany w naszym kraju za... patrona ludzi cierpiących na epilepsję i choroby nerwowe.
I cóż, jedni będą się cieszyć z tego swoistego święta miłości i wręcz nim epatować, jakby na złość tym, którzy przeżywać będą swoje prywatne „gorzkie żale”, to oczywiście w przypadku, gdy coś im w związkach nie wyszło (mam koleżankę, która z tegoż właśnie powodu martwiła się, jak przeżyje walentynki! ).
Może więc zamiast tego niepotrzebnego zgoła katowania, myślę sobie, warto wybrać się na prawdziwe „Gorzkie żale” – pierwsze podczas tegorocznego Wielkiego Postu, z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i kazaniem pasyjnym. A to po to, by sobie wszystko właściwie w głowie poukładać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu