MAŁGORZATA GODZISZ: – Jak dostrzec miłosierdzie w człowieku, który wie, że czeka go śmierć i to śmierć nieuchronna, bo dotykająca przez chorobę śmiertelną?
KRZYSZTOF ZANUSSI: – To dotyczy nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy skazani na tą chorobę w takiej czy innej postaci. Jesteśmy śmiertelni i niechętnie o tym myślimy, ale to jest prawda o naszej egzystencji. Film, który zrobiłem wiele lat temu, był filmem, który próbował takiej konstrukcji, a tą w matematyce nazywamy „reductio ad absurdum”. Próbował on pokazać jak straszna jest śmierć jeśli w polu widzenia człowieka nie ma metafizyki, wieczności, nie ma szansy na zbawienie. Tylko materializm, kariera, wygoda, pieniądze. Potem przychodzi straszna pustka jak się okazuje, że trzeba odejść. Tego człowieka otaczają ludzie, którzy są pełni dobrej woli i starają się mu pomóc. Jest kobieta, która się dla niego poważnie poświęca. On tego właściwie nawet nie umie przyjąć, bo jest człowiekiem uformowanym inaczej. Film o śmierci, w którym nie ma słowa o Bogu, nie ma ani jednego krzyża, nie przewija się żaden kapłan. Nie ma żadnej tradycji. Dlatego widz będzie czuł te braki.
– Odrzucenie Boga, które widoczne jest w „Spirali” było czymś spowodowane, celowo pokazane, by człowiek zastanowił się, że bez Boga trudno rozwiązać to co po ludzku jest niewytłumaczalne?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Opowiadam o człowieku sukcesu w PRL-u. On się niewiele różni od dzisiejszego czasu. To jest człowiek skazany na to, czym żyje, na tępy materializm, bo z niczym innym się nie zetknął. Wydawało mi się, że w PRL-u, gdzie o tym nadprzyrodzonym wymiarze byłoby mi mówić bardzo trudno, mogę coś powiedzieć przez wskazanie braku tego pustego miejsca. Każdy widz poczuje czego tu brakuje i może wtedy zwróci na to uwagę.
– Czym jest według pana miłosierdzie Boże?
– Na pewno jest to spojrzenie człowieka, który wie, że ten świat pozbawiony Boga i świat skazany tylko na ziemską sprawiedliwość jest światem nieludzkim. Staram się powiedzieć coś o tym starotestamentowym rozumieniu świata, w którym istniała tylko ta surowa sprawiedliwość i Bóg, który był mściwy. Wydaje mi się bardzo ważne to rozróżnienie, które czyni papież Franciszek, że przyznanie się do grzechu, zrozumienie, że jest się grzesznym, jest już pewnym wyzwoleniem. Wtedy jawi się szansa na miłosierdzie i przebaczenie. Najgorsza jest amoralność, czyli twierdzenie, że nie ma zła i że nikt złego nie robi. Jeżeli tak założymy to wtedy rzeczywiście jesteśmy na strasznej drodze do jakiegoś unicestwienia.
– „Spirala” Krzysztofa Zanussiego przypomina o śmierci i znane słowa „memento mori” (tłum. pamiętaj, że umrzesz). Jak my zmagając się z tym faktem, powinniśmy patrzeć na śmierć, wiedząc że jest i miłosierdzie i sprawiedliwość?
– Przede wszystkim nie próbujmy śmierci oswoić, bo się nie da. Nie próbujmy jest zagłaskać jak to robią głupkowate seriale. Miejmy świadomość, że śmierć jest wielkim dramatem, kosmiczną katastrofą, a jednocześnie wierzmy, że jest miłosierdzie. Jeżeli mamy dobrą wolę i zalążek miłości w sobie, to może wtedy mamy też szansę, że śmierć nie będzie ostatecznym końcem.