Rogerowi Scrutonowi oczy otworzyły wydarzenia z 1968 r. w Paryżu, gdy do głosu doszedł, i rozlał się po świecie, marksistowski bełkot i bunt. O tym, że nie były one abstrakcyjne i chwilowe, świadczy, że do dziś wśród dobrze opłacanych urzędników UE sporo jest wyznawców głoszonych wówczas idei. Scruton, brytyjski filozof i publicysta, tej pseudospuściźnie przeciwstawia... prawdziwą.
Książka „Jak być konserwatystą” jest o tym, że człowiek dziedziczy zbiorową mądrość i doświadczenie. Że warto trzymać się tradycji, zakorzenienia we wspólnocie i w historii. Że to, co swojskie, jest lepsze od tego, co nowe i niesprawdzone. Że nie wolno eksperymentować na żywej tkance społeczeństwa, bo to się często źle kończy. Wreszcie, że ważna jest jedność władzy i obywateli, tradycji i życia politycznego, że przyszłość ma teraźniejszość w... przeszłości, a nie np. w krotochwilnych manifestach. A w wierze, istotnie wpływającej na jedność społeczeństwa i jego moralność, warto upatrywać źródeł tej jedności.
Scruton przypomina wyznawcom postępu, że zmiany mogą nie tylko uleczyć, ale i zabić, i podkreśla, że jego książka przeznaczona jest dla czytelników z krajów anglojęzycznych, ukształtowanych na common law. Ale jest ona świetną lekturą także w Polsce, choć wzbogacona o polskie akcenty tytułowa zagadka – „Jak być konserwatystą” – czeka na rozwikłanie i autora.
Pomóż w rozwoju naszego portalu