Czasem jedną rolę w filmie, jedną książkę czy jedną piosenkę pamięta się przez lata, zapamiętuje na zawsze. Tak było/jest choćby z Januszem Gajosem i jego rolą Janka Kosa, tak było z Marianem Kociniakiem i rolą Franka Dolasa. Tak jest – w innej branży – z Tadeuszem Woźniakiem i jego piosenką „Zegarmistrz światła”. Czegokolwiek by po tej piosence nie zrobił, nie napisał czy zaśpiewał, jest przede wszystkim autorem „Zegarmistrza”, którego zaprezentował, przypomnijmy, po raz pierwszy w 1972 r. w Opolu i który wykonywany jest – nie tylko przez Woźniaka – do dziś. Muzyk występuje od ponad 50 lat, a to dobra okazja do szczerego opowiedzenia o tym, jak to na scenie i w polskiej piosence drzewiej i całkiem niedawno bywało. W rozmowie rzece z Witoldem Górką „Zegarmistrz światła” pieśniarz opowiada o muzykach, poetach, aktorach, muzyce i piosence, ale przede wszystkim o swojej twórczości. Nie pomija spraw prywatnych, także trudnych, a często związanych z życiem w show-biznesie, mówi też o tym, jak niebezpieczne są związki z alkoholem i marihuaną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu