Reklama

Głos z Torunia

Rola życia

Pod koniec października w toruńskim Teatrze Baj Pomorski zostanie wystawiona sztuka pt. „Klasycznie, czyli On i Oneeeeeeeee”. Zagrają w niej m.in. Edyta Głos i Katarzyna Umińska. Jednak Edyta i Kasia mają na swoim koncie mistrzowskie wykonanie innej roli – roli życia. Bo w dramacie, w którym scenografią jest szpital onkologiczny, nowotwór odgrywa jedną z głównych ról, ale nie najważniejszą. Rola życia zawsze przeznaczona jest dla człowieka i to od człowieka zależy, komu pozwoli być jej reżyserem

Niedziela toruńska 43/2017, str. 6

[ TEMATY ]

teatr

Joanna Kruczyńska

Katarzyna Umińska (od lewej) i Edyta Głos

Katarzyna Umińska (od lewej) i Edyta Głos

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Joanna Kruczyńska: – Jesteście podopiecznymi Akademii Walki z Rakiem, w ofercie której jest m.in. udział w zajęciach teatralnych. Jak trafiłyście do akademii?

Katarzyna Umińska: – Do akademii zgłosiłam się dzięki mojej znajomej, bo czułam, że jest mi potrzebna pomoc. Kiedy po chemioterapii wypadły mi włosy, patrzyłam w lustro i wydawało mi się, że jestem okropna. Rozmowy z psychoonkolożką Małgorzatą Rębiałkowską-Stankiewicz dały wiele. Jednak na pewno nie dałabym rady walczyć, gdyby nie modlitwa. Prosiłam Boga, by dał mi zdrowie, bo dzieci jeszcze małe. Kamila miała 6 lat, Mikołaj 13. Zostałam wysłuchana i teraz za to wszystko Bogu dziękuję.

– Czy pytałyście, dlaczego właśnie Was to spotkało?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Edyta Głos: – U mnie to pytanie padało, jak przed laty zachorował na nowotwór mój tata. Na szczęście trafiłam na spowiednika, który pomógł mi przyjąć tę sytuację. Moja choroba zaczęła się niewinnie od mięśniaka macicy. Operacji bałam się bardzo. Potem okazało się, że to nowotwór i trzeba zrobić drugą, radykalną operację. To był czerwiec 2014 r. Mówiłam wiele rzeczy: „Panie Boże, nie dam rady”, potem było „Panie Boże, daj mi siłę” i „Panie Jezu, ufam Tobie i z Tobą zniosę wszystko”. Trochę się z Nim przekomarzałam.

– Ufać nie znaczy nie mieć chwil słabości.

E.G.: – Czasem klękam w kościele i mówię: „No Panie Jezu, nie byłam za grzeczna. Ale wiesz, było mi ciężko”. Niekiedy mnie to po ludzku przerasta. Wtedy piszę na przykład do koleżanki i proszę o modlitwę, bo wielokrotnie się przekonałam, że to mi pomoże podnieść się i iść dalej. Lubię wiersze ks. Jana Twardowskiego. Zawarty w nich przekaz miłości, nadziei i wiary jest dla mnie taki czytelny.
K.U.: – Ja nie przekomarzałam się z Bogiem, ale prosiłam, bym mogła doczekać I Komunii św. Kamili, potem bierzmowania Mikołaja. Prosiłam cały czas, by móc być z dziećmi. Operację miałam w lutym 2014 r. To był nowotwór piersi. Kiedy usłyszałam, że całego raka wycięto, że rokowania są dobre i otrzymałam wytyczne dotyczące leczenia, byłam nieco spokojniejsza. Myślę, że wiele łask wyprosiłam dzięki wstawiennictwu św. Jana Pawła II. Zanim wdrożono mi leczenie, pojechałam do Lichenia. Tam, na Golgocie, bardzo długo się modliłam. Tam też trafiłam na modlitewnik św. Jana Pawła II dla osób chorych i cierpiących, z którego codziennie modlę się do dzisiaj. Po tej modlitwie czułam, że mam taką wewnętrzną siłę. Nie było łatwo, ale pokonywało się każdy dzień, każdy tydzień, każdy miesiąc.
E.G.: – W trakcie chemioterapii poczułam potrzebę, by jechać na Jasną Górę. Spędziliśmy tam z Szymonem, moim mężem, cały dzień. To był też czas, kiedy w naszym domu była kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Siedzieliśmy z Szymonem przy Matce bardzo długo. Następnego dnia jechaliśmy do Bydgoszczy na konsultację, gdyż po tej dużej operacji rozważano podanie mi kolejnej chemioterapii i radioterapii. Rozmawiając z Maryją tak bardzo prosiłam, by już nie było tej chemii czy lamp. I wyprosiłam to.

Reklama

– U każdej z Was choroba dotknęła atrybutów kobiecości…

E.G.: – Kobietom generalnie jest trudno zaakceptować siebie. A choroba to czas, kiedy tu ci coś potną, tam wytną, dadzą leki, zmieni się twoje ciało. Myślisz o sobie, że tego już nie masz, są blizny i jak tu teraz zdecydować się na bliskość z drugim człowiekiem? To było bardzo trudne.

– Jak przeżywałyście swoją chorobę w kontekście relacji z bliskimi?

E.G.: – Gdy dowiedziałam się o nowotworze u siebie, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to jak ja mam to powiedzieć mojej mamie, bo tata i babcia umarli na raka. Teraz cały czas widzę wzrok mojej mamy, w którym jest ta ciągła troska o mnie. Są przy mnie mąż, dzieci, rodzina. Widząc, jak oni przeżywają moją chorobę, myślałam sobie czasem, że może powinnam się od nich odsunąć, bo jak odejdę to oni będą mniej cierpieć. Jak trzeba było zgolić włosy, to zrobił to Szymon. Ubrana w dres wpadłam do pokoju syna, mówiąc: „Dawaj pałę, BMW i jadę”. Prześmianie to był mój sposób radzenia sobie. Mój tata po postawieniu diagnozy żył jeszcze tylko kilka miesięcy, bo nowotwór był bardzo zaawansowany. Dla mnie paradoksalnie był to najcudowniejszy czas spędzony z tatą – taki dar od Boga dla nas.
K.U.: – Zanim ja zachorowałam, moja mama zachorowała na raka jamy nosowo-gardłowej. Straciła wzrok i już nie widziała, kiedy jeździłam na chemię, nosiłam perukę. Nie powiedziałam jej o mojej chorobie, bo załamałaby się. Dzieci i mąż wiedziały, choć musiałam się nakombinować, jak to ująć. Córka przyjęła to, że włosy mi wychodzą po silnych lekach, ale syn jak usłyszał takie moje tłumaczenie to powiedział mi, że przecież włosy wychodzą po chemii.

– Wasza relacja z Bogiem jest teraz jeszcze głębsza.

E.G.: – Miałam czas pytań, targowania się z Bogiem. Potem pomyślałam, że przecież życie mam poukładane, dzieci dorosłe, więc Panie Boże, jak chcesz to idę. Mówiłam kapłanowi, że jestem gotowa, by odejść. A Pan Bóg zrobił psikusa, że aż się zadziwiłam, no bo żyję. I teraz muszę odnaleźć się w tym, że żyję. Może mam tu jeszcze coś do zrobienia? Małgosia z akademii zawsze mówi: „To, że masz raka, to nie znaczy, że na niego umrzesz”.
K.U.: – Nie potrafię sobie wyobrazić mojego świata bez Boga. Staram się propagować postać św. Jana Pawła II, bo on mi przed Bogiem wyprasza potrzebne łaski. Zaangażowałam się też w pomoc Mikołajowi, podopiecznemu Fundacji „Światło”, nie mam więc czasu myśleć o umieraniu.
E.G.: – Kiedyś rak był dramatem ostateczności. Dzisiaj jest chorobą przewlekłą, którą się leczy. Zmieniają się lekarze, opieka, jest coś takiego, jak akademia. Na scenie mogę się wykrzyczeć i dać upust emocjom, których tak wiele gromadzi się w człowieku podczas walki z chorobą. Każdy z nas będzie musiał odejść. Jednak to od nas zależy, jak my się do tego przygotujemy i jak to przeżyjemy. Bo mogę usiąść i kłócić się z Panem Bogiem. A mogę Mu zaufać, przyjąć to, co dla mnie ma i cieszyć się każdą chwilą życia.

Zapraszamy na sztukę pt. „Klasycznie, czyli On i Oneeeeeeeee”, którą podopieczni Akademii Walki z Rakiem zagrają w Teatrze Baj Pomorski 27 i 28 października o godz. 18. Bilety-cegiełki można rezerwować pod nr. 56 651-12-17 lub do nabycia przed spektaklem. Dochód z biletów zostanie przeznaczony na leczenie jednej z podopiecznych akademii.

2017-10-18 14:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Międzywojewódzki Sejmik Teatrów Wsi Polskiej

Już po raz 43. w Tarnogrodzie odbył się Międzywojewódzki Sejmik Wiejskich Zespołów Teatralnych. Były to jednocześnie eliminacje do Ogólnopolskiego Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej, który odbywa się w październiku, również w Tarnogrodzie

W tegorocznej edycji Sejmiku, który odbył się w dniach 2-4 lutego br., wzięło udział piętnaście zespołów z trzech województw: lubelskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Występy tradycyjnie oceniała czteroosobowa Rada Artystyczna, w której skład wchodzą: prof. Lech Śliwonik, prof. Piotr Dahlig, prof. Katarzyna Smyk oraz prof. Edward Wojtaszek. Uroczystego otwarcia imprezy dokonał burmistrz Tarnogrodu Eugeniusz Stróż oraz prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Kultury Teatralnej prof. Lech Śliwonik.

CZYTAJ DALEJ

Tak, proszę, Jezu Chryste, obmyj mnie

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Pio Si/pl.fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 13, 1-15.

Wielki Czwartek, 28 marca

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję