Gdy w rodzinie rodzi się dziecko, wieść szybko się rozchodzi. Babcie i dziadkowie chcą zobaczyć wnuka, bliższe i dalsze ciocie dzwonią z gratulacjami – urywają się telefony, pierwsze zdjęcia krążą w mailach, zachwytom nie ma końca. Gdy w Betlejem urodziło się Dziecko, było bardzo cicho i zimno. Nikt nie ogłosił tej nowiny sąsiadom. Osioł w stajni nisko zwiesił głowę – nie śmiał oczu podnieść na Wszechmogącego. Św. Józef gładził Żonę po policzku i patrzył na Tego, którego tuliła Matka Boga. Całe niebo drżało ze wzruszenia i obawy: Stwórca zstąpił na ziemię i śpi w ramionach Matki... Czy to się mieści w głowie?
Reklama
Przyzwyczailiśmy się do świąt Bożego Narodzenia – choinki, prezentów, życzeń i Pasterki o północy. Przyzwyczailiśmy się do białego opłatka. Nawet modlitwa przed wigilijną kolacją może być już tylko tradycyjnym gestem, Ewangelia może stanąć w równym rzędzie z uświęconym tradycją pustym talerzem. Rozpędzeni przez święta możemy nie usłyszeć kwilącego na rękach Matki Jezusa... A jednak w Betlejem wszystko wydarzyło się naprawdę. I wszystko, co się wydarzyło, przechodzi ludzkie pojęcie. Bóg, Stwórca wszechrzeczy, decyduje się przyjąć ludzkie ciało. I rodzi się nagi, bezbronny, niemy. Całkowicie zależny od ludzi. Zdany na nich tak jak każde niemowlę. „Jezus – Niemowlę z miłości stał się niemową, by nie rzec i słowa o tym, co cierpi Jego Serce. Słodycz, pogoda są rozlane na Jego niemowlęcym obliczu. Pozwala się wziąć na ręce pastuszkom, Mędrcom, darzy ich uśmiechem i pełnym miłości spojrzeniem” – mówił o sobie Jezus do służebnicy Bożej s. Leonii Nastał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niemowlęctwo Jezusa to nie tylko gipsowa figurka pod słomianą strzechą szopki. To Boskość – ta sama, co na Kalwarii, na krzyżu i w złocistej monstrancji. Niemowlę z Betlejem można adorować w identyczny sposób, z tą samą ciszą serca, z którą przyklękamy przed eucharystycznym Jezusem wystawionym na ołtarzu. I z tą samą czułą delikatnością, z którą zachwycamy się małym, ludzkim dzieckiem.
Przyjdźcie, Jezus na Was czeka!