Przesadą byłoby twierdzenie, że w życiu miał wyjątkowo pod górkę, ale na pewno zgodne z prawdą jest, że nie było ono usłane różami. Wcześnie został osierocony. Później dotknęła go przewlekła choroba, która od młodości do końca życia mocno dawała mu się we znaki i utrudniała edukację, a potem pracę. Mimo to wyprzedził swoje czasy. W kwestii otwarcia na świat, które symbolizuje Sobór Watykański II, był w Kościele pionierem. Świadectwo o duchowym mistrzu – bł. abp. Jerzym Matulewiczu składa jedna z jego duchowych córek ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii
Jerzy Matulewicz urodził się 13 kwietnia 1871 r. we wsi Lugine, w pobliżu Mariampola, na Suwalszczyźnie. Gdy miał 3 lata, stracił ojca, a gdy miał 10 lat, umarła jego ukochana mama. Został pod opieką starszego brata Jana. Dzięki pomocy drugiego brata – Andrzeja Jerzy został przyjęty w 1883 r. do gimnazjum w Mariampolu. Codzienne wyprawy do odległego o 5 km Mariampola były bardzo uciążliwe. Zapadł na zdrowiu, dokuczała mu szczególnie rana na nodze. Były to początki nierozpoznanej gruźlicy kości, z której już nigdy się nie wyleczył.
Z powodu choroby musiał przerwać naukę. Pracował razem z bratem w gospodarstwie. Przygodni świadkowie opowiadają, że widzieli na rękojeści pługa różaniec, który Jerzy odmawiał podczas pracy, a w chwilach przeznaczonych na odpoczynek czytał i uczył się. Latem 1889 r. do rodzinnej wsi zawitał kuzyn Jerzego, Jan Matulewicz, profesor języków klasycznych w gimnazjum w Kielcach. Po rodzinnej naradzie zabrał krewnego ze sobą do Kielc. Tam Jerzy zmienił litewskie brzmienie swojego nazwiska Matulaitis na polskie Matulewicz, zapewne pod wpływem kuzyna, który uczynił to wcześniej.
Jesienią 1891 r. przyszły kapłan wstąpił do Seminarium Duchownego w Kielcach. Studiował tylko dwa lata, ponieważ w 1893 r. władze carskie zamknęły seminarium i wywiozły na Sybir część profesorów. Klerycy zostali umieszczeni w różnych seminariach na terenie zaboru rosyjskiego. Jerzego skierowano do seminarium warszawskiego. Przed święceniami kapłańskimi wysłano go na studia do Akademii Duchownej w Petersburgu. Tam przebywał cztery lata (1895-99). 20 listopada 1898 r. z rąk bp. Karola Niedziałkowskiego otrzymał w Petersburgu święcenia kapłańskie. W sierpniu 1899 r. objął obowiązki wikariusza w parafii Daleszyce k. Kielc. Wkrótce dawny ból w nodze odezwał się ze zdwojoną siłą. Po kilku miesiącach pracy ks. Matulewicz musiał opuścić parafię i udał się do Kreuznach w Niemczech w celu przeprowadzenia kuracji. Równocześnie skierowano go na dalsze studia teologiczne do Fryburga Szwajcarskiego. Mimo choroby i konieczności hospitalizacji zakończył szwajcarskie studia doktoratem w 1902 r. Ze Szwajcarii wrócił do Kielc i w seminarium był wykładowcą prawa kanonicznego i łaciny.
Owoce życia
W 1909 r. ks. Matulewicz potajemnie wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów i zapoczątkował odnowę tego zgromadzenia. W 1918 r. papież Benedykt XV mianował go biskupem diecezji wileńskiej, którą kierował przez siedem lat. W 1923 r. w Drui nad Dźwiną założył Zgromadzenie Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii. W 1925 r. na własną prośbę został zwolniony z obowiązków pasterskich. Papież Pius XI mianował bp. Matulewicza arcybiskupem tytularnym, a wkrótce też wizytatorem apostolskim na Litwę. W tym czasie m.in. doprowadził do zawarcia konkordatu między Stolicą Apostolską a Litwą. Zmarł w opinii świętości 27 stycznia 1927 r. w Kownie. Ciało abp. Matulewicza zostało uroczyście przewiezione do Mariampola. W 1953 r. Kongregacja Obrzędów zezwoliła na otwarcie procesu beatyfikacyjnego. 28 czerwca 1987 r. w Rzymie św. Jan Paweł II ogłosił abp. Jerzego Matulewicza błogosławionym.
Współodczuwanie z Kościołem
Reklama
Szczególny, wyjątkowy obowiązek dążenia do doskonałości mają osoby żyjące w kapłaństwie i w zakonie. W Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” Soboru Watykańskiego II stwierdza się, że świętość „w pewien właściwy sobie sposób wyraża się w praktykowaniu rad, które zwykło się nazywać ewangelicznymi” (nr 39). Bł. abp Jerzy Matulewicz był wzorem samozaparcia, odwagi, wielkiej miłości, oddania się Bogu i Kościołowi. Pochylał się nad ludzką słabością i otwierał swoje serce na potrzeby bliźnich. Umiał zło dobrem zwyciężać. Potrafił nieustannie odnawiać swoje życie modlitwy, by każdego dnia na nowo dochowywać wierności Bogu i Kościołowi. Słowa apostoła Pawła, że mamy dojść „do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4, 13), można odnieść do bł. Jerzego, który pragnął być żywym wzorem dla wiernych.
Jeden z uczniów i przyjaciół abp. Matulewicza zauważył, że ten „świetnie by pasował” do naszych czasów. Cieszyłby się tak bliskimi własnym poglądom encyklikami społecznymi Jana XXIII, soborem i jego uchwałami, nieustającą w Kościele pracą nad kontynuacją „aggiornamento”. Przykładem umiłowania Kościoła i otwarcia się na problemy współczesności było w przypadku abp. Matulewicza zaangażowanie w kwestie społeczne. Czas, w którym żył, był okresem wielkich napięć społecznych. To w tym czasie Leon XIII napisał w 1891 r. encyklikę „Rerum novarum”, w której upomniał się o prawa robotników. Abp Matulewicz także w czasie pracy w Polsce i na Litwie wcielał papieskie wskazania w życie.
Bł. Jerzy Matulewicz żył Kościołem i odczuwał głęboko jego problemy, starał się jak najpełniej na nie odpowiedzieć w swoim życiu. Przypominał Kościołowi XIX i XX wieku o godności człowieka i odpowiedzialności również za jego egzystencję ziemską. W swoim Dzienniku duchowym napisał: „Zadaniem więc Kościoła jest czuwać, żeby wymagania apostolstwa nie poszły w zapomnienie, nie wolno nam nigdy porzucać troski tych, którzy grzęzną w nieprawościach, błądzą w ciemnościach, ponieważ nie poznali wiary albo utracili ją i błądzą z dala od Chrystusa i Kościoła”. To rozumne życie i odczuwanie z Kościołem u bł. Jerzego było solą ewangeliczną, która nie traci swojej wartości i wciąż wydaje owoce świętości życia. Bł. abp Jerzy Matulewicz ufał mocy Krzyża i Zmartwychwstania, która jest potężniejsza od słabości jakichkolwiek ludzkich podziałów.
W Roku Eucharystii, odpowiadając na apel Ojca Świętego, pochylamy się coraz głębiej nad tajemnicą obecności Pana Jezusa pod postacią chleba. Naszym przewodnikiem czynimy dziś wiernego syna Kościoła - bł. o. Honorata Koźmińskiego (1829-1916) z Białej Podlaskiej.
Duchowy syn św. Franciszka z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, gorliwy czciciel Maryi, założyciel licznych rodzin zakonnych, swoje życie osobiste i działalność apostolską budował na mocnym fundamencie, jakim jest Jezus Chrystus utajony w Najświętszej Eucharystii.
Ojciec Honorat uważał Eucharystię za największy skarb Kościoła. W jednym ze swych kazań mówił: „Ze wszystkich skarbów, jakie Kościół święty posiada, największy jest bez wątpienia Najświętszy Sakrament, w którym przebywa nieustannie ukryty Ten, który jest szczęściem całego nieba”. Naoczni świadkowie życia o. Koźmińskiego stwierdzają, że nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu było jakoby osią, dookoła której obracało się jego życie. Najświętszy Sakrament często nawiedzał i z wielką czcią adorował. Bardzo starannie przygotowywał się do sprawowania Mszy św., czynił to z wielką uwagą i pobożnością. Cześć Najświętszego Sakramentu usilnie zalecał także swoim duchowym dzieciom. Członków zakładanych przez siebie zgromadzeń zakonnych zobowiązywał do odprawiania codziennej adoracji, a wszystkich penitentów zachęcał do częstej Komunii św. Na 50 lat przed dekretem Sacra tridentina Synodus o. Koźmiński był apostołem codziennej Komunii św., w której upatrywał nie nagrodę za dobre życie, ale lekarstwo i posiłek duchowy dla chorych i słabych.
Przykład życia i nauka tego wielkiego syna podlaskiej ziemi nie straciły nic na swej aktualności. Kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II w Liście Apostolskim o Eucharystii wzywa, by zajmowała ona centralne miejsce w życiu chrześcijan, aby naszej postawie wobec Eucharystii towarzyszył najwyższy szacunek, to niejako w tle tych słów możemy dostrzec bł. Ojca Honorata klęczącego w postawie głębokiej adoracji przed tabernakulum i zachęcającego swych penitentów do takich samych gestów.
Eucharystia jest, zdaniem o. Koźmińskiego, „cudem nad cudami, żywą pamiątką wszystkich tajemnic wiary, cudem niepojętej miłości, dlatego zasługuje na najwyższe uczczenie. W czasie każdej Mszy św. Słowo staje się Ciałem i przebywa między nami. Powtarza się więc cud zwiastowania, kiedy to w łonie Maryi Odwieczne Słowo Ojca stało się ciałem. Motywem takiego postępowania Boga jest miłość”. Ojciec Honorat w jednym ze swoich kazań wyjaśnia: „Miłość przywiodła Go (Chrystusa) do rodzenia się codziennie na ołtarzu, które jest większym upokorzeniem niż przebywanie w żłóbku czy Nazarecie lub w tabernakulum. Ta miłość przynagla Go do odnawiania na całym świecie swojej Męki i do ustawicznego ofiarowywania się sercu Ojca za grzechy nasze tak, jak się zaofiarował raz na Krzyżu, na Kalwarii”. Jest zatem Eucharystia sakramentem miłości, bo samo źródło Miłości i sam Sprawca Miłości w Niej się zawiera. Św. Jan napisał w swoim liście „Bóg jest Miłością” (1 J 4, 8) i tylko miłość może Go zadowolić. Także dziś aktualne są słowa Ojca Honorata: „Biegnie On (Jezus) do ciebie sercem w Komunii św. i chce, abyś ty ku Niemu sercem wybiegł, aby te serca mogły się ze sobą zjednoczyć. (…) Nie ma większej miłości nad tę, jaką Pan Jezus objawia w tym, gdy w Komunii św. daje nam swoje Serce, podobnie nie ma większej miłości z naszej strony niźli wtedy, gdy przystępujemy do Komunii św. i całym sercem Jemu się oddajemy”. Ta miłość staje się, zdaniem Ojca Honorata, źródłem pokrewieństwa człowieka i Boga. „Na ołtarzu ta sama Krew się leje, tę samą spożywamy, przez co stajemy się krewnymi Chrystusa. Bo cóż to jest krewny? To człowiek, w którym ta sama krew płynie. Dlatego my krewni Boga. Spokrewnieni z Bogiem, bo Syna Bożego Krew w nas płynie. Jednoczenie się z Bogiem przemienia nas w Niego, czyni nas z Nim jedno”.
Aby Komunia św. mogła przynosić w nas oczekiwane rezultaty, musimy także dzisiaj okazać gest dobrej woli. Bł. o. Honorat zachęca nas: „Pozwólcie Panu Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie robić ze sobą, co zechce, a On dusze wasze pokrzepi, On je oczyści, On je powoli przemieni w Siebie, abyście byli doskonale z Nim jedno, aby was miłość przemieniła tutaj w Niego”. O. Koźmiński przypomina nam, że „Komunia św. napełnia wszelką świętością, to najkrótszy sposób do świętości (…). Komunia św. cię oczyści, Komunia św. cię umocni, Komunia św. cię od upadku zachowa. Komunia św. rozbudzi w sercu wszystkie najświętsze uczucia. Przyjmować Komunię św., to kłaść ogień w swoje serce, który sam jeden dokona dzieła nawrócenia i naszego uświęcenia, wypali namiętności, ogrzeje oziębłe nasze serca i zapali je miłością, napełni wzgardą świata i jego marnością, uczyni światowego człowieka świętym”. Ten ogień gorejący w sercu chrześcijanina staje się źródłem, z którego „rozbiegają się” iskierki dobra niosące współczesnemu światu Ewangelię i ożywiające społeczeństwo duchem chrześcijańskim, do czego zachęca nas Jan Paweł II (List Apostolski o Eucharystii, 24).
Nasze krótkie zamyślenia nad Eucharystią w życiu i nauce bł. o. Honorata Koźmińskiego pokazują ponadczasowość jego przykładu i stwierdzeń. Mimo upływu 100 lat dostrzegamy zdecydowaną nić łączącą zakonnika z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, który całe swe życie złożył w ręce Maryi, wołając: „Tuus totus sum ego et omnia mea Tua sunt” i Jana Pawła II - pierwszego z rodu Polaków, który hasłem swego pontyfikatu uczynił słowa: „Totus Tuus”. Tą nicią jest miłość, cześć i szacunek do Najświętszej Eucharystii. Niech powyższe rozważanie pomoże każdemu z nas odnaleźć tę nić w swoim życiu.
Od 19 lat jestem biskupem w Asyżu, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem – przyznaje abp Sorrentino, opowiadając o tym, co dzieje się przy grobie bł. Carla Acutisa. Znajduje się on w sanktuarium ogołocenia, a zatem w miejscu, które upamiętnia kluczowe wydarzenie z życia św. Franciszka, kiedy wyrzekł się on rodzinnego majątku. Jak mówi abp Sorrentino, obaj święci Franciszek i Carlo tworzą w tym miejscu silny tandem, który z mocą przemawia do pielgrzymów.
Już niebawem 27 kwietnia odbędzie się kanonizacja Carla Acutisa. Abp Domenico Sorrentino przypomina, że Carlo inspirował się postawą Franciszka i Klary. Widać to choćby w jego stosunku do ubogich czy piękna natury. Nie myślał jednak o wstąpieniu do franciszkanów, chciał żyć tym charyzmatem na swój oryginalny sposób. Dzięki temu w nowy sposób przekazuje też doświadczenie Biedaczyny współczesnym pokoleniom.
Nie miała wykształcenia. Nie miała znajomości. Co oczywiste, nie miała smartfona, zasięgów w mediach społecznościowych czy po prostu platformy, dzięki której przebiłaby się ze swoim przekazem. A jednak. To właśnie jej - Helenie Kowalskiej, prostej dziewczynie z ziemi łęczyckiej, późniejszej siostrze Faustynie, Jezus powierzył jedną z najważniejszych misji XX wieku. Misję Bożego Miłosierdzia.
Już 26 kwietnia odbędzie się wielkie wydarzenie artystyczno-modlitewne Symfonia Miłosierdzia. Z nowoczesnej sceny usytuowanej niedaleko Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach popłynie na świat w 16 językach utwór, wykonywany przez około 200 artystów, w pełni złożony ze słów siostry Faustyny i sławiący Boże Miłosierdzie. Będzie to nie tylko modlitwa o Miłosierdzie, ale też wielkie wołanie o pokój, które za pośrednictwem telemostu jednocześnie będzie płynąć z sześciu kontynentów.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.