Reklama

Funkcjonariusze wyzwolenia

Sierpień – miesiąc zmagania Polaków o wolność. Z jednej strony przywołuje na pamięć zryw powstańców warszawskich, z drugiej – jest zaproszeniem do podejmowania wyrzeczeń abstynenckich.
Co jedno z drugim ma wspólnego?
Przywołuje drogi, które – niemal jak pątnicze szlaki – wiodą do wyzwolenia osobistego i odrodzenia całego Narodu. Jednak aby ten cel osiągnąć, trzeba mieć wiarygodnych przewodników – dobrych Pasterzy, a nie „wilki w owczych skórach”. 60 lat temu miały miejsce wydarzenia, w których odbija się starcie „funkcjonariuszy wyzwolenia” z (dusz)pasterzami wolności. Historia odsłania ich twarze. Ważne, by rozpoznać je także współcześnie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W sierpniu 1944 r., gdy Warszawa spływała krwią powstańców, młode dziewczyny, tzw. Ósemka Marii Okońskiej, rozwieszały na murach stolicy tekst „Nowej Mobilizacji Walczącej Warszawy”, wzywający do żarliwej modlitwy o zwycięstwo i odrodzenie Ojczyzny przez zawierzenie Matce Bożej. W tym samym niemal czasie na murach Chełma i Lublina rozwieszano tekst innej odezwy: „Manifestu PKWN” – deklaracji odrodzenia państwa według nowego porządku. Propaganda, kłamstwo, rzeczywistość narzucona, „prezent ze Wschodu” – tak często określamy ten mit założycielski PRL-u – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.

Jasne kotwice wolności

W kontrze do budowania rzeczywistości na iluzji odrodzenia jawiły się działania kard. Stefana Wyszyńskiego i ks. Franciszka Blachnickiego z ich inicjatywami duszpasterskimi: powołaniem Instytutu Prymasowskiego Ślubów Narodu na Jasnej Górze oraz Krucjatą Wstrzemięźliwości, zainicjowaną jako Krucjata Trzeźwości. Łączy je czas powstania w święta maryjne: 3 maja – Instytut, 8 września – Krucjata, tego samego 1957 r. Roku, który był pierwszym etapem Wielkiej Nowenny – programu wcielającego w życie Jasnogórskie Śluby Narodu. Prymas Tysiąclecia napisał je jeszcze w czasie uwięzienia. Milion zgromadzonych na Jasnej Górze pielgrzymów 26 sierpnia 1956 r. złożyło ślubowania. Powtarzali wtedy m.in: „wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu, rozwiązłości. (...) Królowo Polski, przyrzekamy”. Zobowiązania te podjęte zostały w kolejnych latach Wielkiej Nowenny jako konkretne kroki wiodące ku wyzwoleniu Polaków spod nałożonego na nich jarzma. Kard. Wyszyński rozumiał je jednak nie tyle jako zniewolenie zewnętrzne, ile jako pęta grzechu – najpierw osobistego, potem społecznego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jednym z najważniejszych owoców Jasnogórskich Ślubów Narodu była działalność ks. Blachnickiego. Zainicjowana przez niego Krucjata Trzeźwości podjęła praktyczną walkę o uwolnienie Polaków z plagi pijaństwa i alkoholizmu. Katolickie zasady abstynenckie podejmowane w duchu pobożności maryjnej zrodziły potężny, prężnie rozwijający się ruch społeczny. Po niespełna trzech latach funkcjonowania Krucjaty należało do niej 100 tys. dorosłych ze wszystkich diecezji w Polsce.

Reklama

Instytut Prymasowski stanowiący zaplecze organizacyjne dla prowadzenia Wielkiej Nowenny oraz Krucjata Wstrzemięźliwości miały podobny cel: odnowę religijno-moralną społeczeństwa. Miały też podobne formy działalności, z których najbardziej widoczną były wydawnictwa, z szerokim oddziaływaniem – liczonym w setkach tysięcy odbiorców. Wspomina Krystyna Szajer, należąca do założonego przez Marię Okońską Instytutu: „Trafiłam tam za radą ks. Franciszka Blachnickiego. Bardzo bliskie było mi oddanie Maryi za Kościół i księdza Prymasa. Ponieważ pisałam na maszynie, od razu zaangażowano mnie do przepisywania tekstów, których propagowaniem zajmował się Instytut Ślubów Narodu. Było to jedyne narzędzie kolportowania nauczania Prymasa Wyszyńskiego – jego homilii kierowanych do przedstawicieli poszczególnych grup społecznych i zawodowych. Przede wszystkim jednak tekstu Ślubów Jasnogórskich”.

Obydwie inicjatywy – Krucjata i Instytut – działały legalnie i jawnie. Miały z trudem wywalczone pozwolenia na wydawane materiały duszpasterskie. Ponieważ jednak naruszały monopol władz komunistycznych na kształtowanie życia społecznego, zostały wobec nich podjęte działania zmierzające do ich likwidacji.

„Potop” wyzwolenia

W przededniu Narodowego Święta Odrodzenia Polski – 21 lipca 1958 r. – funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa dokonali bezprecedensowego napadu na jasnogórską siedzibę Instytutu Prymasowskiego, nad którym pieczę w imieniu prymasa Wyszyńskiego sprawowali ojcowie paulini. Po próbie najścia, która miała miejsce kilka miesięcy wcześniej, a została udaremniona przez jedną z pracownic Instytutu, tym razem „współcześni Szwedzi” – jak określiło najeźdźców nadające komunikaty o napadzie zagraniczne radio – dokonali swego dzieła. Splądrowali pomieszczenia wydawnictwa, wozem pancernym staranowali bramę klasztoru bronioną przez paulinów i pielgrzymów. Dopuścili się „bestialskiego bicia pałkami po głowach, szarpania za włosy i kopania obecnych tam (...), szydząc z uczuć i praktyk religijnych” – napisał w złożonej do Rady Państwa skardze przeor klasztoru o. Korneliusz Jemioł. Jedyne, co zyskał w odpowiedzi, to kolejne przesłuchania i procesy, które przypłacił zdrowiem.

Reklama

Dwa lata później – w sierpniu 196O r. – celem uderzenia stała się Centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości. Katowicka siedziba Ruchu została otoczona przez funkcjonariuszy, a potem, podobnie jak na Jasnej Górze – brutalne najście, konfiskata sprzętu i materiałów duszpasterskich, aresztowania i procesy pracowników, w większości ludzi świeckich. „Tym się objawia totalitarny ustrój systemu komunistycznego, który po prostu nie znosi konkurencyjnych instytucji czy też nawet inicjatyw obywatelskich”– komentuje badający rzeczone sprawy historyk Andrzej Sznajder z katowickiego oddziału IPN. W swoim memoriale już po likwidacji Krucjaty ks. Blachnicki celnie ujął istotę rzeczy: „Nie ulega wątpliwości, że akcja tak potrzebna i tak pożyteczna jak Krucjata Wstrzemięźliwości nie napotkałaby na żadne trudności i cieszyłaby się poparciem władz, gdyby nie była prowadzona przez Kościół i na jej czele nie staliby ludzie ubrani w sutanny”.

Aparat słowa

Zmagające się o wyzwolenie społeczeństwa „odrodzone” państwo dysponowało funkcjonariuszami w terenie, ale potrzebowało też sprawnego „aparatu” słowa. „Kiedy Kościół wystąpił z gigantycznymi założeniami obchodów Millennium, które jak wiadomo, równoznaczne były z rozpoczęciem nowej wielkiej ofensywy przeciwko laickości i obojętności religijnej, należało się spodziewać, że stare, tradycyjne metody działania nie wystarczą. I rzeczywiście. Trzeba po prostu podziwiać pomysłowość i przebiegłość kierowniczych kół Kościoła katolickiego” – napisał na początku 1961 r. w „Trybunie Robotniczej” Włodzimierz Wanat. Z odwagą demaskował „ofensywę klerykalizmu przeciw świeckości życia, ofensywę pod hasłem totalnej klerykalizacji całego narodu”. W artykule „Nowy klerykalny legion antylaicki” czytamy dalej: „W roku bieżącym, który Kościół ogłosił Rokiem Życia, ofensywę przeciw świeckim zasadom w stosunkach międzyludzkich, przeciw świadomemu macierzyństwu Episkopat Polski prowadzi ze zdwojoną siłą. W ostatnich latach zrodziło się kilka nowych pomysłów organizacyjnych. Powołano do życia Krucjatę Kobiet, Krucjatę Wstrzemięźliwości, urządza się rozmaite dni skupienia, ustanowiono Dzień Matki Katolickiej – wszystko poświęcone propagandzie haseł Roku Życia”. Autor artykułu odnosił się do bardzo palącej wtedy i dziś przestrzeni zmagania o wolność. Ochrony życia nienarodzonych.

Reklama

Cofnijmy się do 1956 r. – w maju uwięziony prymas Wyszyński pisał tekst Ślubów Jasnogórskich. Miesiąc wcześniej – w kwietniu – została uchwalona ustawa dopuszczająca przerywanie ciąży. „Prymas bardzo bolał nad jej zaprowadzeniem. A jeszcze bardziej nad tym, że podpisała ją kobieta – wspomina Krystyna Szajer. – „Kobieta powołana jest, by życie dawać, a nie zabijać”. W sierpniu na Jasnej Górze zobowiązanie do stania na straży życia dzieci poczętych składało milion Polaków. „Byłam tam, kiedy tłum powtarzał – Królowo Polski, przyrzekamy: walczyć w obronie każdej kołyski, gotowi raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym...” – powiedziała pani Szajer.

Pole minowe wolności

Wśród zrabowanych podczas opisywanego napadu na Jasną Górę materiałów duszpasterskich była m.in broszura „Mamo, pozwól mi żyć”. Dzień po dniu życie dziecka pod sercem mamy, opowiedziane z jego pespektywy. Ostatnie zdanie, które wypowiada, brzmi: „Dziś moja matka zabiła mnie”. Ulotka ta dzięki wierzącym lekarzom i pielęgniarkom trafiła do wielu przychodni zdrowia, ale przede wszystkim trafiała do kobiet przybywających na Jasną Górę. Wiele z nich powstrzymała przed skorzystaniem z „możliwości”, które dawało państwowe prawo, formujące „wyzwolone kobiety”. Dziś słyszymy ich głos: „Wolny wybór – godne życie”, „Precz z ciemnotą i fanatyzmem”. „Protestujemy przeciwko zakazowi aborcji i postulujemy o godne życie dla osób narodzonych” – mówiły uczestniczki manifestacji kobiet zrzeszone w stowarzyszeniu Trójmiejskie Dziewuchy na początku lipca br. w Gdańsku – kolebce Solidarności.

Reklama

Do tej niezłomnej walki o „wolność” od lat zagrzewa „Gazeta Wyborcza”, wytrwale formująca rozumienie i przeżywanie wolności Polaków. Zastępczyni redaktora naczelnego tak na portalu GW komentuje „czarne marsze”: „Zobaczyliśmy, jak Polacy mówią NIE władzy. Władzy, która na sygnał fanatyków chciała ograniczyć naszą wolność. CÓŻ ZA PARADOKS. Władza o zapędach totalitarnych wyzwoliła DOBRO. (Podkreślenia – M.B.W.). Na ulice małych miasteczek i wielkich miast wyszło społeczeństwo obywatelskie. Zobaczyliśmy prawdziwą wspólnotę. (...) Mieliśmy siłę i odwagę, by skrzyknąć się w obronie naszych praw do wolnych wyborów”.

Pod jednym z powyższych zdań podpisuję się z czystym sumieniem: CÓŻ ZA PARADOKS. O jakim to bowiem dobru mówi pani redaktor? Co łączy rzeczoną wspólnotę kobiet odważnie broniących wolności? Przekonanie, że żyjemy dziś w państwie zmierzającym do totalitaryzmu, ulegającym wpływom fanatyków?

Uderza znany z przeszłości język sformułowań, podobna co kiedyś przewrotność odwrócenia znaczeń. Nie to jest jednak najgorsze, a fakt, że myśli tak wielu współczesnych Polaków. Dlaczego? Brak im trzeźwego spojrzenia? A może nie widzą, bo nie chcą? Prawdopodobnie ominęła ich ta ważna lekcja historii lub też zlekceważyli jasnogórskie zaproszenie do zmagania o wolność – nie tylko religijną, ale także osobistą i społeczną. Zwykli ludzie: „wyzwolone” z macierzyństwa kobiety, których narzędziem zniewolenia uczyniono ich własne dzieci; młodzież używająca życia dotąd, dokąd tego życia nie straci; rodziny definiowane na coraz to nowe, bardziej wymyślne sposoby, odbierające resztki poczucia bezpieczeństwa; społeczeństwo składające się z bezradnych, zagubionych i wrogich sobie, pozornie niezależnych jednostek. Można nimi do woli manipulować. Wiedzą to dobrze „funkcjonariusze wyzwolenia” – cyniczne narzędzia starej bezbożnej ideologii, ubranej we współczesne szaty.

2018-08-08 10:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Wielki Piątek. Dzień postu ścisłego

[ TEMATY ]

post

Wielki Piątek

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Piątek jest dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. To jedyny dzień w roku, kiedy nie jest sprawowana Msza św., a w kościołach odprawiana jest Liturgia Męki Pańskiej. Na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Tego dnia obowiązuje post ścisły i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Są jednak osoby, które pościć nie muszą.

– Jeśli Wielki Piątek jest dniem pełnym smutku, to jednocześnie jest najwłaściwszym dniem dla obudzenia na nowo naszej wiary, dla umocnienia naszej nadziei i odwagi niesienia przez każdego swego krzyża z pokorą, ufnością i zdaniem się na Boga, mając przy tym pewność wsparcia przez Niego i Jego zwycięstwa. Liturgia w tym dniu śpiewa: „O Crux, ave, spes unica – Witaj, Krzyżu, nadziejo jedyna!” – tak sens liturgii wielkopiątkowej wyjaśniał w jednej z katechez w minionych latach papież Benedykt XVI.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga

2024-03-29 07:59

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Bp Adrian Galbas

Bp Adrian Galbas

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą - powiedział PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

W rozmowie z PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję