Jestem Polką, ale nie wyssałam antysemityzmu z mlekiem matki – wręcz przeciwnie, matka nauczyła mnie chylić czoło przed bolesną historią, na jaką Was skazali Niemcy, nasi wspólni sąsiedzi. I poznawać ją, bez kierowania się interesem i zadowalania wygodną jej interpretacją.
Ale od długiego czasu słucham tego, co mówią Wasi politycy, uznawani przez Was za autorytety, i dzień po dniu rośnie i tężeje we mnie sprzeciw. Miesza się ze smutkiem i z poczuciem obowiązku, by stanąć w obronie tych, którzy stawali w obronie Waszych rodzin od 1939 do 1945 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Myślę o rodzinie Ulmów z Markowej, którzy pod koniec 1942 r., mimo biedy i zagrożenia życia, dali schronienie ośmiorgu Waszym rodakom. Za tę pomoc zamordowano ich razem z dziećmi, Wiktoria Ulmowa była w siódmym miesiącu ciąży.
Myślę o Edycie Stein, Żydówce i Niemce, która w pociągu w drodze do Auschwitz dodawała otuchy swojej siostrze Róży, godząc się z nieuniknionym: „Chodź, idziemy umrzeć za nasz naród” – mówiła.
O Michale Kruku z Przemyśla, którego w 1943 r. publicznie powieszono w centrum miasta. Była to kara za to, że pomagał jednym z Was. Myślę o tych wszystkich Polakach, których spotkał ten sam los.
Reklama
Czytam obwieszczenia dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski z 5 września 1942 r., informujące o „karze śmierci grożącej za udzielenie jakiejkolwiek pomocy Żydom”. Obwieszczenie władz Generalnego Gubernatorstwa z września 1942, mówiące „o karze śmierci za ukrywanie Żydów, jak również za sprzedaż lub dostarczanie pożywienia”. Obwieszczenie Dowódcy SS i Policji na dystrykt krakowski, informujące o „skazaniu na śmierć 73 Polaków, w tym czterech pod zarzutem pomocy Żydom – rok 1944”.
I wiem, że Niemcy dotrzymywali słowa.
Myślę o rzeszy Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, których Wasi ocaleli z zagłady ojcowie uhonorowali w Muzeum Yad Vashem, o nazwiskach 6620 Polaków, czyli ok. 25 proc. liczby wszystkich odznaczonych przez Was tym medalem.
O rzeszy Bezimiennych, którzy farbowali włosy Waszym dzieciom i żonom, o tych, co przemycali do ziemianek i piwnic z podwójnym sufitem skromne posiłki chudzielcom napiętnowanym żółtą Gwiazdą, skazanym na pewną śmierć.
O siostrach zakonnych uczących Wasze dzieci znaku krzyża i krótkich pacierzy – lichego glejtu na ocalenie w konfrontacji z bezwzględnym wrogiem. O kapłanach wypisujących fałszywe metryki chrztu.
O metropolicie Krakowa abp. Adamie Sapiesze, który nakazywał otwierać przed Wami wrota klasztorów, umieszczał Wasze dzieci w prowadzonych przez siostry internatach i sierocińcach.
Reklama
Myślę o mieszkańcach mojego miasta, Wrocławia. To tutaj Wasi przodkowie, wrocławscy Żydzi, naiwnie uwierzyli, że nazizm to epizod, i w styczniu 1933 r. Hitlera poparło w wyborach aż 43 proc. głosujących. To Wasi przodkowie szybko zapomnieli o tym, że zaledwie 13 lat wcześniej w ich mieście doszło do pogromu Żydów. Zdemolowano sklepy, pobito właścicieli. Wrocław miał swój Umschlagplatz. Z dziedzińca synagogi przy Wallstrasse, dzisiejszej ul. Włodkowica, pierwszy transport Waszych rodzin Niemcy wyprawili na śmierć pod Kownem 22 listopada 1941 r. Nikt stamtąd nie wrócił.
Myślę o tym, że w moim mieście Hitler doszedł do władzy, bo głosowali na niego również Wasi ojcowie...
Kto wie? Może trzeba wreszcie nauczyć się Waszej matematyki, kalkulacji, logiki i zaradności, które wprawiają w ruch budżety światowych mocarstw? Może warto podpatrzeć Wasz sposób traktowania sąsiadów i wybudować długi mur, by oddzielić siebie od niechcianych... Oddzielić Polskę od Niemiec, jak Wasi decydenci oddzielili Izrael od Palestyny? Zaplanowaliście mur o długości 790 km... To prawie tyle, ile wynosi nasza otwarta ufnie na zachodnią stronę granica z Niemcami i oglądana z niepokojem północna krawędź z Rosją.
Gdyby eksterminację narodu żydowskiego Niemcy przeprowadzali na terenie innego kraju, nie przede wszystkim na terenie Polski, gdzie mieszkali ludzie, których umysły i serca ukształtowały się na chrześcijańskim fundamencie, to wydaje się, Drodzy Bracia, że plan zagłady powiódłby się w stu procentach. Bo z kalkulacji i zdrowego rozsądku wynika, że nie można ratować cudzej rodziny, narażając własną, a często i sąsiadów, i całą wioskę.
Tak, były wśród nas czarne owce, one zawsze są w stadach, ale te białe zapraszały Was do swoich nędznych domów, żeby Waszych dzieci nie pożarł wilk w niemieckim mundurze. Żebyście ocaleli w ich szatańskim obłędzie niszczenia.
Czy to nam się w ogóle opłaciło...?
Czy zrobilibyśmy to znowu?
Reklama
Czy nie żałujemy?
Jezus mówił, że kto odda życie za jednego z braci... Ale to była trudna mowa...
Drodzy Starsi Bracia w wierze, po drugiej stronie może się okazać, że jesteście wielkimi dłużnikami naszych babć i dziadków... Jakiego rzędu zwrotów poniesionych kosztów i mienia zażądają? Zwłaszcza ci, którzy za ratowanie życia Waszych przodków zapłacili życiem własnym albo bliskich?
Czy okażecie się wypłacalni?
W dodatku tam przywita nas i Was Ktoś, kto sądzi wyłącznie z uczynków miłości...
I będą nasi i Wasi przodkowie, którzy nic a nic nie rozumieją z tego, co dziś się dzieje.
Oby nie musieli się wstydzić – nasi Sprawiedliwi i Wasi Uratowani.