Reklama

Niedziela Lubelska

Piękne miejsce na ziemi

Dzięki staraniom mieszkańców, przed stu laty w Kawęczynie powstała parafia.

Niedziela lubelska 16/2021, str. VI-VII

Zdjęcia: Katarzyna Artymiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W malowniczej, wiejskiej scenerii, wznosi się drewniany kościół św. Józefa i św. Antoniego. Parafię erygował 6 czerwca 1921 r. bp Marian Fulman, jako trzecią w ówczesnej diecezji dedykowaną św. Józefowi. Od początku należała do dekanatu piaseckiego. Posługuje tu tylko proboszcz; od 2013 r. jest nim ks. Edward Duma.

Wotum za niepodległość

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. mieszkańcy Kawęczyna i okolic zapragnęli postawić własną świątynię. To wotum wdzięczności za wolną ojczyznę. Chcieli też mieć kościół bliżej swoich domów; do kościoła parafialnego w Mełgwi musieli pokonać pieszo nawet 12 km. W kwietniu 1920 r. został zawiązany komitet budowy kościoła; jego członkowie od razu zwrócili się z prośbą do bp. Fulmana o utworzenie parafii. Uzyskali zgodę i błogosławieństwo. Grunt pod świątynię ofiarowała Maria Tuszyńska. Od razu ruszyła sprawa postawienia świątyni. Zakupiono budynek i prace ukończono już w czerwcu 1921 r. Założono też cmentarz grzebalny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wielki wkład w rozwój materialny świątyni włożył ks. Jan Samolej, proboszcz w latach 1930-38. Z tego okresu zachowały się skrupulatne listy ofiarodawców. – Ludzie byli biedni. Biorąc pod uwagę ich ówczesną sytuację materialną, własna świątynia to był heroizm. Jednak lata niewoli wyzwoliły w ludziach coś takiego, że człowieka stać wręcz na rzeczy niewyobrażalne – podkreśla z uznaniem ks. Duma. Przywiązanie i miłość do Kościoła zostały przekazane następnym pokoleniom.

Wiejski kościół

Wybudowany w Siedliszczu w latach 1907–1908 drewniany kościół Matki Bożej Częstochowskiej w 1920 r. został zakupiony przez mieszkańców Kawęczyna i okolic. Wykonany z drewna sosnowego jest oszalowany i postawiony na podmurówce ceglanej. Ma trzy nawy i półkolisty sufit. Przy prezbiterium są dwie zakrystie. Nad nawą wznosi się wieżyczka z sygnaturką, a z przodu mieści się przedsionek, nad którym istniała dzwonnica z dwoma dzwonami zakupionymi w 1946 r. Dziś umiejscowiona jest obok świątyni. W ołtarzu głównym zmiennie znajdują się obrazy: św. Józefa, św. Antoniego, narodziny Pana Jezusa, krzyża, Jezusa Zmartwychwstałego. Obrazy to unikaty; namalował je przed wojną pan Miklasiński, miejscowy artysta, który miał swoją wizję przedstawiania osób świętych w realiach danej miejscowości. W świątyni znajdują się dwa ołtarze boczne, poświęcone Matce Bożej Różańcowej i Najświętszemu Sercu Jezusa.

Reklama

Wspólna troska

Od początku drewniany kościółek wymagał systematycznych renowacji. Ostatnie prace prowadzone są od prawie 5 lat. Renowacja rozpoczęła się trochę nieplanowanie od remontu organów w wakacje 2014 r., gdy został zakupiony prawie nowy instrument z Niemiec. Przy okazji odnowiono chór, co stało się impulsem, żeby wyremontować resztę świątyni. Jednym z ważniejszych przedsięwzięć była wymiana całej elektryki i nagłośnienia, a także przebudowa i ujednolicenie prezbiterium. – Zrobiliśmy wszystko tylko dzięki składce gospodarczej na tacę z pierwszych niedziel miesiąca. Tak grosz do grosza – mówi ksiądz proboszcz. – Prawie wszystko jest już ukończone, pozostało tylko dokończyć renowację bocznych ołtarzy i drugiej zakrystii – dopowiada kapłan, podkreślając życzliwość i ofiarność parafian.

Nasze miejsce

Świątynia zachwyca dawnym i nowym blaskiem; ma klimat typowego polskiego wiejskiego kościółka. – Ten kościół sam z siebie od początku miał taki klimat. Potęguje je drewno, które ma w sobie coś takiego, że jeszcze bardziej mobilizuje człowieka do skupienia. Kościółek jest nieduży, ale przytulny – przyznaje ks. Duma. Do zabytków należą m.in. drewniana chrzcielnica z 1860 r. oraz przydrożna kapliczka św. Jana Nepomucena. Mówi się, że ustawiono ją po powstaniu listopadowym lub jako wotum dziękczynne za ocalenie przed epidemią cholery.

Urocza sceneria kościoła zatopionego wśród pól, zwłaszcza późną wiosną i latem zachęca przejeżdżających ludzi do zatrzymania się i modlitwy. – To piękne miejsce na ziemi. Cieszymy się, że jest to nasze miejsce, nasza parafia – mówi z dumą ksiądz proboszcz. Ciekawostką jest kopiec „Królewski stół” w Jadwisinie na szlaku króla Jana III Sobieskiego, który miał tu wypoczywać po polowaniach.

Reklama

Żywa wspólnota

Kościół w Kawęczynie początkowo nosił wezwanie Opieki św. Józefa. W 1954 r. został dołączony drugi patron: św. Antoni. – Św. Józef i św. Antoni to nietuzinkowe postaci. Obydwaj zawsze opiekują się nami – podkreśla ks. Duma. Parafianie obchodzą dwa odpusty; z racji św. Józefa 1 maja oraz z racji św. Antoniego w drugą niedzielę czerwca.

W okresie międzywojennym w parafii działały Bractwo Żywego Różańca i Apostolstwo Modlitwy; funkcjonowała wypożyczalnia książek. Dzisiaj o piękno liturgii troszczą się ministranci i lektorzy. Na wielu polach oparciem jest Akcja Katolicka, która podejmuje wiele inicjatyw, m.in. akcję wsparcia osób ubogich, organizację wyjazdów wakacyjnych dla dzieci i młodzieży. Jak przed laty, tak i dziś działają koła Żywego Różańca; jest pięć róż rodziców i dziadków modlących się za dzieci i wnuki oraz jedna róża dzieci modlących się za rodziców. Owocem misji ewangelizacyjnych „Źródło” jest rozszerzenie Kościoła Domowego o nowy krąg.

Kronika parafialna była prowadzona od 1930 r., z przerwą w latach 1948-52. Ciekawe opracowanie pozostawił ks. Leon Kuśmierczyk, tutejszy proboszcz w latach 1966-79, który bazując na wcześniejszych zapiskach stworzył szczegółową kronikę życia parafii. Członkowie Akcji Katolickiej nagrali długą rozmowę z panem Antonim Królem, który przez ponad 50 lat był tu organistą. Dużo wspomnień o początkach parafii jest przekazywanych w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Ks. Duma chciałby opisać historię parafii i wydać książkę.

Stulecie parafii

Ogłoszenie przez papieża Franciszka Roku św. Józefa stało się dla wspólnoty w Kawęczynie dodatkową mobilizacją do głębszego przeżycia jubileuszu 100-lecia parafii. Z tej okazji odbyły się misje, które rozpoczęły się w niedzielę Miłosierdzia Bożego; poprowadził je ks. Ryszard Winiarski. Ksiądz proboszcz planuje, że owocem misji będzie powstanie Bractwa św. Józefa i dusz czyśćcowych, adresowane głównie do mężczyzn. Z okazji jubileuszu zostanie wydany okolicznościowy obrazek z wizerunkiem św. Józefa z ołtarza głównego i z najstarszą modlitwą do patrona. Niewykluczone, że zostanie wprowadzone nabożeństwo pierwszych śród ku czci Przeczystego Serca św. Józefa.

Główna Msza św. jubileuszowa została zaplanowana na 1 maja, w uroczystość św. Józefa Rzemieślnika, o ile planów nie pokrzyżuje pandemia. Drugą wymowną datą mogłaby być druga niedziela czerwca, kiedy przypada wspomnienie św. Antoniego. 13 czerwca to dzień, kiedy równo sto lat temu była tu sprawowana pierwsza Msza św.

2021-04-14 07:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Poligon świata i pokój serca

2024-04-25 07:30

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Adobe Stock

Sporo jeżdżę po Łodzi: odwożę wnuczki ze szkoły do domu albo na zajęcia muzyczne. Dwa, trzy razy w tygodniu. Lubię to, chociaż korki i otwory w jezdniach dają nieźle popalić. Ale trzeba jakoś dzieciom pomóc; i na stare lata mieć z żoną poczucie przydatności. Poza tym: zakupy, praca – tak jak wszyscy. Zatem: jeżdżę, widzę i opisuję.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję