Druga niedziela Wielkiego Postu przypomina nam o dwóch rzeczywistościach – tej ziemskiej i tej niebiańskiej. Często mawiamy, że prawdziwi chrześcijanie nieustannie są wpatrzeni w niebo, ale jednocześnie twardo stoją na ziemi. Abraham miał spojrzeć w niebo i policzyć gwiazdy. Gdyby nie stał mocno na ziemi i spoglądał w niebo, z pewnością by się wywrócił, a nie tego chciałby Bóg. On chciał, by Abraham miał wzrok utkwiony w niebo i tam upatrywał obietnicy Boga, ale jednocześnie by życiem swym uświęcał rzeczywistość, w której żyje. Bóg obiecuje swoje błogosławieństwo za wierność i wiarę nie tylko w tym życiu, ale także w wieczności. I choć chcielibyśmy żyć radością niebiańską, to nie możemy lekceważyć naszego życia ziemskiego. Piotr, widząc niebiańską rzeczywistość i Bóstwo Chrystusa, od razu rzekł: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy, postawimy trzy namioty...”, ale po chwili wszystko się skończyło. To jeszcze nie ten czas. Niewątpliwie i w naszym życiu bywają takie chwile uniesienia i chcielibyśmy, by trwały nieprzerwanie. Piotr też pewnie chciał, aby historia zbawienia zatrzymała się na górze Tabor – być może chciał się tam osiedlić i pozostać na zawsze. Bóg jednak nie buduje historii naszego zbawienia na wzniosłych wydarzeniach, chwilach uniesienia i mistycznych doświadczeń. Owszem, są one potrzebne, by nas pokrzepić w ziemskiej wędrówce, ale same z siebie nie są drogą naszego uświęcenia, gdyż górą, która otwiera dla nas niebo, jest Golgota i Krzyż Chrystusa.
Święty Paweł Apostoł wielokrotnie przypomina nam o niebieskiej ojczyźnie i tak też czyni w dzisiejszym Liście do Filipian. Przypomina adresatom listu przepaść między życiem ziemskim w ciele i ciałem uwielbionym na podobieństwo samego Chrystusa. Ukazanie tych dwóch rzeczywistości naszego życia zmierzającego do wieczności ma nas podnieść na duchu. Nasz obecny świat nie jest wcale inny od tego, w którym żyli Abraham, Apostołowie czy sam Chrystus. Ciągła niepewność dnia jutrzejszego: choroby, wojny, troska o własne życie, o rodzinę. Tu, na ziemi, pokoju nie zaznamy. I nie jest to powód do załamania, ale motywacja do zaangażowania we własną świętość oraz zmierzanie ku Golgocie. Myślę, że Apostołowie, i to ci, którzy byli najbliżej Jezusa, też przeżywali chwile zwątpienia. Pytanie Piotra: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, co z tego mieć będziemy?” (por. Mt 19, 27). Czy i my, patrząc na siebie nieraz, nie targujemy się z Jezusem o ziemskie nagrody? I choć w tym życiu otrzymamy stokroć więcej od tego, czego byśmy się spodziewali, to najważniejsze jest życie wieczne oferowane przez Jezusa. Przemienienie na górze Tabor przygotowało Apostołów na mękę Chrystusa. Mam nadzieję, że i każdemu z nas Bóg da moment doświadczenia swej obecności, że przeżyliśmy już albo przeżyjemy moment Jego objawienia, że krzykniemy: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy!”. Pamiętajmy, że to tylko moment przygotowania, motywacja do niezachwiania się w drodze na ukrzyżowanie. Niech czas Wielkiego Postu będzie czasem doświadczenia Boga i odważnego pójścia z Nim przed Sanhedryn, Wysoką Radę, namiestnika i w końcu na drogę krzyżową.
Pomóż w rozwoju naszego portalu