Reklama

Wiara

Sklejanie pamięci

Dzień Wszystkich Świętych to dobra okazja, aby przybliżyć dzieciom i wnukom historie życia naszych przodków.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nigdy wcześniej nie byłem w Lubartowie. Słyszałem, że przed wojną było to jedno z tych uroczych miasteczek, gdzie mieszała się społeczność polska i żydowska. Podczas pobytu w Nałęczowie namówiłem kolegę, abyśmy się wybrali do odległego o ok. 50 km Lubartowa.

Najpierw pałac Sanguszków, kościół św. Anny, ale mnie wciąż ciekawiły ślady życia naszych starszych braci w wierze. Wiedziałem, że po synagodze nie ma żadnego śladu, ostał się tylko kirkut, czyli żydowski cmentarz. Zatem – idziemy. Po drodze pytam mijanych ludzi: – Przepraszam, jak dojść do cmentarza żydowskiego? Chwila zastanowienia: – Nie wiem... Później zatrzymałem dwie młode dziewczyny. Zdziwione poradziły, by włączyć nawigację w komórce. Dopiero starsze małżeństwo wskazało nam drogę. Kolega, lekko poirytowany, burknął: – Dlaczego pytasz ludzi, skoro komórka nas poprowadzi? – Pytam, bo chcę wiedzieć, czy oni wiedzą – odparłem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Cmentarz jest ogrodzony siatką. Na samym końcu hektarowego placu dostrzegam kilka macew – tablic z hebrajskimi inskrypcjami i symboliką żydowską. Szukam grobów – nie ma, jedynie kilka kamiennych płyt wystaje z ziemi. Tylko tyle pozostało po wszystkich rozstrzelanych tam w czasie wojny Żydach? Mój kolega stwierdza, że młode pokolenie nie ma w sobie wrażliwości na przeszłość ani troski o to, co minęło.

Reklama

Stoję na tym milczącym polu historii i patrzę na rozrzucone resztki macew. Czy trzeba aż zapomnieć, aby później zbierać? To nie można pamiętać, aby ocalić? – mówiłem sam do siebie.

– Na prowincjonalnym cmentarzu ekshumowałem niedawno swojego pradziadka – opowiada mój kolega. – Jego grób był tak usytuowany, że jakiś czas temu stał się częścią cmentarnej alejki. Ludzie chodzili po tym grobie, a jego kontury powoli zanikały w rozdeptanej ziemi. Dziadek miał kilkanaścioro wnuków i prawnuków. Nikomu do głowy nie przyszło, aby ten grób ocalić. Może nie tyle grób, ile pamięć o dziadku. Kiedy zwołałem ich na poświęcenie nowego grobowca, zaczęli pytać, kim był ten pradziadek...

Czy trzeba najpierw zapomnieć, aby później stawać się archeologiem pamięci? Czy warto naruszać ten stan rzeczy? Czy warto tkwić w historii, zamiast koncentrować się na przyszłości? Według mnie – tak.

Argumentów – tak licznie wymienionych przez wielu pedagogów i pisarzy – nie będę tutaj przywoływał. Bardziej zastanawia mnie, co jest przyczyną tej historycznej i familijnej amnezji.

Reklama

Lubartowski cmentarz nie jest tu może doskonałym przykładem, bo krewni tych, którzy spoczęli w tej skrwawionej ziemi, często już nie żyją. Spotyka się jednak groby opuszczone, zapomniane w trzecim czy czwartym pokoleniu. Ja też nie wiem, gdzie spoczywają moi pradziadkowie. Usprawiedliwiam się, że po części oni sami są winni tej obojętności na własne korzenie. Nie opowiadali o swoich przodkach, nie uczyli swoich dzieci rysować konarów drzewa genealogicznego. Każdy pilnował swojego życia jak kawałka zagonu pod lasem. Tlący się płomyk pamięci, wspomagany żarem chrześcijańskiej wiary, pozwalał jeszcze ustawić kilka lampionów na grobie kochanej babuni czy nieżyjącej już matki. Niekiedy z pewnym zdziwieniem czy wręcz z podejrzliwością słuchamy wywodów jakiegoś znajomego, który opowiada o swoim przodku z bitwy pod Wiedniem albo z powstania kościuszkowskiego. Nie przyszło nam do głowy, żeby sprawdzić, ile zawdzięczamy naszym przodkom – życie, nazwisko, kawałek miejsca na tym świecie, wolny kraj, własny język i historię tak piękną, że nie powinniśmy jej przed nikim ukrywać.

Trzeba szczerze powiedzieć, że nieznajomość korzeni jest owocem głównie naszego zaniechania. Owszem, były wojny, deportacje, pożary. Ale były też narodziny, śluby, ciężka ludzka praca. Warto to wszystko ocalić, być świadomym i wdzięcznym, a nawet dumnym.

W Dzień Wszystkich Świętych zapraszają nas cmentarze. To jedno z tych zaproszeń, które większość z nas jeszcze przyjmuje. Może to dobra okazja, aby nie tylko pokazać dzieciom i wnukom kamienne tablice, lecz także przybliżyć im historie tych, których upamiętniają. Może warto spisać ostatnie, jeszcze błąkające się w pamięci wspomnienia o dawnych krewnych i znajomych, pogrzebać w kuferku ze starymi fotografiami i napisać na ich odwrocie, kto na nich jest i kiedy zdjęcie zostało zrobione. Bez tego ich twarze staną się wkrótce anonimowe.

Sklejanie pamięci z okruchów. Jesteśmy jak wodne lilie, które wiatr historii może wyrzucać w różne miejsca na suchy brzeg. Przez chwilę piękne, potem nikomu niepotrzebne...

Na pustyni przeżyją tylko te drzewa, których korzenie sięgają głęboko ukrytej wody. Trwa więc wyścig korzeni. To dzięki nim żyjemy.

2022-10-25 14:10

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Przybylski: błogosławiony to ten, który idzie właściwą drogą

– Być błogosławionym, być „makarios” to znaczy być na dobrej drodze. Nawet jeśli na tej drodze dzisiaj mamy pod górkę – mówił do wiernych bp Andrzej Przybylski. Biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej przewodniczył 1 listopada, w uroczystość Wszystkich Świętych Mszy św. w kaplicy Zaśnięcia św. Józefa na częstochowskim cmentarzu Raków oraz procesji.

– Św. Jan Apostoł przypomina nam dzisiaj, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Dodaje jednak, że jako dzieci nie wszystko jednak widzimy, nie wszystko rozumiemy. Mamy i nosimy w sobie zadatki i pragnienia bycia szczęśliwymi, ale jeszcze nie za bardzo wiemy, gdzie to szczęście jest i na czym ono polega – mówił w homilii bp Przybylski. – Kiedy staniemy przed Panem twarzą w twarz to odkryjemy całą prawdę. Póki tego jeszcze nie widzimy, to potrzebujemy wiary, pójścia za Jezusem – podkreślił.
CZYTAJ DALEJ

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

2025-04-07 13:15

[ TEMATY ]

aborcja

Adobe Stock

Pro-liferka, dziennikarka, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, doradca życia rodzinnego, współautorka serii podręczników do wychowania do życia w rodzinie Magdalena Guziak-Nowak opisuje wstrząsającą relację ze szpitala w Oleśnicy.

ZABILI DZIECKO W 9 MIES. CIĄŻY. Gotowe do samodzielnego życia, prawie noworodka. Tak, w Polsce.
CZYTAJ DALEJ

Pożegnanie z „check and balance”?

2025-04-19 10:26

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Ostatnie lata w polskiej polityce to eksplozja zamiany pojęć. Weźmy choćby tzw. populizm. Zgodnie z definicją (z łac. populus „lud”) jest to zjawisko polityczne polegające na odwoływaniu się w swoich postulatach i retoryce do idei i woli „ludu”, często stawianego w kontrze do „elit”.

Mimo iż jest to łatka przyklejana przez obóz lewicowo-liberalny konserwatystom, tak naprawdę jest to mechanizm przez nich samych coraz intensywniej stosowany. W naszym kraju widać to choćby przy okazji kolportowania narracji, zgodnie z którą Prawo i Sprawiedliwość to elita biznesowo-polityczna, którą trzeba „odsunąć od władzy” i odebrać pieniądze, którymi „się nachapali”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję