Wspólnota parafii Królowej Różańca Świętego w Dzierżoniowie świętowała 35-lecie erygowania parafii, 20-lecie konsekracji kościoła i 20-lecie Akcji Katolickiej.
We Mszy świętej jubileuszowej 25 listopada br. udział wzięło 30 kapłanów oraz dwóch biskupów. Do wspólnej modlitwy ks. prał. Zygmunt Kokoszka, gospodarz oraz budowniczy świątyni, zaprosił nie tylko księży z sąsiednich dekanatów, ale przede wszystkim tych, którzy przez ponad trzy dekady pracowali duszpastersko w parafii. Głównym celebransem Mszy świętej jubileuszowej był biskup senior diecezji zielonogórsko-gorzowskiej Stefan Regmunt, któremu asystował bp Marek Mendyk. Obaj hierarchowie związani byli od początku z miejscową wspólnotą, z uwagi na pracę duszpasterską w sąsiedniej parafii św. Jerzego.
Trudne początki
W wygłoszonej homilii bp Mendyk zwrócił uwagę na piękno świątyni, podkreślając, że jest ono wyrazem wiary ludzi w Boga. – Nigdy wcześniej ta świątynia nie wydawała mi się taka piękna, jak właśnie dzisiaj. To piękno świątyni wyraża wiarę człowieka w Boga – powiedział biskup świdnicki, zaznaczając, że świątynia nie tylko jest fizycznym budynkiem, ale też duchową wspólnotą, z której płynie uzdrawiające źródło prawdy i łaski Bożej.
– Dziś dziękujemy Panu Bogu za ludzi, których postawił na drodze tworzenia parafialnej wspólnoty i budowy dzierżoniowskiej świątyni. Najpierw dziękujemy za dar budowniczego tej świątyni i całego pięknie dobrze zorganizowanego zaplecza duszpasterskiego. Wielu z nas, tutaj obecnych, dobrze pamięta trudny czas tworzenia parafii na Skałkach i pierwszych projektów budowy nowej świątyni. Były trudne, ale i godne warunki duszpasterskie w czasach przełomu życia społecznego, gospodarczego, politycznego. Gdyby pozbierać wszystkie piętrzące się trudności tamtego czasu, po ludzku rzecz biorąc to, co niemożliwe, stało się możliwe za łaską Pana Boga, za łaską Maryi Królowej Różańca Świętego. Wielu poświęciło nie tylko swój wdowi grosz, ale też i zdrowie, po to, żeby ta świątynia mogła powstać – przypomniał kaznodzieja.
Głęboka więź
Następnie przewodniczący Liturgii pobłogosławił i poświęcił jubileuszową monstrancję, w której od nowego roku będzie na sposób wieczysty adorowany Najświętszy Sakrament. Monstrancja zdobiona drogocennymi metalami i klejnotami jest dziełem słynnego złotnika i twórcy sztuki sakralnej Mariusza Drapikowskiego, pochodzącego z Dzierżoniowa.
W podsumowaniu ks. prał. Zygmunt Kokoszka wyraził swoją głęboką więź z Dzierżoniowem, nazywając go swoim miastem. Podkreślił, że spędził tu 34 lata swojego życia. Wyraził także wdzięczność wszystkim przybyłym, szczególnie biskupom, za ich wkład w życie parafii. Na zakończenie gospodarz parafii zaprosił przybyłych gości na uroczystą kolację.
Warto dodać, że wydarzenie poprzedziły misje święte, które w dniach 19-24 listopada br. poprowadził o. Rafał Kwiecień, proboszcz i kustosz diecezjalnego sanktuarium św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Świdnicy. Oprawę muzyczną jubileuszowej Mszy świętej przygotowała rodzina muzyków i wokalistów Sygnału Miłosierdzia. Nie zawiodły także licznie obecne siostry zakonne i przede wszystkim parafianie, którzy wypełnili świątynię do ostatniego miejsca.
W niedzielę 17 listopada wspomnienie św. Elżbiety Węgierskiej, patronki Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek, stało się okazją do szczególnego świętowania w całej diecezji świdnickiej.
Wyjątkowy charakter miały uroczystości w Dzierżoniowie, gdzie siostry prowadzą Zakład Opieki Leczniczej. Tego dnia odbyła się uroczysta Msza Święta, której przewodniczył ks. kapelan Damian Mroczkowski w asyście miejscowych proboszczów: ks. kan. Józefa Błauciaka i ks. kan. Krzysztofa Ambrożeja. Wierni modlili się w intencji Zgromadzenia, dziękując za codzienną posługę sióstr – ich opiekę, dobroć i poświęcenie na rzecz chorych i potrzebujących.
Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia.
Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka.
Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
Blisko 200 razy wyjeżdżali podkarpaccy strażacy do usuwania skutków burz, które w piątek po południu i wieczorem przeszły nad częścią Podkarpacia. Najpoważniejsza sytuacja jest w gminie Pawłosiów, gdzie do pomocy w usuwaniu m.in. błota skierowane zostało wojsko.
Jak poinformował rzecznik podkarpackich strażaków bryg. Marcin Betleja, interwencje polegały głównie na wypompowywaniu wody z zalanych piwnic, budynków, posesji i na udrażnianiu przepustów drogowych.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.