Reklama

Historia

Narodziny złotówki

Niektórzy nią gardzą, inni oddaliby wszystko, żeby ją mieć. Polska złotówka obchodzi w tych dniach setne urodziny.

2024-04-16 14:14

Niedziela Ogólnopolska 16/2024, str. 56-57

[ TEMATY ]

pieniądz

pl.wikipedia.org, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Moneta 1-złotowa, tzw. Żniwiarka, wprowadzona do obiegu w 1924 r.

Moneta 1-złotowa, tzw. Żniwiarka, wprowadzona do obiegu w 1924 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Odrodzona w 1918 r. Polska miała niezwykle trudną sytuację. Jej ziemie były złączone z obszarów trzech zaborów, w których obce rządy prowadziły odmienną politykę gospodarczą. W powszechnym obiegu znajdowało się jednocześnie kilka walut: ruble carskie, marki niemieckie i korony austro-węgierskie, a także pieniądze emitowane podczas wojny: marki polskie, wschodnie ruble, ukraińskie hrywny i karbowańce, nie mówiąc o ogromnych ilościach lokalnego pieniądza zastępczego. Potencjał przemysłowy i rolniczy kraju trzeba było odbudowywać, a to wiązało się z wysokimi kosztami. W dodatku granice wymagały obrony, toteż zamiast inwestycji w gospodarkę większość pieniędzy szło na wojsko.

Miał być lech

Pomimo trudności świeżo wybrany polski Sejm postanowił wprowadzić jednak jednolitą narodową walutę. W patriotycznej euforii zaczęto wymyślać coraz to bardziej wyszukane nazwy nowego pieniądza: kościuszko, piast, polon, szczerbiec czy sarmat. Dyskusję zakończył Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, podpisując w lutym 1919 r. dekret wprowadzający... lecha, który dzielił się na 100 groszy. Ta samowola spotkała się z ogromnym oburzeniem; Sejm jeszcze w tym samym miesiącu wprowadził nową ustawową nazwę: złoty, nawiązując do historycznej nazwy pieniądza polskiego z okresu insurekcji kościuszkowskiej i Królestwa Kongresowego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nową walutę trzeba było drukować w drukarniach zagranicznych, ale nie były one w stanie sprostać zamówieniom – inne nowo powstałe kraje także wprowadzały waluty narodowe. Ujednolicenie pieniądza w Polsce trzeba było więc tymczasowo oprzeć na marce polskiej drukowanej w kraju przez utworzoną jeszcze przez Niemców w czasie wojny Polską Krajową Kasę Pożyczkową. Po określonym kursie ruble, marki niemieckie i korony wymieniono więc na marki polskie. Zmieniono tylko napis na banknotach, że już nie Rzesza Niemiecka, ale „Państwo Polskie przejmuje odpowiedzialność za wymianę niniejszego biletu na przyszłą polską walutę”. Wprowadzeniu całkiem nowego pieniądza nie sprzyjała też sytuacja polityczna: wojny o granice z sąsiadami i związana z tym inflacja sięgająca 400% rocznie.

Reklama

Róbcie sobie, co chcecie!

Żeby sfinansować potrzeby wojenne, utworzenie jednolitego systemu szkolnictwa i aparatu administracyjnego, niezbędne były pieniądze. A obywatele nie byli chętni do płacenia podatków, poza tym administracja skarbowa dopiero raczkowała i nie była w stanie skutecznie ich ściągać. Rząd nie miał innego wyjścia – jedynym dostępnym sposobem pokrycia wydatków było drukowanie pieniędzy. Pociągało to za sobą wzrost inflacji, ale ta z początku sprzyjała inwestycjom i rozwojowi produkcji; stała się formą podatku, który można było nałożyć bez ustawy. Podatek taki obciążał głównie robotników i urzędników, którzy otrzymywali dochody co miesiąc, zaś wydatkowali je stopniowo do następnej wypłaty. Lepiej przedstawiała się sytuacja chłopów, którzy mogli się powstrzymywać przed sprzedażą produktów do momentu zakupu potrzebnych towarów. Niechęć społeczeństwa do oszczędzania powodowała szybki obieg pieniądza na rynku. Inflacja sprzyjała także eksportowi tanich polskich towarów.

Skończyło się to wszystko w połowie 1923 r., kiedy inflacja zamieniła się stopniowo w hiperinflację, której rząd nie potrafił już zahamować. Ceny zaczęły gwałtownie galopować. Chleb w maju kosztował 1000 marek, w listopadzie – 55 tys., za jedno jajko w Częstochowie płacono ponad 100 tys. marek. Dolar w grudniu kosztował już 6 mln 375 tys., a stopa inflacji w całym roku 1923 wynosiła prawie 36 000%. Pracujący coraz natarczywiej domagali się podwyżek pensji, wymuszając je protestami i strajkami. Wypłacano je coraz częściej, czasem nawet codziennie, żeby nie straciły na wartości. Drukarnie nie nadążały z produkcją nowych pieniędzy, zwiększano także ich nominały. Mimo to czasem po wypłatę trzeba było przyjść z walizką. Popularna karykatura przedstawiała pracownika, który właśnie otrzymał miesięczną pensję i stał z workami pieniędzy i dylematem: miał zbyt wiele pieniędzy, żeby samemu je udźwignąć, i za mało, żeby zapłacić dorożkarzowi za odwiezienie do domu.

Reklama

Rząd był bezsilny. W depresję popadł nawet premier Wincenty Witos. Gdy zjawiła się u niego delegacja związku zawodowego urzędników państwowych, by domagać się częstszej indeksacji płac, odprawił ją, mówiąc: „A róbcie sobie, co chcecie”.

Oczekujemy Ciebie z utęsknieniem!

Sytuacja stała się w końcu tak nieznośna i groźna, że zdecydowano się na reformy proponowane od kilku miesięcy przez wybitnego ekonomistę Władysława Grabskiego. Powołano go na szefa nowego rządu i zgodzono się na jego pomysły. Wprowadzono więc nowe, skrupulatnie ściągane podatki, w tym majątkowy, który dotykał przede wszystkim zamożniejsze osoby. Zwiększono także podatki bezpośrednie i dochodowe. Sprzedano część majątku państwowego, a w najbardziej rentownych dziedzinach przemysłu powstały państwowe monopole. Państwo zaczęło czerpać ogromne zyski ze sprzedaży alkoholu, tytoniu, soli, cukru, a nawet zapałek. W krótkim czasie ustabilizowano markę i zahamowano wzrost cen. Społeczeństwo z większym zaufaniem oczekiwało dalszych zmian.

Najważniejsza była reforma walutowa. W tym celu utworzono Mennicę Państwową, a następnie niezależny od władz państwowych Bank Polski, który był odpowiedzialny za druk pieniędzy. W końcu do obiegu wprowadzono złotego, którego wymieniano na 1,8 mln marek polskich. Nowa waluta, powiązana z frankiem szwajcarskim, była oparta na złocie, co oznaczało, że teoretycznie można było w banku zażądać 0,1687 g złota za 1 zł. W praktyce wypłacano ekwiwalent w walutach obcych.

Uroczyste otwarcie Banku Polskiego 28 kwietnia 1924 r. poprzedzono Mszą św. w katedrze św. Jana w Warszawie, którą celebrował kard. Aleksander Kakowski w obecności rządu, przedstawicieli Sejmu i Senatu. Wszyscy zebrani udali się potem kawalkadą samochodów do gmachu banku przy ul. Bielańskiej, gdzie po przemówieniach jako pierwsza wypłaty nowych złotych dokonała żona dyrektora banku Stanisława Karpińskiego, o czym pisał on później z dumą w pamiętnikach.

A dziennikarz krakowskiego Ilustrowanego Kuriera Codziennego zwrócił się w tym dniu do złotego bezpośrednio: „Oczekujemy Ciebie z utęsknieniem i niepewnością, z życzeniami wszelkiego powodzenia, ale i z niepokojem, czy nie zechcesz być zbyt bezwzględny – o nowy bożku – cielcu Złoty, na którego imię będziemy odtąd tłómaczyli wartość wszystkich dóbr tego świata”.

Ocena: +7 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uzurpator jest nagi

Na Kasprowym Wierchu zainstalowano nowoczesne rozwiązania. Takie jak w całym kolorowym świecie Unii Europejskiej. Oto w tak potrzebnym ludziom w tym miejscu, cywilizacyjnym przybytku, siedzi osoba, która pobiera opłaty za korzystanie z usług cywilizacyjnych i pod żadnym pozorem nie stosuje taryfy ulgowej, choćby w stosunku do małych dzieci przyjeżdżających tu kolejką z rodzicami. Nawet gdy komuś zabraknie pieniędzy. Nie stosuje, bo nie może. Dlaczego? „Czy pan nie rozumie - tłumaczy zdenerwowanemu ojcu małego dziecka, który nie zabrał ze sobą więcej pieniędzy i ma wyliczone każde pięćdziesiąt groszy (pobyt w Zakopanem nie należy do najtańszych, zwłaszcza dla rodzin), że ja mam nad sobą kamerę…”. W restauracji, gdzie można posilić się hamburgerem i frytkami, oko kamery śledzi dzień i noc skuloną postać, żeby nie mogła okazać żadnych względów uboższym pośród gości przywożonych tu linową kolejką. (Sama zarabia zbyt mało, by mogła mieć gest). A na zewnątrz, w skalnej przestrzeni, czasami nawet w środku lata, wieje szalony wiatr i zacina zimny deszcz. Co wtedy mają począć rodzice? Ta groźna instancja, ta przerażająca kamera może przecież sprawić, że ta pani straci pracę. A tego ona nie zaryzykuje. Automat zarejestruje jej ludzki odruch litości, inny automat rozliczy ją z tego i wypluje na bruk, jak wypluwa się niepotrzebny nikomu żeton czy odpad produkcyjny. Bo życie na Kasprowym, ułożone według taryf i procedur nowoczesnego świata, przypomina życie na taśmie produkcyjnej. Wrzucasz monetę i jesteś kimś, nie wrzucasz, jesteś nikim.
Kasprowy to tylko ilustracja, jak można zepsuć porządek naturalny, porządek ludzkich odruchów serca i prostej logiki, ustanawiając inny porządek: według materialnej rachuby, zimnego bilansu, w którym już nie jesteśmy ludźmi, ale tylko pretekstem, okazją, by można było na nas zarobić. Mamy w każdej sytuacji przynosić dochód. I nie ma żadnych wyjątków. Nie ma miejsca dla nas, gdy nie przynosimy dochodu. Kasprowy może być metaforą nowego, wspaniałego świata. Wokół tylko skały, lodowaty chłód, głucha cisza przerywana wyciem wiatru.
Tak wygląda świat bez Boga. Jest nagi i przerażająco zimny. Nie ma w nim żadnej nadziei. Słychać tylko dźwięk przesypujących się monet.
Ale Tatry i Podhale słyną z ludzkiej szlachetności. Na sąsiednim szczycie ustawiono przed ponad stu laty krzyż. Górale - ci, których nie pochwycono jeszcze w żelazne kleszcze życia dla dochodu - potrafią okazać serce. Nie oddali się całkowicie bożkowi, którego starodawne imię brzmi: złoty cielec. Choć umieją liczyć pieniądze, choć serca często ociężałe są z powodu konsumpcji… Bóg patrzy na intencje. Nie liczy potknięć, niezawinionych błędów, interesuje Go, czy kochamy naprawdę. Czy jesteśmy w stanie za Niego życie oddać. Bo nie znosi fałszywych proroków i uzurpatorów, którzy chcą Mu ukraść królewską koronę… Tutaj, w Tatrach, uzurpatorzy zawsze szybciej niż gdziekolwiek indziej zostają zdemaskowani - przypomnijmy choćby przeciwników śp. ks. Mirosława Drozdka - niczym ów fałszywy nagi król z bajki Andersena, który udawał przed pospólstwem, że jest wspaniale odziany. Był nagi, bo był nadęty pychą. A Król jest tylko jeden. To Mistrz pokory. To nie oko kamery panuje nad nami. Jak pisał przed prawie stu laty kapłan z Bazylei - ks. Robert Mäder: „On rządzi rzeczywiście i naprawdę. Nie tylko z prawa, ale i z mocy. On używa swoich wrogów, czy chcą, czy nie chcą, aby co najmniej pośrednio stawali się wykonawcami Jego planów. A gdy się przeciwstawią, ciska ich wszystkich o ziemię, jak rozbite czerepy gliniane”.
Kto to dzisiaj rozumie! Dla wielu Chrystus jest ucieleśnieniem słabości, kimś takim, jakiego obraz nakreślił Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie”. Ale taki Chrystus nie istnieje; jest fantomem chorej wyobraźni artystów oddanych Antychrystowi. Górale - silny, prawy lud - czują to. Tak jak wszyscy, którzy potrafią zmagać się z trudami i cierpieniem. Górale podhalańscy postawili krzyż na Giewoncie dla upamiętnienia 1900. rocznicy urodzin prawdziwego Króla. Ustawiali go przez sześć dni. „My wiemy, że nasza droga nie jest jakimś spacerem. Idzie ona przez Górę Oliwną i przez Kalwarię - ta droga do zwycięstwa. Ale kto nie jest gotów dla jakiejś sprawy cierpieć i krwawić, nie jest też wart żyć dla niej. (…) Chrystus jest Królem. Królem królów. Cesarzem cesarzy. Prezydentem prezydentów. Rządem rządów. Prawodawcą prawodawców. Sędzią sędziów. Królem w czynie i w rzeczywistości. Nie żadną dekoracyjną figurą, jak książęta państw konstytucyjnych. Nie tylko niby przewodniczący honorowy Ligii Narodów. Jeśli nas kiedy kto zapyta o naszą politykę, odpowiemy: Znamy tylko jedną: Niech żyje Król!”, kontynuuje szwajcarski kaznodzieja (także człowiek gór). Bez uznania tej prawdy, bez ukorzenia się przed naszym Królem będziemy nikim jako naród i jako poszczególni ludzie. I nasza polityka będzie tylko pustą fanfaronadą. Mamy - jako ochrzczeni - specjalne przywileje, ale i specjalne obowiązki wobec naszego Króla. Od nich nigdy i nic nas nie zwolni.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: ogłoszono program papieskiej wizyty w Weronie

2024-04-29 11:54

[ TEMATY ]

papież

papież Franciszek

Werona

PAP/EPA/ANDREA MEROLA

Nazajutrz po wizycie duszpasterskiej w Wenecji, Stolica Apostolska ogłosiła oficjalny program wizyty papieża w Weronie w dniu 18 maja.

Franciszek wyruszy helikopterem z Watykanu o godz. 6.30, by wylądować w Weronie o godz. 8.00.

CZYTAJ DALEJ

Papieska intencja na maj: o dobrą formację sióstr zakonnych, zakonników i kleryków

2024-04-30 17:23

[ TEMATY ]

modlitwa

zakonnica

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

W maju Ojciec Święty poleca naszej modlitwie kleryków, zakonników i siostry zakonne odbywających formację. Jak podkreśla w filmowej prezentacji tej intencji, każde powołanie musi być kształtowane przez łaskę Pana.

Franciszek wraca nieraz do tematu integralnego kształcenia, zwłaszcza na spotkaniach ze wspólnotami seminaryjnymi. „Nie możemy zaoferować jednolitych i gotowych odpowiedzi na dzisiejszą złożoną rzeczywistość, ale musimy zainwestować naszą energię w głoszenie tego, co najważniejsze, czyli Bożego miłosierdzia, i ukazywać je poprzez bliskość, ojcostwo, łagodność, doskonaląc sztukę rozeznawania” - zwracał uwagę papież na jednej z takich audiencji. Jak dodawał, ruchliwość i otwartość charakteryzuje nie tylko formujących, ale całą wspólnotę wiernych, która zawsze pragnie podążać za natchnieniami Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję