Kuba na wakacje zamiast do Francji wybrał się do Nadrybia k. Łęcznej. Podobnych mu młodych ludzi, którzy zamieniają udział w obozach, koloniach i wczasach w modnych kurortach na dwutygodniowe rekolekcje oazowe, jest coraz więcej. W lipcu i sierpniu na kilkunastu turnusach zorganizowanych przez Ruch Światło-Życie Archidiecezji Lubelskiej dla dzieci i młodzieży wypoczywało i formowało się ok. 500 osób. Do tego należy dodać małżeństwa i rodziny z Domowego Kościoła, dla których wakacje to również czas rekolekcyjnego spotkania z Panem Bogiem i bliźnimi.
Czas przyjaźni
Julia Warząchowska niecierpliwie czeka na oazowe rekolekcje, czy to w najdłuższej, wakacyjnej wersji, czy też na śródroczne, weekendowe. – Tym, co mnie do nich ciągnie, jest czas na odpoczynek i odnowienie relacji z Bogiem, na poznawanie Go jeszcze bliżej i jeszcze bardziej, na poznawanie Pana Boga w drugim człowieku. Na oazie zawsze są cudowni ludzie, którzy dodają mi skrzydeł – dzieli się licealistka z Lublina. – Wiem, że wakacje można spędzić zupełnie inaczej, a ponad dwa tygodnie rekolekcji to strasznie dużo z lata, ale to nie jest marnowanie czasu. Tu doświadczam Bożej obecności i miłości, tu patrzę na siebie przez pryzmat Bożego wzroku. Tu wreszcie, w bezpiecznej atmosferze, mogę mówić o swoich emocjach i marzeniach, bez lęku, że ktoś mnie oceni czy wyśmieje. Oaza to czas prawdziwej przyjaźni z Bogiem i z ludźmi – mówi z przekonaniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dla przyszłorocznej maturzystki nie straszny jest rekolekcyjny program, w którym wiele czasu poświęca się na modlitwę. – Na oazie modlimy się od rana do nocy, a nawet w nocy – śmieje się Julka. – Dzień zaczynamy jutrznią, w centrum jest Msza św. W czasie II stopnia Oazy Nowego Życia zgłębiamy liturgię, której piękno i znaczenie ukazują nam animatorzy oraz moderator. Szczególnym czasem był nasz exodus na wzór wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej – dzieli się nastolatka. Przyznaje, że dla wielu osób to był szok, nawet ksiądz w parafii ogłaszał, że młodzież będzie w nocy po wsi się szwendać, żeby mieszkańcy po policję nie dzwonili. – Animatorzy obudzili nas ok. godz. 1 w nocy wołaniem, że faraon nas goni i trzeba uciekać. Jak w Księdze Wyjścia, najpierw mieliśmy paschę, z barankiem, przaśnymi chlebami i gorzkimi ziołami, potem okrężną drogą poszliśmy do kościoła, gdzie po poświęceniu światła, z zapalonymi świecami w dłoniach, powędrowaliśmy nad pobliskie jezioro. Stamtąd, po odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych i Mszy św. rezurekcyjnej (wakacyjne oazy odbywają się według tajemnic Różańca – red.), rankiem wróciliśmy do ośrodka – opowiada Julka, nie kryjąc emocji.
Przeżyciowy charakter rekolekcji, jak i możliwość spędzania czasu w gronie rówieśników wyznających te same wartości, bardzo odpowiadają młodym ludziom. – Tak naprawdę zaangażowałam się w oazę trzy lata temu, chociaż wcześniej znałam ruch, bo moi rodzice kiedyś byli w Domowym Kościele. Poznałam cudowne osoby z oazy podczas przygotowania do bierzmowania i zdecydowałam się dołączyć do tej wspólnoty. Młodemu człowiekowi trudno jest wyznawać wiarę; by jej nie utracić, stworzyłam sobie otoczkę z ludzi, którzy tak samo wierzą. Podobnie w szkole, bo uczę się w „Biskupiaku”, ale znam też osoby, które wszystko negują, buntują się przeciw chrześcijańskiej tradycji i po bierzmowaniu „pożegnały się” z Kościołem. Z nimi najtrudniej się dogadać, więc tym bardziej trzeba przekonywać ich do Pana Boga świadectwem codziennego życia. Miłość potrafi ludzi przemieniać – dzieli się Julia Warząchowska.
Co jest najważniejsze
Reklama
Jakub Klajn z okolic Chełma, również licealista, lipcowe dni spędził na oazie. – W tym czasie mogłem wyjechać do Francji, ale wybrałem oazę w Nadrybiu. To owocny czas, nie żałuję wyboru – zapewnia. Jak wylicza, wcześniej był już na wakacyjnych rekolekcjach, także na krótszej oazie ewangelizacyjnej. – To czas bliskości z Bogiem, pokoju w sercu, który dał mi Pan. Wszystko dzięki codziennej Eucharystii, rozważaniom Słowa Bożego i tajemnic Różańca, które pozwalają przeżywać na nowo całe życie Pana Jezusa. To niezwykle piękne, że można całkowicie oddać się Panu Bogu – dzieli się Kuba. Chłopak związał się z oazą podczas przygotowania do bierzmowania w sanktuarium Matki Bożej Chełmskiej, jest tam też lektorem. To nie jedyne aktywności licealisty, który od 10 lat uczy się w szkole muzycznej gry na akordeonie oraz udziela w Zespole Pieśni i Tańca Ziemi Chełmskiej. – Wszystko mógłbym zostawić, tylko nie oazę. To, co może dać mi Pan Bóg, jest najważniejsze – mówi z przekonaniem. Licealista mieszka poza Chełmem, więc trudności w prowadzeniu tak bogatego życia, szczególnie komunikacyjnych, nie brakuje, ale w realizacji młodzieńczych pasji wspiera go mama i dalsza rodzina. – Zawsze, jak skończę lekcje w szkole, od razu idę do kościoła na Górce Chełmskiej. Potem odbiera mnie mama i podwozi na różne zajęcia. Od niej zaczęła się moja wiara. To mama pokazała mi, czym jest Kościół i jak żyć Dobrą Nowiną, którą daje nam Chrystus na co dzień; jest dla mnie największym wsparciem – mówi z wdzięcznością.
W jednej z religijnych piosenek znajdują się słowa: Każdy musi odnaleźć swoją własną odpowiedź; tylko ten jest szczęśliwy, kto dowiedział się raz: co jest najważniejsze, co jest najpiękniejsze, co prawdziwe, jedyne, największe, za co warto życie dać. Młodzi oazowicze zapewniają, że już znaleźli odpowiedź. I chociaż obrana droga nie jest łatwa, nie rezygnują z przyjaźni z Jezusem. – Jeśli niesie się Dobrą Nowinę, którą nam daje Chrystus, nie ma znaczenia, czy zostanie się pochwalonym, czy skrytykowanym. Nie wstydzę się wiary. Zawsze staram się mówić o Jezusie, chodzę na lekcje religii w szkole, przyznaję się do oazy i do służby liturgicznej. Wiem, że swoją postawą daję świadectwo. Nawet, jak ktoś mnie wyśmiewa, wiem, że to, co robię, jest dobre i daje mi prawdziwą radość, a moja relacja z Panem Jezusem jest najpiękniejsza i najważniejsza. Rzucam małe ziarenka wiary w serca napotkanych osób – dzieli się Jakub Klajn.
Piękno wspólnoty
Siostra Sylwia Stelmach, franciszkanka misjonarka Maryi, na prośbę moderatora ks. Jerzego Krawczyka jako odpowiedzialna bierze udział w wakacyjnych oazach już po raz drugi. – Obecność sióstr zakonnych na rekolekcjach młodzieżowych to przede wszystkim świadectwo życia, ale też okazja do rozmowy na ważne i trudne tematy – mówi. Przyznaje, że przed wstąpieniem do klasztoru przez 9 lat była członkiem Ruchu Światło-Życie i dzięki niemu wybrała drogę życia konsekrowanego. Spoglądając wstecz, dostrzega, że ukształtowały ją oaza i Krucjata Wyzwolenia Człowieka. – Coraz wyraźniej widzę smak i bogactwo oazy, doceniam wartość bezalkoholowych spotkań, mądrość formacji liturgicznej i biblijnej, pogłębioną obecność w Kościele. Myślę, że bez oazy, bez poczucia miłości Pana Boga i wspólnoty, nie byłabym w tym miejscu, w którym dziś się znajduję, może poszłabym zupełnie inną drogą – dzieli się zakonnica.
Jak zapewnia s. Sylwia, oaza to dla młodego człowieka dobry wybór przyjaznego środowiska wzrostu, przede wszystkim w wierze. – Każde spotkanie przy Bogu jest ważne. Mocną stroną wakacyjnych oaz jest ich długi czas; usłyszane i przemyślane treści mają szansę zapaść głęboko w serce. Równie ważna jest grupa rówieśnicza, to, że młodzi ludzie tak samo wierzą, mogą umacniać swoją chrześcijańską tożsamość i wspólnie pokonywać trudności – mówi siostra. Dodaje, że we współczesnych czasach jest to coraz trudniejsze, bo jest coraz więcej rzeczy, od których trudno się oderwać, a które oddalają od Boga i od siebie. – Niezmiennie urzeka mnie pasja życia młodych, piękno poszukiwania przez nich Boga, radość i otwarcie, także na doświadczenie modlitwy. Zaskakuje to, jak poważnie traktują swoje życie i Pana Boga – podkreśla s. Sylwia Stelmach.