Reklama

Wiara

Ewa Wachowicz: Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką

Miss Polonia 1992, dziennikarka, prezenterka, mistrzyni kuchni... Twierdzi, że ma za co dziękować Bogu i że robi to każdego dnia, nie tylko w kościele.

2025-06-10 13:53

Niedziela Ogólnopolska 24/2025, str. 32-33

[ TEMATY ]

świadectwo

Ewa Wachowicz

Archiwum Ewy Wachowicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Aneta Nawrot: Historie, które Pani opowiada, są piękne i bardzo wzruszające. Nie tylko nawiązuje Pani do pamiątek, które znalazły się w Pani domu, ale przede wszystkim wspomina o swojej rodzinie i wartościach, które wyniosła Pani z domu rodzinnego...

Ewa Wachowicz: Żyjemy w czasach, w których wiara jest passé, kościoły pustoszeją, słowo Boże jest jakby rzucane na wiatr. Trudno więc mówić o wartościach, dlatego z tak wielką atencją wracam do tego, co było w moim rodzinnym domu. Do tego, jak nas z bratem wychowywali rodzice, dziadkowie... Jakie to było mądre, piękne, właściwe. Doceniamy to zwłaszcza po latach, kiedy sami jesteśmy już dorośli.

Reklama

W moim rodzinnym domu nie było zakazów, a było wychowywanie przez przykłady. Mojemu bratu i mnie rodzice swoim przykładem pokazywali, jak trzeba żyć przyzwoicie, zgodnie z Dekalogiem. Pamiętam np., że mój tatuś nigdy nie pracował w niedzielę czy święta. Oczywiście, ponieważ mieszkaliśmy na wsi, trzeba było zrobić tzw. obrządki: nakarmić zwierzęta, wydoić krowy... Po wykonaniu tych najpotrzebniejszych i koniecznych prac tatuś świętował: szedł do kościoła w odświętnym ubraniu, a potem był uroczysty obiad przy stole z całą rodziną, były rozmowy... Zapadło to bardzo w moją pamięć i proszę sobie wyobrazić, że za przykładem tatusia ja też – jeśli to tylko możliwe – staram się tak planować zajęcia, aby nie pracować w niedzielę, aby święcić dzień święty, aby był to dzień dla Boga i moich bliskich...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czyli te wartości, ten rodzinny dom cały czas są „w Pani i z Panią”...

Tak. Nawet przepisy dań, które serwuję i przygotowuję (śmiech). Wiele z nich „podpatrywałam”. Patrzyłam, jak gotują babcia i mama. Czasami trochę te przepisy zmieniam, modyfikuję, a czasami przygotowuję je ściśle według receptur sprzed nawet 100 lat.

Wartości, które wpojono mi w rodzinnym domu, staram się przenosić do mojego. Mam nadzieję, że udało mi się również to, co mnie przekazano, wpoić mojej córce Oli.

Rodzice zarówno brata, jak i mnie nauczyli szacunku do ludzi, do zwierząt, do przyrody... Nauczyli nas także otaczać opieką starszych. Odnosić się do nich z szacunkiem i atencją. Pamiętam, jak zmarł mój dziadek. Wówczas babcia zamieszkała z nami. To było naturalne... Ona wymagała opieki, rodzinnego ciepła i wsparcia w tej trudnej dla niej sytuacji... To był przykład: rodzice pokazali nam, w jaki sposób należy szanować starszych i dziękować im za opiekę, którą oni nad nami roztaczali, gdy byliśmy dziećmi. Dlatego kiedy odszedł mój tatuś, naturalne dla mnie było, że mamusia zamieszka ze mną... Teraz ja mogę jej podziękować za opiekę i wychowanie, za to, jaką jestem osobą, i za to, gdzie jestem.

Reklama

Trzeba ludzi uczyć tych wartości, o których zapominają, żyjąc w tym pięknym, ale szalonym i zbyt skomercjalizowanym świecie. Obecnie wartości takie jak szacunek, bycie empatycznym i bezinteresownym są passé. Dlatego uważam, że trzeba dawać świadectwo wiary, godnego i przyzwoitego zachowywania się wobec bliskich i innych. Czym? Jak u mnie w domu – własnym przykładem życia zgodnie z Dekalogiem.

Pięknie Pani opowiada o wierze, wartościach, rodzinie... Nigdy nie było momentów załamania, zwątpienia?

Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką. Modlę się – nie tylko w kościele, ale również podczas spacerów, w górach, na łonie przyrody. Z mamą odmawiam Różaniec... Lubimy się razem modlić. Ale przyznaję, nie zawsze tak było. Miałam chwile zwątpienia w Kościół – w sensie hierarchicznym. To stało się, kiedy byłam bardzo młoda... Zachłysnęłam się innym światem. Za nudne uznałam sielskie, wiejskie życie. Świat wydawał mi się piękny, kolorowy i taki bez konsekwencji. Byłam bardzo młoda, gdy odniosłam sukces jako Miss Polonia... I na chwilę mnie to oszołomiło. Na szczęście w porę przyszły opamiętanie i powrót do Boga, do wiary...

To opamiętanie i powrót do Boga przyszły tak same z siebie?

Udało mi się wrócić dzięki wpojonym mi przykładom z rodzinnego domu... Wtedy nie spodziewałam się, że to są tak mocne fundamenty. W tym powrocie bardzo pomógł mi o. Leon Knabit z Tyńca. Poznałam go właśnie w tamtym „buntowniczym” czasie mojego życia. Ojciec Leon wiele rzeczy mi wytłumaczył i niczego nie nakazywał, ale dawał przykład i powiedział mi słowa, które do dzisiaj pamiętam: „Ewa, chociaż raz w roku idź do kościoła, kiedy będziesz czuć potrzebę. Jedną, drugą, kolejną”. I tak powoli... wróciłam.

Reklama

Chcę jeszcze dodać, że podziwiam ludzi, którzy dają świadectwo silnej wiary nie na pokaz, a z potrzeby duszy i serca... Jeden z moich znajomych z Polski poszedł do Santiago de Compostela w Hiszpanii... Dał radę.

Cieszę się również, kiedy widzę, że od jakiegoś już czasu kościoły we Francji – tak do niedawna ateistycznej – gromadzą coraz więcej osób. Nie wiem, czy Francuzi zrozumieli, że bez wiary życie jest pustką, ale mam wrażenie, iż czują potrzebę bycia we wspólnocie. Czują potrzebę wspólnej modlitwy, potrzebę dawania wiary...

Pochodzi Pani z Małopolski. Nie mogę więc nie zapytać o naszego papieża: czy miała Pani okazję spotkać się ze św. Janem Pawłem II?

Reklama

Miałam to szczęście, ale – od początku. To pewna historia. Zbliżała się 40. rocznica ślubu moich rodziców. Chciałam im zrobić jakiś wyjątkowy prezent. Postanowiłam, że będzie to lot do Rzymu. Nigdy wcześniej nie lecieli samolotem, więc pomyślałam, że to będzie atrakcja. Dowiedziałam się, że moja koleżanka jedzie z prowadzoną przez siebie wycieczką właśnie do Rzymu. I to jeszcze z moją Akademią Rolniczą... Zapytałam ją, czy nie pomogłaby mi zorganizować tam czas. Razem z rodzicami dołączyliśmy się do tej wycieczki. A na placu św. Piotra dowiedzieliśmy się od o. Konrada Hejmy, że będziemy mieć audiencję prywatną u naszego papieża. Pamiętam, że Ojciec Święty najpierw rozmawiał z rektorami, pracownikami i pozostałymi pielgrzymami. My z rodzicami staliśmy na końcu. Jan Paweł II spojrzał na nas i powiedział do mnie, żebym podeszła. Pamiętam, jak biło mi serce, a nogi miałam jak z waty... Poprosiłam go, żeby pobłogosławił moich rodziców, którzy 26 maja mieli obchodzić 40. rocznicę zawarcia związku małżeńskiego. Pamiętam, jak spojrzał na mnie i z tym swoim uśmiechem powiedział: „Ile lat? 40! Razem. No, dawaj ich tutaj. Należy im się błogosławieństwo jak mało komu”. I taki to właśnie był prezent. Miał być tylko lot samolotem, a Bóg sprawił inaczej – lepiej, bo były jeszcze piękne błogosławieństwo i osobiste życzenia od papieża Jana Pawła II... Rodzice byli razem jeszcze przez 17 lat.

A gdyby Pani miała możliwość gościć u siebie Jana Pawła II, to co by Pani przygotowała do jedzenia?

Coś naszego, małopolskiego. I nie kremówki! (śmiech). Byłyby to pierogi na słodko z serem i dużą ilością cynamonu. To takie danie właśnie z małopolskiej kuchni... A jeśli chodzi o zupę, to byłaby to kminkowa. Galicyjskie danie. Też pycha!

Ewa Wachowicz m.in. producentka, prowadząca programy kulinarne. Zajmuje się wspinaczką górską

Oceń: +26 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

11 tygodni szczęścia

Niedziela małopolska 48/2016, str. 5

[ TEMATY ]

świadectwo

dziecko

ciąża

Archiwum pani Estery

Pani Estera, na podstawie zdjęcia USG swojej córeczki, wykonała jej obraz

Pani Estera, na podstawie zdjęcia USG swojej córeczki, wykonała jej obraz

Zawsze chcieliśmy mieć drugie dziecko. Z ważnych, zdrowotnych powodów nie zachodziłam jednak w ciążę. Któregoś dnia powiedziałam do męża: „Zacznijmy modlić się i pościć w tej intencji”. Mocno przeżyłam fakt, że Pan Bóg tak szybko nas wysłuchał. Już po kilku tygodniach!

Jeszcze w testach ciążowych (wykonywanych za wcześnie) nie było potwierdzenia, a już czułam, że jest z nami ktoś długo oczekiwany. Pierwsza i druga wizyta lekarska wykazują żywy płód. Podczas badania USG słyszę bicie serduszka, widzę kształt dziecka. Czuję, że to dziewczynka. Radość w domu jest ogromna! Wraz ze mną cieszy się mąż, syn, przyjaciele. Zawierzam tę małą istotkę Panu Bogu.
CZYTAJ DALEJ

Błogosławieni będą Ci, którzy nie widzieli a uwierzyli

[ TEMATY ]

Ewangelia

rozważanie

ks. Mariusz Słupczyński

lipiec

commons.wikimedia.org

Rozważanie do Ewangelii J 20, 24-29

Czytania liturgiczne na 3 lipca 2025;
CZYTAJ DALEJ

Blisko tysiąc dzieci wyjedzie na wakacje z Caritas

2025-07-03 13:54

mat. pras. Caritas Archidiecezji Wrocławskiej

Dokładnie 946 dzieci z Archidiecezji Wrocławskiej spędzi tegoroczne wakacje na koloniach, półkoloniach, rekolekcjach, oazach i pielgrzymkach dofinansowanych w ramach Letniej Akcji Kolonijnej Caritas Archidiecezji Wrocławskiej. Dzięki wsparciu pochodzącemu ze środków Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom udało się przeznaczyć na ten cel ponad 200 tysięcy złotych.

Letnia Akcja Kolonijna (LAK) to jeden z najważniejszych projektów Caritas realizowanych w czasie wakacji. Jej celem jest nie tylko zapewnienie dzieciom wypoczynku, ale przede wszystkim troska o ich rozwój duchowy i emocjonalny. W tym roku z tej formy letniego wypoczynku skorzysta dokładnie 946 dzieci z 25 parafii, w których aktywnie działają Parafialne Zespoły Caritas. – Cieszy nas liczba zaangażowanych dzieci i parafii – to znak, że nasze działania wychodzą naprzeciw realnym potrzebom rodzin. Dofinansowanie LAK jest konkretną odpowiedzią na wyzwania organizacyjne i wychowawcze, z jakimi mierzą się lokalne wspólnoty – mówi ks. Dariusz Amrogowicz, dyrektor Caritas Archidiecezji Wrocławskiej. - To wyjątkowe dzieło, , ma swój początek przy wigilijnym stole – w atmosferze miłości, pojednania i życzliwości, gdy dzielimy się opłatkiem i zapalamy Wigilijną Świecę symbolizującą obecność nowonarodzonego Jezusa Chrystusa. To światło staje się symbolem nadziei i miłości, którą chcemy dzielić się z najbardziej potrzebującymi – zwłaszcza z dziećmi. Właśnie tą miłością dzielimy się podczas tegorocznych wakacji, wspierając wypoczynek najmłodszych – podkreślił ks. Dyrektor.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję