Każdego roku w tym dniu na najwyższy szczyt Karkonoszy przybywają Polacy, Czesi i Niemcy, a także turyści i pielgrzymi innych narodowości, których wakacyjne
plany przywiodły w rejon Karpacza. Gromadzi ich tutaj św. Wawrzyniec, który jest patronem m.in. przewodników górskich, bankowców i kucharzy. W tym roku pogoda dopisała
nadzwyczaj. Obyło się bez niespodzianek pogodowych, nie licząc wiatru, który w upalny dzień przynosił miłe orzeźwienie. Cień i chłód można też było znaleźć w malutkiej
kaplicy, która od lat przyciąga turystów. W przeszłości stanowiła też dla nich schronienie. Kaplica o kształcie rotundy została zbudowana w latach 1653-1681. Jej poświęcenia
dokonano 10 sierpnia 1681 r. Do 1794 r. nabożeństwa odprawiano w niej pięć razy do roku. Jak podają kroniki, 2 lipca 1713 r. zgromadziło się na nabożeństwie 350 osób, a w roku
1731 - ponad 200. W 1981 r. w kaplicy umieszczono tablicę upamiętniającą 300-lecie powstania świątyni. Wówczas to przewodnicy górscy obrali św. Wawrzyńca za swojego
patrona. Od tej pory spotykają się tutaj co roku właśnie 10 sierpnia na uroczystości. Towarzyszą im również inne służby: ratownicy górscy, funkcjonariusze Straży Granicznej, leśnicy, pracownicy Karkonoskiego
Parku Narodowego, a także członkowie Bractwa Walońskiego. Nigdy nie brakuje również tych, którzy kochają Karkonosze. Na przełomie XX i XXI w. przybyła w niej jeszcze jedna
tablica upamiętniająca dwa tysiące lat chrześcijaństwa.
Tym razem przewodnicy sudeccy obchodzili podwójne święto: 50-lecie służby na turystycznych szlakach i dzień swojego patrona. W przeddzień odpustu spotkali się w schronisku
Strzecha Akademicka na jubileuszowej uroczystości. Wśród nich był nestor przewodników - Leszek Krzeptowski, który oprowadza turystów już od 1945 r. i do dziś pozostaje aktywny, przekazując
turystom swoją wiedzę o górach.
Jak co roku odpustową Mszę św. na szczycie Śnieżki sprawowała liczna grupa kapłanów, a liturgii przewodniczył biskup Dominik Duka z Czech. Wśród koncelebransów byli m. in.: dziekan
ks. Tadeusz Grabiak - proboszcz parafii w Mysłakowicach, ojciec Józef - franciszkanin z Kowar oraz ks. Michał Gołąb studiujący na KUL. W upalny dzień dotarły
na Śnieżkę również siostry zakonne z Legnicy. Czytania mszalne, a także homilia, wygłoszone były w języku polskim, czeskim i niemieckim. Swoją homilię Biskup
Duka poświęcił jednoczącej się Europie. Mocno zaznaczył, że parlament europejski oraz rządy krajów członkowskich powinny zapewnić poszanowanie praw poszczególnych narodów i grup etnicznych,
a także każdego indywidualnego człowieka od początku jego istnienia do naturalnej śmierci. Mszę św. zakończyło błogosławieństwo, ale uczestnicy liturgii bynajmniej nie spieszyli się do powrotu.
Wielu z nich chciało jeszcze porozmawiać z biskupem z Hradec Kralove i zrobić z nim pamiątkowe zdjęcie.
Korzystając z tej okazji zapytałam Biskupa Dominika, czym dla niego i dla jego rodaków jest odpust na Śnieżce. Powiedział, że ten szczyt nie jest ani Polaków, ani Czechów. Na
nim spotyka się właściwie cała Europa, a odpust św. Wawrzyńca jest świętem wszystkich katolików.
Zapytałam również o to, czego spodziewa się po wejściu do Unii dodatkowych krajów członkowskich, odparł z głębokim przekonaniem: „Spodziewam się, że w nowych
warunkach przybędzie więcej Czechów katolików”.
Kiedy uczestnicy odpustowej uroczystości zaczęli opuszczać Śnieżkę, nad górskim masywem pojawiły się barwne paralotnie. Ich widok szczególnie zachwycił niespełna ośmioletniego Adasia Tońkowicza, który
na Śnieżkę wybrał się po raz pierwszy, otoczony troskliwa opieką babci Teresy i babci Lidii. Jak się okazało, swój pątniczy szlak pokonał bardzo dzielnie. Szedł wytrwale na czele grupki, wyznaczając
tempo i mając baczenie, czy jego babcie nie ustają w drodze.
Jak na porządny odpust przystało, nie zabrakło i tutaj kramów z różnymi pamiątkami. Adaś na pamiątkę tej pierwszej odpustowej pielgrzymki zabrał ze Śnieżki tylko drewniane
krzyżyki dla siebie i dla młodszego brata Marcina. Kiedy schodził, wraz z opiekunkami, na Równię pod Śnieżką, w Kotle Łomniczki zobaczył ratowników i przewodników
górskich, którzy zgromadzili się na symbolicznym cmentarzu ludzi gór. Tak uczcili pamięć tych, którzy z gór już nie wrócili. W tym roku przybyły dwie nowe tablice: jedna poświęcona
pamięci Jacka Mierzejewskiego, który 30 grudnia 2001 r. zginął pod śnieżną lawiną, druga: upamiętniająca tragiczną śmierć Tomka Szałowskiego, który zginął 27 stycznia br., podczas ćwiczeń ratowników
GOPR. 23 tablice z nazwiskami ofiar gór przypominają, że życie jest Bożym darem, a jego panem jest Stwórca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu