DZIEŃ III, 4 sierpnia 2016 r.,
I czwartek miesiąca: dzień poświęcony Najświętszemu Sakramentowi i modlitwie o powołania do służby Bożej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wspomnienie obowiązkowe św. Jana Marii Vianneya, prezbitera.
Czytania mszalne: Jr 31, 31-34; Ps 51; Mt 16, 13-23.
Propozycja tematu: „Nieumiejętnych pouczać, spragnionych napoić”
Intencja dnia: o miłosierdzie dla dusz pobożnych i wiernych
Pan Jezus do św. Faustyny: „Dziś sprowadź Mi wszystkie dusze pobożne i wierne, i zanurz je w morzu miłosierdzia Mojego; dusze te pocieszały Mnie w drodze krzyżowej, były tą kroplą pociechy wśród morza goryczy”. (Dz., 1214).
Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy, ponieważ po drodze z Oleśnicy do Namysłowa niesiony będzie przez pątników Najświętszy Sakrament. Pozwoli to wielu osobom doświadczyć na własnej skórze prawdy Ewangelii o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na upływ krwi (zob. Mk 5, 25-34): „Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości”.
Reklama
Radości z sakramentalnej obecności Pana pośród swego ludu możemy doświadczać „przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20b) wszędzie tam, gdzie płonie wieczna lampka przed Jezusem utajonym, który „rzeczywiście zamieszkuje między nami – w najskromniejszym wiejskim kościele w takim samym stopniu, jak w najwspanialszej katedrze” (kard. J. Ratzinger – Benedykt XVI, „Duch liturgii”, Poznań 2007, s. 106). Zbawiciel nieustannie zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Te słowa od dzieciństwa przynaglają mnie do nawiedzenia Najświętszego Sakramentu. Zwykle, kiedy je słyszę, pojawia się przed moimi oczami kojący obraz tabernakulum z parafialnego kościoła w Bodzanowie – mojej rodzinnej miejscowości. Nad „Świętym Świętych” umieszczony jest tam krzyż, spod którego „wyrastają” kłos pszenicy i gałązka winnej latorośli, jakby przypominając, że tylko czerpiąc soki z prawdziwego krzewu, możemy przynosić w swoim życiu owoc obfity (por. J 15, 1-11).
Adoracja daje możliwość „oparcia głowy” (por. Łk 9, 58b), spoczynku na piersi Jezusa (por. J 13, 23. 25; 21, 20a). Jej istotę tłumaczył młodzieży zgromadzonej w Kolonii w 2005 r. Ojciec Święty Benedykt XVI: „Wszyscy pożywamy ten sam chleb, a to oznacza, że między sobą stajemy się jednym. Adoracja, jak powiedzieliśmy, staje się w ten sposób jednością. Bóg nie jest już przed nami, jako Całkowicie Inny. Jest w nas, a my jesteśmy w Nim. Jego dynamika przenika nas i z nas chce przejść na innych i objąć cały świat, aby Jego miłość stała się rzeczywiście dominującą miarą świata. Uważam za bardzo piękną aluzję do tego nowego kroku, którym Ostatnia Wieczerza obdarowała nas przez odmienne znaczenie, jakie słowo «adoracja» ma w grece i w łacinie. Po grecku brzmi ona «proskynesis». Oznacza to gest poddania się, uznanie Boga za naszą jedyną prawdziwą miarę, której normy zgadzamy się przestrzegać. Oznacza, że wolność to nie rozkoszowanie się życiem, uważanie się za całkowicie niezależnych, lecz kierowanie się miarą prawdy i dobra, aby w ten sposób samemu stać się prawdziwym i dobrym. Gest ten jest niezbędny, chociaż nasze pragnienie wolności sprzeciwia się w pierwszej chwili tej perspektywie. Osiągnięcie jej w pełni możliwe będzie jedynie przez drugi krok, jaki otwiera przed nami Ostatnia Wieczerza. Łacińskie słowo oznaczające adorację, to «ad – oratio» – kontakt usta-usta, pocałunek, uścisk, a więc miłość. Poddanie staje się jednością, ponieważ Ten, któremu się podporządkowujemy, jest Miłością. Tak to poddanie się nabiera sensu, gdyż nie narzuca nam czegoś obcego, lecz wyzwala nas w związku z najgłębszą prawdą naszego bytu” (Benedykt XVI, Homilia podczas Mszy św. na zakończenie Światowych Dni Młodzieży w Kolonii, 21 sierpnia 2005 r.).
Takim gestem «proskynesis» witają się każdego ranka z „Panem domu” (św. Faustyna, Dz., 14) w klasztorze w Biskupowie Bracia Benedyktyni. Ostatnio byłem tam z zaprzyjaźnionym małżeństwem i ich dziećmi. Młodszy z synów, pięcioletni Jaś, kiedy weszliśmy do kaplicy, upadł jak długi przed Najświętszym Sakramentem, podłożył sobie pod głowę poduszkę, którą przyniósł ze sobą, i w takiej pozycji dłuższą chwilę odpoczywał. Czy w podobny lub inny sposób również my nie moglibyśmy często przed „Panem i Bogiem naszym” (por. J 20, 28) „wypocząć nieco” (por. Mk 6, 31a), by „znaleźć ukojenie dla dusz naszych” (por. 11, 29b)?