Reklama

Miał serce prawdziwego ojca

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. Kazimierzem Przydatkiem SI - na temat współpracy z o. Tomaszem Rostworowskim oraz pracy duszpasterskiej w Rzymie - rozmawia Magdalena Sikorska

Magdalena Sikorska: - Od wielu lat przebywa Ojciec w Rzymie. Z pewnością było wiele okazji do spotkań z o. Tomaszem Rostworowskim?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. Kazimierz Przydatek SI: - Moja znajomość z o. Tomaszem sięga roku 1948, w którym to podczas wakacji udałem się do Nowego Sącza w celu wstąpienia do Małego Seminarium Ojców Jezuitów. W drodze powrotnej pociąg bardzo był przepełniony. Zanosiło się więc na całonocne stanie w korytarzu. W pewnym momencie otworzyły się drzwi od pobliskiego przedziału i ujrzałem dobrą i radosną twarz księdza. - Chodź do nas chłopcze, tu jest moja grupa młodzieży, z którą wędruję. Ściśniemy się i będzie też miejsce dla ciebie. Jak ci na imię i skąd jedziesz? - padło zaproszenie. - Wracam z Nowego Sącza od ojców jezuitów przy ulicy Piotra Skargi. Zapisałem się tam do Małego Seminarium - odpowiedziałem. Nieznajomy ksiądz rozłożył szeroko ramiona i zawołał ze szczerą radością: - O jakże się cieszę. Będziesz moim współbratem.
Musiałem, więc opowiadać o sobie, gdzie mieszkam, dokąd jadę, gdzie uczęszczałem dotąd do szkoły. O. Tomasz przerywał pogaduszkę śpiewem i częstował owocami. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego spotkania.

- A kiedy Ojcowie spotkali się po raz drugi?

- Drugie spotkanie nastąpiło po wyjściu o. Tomasza z więzienia, a było to jeszcze w Krakowie. Rozeszła się wiadomość po kolegium, że o. Tomasz Rostworowski wyszedł po sześciu latach z więzienia i przed Wielkanocą będzie udzielał na Wydziale Filozofii kilkudniowych rekolekcji. Po pierwszym dniu nie wytrzymałem i wieczorem podszedłem do niego po wyjściu z kaplicy, zagadując: - Ojcze, czy przypomina sobie Ojciec podróż z Nowego Sącza do Krakowa z grupą młodzieży akademickiej, do której przygarnął Ojciec niejakiego Kazia? - Ależ naturalnie. To ty jesteś? Jak się cieszę, że się znowu spotykamy już we wspólnym Domu.
Nauki rekolekcyjne o. Tomasza były wspaniałe, oparte głównie na jego doświadczeniach wyniesionych z więziennych murów. Większość uwięzionych cierpiała tam niewinnie.

Reklama

- Kiedy nastąpiło Ojców pierwsze spotkanie w Rzymie?

- Przybyłem do Rzymu w połowie grudnia 1964 r. O. Tomasz Rostworowski odwiedziwszy swoich krewnych w Argentynie, wracał przez Rzym i tu zatrzymali go przełożeni, aby pomógł o. Józefowi Chechelskiemu, który będąc ciężko chory, potrzebował zastępstwa w Radiu Watykańskim. Wkrótce też o. Chechelski zmarł. O. Tomasz objął jego stanowisko, pozostając sam. Znalazł się w trudnej sytuacji i szukał pomocy. Dowiedziawszy się, że przyjechałem do Kolegium Bellarminum, zwrócił się do mnie z prośbą o współpracę. W tym czasie Papież Paweł VI zamierzał odwiedzić Fatimę i o. Tomasz miał mu towarzyszyć w tej podróży. W czasie swojej nieobecność prosił, abym zastąpił go w Radiu. Przyjąłem propozycję. Śledząc wiadomości z Fatimy, co godzinę nadawałem komunikat do Polski o tym, jak przebiegała papieska podróż. To właśnie był początek mojej wieloletniej współpracy z o. Tomaszem.

- Jak układała się współpraca z o. Rostworowskim?

- Wyśmienicie. Miał on serce prawdziwego Ojca, zwłaszcza, gdy musiał poprawiać teksty przygotowywane do radiowej transmisji. Kiedy przerabiał je czy skracał, czynił to z wielką życzliwością i łagodnością, tak że nie odczuwało się wcale żadnej przykrości. Dzięki niemu nauczyłem się ujmować trudne tematy krótko i zwięźle, jak tego wymaga praca w Radiu.
Był to jednak okres trudny dla wszystkich Polaków pracujących w Rzymie. Było nas niewielu, a liczba polskich turystów indywidualnych czy grupowych wzrastała. Wielu z nich szukało polskich informacji o Rzymie dotyczących zwiedzania, zakupów i wszystkiego, co tylko można było sobie wyobrazić. Nie istniały jeszcze nowe Ośrodki dla Pielgrzymów, dlatego kościół polski na via Botteghe Oscure 15 był oblegany przez turystów. Drugim więc punktem oparcia stało się Radio Watykańskie, bo słuchała je cała Polska. Stąd o. Tomasz był rozrywany na wszystkie strony, a mając dobre serce, nikomu nie umiał odmówić pomocy. Nic dziwnego, że nie rzadko dobiegał do mikrofonu zadyszany, bo nie miał chwili czasu, aby odsapnąć i nabrać trochę głębszego oddechu.

- Jak długo Ksiądz współpracował z o. Tomaszem?

- Moja praca w Radiu trwała około 8 lat, dokładnie od 1966 do 1973 r. Tygodniowo wygłaszałem dwie prelekcje. W sobotę podawałem refleksje na temat niedzielnej liturgii, w niedziele natomiast prowadziłem cykle katechez dla osób dorosłych, ujęte w ramy Historii Zbawienia. Był to dość długi okres, podczas którego miałem dużo okazji, aby dobrze poznać o. Tomasza. Kiedy on pojechał po raz pierwszy w odwiedziny do Polski, rozchorował się tam i już nie wrócił do Włoch. Wówczas odszedłem z Radia. Wkrótce bp Władysław Rubin zaangażował mnie do pracy przy polskich turystach i pielgrzymach, a potem po dziesięciu latach przeszedłem do pracy z młodzieżą włoską przy kościele św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie spoczywają relikwie św. Stanisława Kostki, Patrona młodzieży polskiej.

- Czy o. Tomasz wywarł wpływ na dalszą Ojca pracę duszpasterską w Rzymie?

- Oczywiście i to wielki. Często widywałem go w rozmowach z indywidualnymi gośćmi, ale najbardziej imponował mi w kontaktach z młodszymi księżmi studiującymi w Rzymie. Raz do roku Siostry Nazaretanki zapraszały do siebie wszystkich księży z okazji Bożego Narodzenia na smaczną kolację i kolędy, podobnie jak Siostry Zmartwychwstanki na Wielkanoc. W obu przypadkach o. Tomasz był głównym animatorem tych spotkań. Posiadał dar dowcipnego opowiadania swoich doświadczeń, szczególnie z okresu więzienia, a jego gra na fortepianie i śpiew wytwarzały niepowtarzalną atmosferę odświętnej radości. Ten pogodny nastrój udzielał się młodym kapłanom i sprawiał, że młodzi lgnęli do niego.
Obcując tak blisko z o. Tomaszem zrozumiałem doniosłą rolę śpiewu i muzyki w jej oddziaływaniu na ludzi, zwłaszcza młodych.

- W czym jeszcze przejawiał się wpływ o. Tomasza Rostworowskiego na Ojca pracę z młodzieżą?

- Radosne podejście o. Tomasza do życia nauczyło mnie pogody ducha w spotkaniu z chorymi ludźmi w klinice, gdzie stale kapelanuję, a potem z pielgrzymami, zwłaszcza z grupami polskiej młodzieży, którą miałem okazję poznawać przez długie lata. I chociaż osobiście nie gram na żadnym instrumencie i nie śpiewam, idąc za przykładem o. Tomasza starałem się animować innych do śpiewu. Po przygotowaniu grup na spotkanie z Ojcem Świętym, organizowałem na campingach długie wieczory śpiewu, spędzając czas z grupami młodzieży do późnych godzin nocnych. Szczytem tej animacji było zorganizowanie Międzynarodowego Przeglądu Piosenki Religijnej z okazji Roku Świętego 1983 na temat Nawrócenia do wiary, transmitowanego przez telewizję włoską na cały świat.

- Czy posłużył się Ojciec tą samą metodą w pracy z młodzieżą włoską?

- Owszem, jak najbardziej. Aby pogłębić oficjalne przygotowanie narzeczonych do małżeństwa, od 18 lat organizowałem spotkania dla wszystkich par raz w miesiącu. Podczas Mszy św. mówiłem młodym o roli Eucharystii w życiu małżeńskim. Elementem skutecznie przyciągającym młodych do tych spotkań była po Mszy św. prezentacja muzyki i śpiewów przewidzianych do liturgii ślubów.
Jeżeli chodzi o polskie grupy pielgrzymkowe, to wiadomo, że w zdecydowanej większości są one rozśpiewane i przyciągają obcokrajowców swoją modlitewną postawą wraz ze śpiewem. Dlatego też, kiedy około 1992 r. polska grupa modlitewna działająca w Rzymie - „Salvator” - poprosiła mnie o możliwość urządzania swoich spotkań w kościele Patrona młodzieży polskiej, chętnie zgodziłem się na nie i trwały one często od 18.00 do 22.00.

- Czy może Ojciec przybliżyć swoją obecną działalność w kościele na Kwirynale? Wiele mówi się o chórze „Vox Poloniae”, którego Ojciec jest autorem i opiekunem.

- Nie nazwałbym siebie autorem, lecz raczej animatorem, naśladując w tym o. Tomasza. Trzy lata temu zapytałem obecnych na Mszy św. Polaków, czy nie zechcieliby mi pomóc w zorganizowaniu chóru z prawdziwego zdarzenia. Był to dzień imienin Ojca Świętego. Zgłosiło się aż dwadzieścia pięć osób i stały się one jakby darem dla Papieża. Cały trud utworzenia chóru w Rzymie spadł na barki mgr Marii Gromnickiej, która w krótkim terminie utworzyła chór „Vox Poloniae”.
Aby potwierdzić efektywność pracy całego zespołu, należy wspomnieć o koncertach, które spotkały się z przychylnym przyjęciem polskiej i włoskiej publiczności. Co roku z okazji świąt Bożego Narodzenia odbywały się po dwa koncerty. W pierwszym roku chór wykonał polskie kolędy. W następnym 2002 r. było to Misterium Bożego Narodzenia, natomiast w 2003 r. Boże Narodzenie w Apokalipsie. Wykonanie kolęd było przeplatane odpowiednią refleksją w dwu językach oraz inscenizacją. Chór był parokrotnie zapraszany, aby uświetniać spotkania wigilijne w Ambasadzie RP na via Rubens, a także w Ambasadzie Polskiej przy Watykanie. Stało się też tradycją, że „Vox Poloniae” koncertował z okazji świąt narodowych, jak też i innych, nawet w TV RAI.

- W tych pięknych osiągnięciach widać wielką chęć włączenia młodych do nowej ewangelizacji, czy to przez śpiew, radio, czy też zwykły kontakt z drugim człowiekiem. Byłam także świadkiem interesującego wydarzenia w kościele św. Andrzeja. Mam na myśli sztukę teatralną poświęconą życiu św. Stanisława w reżyserii Alberto Macchi.

- Na kanwie występów chóru i jego sukcesów zrodziła się myśl powrotu do dawnej metody „Ratio Studiorum” Towarzystwa Jezusowego, które od początku zalecało całemu Zakonowi wykorzystanie teatru i sztuki jako skutecznej metody nauczania Bożych prawd. Prowokując wszystkich do współpracy, udało mi się połączyć w jedną harmonijną całość trudną sztukę chóralnego śpiewu a cappella z deklamacją słowa. Chór stał się bazą muzycznej oprawy dla sztuki napisanej specjalnie przez włoskiego reżysera. Jednoaktowa sztuka została wystawiona w formie ruchomych scen odegranych w różnych pomieszczeniach kościelnych, gdzie żył, modlił się i umierał św. Stanisław Kostka. Rzeczywiście zrobiło to niezwykłe wrażenie. Obecnym na przedstawieniu był włoski prowincjał o. Michał Lawra SI, który wyraził bardzo duże zadowolenie, zachęcając mnie do kontynuowania duszpasterstwa w tym kierunku. Opinię tę potwierdziły recenzje prasowe i inne.

- Sztukę kończy wystąpienie Ojca, w którym mówi Ojciec o związkach duchowości młodego Świętego i obecnego Papieża. Proszę to przybliżyć.

- Muszę od razu przypomnieć, że przedstawienie teatralne zostało zorganizowane z okazji obchodów 25-lecia Pontifikatu Ojca Świętego Jana Pawła II, dlatego spektakl był tak pomyślany, aby podkreślić to, co łączy duchowo Ojca Świętego z naszym kościołem św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.
Na pierwszym miejscu do tego duchowego związku należy zaliczyć szczególne nabożeństwo Papieża do św. Stanisława Kostki. Wystarczy wspomnieć dzień 13 listopada 1988 r., kiedy Ojciec Święty przybył do naszego kościoła jakby „przymuszony wewnętrzną koniecznością i potrzebą serca”. Pragnął pomodlić się przy grobie Patrona polskiej młodzieży, chcąc w ten sposób rozpocząć drugie dziesięciolecie swojego Pontyfikatu.
Jeśli spojrzymy teraz na same tylko obchody Papieskiego Jubileuszu, znajdujemy zdumiewającą bliskość duchową Papieża z osobą św. Stanisława Kostki: jak św. Stanisław Kostka - pielgrzymujący do Rzymu, aby wypełnić swoje powołanie, tak i Papież - pielgrzym jubileuszowego Pontifikatu, odbywa setną misyjną pielgrzymkę, pomimo zdrowotnych trudności. Jak św. Stanisław Kostka, czciciel Maryi, tak i Papież - Jej wielki czciciel ogłasza Rok Jubileuszowy, Rokiem Różańca Świętego. Jak św. Stanisław Kostka, który miał wielki kult dla Eucharystii, tak i Papież w tym też Roku Jubileuszowym ogłasza encyklikę poświęconą właśnie Eucharystii.
Ten zbieg wydarzeń nie można nazwać przypadkiem, lecz celowym przypomnieniem polskiej młodzieży duchowego ideału św. Stanisława Kostki, który ma pozostać dla niej zawsze aktualny i być wzorem do naśladowania.
Wracając do o. Tomasza Rostworowskiego, jestem pewien, że gdyby dzisiaj żył i widział to, czego jesteśmy świadkami, cieszyłby się tym ogromnie i swoim zwyczajem szybko usiadłby do fortepianu, aby radosną melodią podziękować za to Bogu.

- Widzę z tego, że o. Tomasz był skutecznym animatorem swoich czasów i potrafił pozostawić po sobie innego animatora, który działa dziś u św. Stanisława Kostki na Kwirynale. Czy podziela Ojciec to zdanie?

- Chyba tak, ale najlepiej, jeżeli fakty mówią za siebie. Przykładem tego niech będzie moje doświadczenie. Współpracując z o. Tomaszem Rostworowskim uwrażliwiłem się na wewnętrzną moc, jaką zawiera w sobie piękna muzyka i śpiew w duszpasterskiej pracy z młodymi. Za ilustrację tego doświadczenia może posłużyć i to, że starałem się stosować jego metodę duszpasterstwa zarówno w pracy z pielgrzymami, jak i z młodzieżą polską oraz włoską w kościele na Kwirynale. Tutaj spoczywają relikwie Patrona polskiej młodzieży, którą tak bardzo ukochał o. Tomasz. Dziękuję Bogu, że przez tyle lat mogę w pewnym sensie kontynuować jego pracę w miejscu, które on tak chętnie odwiedzał z młodzieżą i w którym dokonywał nagrań radiowych podczas polskich nabożeństw.

- Dziękuję Ojcu za rozmowę i życzę owocnej kontynuacji pracy duszpasterskiej.

Magdalena Sikorska jest współredaktorką polskiego miesięcznika Quo Vadis w Rzymie

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek wyjaśnia: zezwoliłem na błogosławieństwo osób, a nie związków homoseksualnych

2024-05-20 15:05

[ TEMATY ]

wywiad

papież Franciszek

PAP/EPA/CLAUDIO PERI

Nie zezwalałem na błogosławienie związków homoseksualnych - wyjaśnił papież Franciszek w nadanej wczoraj pełnej wersji kwietniowego wywiadu dla telewizji amerykańskiej CBS. Dodał, że błogosławienie takich związków jest „sprzeczne z prawem naturalnym i prawem Kościoła”. Zezwolił natomiast na błogosławienie poszczególnych osób homoseksualnych, bo „błogosławieństwo jest dla wszystkich”, choć - jak przyznał -„niektórzy są tym zgorszeni”.

W godzinnym wywiadzie papież opisuje swe spotkania z dziećmi z Ukrainy, które nie potrafią się już uśmiechać. Apeluje o zakończenie toczących się na świecie wojen. „Dążcie do negocjacji. Dążcie do pokoju. Wynegocjowany pokój jest zawsze lepszy niż niekończąca się wojna” - przekonuje Franciszek. Zachęca też do modlitwy o pokój, którą sam praktykuje. „Zatrzymajcie się, negocjujcie” - powtarza Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Śp. ks. Tadeusz Kasperek - proboszcz, jakich mało

2024-05-20 22:29

Katarzyna Dybeł

Ks. prałat Tadeusz Kasperek w czasie diecezjalnej pielgrzymki do Ziemi Świętej - 12 marca 2010, Góra Błogosławieństw

Ks. prałat Tadeusz Kasperek w czasie diecezjalnej pielgrzymki do Ziemi Świętej - 12 marca 2010, Góra Błogosławieństw

    Emerytowany proboszcz parafii pw. św. Piotra w Wadowicach i honorowy obywatel Miasta Wadowice ks. prałat Tadeusz Kasperek zmarł 17 maja br. w krakowskim szpitalu.

    Charyzmatyczny kapłan, ksiądz z powołania, ceniony i lubiany, obdarzony licznymi talentami, mocną osobowością i determinacją w posługiwaniu tym, których Bóg stawiał na jego drodze. Pełen niewyczerpanej energii i wciąż nowych pomysłów, zawsze otwarty i gościnny, rozmodlony i umiejący rozmodlić innych, gotowy rozmawiać z każdym niezależnie od jego poglądów, twórczy, kochający Kościół – proboszcz jakich mało. Wyjątkowy gospodarz i organizator, dla wielu przyjaciel, duchowy ojciec, spowiednik i mistrz ewangelicznego słowa. Serce i czas miał dla wszystkich, ale w centrum jego duszpasterskiej troski były dzieci i osoby chore, starsze, zmagające się z cierpieniem i niezrozumieniem. Przez ostatnie lata swego życia doświadczył krzyża ciężkiej choroby i kalectwa, który niósł w heroiczny sposób, ofiarując wiele z tego cierpienia w intencji swoich parafian.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję