Reklama

Podbeskidzka tradycja wielkanocna

Z Wielkim Tygodniem i samymi świętami Wielkiej Nocy związana jest bogata tradycja. Są to jednak zwyczaje bardziej charakterystyczne dla poszczególnych wiosek, niż jakieś typowe dla całego regionu tradycyjne zachowania.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Nie można patrzeć na tradycję wielkanocną, nie obserwując okresu Wielkiego Postu - twierdzi Monika Teśluk, etnograf pracujący w Regionalnym Ośrodku Młodzieżowym. - Gdyby mniej rygorystycznie przestrzegano poszczenia, to na pewno zwyczaje wielkanocne byłyby inne.
Wielki Post to czas skupienia, ciszy, modlitwy oraz wyrzeczeń o charakterze pokutnym i ekspiacyjnym - pisze w książce pt. Zwyczaje doroczne polskich górali karpackich Krystyna Kwaśniewicz. - Jeszcze w latach międzywojennych najbardziej charakterystycznym tego przejawem były ograniczenia ilościowe i jakościowe spożywanych posiłków”.
W czasie Wielkiego Postu jedzono więc: żur z mąki owsianej lub jęczmiennej, gotowane ziemniaki i karpiele lub kapustę. Czasami na wodzie z kiszonej kapusty gotowano kwaśnicę - bracia Golcowie śpiewają, że była na wieprzowinie, ale w czasie postu o takiej omaście nie było mowy, można było co najwyżej dodać trochę oleju lnianego. Nie bawiono się także w karczmach, nie odprawiano żadnych radosnych uroczystości: wesel, chrzcin, zrękowin, instrumenty muzyczne wynoszono na strych, by: nikt nie śmioł nawet skrzypnąć na nich (Sól w Beskidzie Żywieckim), a co wytrwalsi przestawali nawet pić wódkę i piwo (okolice Żywca, Milówki).
Natomiast o świcie w Środę Popielcową niewiasty z okolic Bielska zabierały się do mycia garnków, w których warzono mięso i dokładnie je wyszorowawszy, wieszały dnem do góry na płocie przed domem. Gdy mijała połowa Wielkiego Postu, w Żabnicy i Milówce dorośli żartowali z dzieci, żeby przygotowały wszystkie najgorsze łachy i o północy poszły na Klimową Skałę. Tam dostaną wszystko nowe. Dzieci więc zbierały stare pinkle - stare buty, zdarte spodnie, bluzki, jakle - żeby tylko zdążyć na czas. Gospodynie zaś wyrzucały stare garnki napełnione popiołem i je na polu tłukły. Miało to przynieść urodzaj.
W imieniny Grzegorza - 12 marca - w Żywcu odprawiano tzw. grzegorzanki czyli chłopcy szkolni przyjmowali do swego grona nowych, nalawszy im piwa na wielką misę, a do tego wsypywali podrobione obwarzanki. Natomiast w Zapasiekach (przysiółek Jaworzynki) „Grzegorze”, czyli kilkunastoletni chłopcy ubrani w białe, długie do kolan koszule, przepasane szerokimi taśmami i wysokie zrobione z białej tektury czapki, chodzili trójkami od domu do domu i stukając ozdobioną w kolorowe bibułki brzózką mówili: „A swe dzitki do szkoły, a swe dzitki miłują. A swe dzitki do szkoły, a swych ojców szanują”. Gospodarze dawali im za fatygę jajka do koszyczka.
Najwięcej zwyczajów dotychczas żywych związanych jest z Niedzielą Palmową i Wielkanocą.
Po pierwsze: trzeba poświęcić palmę. Jak najokazalszą. Gałąź symbolizowała życiodajną moc. Żywieckie kocanki, czyli młode pędy wierzby, które okryły się już okazałymi baziami, pięknie były przez kobiety ozdobione barwinkiem, kopytnikiem, bożym drzewkiem, poprzywiązywanymi jabłkami, mirtem i asparagusem oraz opasane wstęgami z bibuły. Starsi gospodarze, którzy palm ze względu na swą powagę nie nosili (była to domena starszych kobiet, dzieci i wyrostków), przypinali sobie do kapeluszy gałązkę bazi lub cisu.
Nieco inny zwyczaj jest w Żabnicy, gdzie parobcy przychodzą do kościoła z pękami jałowca w rękach i już w czasie nabożeństwa poszturchiwali się między sobą, a dziewczęta boleśnie smagali po nogach.
Po powrocie z kościoła częstowano baziami bydło, by się dobrze chowało, gałązki palm wkładano pod powałę, żeby nic złego się nie stało, np. piorun nie uderzył, wsuwano dwie, trzy bazie do ziarna siewnego - wtedy plon będzie większy. Ludzie mieli obowiązek połknąć po jednym kotku - co gwarantować miało zdrowie aż do następnej Palmowej Niedzieli. W okolicach Oświęcimia był też zwyczaj zanurzania bazi w spirytusie i częstowania się tą nalewką, gdy drapało w gardle. Tylko, że dość często gospodarza drapało... Można było też robić okłady od zewnątrz - pomagało na głos. Ale ten typ wykorzystania nalewki nie cieszył się zbytnim powodzeniem... No, chyba, że leczono dzieci...
W okolicach Milówki wrzucano kukłę Judasza do Soły, a w Łodygowicach, Wilamowicach, Zawoi wrzucano do ognia. Były to tzw. śmiergusty. Trzeba było się śpieszyc, bo Wielki Czwartek to czas szczepienia drzewek owocowych: w Milówce wierzono, że jak się zawiązuje dzwony, tak się zawiążą owoce. Młodzi chłopcy w tym samym czasie trzykrotnie obiegali kościół z kołatkami, klekotkami, klapaczkami, robiąc niemiłosierny tumult - wszystko to na pamiątkę zaparcia się Jezusa przez św. Piotra, ale też dla zdrowia, bo w Wielki Piątek wszyscy ludzie szli do rzeki się obmyć. I tu w zależności od wsi mycie różnie wyglądało. W Żabnicy biegano wcześnie rano, nim słonce wzeszło do potoka się obmyć, zwłaszcza, gdy ktoś miał świerzb. To pomagało. W Milówce myły się tylko matki i to do połowy. W Żywcu należało się umyć jeszcze przed wschodem słońca, bo pieniędzy potem brakło... W Cieszynie zanurzano w rzece nogi i obmywano twarz srebrnym lub złotym pieniądzem, by być tak zdrowym jak ten pieniądz. W Wielki Piątek należało pilnować swojego dobytku, by jakaś czarownica nie zabrała lub nie rzuciła uroku na krowę lub owcę. Odbierała wtedy mleko. A po południu ucichały wszelkie stukania - bo one miały przywoływać grad i burze. Pan Jezus spał, więc nie wolno Mu było przeszkadzać. Kobiety nawet niczego nie szyły, nie ugniatały ciasta, nie tłukły ziemniaków, kowale nie kuli żelaza, bo Pana Jezusa żelaznymi gwoździami przybijano. A w kościołach, przy Grobie stała zawsze straż. Aż do soboty wieczorem.
W Wielką Sobotę święcono wodę i jadło. Na Żywieczczyźnie zwyczajowi święcenia pokarmów nie towarzyszyły żadne nadzwyczajne tradycje regionalne. W niektórych wsiach w ogóle nie przywiązywano do tego wagi. Ludzie święcili po prostu to, na co ich było stać. Najbiedniejsi w ogóle nie nosili pokarmów do święcenia. Noszono do poświęcenia pszenne ciasto zwane babówką, kiełbasę, niekiedy szynkę lub inną wędzonkę, nie zdobiono jajek, najwyżej gotowano je w wywarze z cebuli, ale to nie było normą, można było spokojnie przynieść kościoła białe jajka, chrzan, trochę soli i cukru oraz baranka z ciasta.
Natomiast ogromnie dbano o atrakcyjność jaj w okolicach Oświęcimia. Jajka należało albo wymalować woskiem i gotować w farbkach roślinnych (cebuli, zbożu, pędach drzew, młodym życie), albo kolorowymi farbkami malować. Do tego przynoszono pszenny chleb, wędzoną szynkę lub swojską kiełbasę - dobrze wywędzoną, tak, by sąsiedzi czuli jej zapach, chrzan i baranka z cukru. Wszystko należało umieścić w koszyku na śnieżnobiałej haftowanej serwecie - oczywiście na biało - i ozdobić pokarm gałązkami bukszpanu. W Wielką Sobotę należało posadzić pierwsze ziemniaki w polu. Gdy niebo było zachmurzone, to i ziemniaki miały być grube. I tak w całym regionie.
Śniadanie jedzono w Wielką Niedzielę zaraz po Rezurekcji. W okolicach Oświęcimia panny wybierały szybko, jedna przed drugą, najładniejsze jajko i rzucały za siebie przez ramię - gdy jajko się stłukło, dziewczyna w ciągu roku miała wyjść za mąż. Gospodyni zaś po śniadaniu brała bukszpan i karmiła nim zwierzęta. Gdy chętnie jadły, miały być radością gospodarzy cały rok.
W Lany Poniedziałek do dobrego obyczaju należało polewanie się wodą. Im więcej kawalerów oblało dziewczynę, tym lepiej. W okolicach Lalik najładniejsze panny po prostu wrzucano do potoka. Natomiast w Beskidzie Żywieckim wodą nie polewano, ale obijano panny tzw. „słodkim drzewem”, czyli pędem trzciny cukrowej. Potem każdy kawaler oddawał ją dziewczynie, do której chciał się zalecać a ona powinna w ramach przychylności ją zjeść. W Milówce zakochani parobcy mieli przygotowane surowe jajka i nimi w swoją wybrankę rzucali w czasie Mszy św. Z Brennej przywędrował też do Bielska zwyczaj bicia karwaczami, czyli długimi na metr witkami wierzbowymi, które kawalerowie sami sobie wyplatali. Bicie nimi bardzo bolało, ale chroniło od pcheł. Oświęcimskie dziewczyny były traktowane z większą atencją, ponieważ śmingus polegał na polewaniu perfumami, które wykorzystywane skąpo i tylko na upatrzonej, bliskiej sercu dziewczynie były dla niej swoistą nobilitacją. Bo na takie pachnące rarytasy mogli sobie pozwolić nie wszyscy kawalerowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

2024-05-01 12:21

[ TEMATY ]

ks. Krzysztof Nykiel

Bożena Sztajner/Niedziela

Ojciec Święty mianował księdza prałata Krzysztofa Józefa Nykiela, Regensa Penitencjarii Apostolskiej, biskupem tytularnym Velia - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Ks. biskup-nominat Krzysztof Józef Nykiel urodził się w Osjakowie 28 lutego 1965 r. W 1984 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. W 1990 r. przyjął święcenia kapłańskie i należy do duchowieństwa archidiecezji łódzkiej. W roku 2001 uzyskał doktorat z prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. W latach 1995-2002 pracował w Papieskiej Radzie ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. 1 lipca 2002 podjął pracę w Kongregacji Nauki Wiary. Od 18 grudnia 2009 był zastępcą sekretarza Międzynarodowej Komisji Badającej sprawę autentyczności objawień w Medjugorie. 26 czerwca 2012 roku papież Benedykt XVI mianował go regensem Penitencjarii Apostolskiej.

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski

2024-05-03 09:32

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

WOT

PAP/Paweł Supernak

Nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski, kto powinien zostać mianowany na te najważniejsze stanowiska dowódcze w wojsku polskim - podkreślił prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu po wręczeniu nominacji na stanowisko dowódcy generalnego RSZ i na stanowisko dowódcy WOT.

Prezydent Andrzej Duda wręczył w piątek akty mianowania gen. broni Markowi Sokołowskiemu na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i gen. bryg. Krzysztofowi Stańczykowi na stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję