Odnosząc się do sytuacji w swej ojczyźnie, zauważa on, że biskupi za mało zajmują się tym, co stanowi o istocie problemu. Nie mówią o wierze, Panu Bogu, sakramentach. Nie potrafią dotrzeć z Ewangelią do ludzi.
Zdaniem kard. Müllera nie wyciąga się też wniosków z upadku protestantyzmu w Europie. Protestanci mają wszystko, czego domagają się reformatorzy Kościoła katolickiego: żonatych pastorów, zalegalizowane związki homoseksualne, a tymczasem ich sytuacja jest gorsza niż katolików.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dla niemieckiego purpurata niepokojący jest również fakt, że wśród samozwańczych reformatorów mało jest ludzi, z których emanuje świętość życia, gotowość do poświęceń i pełnej uległości względem Chrystusa i Kościoła. Tymczasem prawdziwa reforma Kościoła polega na jego odnowie w Chrystusie i apostolskiej gorliwości o wieczne zbawienie człowieka.
Kard. Müller przyznał też, że w ostatnich latach spycha się na margines nauczanie św. Jana Pawła II. Panuje bowiem błędne przekonanie, że zarówno Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI zablokowali posoborowe reformy, a teraz tę blokadę trzeba przełamać i wszystko zacząć od nowa.
Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary nie jest też zadowolony z wpływu, jakie niemieckie środowiska wywierają na Synod o Amazonii, bo Kościół w Niemczech nie jest wzorem, sam podupada. Jego zdaniem związek mającego się odbyć w tym roku zgromadzenia Synodu Biskupów i niemieckiej „drogi synodalnej” jest oczywisty. Również dokument roboczy Synodu został napisany przez ludzi wywodzących się z Niemiec. Ma on bardzo europejską perspektywę i jest projekcją europejskiej myśli teologicznej na ludy Amazonii. W niektórych punktach, na przykład w samym pojmowaniu religii, jest on sprzeczny z katolicką teologią i musi zostać skorygowany.