Reklama

Wierzę, że Ojciec Święty zwoła nas ponownie

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 21/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Jaskólska: - Kim dla Księdza Biskupa był Jan Paweł II?

Bp Edward Dajczak: - Był dla mnie przede wszystkim ojcem, który mnie zrodził do posługi biskupiej, udzielając mi święceń biskupich. To był moment, w którym Jan Paweł II stał się dla mnie jeszcze bliższym. Kiedy wziąłem później do ręki jego książkę „Wstańcie, chodźmy!”, w której snuje również refleksje o swoim biskupim pochodzeniu - sukcesji apostolskiej, to w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że ja również szczęśliwie znalazłem się na jego drodze. To miało ogromne znaczenie dla mojego osobistego doświadczenia wiary i przeżywania relacji z Ojcem Świętym.
Jan Paweł II był niezwykłym świadkiem człowieka rozmodlonej wiary i tak bardzo czytelnej dla ludzi bliskości z Bogiem. Wymienię trzy zdarzenia, które były dla mnie bardzo osobistymi, znaczącymi i przemieniającymi chwilami.
Pierwsze miało miejsce w czasie pierwszej wizyty Papieża w Poznaniu. Po spotkaniu ogólnym Ojciec Święty spotkał się w katedrze poznańskiej z duchowieństwem i siostrami zakonnymi. Wbiegłem tam prawie w ostatniej chwili i przesuwałem się nawą boczną, by być jak najbliżej ołtarza. Widziałem wchodzącego Ojca Świętego witającego się z wieloma, zapewne bliżej znanymi mu, księżmi i bardzo rozradowanego. Kiedy doszedł do klęcznika, nastąpiła w nim tak gwałtowna przemiana, że oniemiałem z wrażenia. Patrzyłem zdumiony na klęczącego Papieża, który był, a jakby go nie było. To było dla mnie tak wstrząsające, że wciąż mogę to opisywać ze szczegółami, a przecież tyle lat już minęło.
Drugi ważny moment nastąpił w czasie moich święceń biskupich. Spojrzałem na Ojca Świętego w czasie śpiewu „Kyrie” i zobaczyłem człowieka, który krzyczy wewnętrznie do Boga: „Panie, zmiłuj się”. To świadectwo bardzo mnie wewnętrznie zmobilizowało i nie mam wątpliwości, że pomogło głębiej przeżyć święcenia.
Trzecie takie papieskie świadectwo przeżyłem w następnym dniu po święceniach biskupich. Ojciec Święty klęczał w kaplicy i chwilę się modlił, a ja byłem bardzo blisko i jeszcze raz doświadczyłem tego, że podczas modlitwy Jan Paweł II był tak zanurzony w Bogu, że miałem wrażenie jego nieobecności. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie spojrzeć na jego twarz i na niej jeszcze raz mogłem dostrzec ten urzekający rys bliskości Boga.
To są dla mnie decydujące chwile, które zostały mi osobiście podarowane.

- A jak Ksiądz Biskup wspomina wizytę Ojca Świętego w naszej diecezji przed 10 laty?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To było wielkie świętowanie. Przed przylotem Ojca Świętego wiedziałem już, ile jest ludzi na placu i jak wielki jest tam entuzjazm. Miałem to szczęście, że mogłem z bliska obserwować reakcje Papieża i doświadczyć niezwykłego ciepła papieskiego serca i wielkiej bliskości Jana Pawła II z tą wielką rzeszą ludzi. Wszyscy mogliśmy zobaczyć, jak trudno było Ojcu Świętemu rozstać się z nami i jak przedłużał to spotkanie.
Podczas krótkiej kolacji powróciło wspomnienie bp. Wilhelma Pluty, jego wielkości, rozmodlenia i wówczas padły słowa o ewentualnej beatyfikacji, a Papież krótko dopowiedział: „To zaczynajcie”.
Cały ten pobyt był niezwykle radosnym czasem podarowanym tak wielu pielgrzymom, a transmisja tego spotkania i świadectwa uczestników sprawiły, że jego owoce były darem dla całej diecezji. Przy pożegnaniu na lotnisku kard. Józef Glemp, wspominając spotkanie w Gorzowie, określił je słowami: „Entuzjastyczny Gorzów”. Do dziś pamiętam ogromną radość i fantastyczne zachowanie ludzi.

- Dlaczego to wydarzenie było dla naszej diecezji takie ważne?

- Taka wizyta w diecezji zawsze jest ważna, a przeżycia pomnożone są przez liczbę uczestników spotkania. Chciałbym wspomnieć dwa aspekty, które sięgają korzeni diecezji. Ojciec Święty bardzo wyraźnie zaakcentował rolę bp. Wilhelma Pluty. Pokazał nam, jak bardzo cenił tego człowieka, i był świadomy istotnej roli, jaką odegrał ten biskup w duchowej formacji i integracji ludzi na tej ziemi. Takie słowa płynące z ust papieskich miały dla nas niezwykłe znaczenie.
Druga wartość to doświadczenie jedności i faktu, że na tej ziemi - o której powiedział Papież, że jest piękna - jesteśmy Kościołem, i to takim, który już dojrzał, wrósł w tę ziemię i ma własne znamiona i swoją tożsamość. Powojenna Administracja Apostolska w Gorzowie Wlkp. to teren olbrzymiej powojennej migracji, dokonanej w klimacie komunistycznej władzy, a ta nie była zainteresowana tworzeniem więzi społecznych i poczucia, że się jest u siebie. To spotkanie dało nam właśnie to niezwykłe doświadczenie jedności i pogłębiło świadomość diecezjalnej tożsamości. Nie mieliśmy nigdy - do tamtego momentu - doświadczenia takiej radości bycia razem i tak wielkiej wzajemnej życzliwości.

Reklama

- A czy można powiedzieć, że przez te 10 lat nasza wiara się umocniła?

- Czy umocniła się wiara? Jedni ludzie są mocniejsi, a inni osłabli w wierze, ten proces ciągle trwa. Na pewno wiele się zmieniło w nas i wokół nas. Ojciec Święty prosił nas, żebyśmy się modlili za niego, by mógł wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie. Wołaliśmy wtedy: „Pomożemy!”, a Papież żartował, że skądś ten okrzyk już zna, ale teraz może będzie lepiej. Staraliśmy się dotrzymać danego słowa. Rozpoczęły się pielgrzymki dekanalne do Rokitna, których intencją było wypełnienie tego właśnie podjętego zobowiązania - modliliśmy się gorliwie za Ojca Świętego.
Miedzy tamtym spotkaniem a świętowaniem 10. rocznicy otrzymaliśmy kolejny papieski dar, a było to niezwykłe świadectwo ufnego odchodzenia Ojca Świętego z ziemi do Domu Ojca. Jak bardzo ono nas poruszyło, to wszyscy dobrze pamiętamy. Ten czas odchodzenia i śmierci poruszył także diecezję. Na prośbę młodzieży pozostałem w Gorzowie i nie pojechałem na pogrzeb Papieża.
Najpierw była Msza św. na pl. Jana Pawła II w Gorzowie i kilkadziesiąt tysięcy modlących się i płaczących ludzi. Wiem, że byli tam tacy, którzy nie przekraczają progów kościoła i nie uczestniczą w Eucharystii.
Wieczorem przed pogrzebem Ojca Świętego kilkanaście tysięcy młodych ludzi szło w tzw. białym marszu, od katedry gorzowskiej na plac przy kościele pw. Pierwszych Męczenników Polski, gdzie przed 10 laty było spotkanie z Janem Pawłem II. To było także niezwykłe doświadczenie miłości młodzieży do Ojca Świętego.
W tym roku 2 kwietnia był znowu biały marsz i kilka tysięcy młodych ludzi, i wielka rzesza uczestników Mszy św. odprawianej w intencji beatyfikacji Ojca Świętego. Nie spodziewałem się takiej liczby młodych ludzi i takiego klimatu spotkania.
To miejsce staje się szczególnie ważne dla diecezji i chyba nigdzie poza tym miejscem pamięć o Janie Pawle II nie jest tak żywa, a jego obecność tak bardzo odczuwalna. Dar tamtej obecności ciągle wydaje owoce.

- 2 czerwca znów będziemy świętować w Gorzowie - tym razem 10. rocznicę tamtych wydarzeń. Jak można zachęcić do przyjazdu tych, którzy się jeszcze wahają?

- Myślę, że naszą mądrością jest kultywowanie chwil, które są piękne, i miejsc, które są ważne. Świat, w którym żyjemy, jest światem, który narzucając wysokie tempo życia, zamazuje nam nasze przeżycia z przeszłości, a nawet je zupełnie eliminuje. A przecież są takie doświadczenia, dzięki którym człowiek jeszcze bardziej staje się człowiekiem. Trzeba nam się zatrzymać na chwilę, mieć czas 2 czerwca na to, by odrodziło się w nas wszystko to, co pozostawił nam Jan Paweł II.
Myślę, że ponownie doda nam tak potrzebnej nam nadziei i z mocą zabrzmią w nas jego słowa sprzed 10 lat: „Nowe czasy, zbliżające się trzecie tysiąclecie wymagać będą nadal waszego świadectwa. Staną przed wami nowe zadania. Miejsce odwagę je podejmować. Nie lękajcie się ich podejmować”.
Wierzę, że 2 czerwca Ojciec Święty zwoła nas ponownie i da nam doświadczenie życzliwej i radosnej jedności.

Akt Zawierzenia Miasta Gorzowa Wlkp. Matce Bożej Fatimskiej

Wpisując się w wielowiekową tradycję narodu polskiego oddającego się - w momentach szczególnych zagrożeń - pod opiekę miłosiernej Matki Bożej, idąc za chwalebnym przykładem króla Polski Jana Kazimierza, kard. Stefana Wyszyńskiego oraz Ojca Świętego Jana Pawia II my, radni, pragniemy w dniu 1 czerwca Roku Pańskiego 1996 zawierzyć Miasto Gorzów Wlkp. Matce Bożej Fatimskiej. Oto stajemy dziś przed Tobą, Matko Chrystusowa, i w obliczu Boga w Trójcy Świętej Jedynego pragniemy oddać nas samych i nasze miasto pod Twoją macierzyńską opiekę. Matko Kościoła! Przyświecaj mieszkańcom Gorzowa Wlkp. i całemu ludowi Bożemu na drogach wiary, nadziei i miłości! O Serce Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, które tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi, zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad współczesnością i zdaje się zamykać drogę ku przyszłości! Pomóż nam mocą Ducha Świętego przezwyciężyć wszelki grzech: grzech człowieka i „grzech świata”, grzech w każdej postaci. Niech jeszcze raz objawi się w dziejach ludzkości nieskończona zbawcza potęga Odkupienia - potęga Miłości Miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Twym Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło nadziei! Ufamy, że tym aktem głębokiej wiary wyjednamy Twą macierzyńską opiekę w nadchodzących czasach. Przyjmij naszą ufność, umocnij ją w sercach naszych i złóż przed Obliczem Boga w Trójcy Świętej Jedynego.

Radni Rady Miejskiej Gorzowa Wielkopolskiego

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Meksyk: 18 pielgrzymów zginęło w wypadku autobusu

2024-04-29 11:17

[ TEMATY ]

Meksyk

Adobe Stock

Co najmniej 18 osób zginęło , a 12 zostało rannych w wypadku autobusu 28 kwietnia w Meksyku. Według lokalnych mediów większość ofiar, to pielgrzymi z Guanajuato, którzy udawali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Chalma.

Po bazylice Matki Bożej z Guadalupe w Mieście Meksyk, Chalma jest najczęściej odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym w kraju. Każdego roku pielgrzymuje tam ok. dwóch milionów ludzi, aby oddać cześć ukrzyżowanemu "Czarnemu Chrystusowi".

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Boże dzieło na dwóch kołach

2024-04-29 23:47

Mateusz Góra

    W niedzielę 28 kwietnia przy Ołtarzu Papieskim w Starym Sączu motocykliści z rejonu nowosądeckiego i nie tylko rozpoczęli sezon.

Pasjonaci podróży jednośladami rozpoczęli sezon na wyprawy. Motocykliści wyruszyli w trasę z Zawady do Starego Sącza, gdzie na Ołtarzu Papieskim została odprawiona Msza św. w ich intencji. Po niej poświęcono pojazdy uczestników.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję