Monika Hyla: - Dlaczego wybrał Brat właśnie Zakon Szpitalny św. Jana Bożego, popularnie zwany bonifratrami, czyli „dobrymi braćmi”?
Br. Joachim Niedbał: - Myślę, że od początku chciałem pomagać ludziom chorym, to mnie pociągało. Czytałem pismo „Rycerz Niepokalanej” św. Maksymiliana Marii Kolbego, które redagowali franciszkanie. Zaczęło się tak, że napisałem do redakcji, iż pragnę wstąpić do Zakonu Franciszkanów i, żeby mnie przyjęli do Niepokalanowa. Redakcja odpisała, że to jest za daleko i że jeśli chcę, to w Krakowie jest zakon z regułą św. Franciszka. Pochodzę z Siewierza, położonego między Krakowem a Częstochową. Miałem dylemat i poszedłem poradzić się do miejscowego księdza proboszcza. Powiedziałem mu, że „ciągnie” mnie do chorych. I to właśnie on poradził, żebym napisał do bonifratrów. Odpisał mi sam prowincjał zakonu: „Jeżeli jesteś zdecydowany, to przychodź zaraz”. Pamiętam, że w trzy dni się spakowałem i jestem tutaj już 60 lat, 22 stycznia, minie już 61…
- Dlaczego wybrał Brat akurat imię Joachim?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- O tym wyborze decydują przełożeni. Może tak wyglądałem, może tak pasowało…
- Jakich świętych przyzywa Brat w szczególnie trudnych chwilach?
Reklama
- Odmawiam Różaniec, mam piękną modlitwę do Ojca Pio, od wielu lat modlę się także codziennie do św. Faustyny, również do św. Jana Bożego, do Anioła Stróża i do mojego patrona.
Matka Boża, gdy się objawia, mówi zawsze: „Módlcie się, módlcie się i bądźcie świętymi”. Po to przychodzi na ziemię, żeby nas uświęcić. Prosi: „Odmawiajcie Różaniec”. Więc ja, kiedy idę do miasta, zawsze wyjmuję różaniec i po cichutku modlę się, trzymając go w ręce. Także wtedy, kiedy jadę w tramwaju do chorych. Pielgrzymowałem też wiele razy do Częstochowy, 4 razy do Medjugorie …
Wstaję o 5 godz. rano, wcześnie, jeszcze przed wspólnymi modlitwami, i odmawiam Różaniec. Proszę głównie o powołania do zakonu. Staram się dawać przykład młodym, którzy przychodzą na nasze modlitwy pół godziny później. Jest nas około 20, dużo młodych, a ja jestem najstarszym bratem.
- Na czym polegała i polega dziś Brata posługa chorym?
- Pracowałem 10 lat w szpitalu, na wszystkich niemal oddziałach: na internie, na chirurgii, na okulistyce, laryngologii. Pamiętam, jak na początku lat 50. przyszli komuniści. Zabrali zakonowi szpital i pozwalniali nas. Braciom zakazali wstępu na teren szpitala. Nawet zamurowali przejścia łączące szpital z konwentem.
Kiedy pacjentki ze szpitala dowiedziały się, że mam wypowiedzenie, to kazały mi pisać list do prezydenta Bieruta, nawet dały mi adres. Więc napisałem (śmiech), ale on nie odpisał. Pojechał do Moskwy i po jakimś czasie wrócił w trumnie…
Teraz chodzę z posługą po domach. Raczej nie robię już zastrzyków - może 1, czasem 2. A były okresy, kiedy robiłem ich 40 lub więcej. To była penicylina; insulinę podawałem cukrzykom, robiłem zastrzyki na astmę, domięśniowo witaminy podawałem. Teraz przerzuciłem się na rehabilitację chorych, którzy nie chodzą po parę lat. Nogi im rehabilituję, smaruję maścią na reumatyzm...
- Rozmawia Brat z ludźmi, także młodymi. Proszę powiedzieć, czy jest jakaś recepta na udany związek małżeński?
Reklama
- Myślę, że dzisiaj młodzi ludzie poznają się przy kawie i szybko biorą ślub, a potem kłócą się, gniewają... Poznałem kiedyś dziewczynę, która leżała chora w szpitalu i mówiła, że cierpienia związane z chorobą ofiaruje w intencji spotkania dobrego męża. I spotkała takiego człowieka, i są do dziś szczęśliwym małżeństwem...
- Cieszy Brata nagroda?
- Nie wiem, co będzie później, czy też będą chwalić, no, zobaczymy (śmiech).