Ta świecka misjonarka z Warszawy od 18 lat prowadzi ośrodek pomocy trędowatym i ich rodzinom. Podczas spotkania, które odbyło się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, towarzyszyły jej Anna Sułkowska - kierownik Sekretariatu Misyjnego Jeevodaya, którego celem jest pomoc ośrodkowi, oraz podopieczna Sita - Hinduska, która rozpoczyna naukę w Polsce.
Ośrodek, którego nazwa w sanskrycie oznacza „świt życia”, został założony przez pallotyna o. Adama Wiśniewskiego jako wotum Polonii na milenium chrztu Polski. „O. Wiśniewski chciał być z ludźmi, którzy ze względu na swoją chorobę są odrzucani przez innych - mówiła dr Pyz. - Chciał pokazać chorym na trąd, że można ich wyleczyć, a przede wszystkim być z nimi i kochać ich”. Po śmierci założyciela, opiekę nad ośrodkiem przejęła dr Helena Pyz. Dla polskiej lekarki wybór Jeevodaya był czymś zupełnie prostym i naturalnym. „Tu nie brakowało chętnych na moje miejsce, a tam widziałam kilkanaście tysięcy osób, które zostały bez opieki - mówiła. - Kiedy pojechałam do Indii, nie miałam pojęcia o trądzie, nie znałam języka hindi… Dziś przyjmuję nawet trzystu pacjentów dziennie”.
Prowadząc ośrodek dla chorych, dr Pyz zajmuje się także ich rodzinami. „Zapomogi dla chorych na trąd są niewielkie, a takich osób nikt nie przyjmie do pracy - opowiadała. - Takie osoby nie mogą też posłać dziecka do szkoły, a w naszym ośrodku dzieci mogą się uczyć aż do 10 klasy. Obecnie mamy 420 uczniów, z których najzdolniejsi (jak Sita) mają szansę na studia, a pozostali na zdobycie zawodu”. Misjonarka poszukuje wsparcia dla swoich podopiecznych na całym świecie. Do tego zmusza ją sytuacja w Indiach, których rząd nie jest zainteresowany pomocą trędowatym i ich rodzinom. „Jedyna pomoc, jaką otrzymujemy od władz, to zwalnianie naszych paczek z opłat celnych - mówiła. - Rząd nie ma życzliwości ani dla katolików, ani dla trędowatych Hindusów”. Koszt miesięcznego utrzymania dziecka wynosi 20 euro. 80 proc. środków na utrzymanie ośrodka pochodzi od darczyńców z Polski; reszta z Europy i ze świata. Pieniądze te przeznaczane są na bieżące potrzeby oraz na inwestycje, wśród których najpilniejszą jest wybudowanie hostelu dla mężczyzn i nowej szkoły.
Ofiarna służba lekarki, która dla wielu młodych stała się autorytetem przy wyborze drogi życiowej, polega na udzielaniu pomocy najbardziej potrzebującym, ale też na pokazaniu im, że i oni są potrzebni bliźnim. „Najwyższy etap rehabilitacji osiąga się wówczas, gdy rehabilitowany może sam udzielać pomocy innym - mówiła dr Pyz. - Chcielibyśmy doprowadzić do tego, by trędowaci czuli się potrzebni innym”.
(za KAI)
Pomóż w rozwoju naszego portalu