Propozycje PO wobec monopolu Narodowego Funduszu Zdrowia nie różnią się od pomysłów ministra Zbigniewa Religi. Zapowiadał decentralizację płatnika za świadczenia medyczne i utworzenie w przyszłości czterech konkurujących ze sobą instytucji ubezpieczenia zdrowotnego. Gdy okrzepną i staną się silniejsze, przewidywał utworzenie ubezpieczeń prywatnych. Zapowiadał również utworzenie dodatkowych ubezpieczeń, ale po określeniu zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych, które się pacjentowi w ramach obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego należą. Na całkowitą przebudowę systemu ochrony zdrowia, bez wstrząsów szkodliwych dla pacjentów, Religa potrzebował siedem lat. Mówił o tym otwarcie, prosił o czas. Pozostawił nowej minister działający od stycznia tego roku system ratownictwa medycznego, wykaz procedur medycznych opracowany przez specjalistyczny zespół, z których większość miała się znaleźć w „koszyku świadczeń gwarantowanych” i niedokończone prace nad siecią szpitali publicznych.
Na razie Kopacz nie wymyśliła prochu. Również ona zapowiada zdecentralizowanie NFZ, ale według jej koncepcji powinno powstać sześć mniejszych funduszy z siedzibami; w Gdańsku, Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Krakowie oraz we Wrocławiu. W planach jest jeszcze utworzenie siódmego, rolniczego funduszu z siedzibą w Warszawie. - Dzięki temu pacjenci będą mogli ulokować swoje pieniądze w tym funduszu, który przedstawi najlepszą ofertę - zapowiada Kopacz. Jeśli koncepcja Platformy wejdzie w życie, zniknie przymus odprowadzania składek ubezpieczonego do funduszu z terenu jego zamieszkania. Ale to nie jest odkrywanie Ameryki. Od dawna pacjent może wybierać dowolny szpital, w dowolnym województwie, z tym, że jego macierzysty oddział NFZ przekazuje pieniądze z opóźnieniem. A ponieważ w stolicy jest najwięcej szpitali specjalistycznych działających pod auspicjami Akademii Medycznej, Warszawa jest najbardziej oblężona przez pacjentów przyjeżdżających tu ratować zdrowie z całej Polski.
Od 2008 r. wchodzą w Polsce przepisy UE, które wyznaczają lekarzom 48-godzinny tydzień pracy. Będą mogli dyżurować i pracować dłużej, jeśli pisemnie się na to zgodzą. Lekarze uzależniają zgodę od wysokich podwyżek, na które szpitali nie stać. Jednak w razie odmowy szpitale nie zdołają obsadzić wszystkich oddziałów. Szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel twierdzi, że dyrektorzy znaleźli się pod ścianą i będzie się teraz można upomnieć o podwyżki, których nie udało się wystrajkować wiosną. - Na dodatkową pracę zgodzimy się pod warunkiem podwyżki do dwóch średnich krajowych. Jeśli nie, to nie będzie lekarzy - zapowiada Bukiel. Być może OZZL ulegnie pokusie prywatyzacji szpitali, na której mu zależy i przystopuje z protestami. W przeciwnym wypadku można się spodziewać, że pacjent znów znajdzie się za burtą. I zamiana Religi na Kopacz niewiele pomoże.
Kontrolę nad nowymi ubezpieczycielami ma sprawować nowo utworzony Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Specjaliści alarmują, że konieczna jest odpowiedź na pytanie, jaką część systemu ochrony zdrowia w Polsce ma stanowić sektor prywatny i kto go będzie nadzorował?
Pomóż w rozwoju naszego portalu