Reklama

Pewnego dnia na szczycie

16 października 1978 r. Karol Wojtyła został papieżem, a Wanda Rutkiewicz zdobyła Mount Everest. - Nam obojgu, tego samego dnia, udało się wejść tak wysoko - trochę stwierdzał, a trochę dziwił się Papież-Polak w rozmowie z polską himalaistką

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wanda Rutkiewicz chciała zawsze wchodzić bardzo wysoko. Nieprzeciętnie zdolna, twarda i wytrwała nie tylko w górach, mawiała, że jest upartą Żmudzinką. Rzeczywiście była nią: choć od trzeciego roku życia mieszkała w Polsce, urodziła się pod Kłajpedą na Litwie. - Była może nie tyle uparta, ile niesłychanie konsekwentna, planowała i robiła wszystko, by te plany zrealizować - mówi dziś Michał Błaszkiewicz, jej młodszy brat.
Film „Temperatura wrzenia”, Andrzeja Zajączkowskiego z 1976 r. pokazuje zdobycie przez dwie polskie ekipy, męską i żeńską, masywu Gasherbrumów w Karakorum. Wanda Rutkiewicz, kierowniczka wyprawy, ostro dyryguje alpinistami i tragarzami. Uczestnicy wyprawy, twardzi mężczyźni, płakali i złorzeczyli. Tamta wyprawa z 1975 r. zakończyła się jednak wielkim triumfem, i jak oceniają specjaliści, otworzyła złotą erę polskiego alpinizmu.

Próby charakteru

Reklama

Droga Wandy Rutkiewicz do Everestu była długa i żmudna. Alpiniści, zanim wyjadą w Himalaje, na ogół muszą zaczynać w skałkach w Sudetach i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, potem muszą wybitnymi drogami zdobyć szczyty w Tatrach, Alpach i Kazukazie. Wanda Rutkiewicz, zanim jako pierwsza Polka, pierwsza Europejka i trzecia kobieta świata zdobyła Mount Everest, też przeszła tę drogę. Jednak zanim zaczęła zdobywać szczyty, zdobywała punkty trenując siatkówkę w I ligowej Gwardii Wrocław.
Wspinać się zaczynała w 1961 r. jako osiemnastolatka. Siedem lat później pokonała skrajnie trudny słynny wschodni filar Trollryggen w Norwegii (pierwsze przejście kobiece), a dziewięć - zdobyła Pik Lenina w Pamirze. Technikę zdobywała w Tatrach. W Alpach pokonywała strach i uczyła się koncentracji. Na przewieszonych ścianach w Norwegii uczyła się precyzji ruchów. W 1972 r. zdobyła Noszak w Hindukuszu, a trzy lata później wejściem na Gasherbrum III w Karakorum ustanowiła kobiecy rekord wysokości (7952 m).
- Wspinaczka wysokogórska niesie ze sobą cierpienia fizyczne i psychiczne. Równocześnie daje poczucie własnej wartości, jest próbą charakteru, spełnieniem potrzeby ryzyka, którego nie lubię, ale bez którego nie potrafię się obejść - mówiła. - Kontakt z groźną przyrodą, niebywałe doznania intelektualne i estetyczne, które przeżywa się tam, wysoko - wszystko to jest mi potrzebne do życia. Wspinaczka jest dla mnie rodzajem twórczości, jaką uprawiam.
Od początku dążyła do tego, żeby wspinać się z kobietami, co samo w sobie było i nowe, i niezwykłe. Podkreślała, że nawet w górach wysokich, gdzie czasem trzeba wspinać się z butlą tlenową, można zachować kobiecość, zadbać o wygląd, mimo trzaskającego mrozu umyć włosy i wysuszyć je na słońcu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dobry los tak chciał

Reklama

Na Mount Everest weszła uczestnicząc w wyprawie niemiecko-francuskiej. Weszła, jak potem oceniano, niemal cudem, po sześciu godzinach wspinaczki. Ostatnie kilkaset metrów pokonywała bez tlenu, gdyż oblodzona maska przestała działać.
„Moja radość na szczycie nie jest butna, nie podnoszę rąk do góry gestem brania świata w posiadanie” - pisała we wspomnieniach. „Jest skierowana do wewnątrz, pełna pokory i wdzięczności Górę traktowałam jak przeciwnika, bez ciepłych uczuć dla jej piękna i potęgi. Pozwoliła mi zwyciężyć i nie mogę chełpić się zwycięstwem. To tak, jakbym chełpiła się łaskawością”.
Na szczycie stanęła ok. godz. 14. Niedługo potem świat dowiedział się, że nowym papieżem zostaje Polak. Ta niezwykła zbieżność dat sprawiła, że w czerwcu 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki do kraju Jan Paweł II znalazł czas, żeby spotkać się z himalaistką. To wtedy padły słynne słowa Papieża: - Dobry los tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko.
- O spotkaniu Wanda opowiadała z wielkim wzruszeniem przez następne lata -wspomina Anna Czerwińska, znana himalaistka, partnerka jej wypraw. - Była z tego dumna, czuła się bardzo wyróżniona.
W zapomnienie poszła natomiast - jak przypomina Józef Nyka, słynny niegdyś taternik i autor przewodników - późniejsza wizyta Wandy Rutkiewicz w Watykanie i jej udział w prywatnej Mszy św. papieskiej. - Szeptem opowiadała zabawny incydent, jaki jej się tam przytrafił - mówi Józef Nyka. Nie chce jednak powiedzieć o co chodziło. - Może upoważniła kogoś do jego ujawnienia? - mówi tajemniczo.

Nikt już jej nie widział

W czasie 30-letniej kariery wspinaczkowej nieraz ocierała się o śmierć. Po wypadku na Elbrusie w 1981 r. ponad dwa lata chodziła o kulach (jeden z uczestników wyprawy stracił równowagę i spadł na nią). Nie przeszkodziło jej to już rok później zorganizować kobiecej wyprawy na K2, najtrudniejsza górę świata.
Podczas tej wyprawy zmarła jej towarzyszka z Gasherbrumów, Halina Krueger-Syrokomska. Po skomplikowanej akcji jej ciało zostaje zniesione na cmentarzyk u stóp góry. Cztery lata później Rutkiewicz pochowa tam Francuzkę Lilianne Barrard, z którą właśnie zdobyła K2. Z czteroosobowego zespołu tylko Rutkiewicz przeżyła wejście.
Po tej wyprawie (zdobyła K2 jako pierwsza kobieta i pierwszy Polak) nikt nie miał wątpliwości, że jest najlepszą alpinistką świata. W ciągu siedmiu lat zdobyła siedem ośmiotysięczników, często samotnie, bez tlenu, trudnymi drogami. Postanowiła wejść na sześć pozostałych ośmiotysięczników w jednym roku, od wiosny 1992 do wiosny 1993 r., dołączając się do już działających tam wypraw, wykorzystując raz zdobytą aklimatyzację. Dotychczas nikt tego nie dokonał.
Jej ostatnim partnerem wspinaczkowym został prawie o 25 lat młodszy Arek Gąsienica-Józkowy (zginął tragicznie w 2001 r.). Wiosną ruszyli na Kangczendzongę, dołączając do wyprawy meksykańskiej kierowanej przez Carlosa Carsolia.
Gąsienica-Józkowy zachorował, musiał zejść niżej. Wanda Rutkiewicz z Carlosem szli w górę. 12 maja wyruszyli z ostatniego obozu. Carsolio był szybszy, zdobył szczyt, a schodząc, spotkał wieczorem wyczerpaną himalaistkę. Była bez śpiwora, jedzenia i maszynki gazowej, tylko z namiotem. Nie chciała wracać, powiedziała, że przenocuje i rano wejdzie na szczyt. Nikt już jej nie widział.

Przecież mogła wrócić

Wiarę Wanda Rutkiewicz wyniosła z domu rodzinnego - wspomina Anna Czerwińska. - Tak jak jej mama, była osobą głęboko wierzącą. Gdy Wanda zginęła pod Kangczendzongą, jej matka nie przyjęła tego do wiadomości. Uważała, że Pan Bóg nie mógłby jej zabrać Wandy - mówi Anna Czerwińska.
- Mama była dla Wandy pierwsza osobą po Bogu - mówi Michał Błaszkiewicz, jej młodszy brat. Ich wzajemna więź była bardzo silna. - To mama była tą osobą, która siedziała i czekała na jej powrót. Na czas wypraw, nieobecności Wandy, mama przeprowadzała się do jej mieszkania w Warszawie, stanowiła punkt kontaktowy.
Potem, po zaginięciu himalaistki, przez całe lata, dopóki pozwalało jej zdrowie (Maria Błaszkiewicz ma dziś prawie 100 lat) utrzymywała jej warszawskie mieszkanie. Przecież Wanda w każdej chwili mogła wrócić...
Legenda Wandy Rutkiewicz jest wciąż żywa. Świadczą o tym choćby szkoły, które obierają sobie ją jako patrona. Kilka lat temu zrobił to Zespół Szkół w Janowicach Wielkich koło Jeleniej Góry. - Młodzież szuka wzorów, do których warto się odwoływać. Uznaliśmy, że Wanda Rutkiewicz jest świetnym wzorem wytrwałości, w dążeniu do celu - mówi Mirosław Wiśniewski, dyrektor zespołu szkół.
Tym bardziej, że tu, w okolicy, w Sokolikach, zaczynała się wspinać. - Półtora roku przed swoją ostatnią wyprawa była tu, rozglądała się. Chciała kupić posiadłość i założyć szkołę wspinaczki - twierdzi Mirosław Wiśniewski. Nie zdążyła.

2008-12-31 00:00

Oceń: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szwajcaria: radna miejska strzelała do obrazu przedstawiającego Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus

2025-07-25 21:09

[ TEMATY ]

profanacja

znieważanie

zrzut ekranu Instagram

Prokuratura w Zurychu postawiła zarzuty radnej miejskiej i byłej przewodniczącej Partii Zielono-Liberalnej Saniji Ameti po zamieszczeniu przez nią zdjęcia, na których oddaje około 20 strzałów do obrazu przedstawiającego Matkę Boską z Dzieciątkiem Jezus. Według informacji szwajcarskiego portalu 20 Minuten, Ameti oskarżono na podstawie artykułu 261. szwajcarskiego kodeksu karnego o publiczne znieważenie przekonań religijnych i zakłócanie pokoju religijnego.

Przepis powyższy przewiduje kary dla każdego, kto „publicznie i złośliwie znieważa lub wyśmiewa przekonania religijne innych, a w szczególności ich wiarę w Boga, albo złośliwie bezcześci przedmioty kultu religijnego”.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: XVII niedziela zwykła

2025-07-25 12:09

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

BP KEP

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedzielę w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Bóg rzekł do Abrahama: «Głośno się rozlega skarga na Sodomę i Gomorę, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc zstąpić i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się». Wtedy to dwaj mężowie odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Podszedłszy do Niego, Abraham rzekł: «Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?» Pan odpowiedział: «Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu przez wzgląd na nich». Rzekł znowu Abraham: «Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem. Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu, czy z braku tych pięciu zniszczysz całe miasto?» Pan rzekł: «Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu». Abraham znów odezwał się tymi słowami: «A może znalazłoby się tam czterdziestu?» Pan rzekł: «Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu». Wtedy Abraham powiedział: «Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę: może znalazłoby się tam trzydziestu?» A na to Pan: «Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu». Rzekł Abraham: «Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu?» Pan odpowiedział: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu». Na to Abraham: «Niech mój Pan się nie gniewa, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?» Odpowiedział Pan: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu».
CZYTAJ DALEJ

„Katolicki influencer” – czyli jaki? Misja na cyfrowym kontynencie

2025-07-27 10:26

[ TEMATY ]

Monika Przybysz

katoliccy influencerzy

sdecoret/fotolia.com

Żyjemy w epoce, w której cyfrowy świat stał się nowym kontynentem - miejscem rozmów, idei i poszukiwania sensu. Pojawia się pytanie: kim jest „katolicki influencer” i jak wygląda jego misja w cyfrowym świecie - przestrzeni pełnej możliwości, ale i zagrożeń? „W świecie ulotności i półprawd trzeba głosić nadzieję, która jest trwała i zakorzeniona w Chrystusie” - wskazała dr hab. Monika Przybysz, medioznawca z Instytutu Edukacji Medialnej Wydziału Teologicznego UKSW.

28 i 29 lipca w Rzymie odbędzie się jubileusz dedykowany katolickim influencerom i ewangelizatorom internetowym. To historyczne wydarzenie zgromadzi cyfrowych ewangelizatorów z całego świata, by wspólnie się modlić, dzielić doświadczeniami i umacniać w misji głoszenia Chrystusa w sieci.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję