Reklama

Muzeum Marszałka w Sulejówku

Sprawa zdaje się przesądzona: w podwarszawskim Sulejówku, w tzw. enklawie historycznej, powstanie muzeum Józefa Piłsudskiego. Z prawdziwego zdarzenia, za unijne pieniądze, staraniem rodziny Marszałka, wspieranej przez ministra kultury

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Klamka zapadła we wrześniu, gdy minister Bogdan Zdrojewski i prezes Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego, Krzysztof Jaraczewski - wnuk Marszałka, podpisali w Sulejówku list intencyjny w sprawie utworzenia muzeum. Minister zadeklarował wsparcie organizacyjne i finansowe tego przedsięwzięcia. Za najpilniejszą sprawę uznał powołanie instytucji, która opracowałaby pełną dokumentację projektu i zapowiedział przeznaczenie na to w przyszłym roku 2, 5 mln zł.
Krzysztof Gruziński, przewodniczący Rady Miejskiej: - Sprawa stała się bardziej realna niż kiedykolwiek. Dzięki temu przestaniemy być jakimś tam miasteczkiem i staniemy się niekwestionowanym miastem Marszałka - mówi.

Jak przed wojną

Reklama

A jeszcze trzy lata temu Krzysztof Jaraczewski mógł tylko puszczać wodze fantazji. Marzył mu się multimedialny kompleks poświęcony dziadkowi, który zmarł prawie 20 lat przed jego narodzinami. Równie nowoczesny jak Muzeum Powstania Warszawskiego.
Pomarzyć dobra rzecz, ale Fundacja, którą kieruje Jaraczewski, jedyną szansę sfinansowania kompleksu widziała w dotacjach z UE, z niewielkim wsparciem rządu. Ale sęk w tym, że aby wystąpić o dotację, Fundacja musiała najpierw przejąć ziemię, na której obiekt mógłby powstać.
Szło o działki w starej części Sulejówka, w sąsiedztwie Milusina, dawnej posiadłości Marszałka, gdzie działało przedszkole. Fundacja Rodziny Piłsudskich wystąpiła o zwrot tzw. Otradna z domkiem zwanym „Drewniakiem”, należącego kiedyś do Aleksandry Piłsudskiej, żony Marszałka.
Radni prośbę odrzucili, dlatego Piłsudscy musieli szukać sprawiedliwości w sądzie. A Jaraczewski nie krył rozczarowania. - Muzeum możemy zbudować w innym mieście - mówił. Jednocześnie zaczął starać się o wydzierżawienie sąsiedniej działki z willą „Bzów”, przed wojną należącej do wojska, gdzie Fundacja chciałaby wybudować nowoczesne centrum. Jednak radni mieli własne wizje, np., że powinien stanąć tam ratusz, przypominający Belweder.
A przecież już pierwsze doświadczenia z rodziną Piłsudskich były obiecujące. Dworek odnowili, udostępnili zwiedzającym. - Wszystko wygląda jak przed wojną. Tylko wypatrywać Marszałka, jak spaceruje między ulami - mówił dziennikarzom Kazimierz Zdanowicz, wiekowy działacz Towarzystwa Przyjaciół Sulejówka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szczegóły z epoki

Gdy w końcu działkę z willą „Bzów” wydzierżawiono, dodano zastrzeżenie, że Piłsudscy będą mogli je kupić, kiedy nowy budynek muzeum będzie w tzw. stanie surowym zamkniętym. Sama ziemia to sporo, bo teraz można było ubiegać się o fundusze z UE. Ale i pieniędzy potrzeba mnóstwo, pewnie około 100 mln. Potrzebny jest też dalszy wysiłek samorządu Sulejówka.
Z budynków trzeba wyprowadzić jej dotychczasowych lokatorów: z willi „Bzów” - przychodnię, z Otradna - kilka mieszkających w „Drewniaku” rodzin. Hurraoptymistyczne zapowiedzi mówią, że przeprowadzka rozpocznie się już w przyszłym roku.
Współautorami projektu mają być Piłsudscy, w rodzinie nie tylko Krzysztof Jaraczewski jest architektem.
W nowoczesnym budynku znajdą się: wielka sala wystawiennicza, wykładowa, ośrodek edukacyjny dla młodzieży, biblioteka, księgarnia, kawiarnia. - Czy powstanie hostel, o którym myśleliśmy, nie wiadomo - oszczędza słowa Jaraczewski.
Najważniejszą rolę odgrywać ma dworek Milusin. - Jego wnętrze będzie wyglądać jak w latach 20. i 30. - dodaje Jaraczewski. - Odtworzymy je na podstawie zdjęć. W miarę możliwości, przedmioty będą oryginalne lub z epoki.

Róg Paderewskiego i Piłsudskiego

Reklama

Zanim Sulejówek stał się miejscem znanym, II Rzeczpospolitej trzeba było bronić przed bolszewikami. Krwawe walki z armią bolszewicką toczyły się pod pobliskim Okuniewem i Ossowem.
Splendoru miejscowości zaczęli dodawać jego słynni mieszkańcy i ci, którzy w Sulejówku bywali. Oprócz Piłsudskiego, Jędrzej Moraczewski, szef pierwszego rządu II RP, który mieszkał tu od 1920 r. aż do śmierci, w dworku „Siedziba”. Marszałek Maciej Rataj kupił dobra ziemskie „Żwir”, później nazwane Ratajewem. Ignacy i Helena Paderewscy wsparli finansowo w 1930 r. Towarzystwo Pomocy dla Inteligencji, czego efektem była budowa domu „Helin” (obecnie w posiadaniu Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli). Poza tym Stanisław Grabski.
W latach 20., do czasu zamachu majowego miasto stało się miejscem pielgrzymek spieszących tam 19 marca z imieninowymi życzeniami i prezentami dla Komendanta, ale i po to, żeby demonstrować przywiązanie do „Samotnika z Sulejówka”. Ze wspomnień żony marszałka wynika, że prezenty były niekiedy kłopotliwe. „Pamiętam, że, na jedne imieniny mąż dostał dwa psy, przeszło dziesięć królików, jedną owcę, sarenkę, lisa, gęsi i wojowniczego koguta” - pisała.
Powrót do kultywowania tradycji II RP umożliwił upadek komunizmu. Jeszcze w 1988 r. powstał tu Kopiec Współtwórców Niepodległej Polski (róg nowych ulic Paderewskiego i Piłsudskiego) i tzw. Enklawa Historyczna.
Enklawa powstała tylko nominalnie, bo poza zmianą nazw ulic, postawieniu kopca, władze Sulejówka przez lata niewiele zrobiły, żeby była czymś więcej niż tylko miejsce na mapie - mówi Mirosław Smosarski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sulejówka.
- Ówczesny prezes PTS otrzymał zgodę generała Jaruzelskiego na stworzenie w Milusinie muzeum o charakterze rodzinnym - dodaje Mirosław Smosarski. - Była mowa o powołaniu Muzeum Czynu Zbrojnego, chociaż nie było wiadomo, o jaki czyn chodziło, bo nigdy tego nie sprecyzowano, a muzeum nie powstało.

Legenda przetrwała PRL

- Każde miasto w Polsce chciałoby mieć takie muzeum - podkreśla Krzysztof Gruziński. A Sulejówek ma do tego szczególne prawo. Wszak tu Marszałek Piłsudski mieszkał i stąd w maju 1926 r. ruszył na Warszawę.
Legenda Marszałka i innych twórców II RP jest żywa w 18-tysiecznym dziś Sulejówku. Nie tylko w miejskiej symbolice - nazwach ulic i instytucji, herbie, hejnale, czy godle. Państwo Grzesiukowie założyli niedaleko od Milusina restaurację „U Dziadka”. Ściany ozdobili zdjęciami, portretami, obrazami i wycinkami z gazet z okresu międzywojnia. Ludzie przyjeżdżają do lokalu, jak do muzeum. W tym roku po raz pierwszy rozegrano Bieg Marszałka, nawiązujący do przedwojennego biegu Sulejówek-Belweder.
- Legenda przetrwała PRL, choć przez 40 lat byliśmy separowani od Józefa Piłsudskiego. Chciano go ukryć i zniszczyć o nim pamięć - mówi Gruziński.
- Dziś miasta rozkwitają dzięki temu, że przychodzą nowi inwestorzy. Trudno ich ściągnąć, ale my mamy atut: Sulejówek jest dla nich miastem z historią, a nie anonimowym. Nowoczesne muzeum przyciągnie inwestorów, fundusze, dzięki którym Sulejówek rozkwitnie. Łatwiej będzie ściągnąć pieniądze także na rewitalizację miasteczka, uporządkowanie całej enklawy historycznej, promocje, stworzenie tras turystycznych, tablic informacyjnych.

W kolejnych życiowych rolach

Jak pokazywać Piłsudskiego? Chociażby tak, jak na wystawie w Milusinie przed trzema laty, gdy z przedmiotów pochodzących z różnych okresów życia Marszałka, ułożono opowieść, zaczynającą się od jego urodzin. Na co dzień przedmioty te (niegdyś rozproszone po świecie, a potem zebrane w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Londynie, skąd trafiły do Polski w 2004 r.) są zdeponowane w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.
Pierwszym eksponatem była koszulka z chrztu. Dalej Piłsudskiego przedstawiono w kolejnych życiowych rolach. Jako miłośnika pasjansów; bojownika PPS (pokazano pistolety); pracusia (pokazano pióra i binokle); legionisty, Naczelnika Rzeczpospolitej i Marszałka Polski (pokazano mundur, buławę i odznaczenia państwowe). Ostatnim eksponatem była chorągiew, którą przykryto jego trumnę.
Na razie życie Marszałka dokumentuje na stałe niewielka ekspozycja w Milusinie, dawnym dworku Marszałka. Oprowadza po nim od kilku lat jej kustosz Jerzy Pawłowski, kuzyn Jaraczewskiego, a także samego Piłsudskiego. Milusin da się obejść w pół godziny, ale i tak w kilka lat obejrzało ekspozycję kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Jak obliczają w fundacji, gdy kompleks już stanie, rocznie pojawi się w nim 100-200 tys. ludzi.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież odszedł od protokołu i przytulił starszego brata

2025-05-18 15:42

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

youtube/Vatican Media

Nie było tylko grzecznego uścisku dłoni między braćmi Prevostami podczas dzisiejszej inauguracji pontyfikatu nowego papieża w Watykanie. Kiedy Louis Prevost, najstarszy z trzech braci Prevost z Chicago, podszedł do swojego brata w papieskich szatach w eleganckim dwurzędowym garniturze i wyciągnął do niego rękę, młodszy brat nie wiedział jak zareagować. Ciepło objął nieco wyższego i mocno zbudowanego Louisa i pozwolił mu serdecznie poklepać się po plecach. Włoski kanał telewizyjny Rai Uno pokazał kilkakrotnie wzruszającą scenę, która miała miejsce na Placu św. Piotra po Mszy z okazji inauguracji papieża Leona XIV.

Louis Prevost, mieszkaniec Florydy, dołączył do oficjalnej delegacji USA, której przewodniczyli wiceprezydent James David Vance i sekretarz stanu Marc Rubio. Według doniesień, John, drugi najstarszy z braci Prevost, odwiedził już swojego brata Roberta - Leona XIV w jego rezydencji na obrzeżach Watykanu w poprzednich dniach.
CZYTAJ DALEJ

Św. Iwo - mniej znany święty

Iwo Hélory żył w latach 1253 -1303 we Francji, w Bretanii. Urodził się w Kermartin, w pobliżu Tréguier. Po ukończeniu 14. roku życia studiował w Paryżu na Wydziale Sztuk Wyzwolonych, później na Wydziale Prawa Kanonicznego i Teologii, a w Orleanie na Wydziale Prawa Cywilnego.

Po trwających 10 lat studiach powrócił do rodzinnej Bretanii. Do 30. roku życia pozostawał - jako człowiek świecki - na stanowisku oficjała diecezjalnego w Rennes, sprawując w imieniu biskupa funkcje sędziowskie. Zasłynął jako człowiek sprawiedliwy i nieprzekupny, obrońca interesów biedaków, za których nieraz sam opłacał koszty postępowania, a także - jako doskonały mediator w sporach. Później poszedł za głosem powołania i po przyjęciu święceń kapłańskich skupił się na pracy w przydzielonej mu parafii. Biskup powierzył mu niewielką parafię Trédrez, a po roku 1293 nieco większą - Louannec. Iwo od razu zjednał sobie parafian, dając przykład ubóstwa i modlitwy. W czasach, kiedy kapłani obowiązani byli odprawiać Mszę św. tylko w niedziele i święta, Iwo czynił to codziennie, niezależnie od tego, gdzie się znajdował. Często, chcąc pogodzić zwaśnionych, zanim zajął się sprawą jako sędzia, odprawiał w ich intencji Mszę św. - po niej serca skłóconych w jakiś cudowny sposób ulegały przemianie i jednali się bez rozprawy. Nadal chętnie służył wiedzą prawniczą wszystkim potrzebującym, sam żyjąc bardzo skromnie. Był doskonałym kaznodzieją. Iwo Hélory zmarł 19 maja 1303 r. W 1347 r. papież Klemens VI ogłosił go świętym. Jego kult rozpoczął się zaraz po jego śmierci i bardzo szybko rozprzestrzenił się poza granice Bretanii. Kościoły i kaplice jemu dedykowane zbudowano m.in. w Paryżu i w Rzymie. Wiele wydziałów prawa i uniwersytetów obrało go za patrona, m.in. w Nantes, Bazylei, Fryburgu, Wittenberdze, Salamance i Louvain. Został pochowany w Treguier we Francji, które jest odtąd miejscem corocznych pielgrzymek adwokatów w dniu 19 maja. Warto też dodać, że do Polski kult św. Iwona dotarł stosunkowo wcześnie. Już 25 lat po jego kanonizacji, w 1372 r. jeden z kanoników wrocławskiej kolegiaty św. Idziego, Bertold, ze swej pielgrzymki do Tréguier przywiózł relikwie świętego. Umieszczono je w jednym z bocznych ołtarzy kościoła św. Idziego. Również po relikwie św. Iwona pojechał opat Kanoników Regularnych Henricus Gallici. Na jego koszt do budującego się wówczas kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku dobudowano kaplicę św. Iwona, w której umieszczono ołtarzyk szafkowy z relikwiami. Niestety, nie dotrwały one do naszych czasów, w przeciwieństwie do kultu, który, przerwany na początku XIX wieku, ożył w 1981 r. Od tego czasu w każdą pierwszą sobotę miesiąca w kaplicy św. Iwona zbierają się prawnicy wrocławscy na Mszy św. specjalnie dla nich sprawowanej. Drugim ważnym miejscem kultu św. Iwona w Polsce jest Iwonicz Zdrój, gdzie znajduje się jedyny w Polsce, jak się wydaje, kościół pw. św. Iwona, z przepiękną rzeźbioną w drewnie lipowym statuą Świętego. Warto też wspomnieć o zakładanych w XVII i XVIII wieku bractwach św. Iwona, gromadzących w swych szeregach środowiska prawnicze, a mających przyczynić się do ich odnowy moralnej. Bractwa te istniały przede wszystkim w miastach, gdzie zbierał się Trybunał Koronny: w Piotrkowie Trybunalskim (zał. w 1726 r.) i w Lublinie (1743 r.). W obydwu do dziś zachowały się obrazy przedstawiające Świętego: w Piotrkowie - w kościele Ojców Jezuitów, w Lublinie - w kościele parafialnym pw. Nawrócenia św. Pawła. Istniały też bractwa w Przemyślu (XVII w.), prawdopodobnie w Krakowie (zachował się XVIII-wieczny obraz św. Iwona w zakrystii kościoła Ojców Pijarów), w Warszawie i we Lwowie. W diecezji krakowskiej czczono św. Iwona w Nowym Korczynie (w 1715 r. w kościele Ojców Franciszkanów konsekrowano ołtarz św. Iwona) oraz w Nowym Sączu, w kręgach związanych z Bractwem Przemienienia Pańskiego. Natomiast we Wrocławiu, w kaplicy kościoła pw. Najświętszej Marii Panny na Piasku, znajduje się witraż wyobrażający św. Iwo. Został on ufundowany w 1996 r. przez adwokatów dolnośląskich z okazji 50-lecia tamtejszej adwokatury.
CZYTAJ DALEJ

Zbliżają się święcenia diakonatu

2025-05-19 11:50

[ TEMATY ]

diakonat

święcenia

Zielona Góra

Głogów

święcenia diakonatu

WSD Paradyż

Karolina Krasowska

kl. Łukasz Kozakiewicz

kl. Łukasz Kozakiewicz

W najbliższą sobotę 24 maja podczas Mszy św. o godz. 11:00 w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP (kolegiata) w Głogowie bp Adrian Put udzieli święceń diakonatu Łukaszowi Kozakiewiczowi, alumnowi Zielonogórsko-Gorzowskiego Wyższego Seminarium Duchownego.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję