Reklama

Wiadomości

Ks. Dariusz Oko odpowiada „Polityce” i „Gazecie Wyborczej”

[ TEMATY ]

wywiad

homoseksualizm

Karolina Pękala

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Niektórzy sugerują, że powinienem ich podać do sądu, jak ma to w zwyczaju ich guru, znany nadredaktor. Ja jednak nie preferuję takich metod, wolę po chrześcijańsku im przebaczyć i modlić sie za nich. Na medialną pięść kłamstwa odpowiadać chlebem prawdy” - mówi w rozmowie z KAI ks. dr hab. Dariusz Oko. Wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie komentuje publikacje „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, w których zarzuca się mu „homoobsesję”.

KAI: - Jak odbiera Ksiądz wczorajsze publikacje na swój temat – artykuł Krzysztofa Burnetki „Co się stało księdzu Oko” („Polityka” nr 31/2013) i komentarz Katarzyny Wiśniewskiej w portalu „Gazety Wyborczej”, w których zarzuca się Księdzu „homoobsesję”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

KS. DR HAB. DARIUSZ OKO: - Jako szczególne potwierdzenie i wyróżnienie, w myśl maila, który właśnie otrzymałem od znajomego, znakomitego profesora Uniwersytetu Warszawskiego: „Gratuluję też oplucia w Polityce, to spora nobilitacja dla porządnego człowieka w ogóle, a dla kapłana w szczególności. Na pewno nie jest to przyjemne, ale świadczy o tym, że dużo Księdzu zawdzięczamy. Niech Bóg umacnia, św. Ignacy wyprasza łaski i Matka Najświętsza czuwa nad Księdzem”. Tak reagują także inni przyjaciele. Jeżeli media i publicyści, którzy na co dzień zawodowo zajmują się walką z Kościołem i papieżem, którzy codziennie atakują ich nauczanie, dla których idolem jest ks. Lemański, natomiast obiektem nienawiści Episkopat, a zwłaszcza tacy arcybiskupi, jak Hoser czy Michalik, teraz zbiorowo atakują mnie, można tylko się cieszyć, bo zaiste znalazłem się w znakomitym towarzystwie. Jeżeli z taką zajadłością lżą mnie najwięksi wrogowie Kościoła, to widocznie bardzo dobrze mu służę, to widocznie jestem poważną zawadą w ich planach.

KAI: - Jakie zarzuty uważa Ksiądz za nieprawdziwe i najbardziej krzywdzące?

- Chyba manipulacje niezawodnej pani Wiśniewskiej, jej już trwałe stoczenie się do poziomu prymitywnego tabloidu, jej wulgarny język i insynuacje, które szpecą zwłaszcza kobietę, np. określenie „gejożerca”. Mowa nienawiści w czystej postaci. Telewizja TVN przeprowadziła przedwczoraj ze mną wywiad, w którym zrobiłem mikro-wykład o papiestwie, przez kilka minut powiedziałem chyba około stu zdań, z jakich stacja ta wybrała tylko kilka „najlżejszych”, najłatwiejszych dla widzów, ale wyrwanych z całego kontekstu. I to one stają się podstawą do frontalnego ataku na mnie. Tymczasem również przedwczoraj byłem gościem programu „Tak czy nie” pani Agnieszki Gozdyry w Polsat News, w którym wypowiadałem się także na ten temat wywiadu papieża Franciszka przez około kwadrans, zrobiłem jakby mini-wykład na temat znaczenia jego nauczania. Postawiłem tezy, które stoją w oczywistej sprzeczności z tekstem pani Wiśniewskiej. Moją interpretację potwierdziły komentarze Radia Watykańskiego i KAI. Jednak o tej audycji i o tych komentarzach redaktorka Gazety Wyborczej nie wspomina już ani słowem. Czy może być bardziej wyraźny przykład dziennikarskiej nieuczciwości, dążenia do „dołożenia” znienawidzonemu księdzu za wszelką cenę, wszelkimi, najbardziej nawet niegodziwymi metodami?

Reklama

KAI: - A artykuł w „Polityce”? Autor na początku tekstu podaje różne przedstawiane często przez Księdza dane - jak np. to, że znaczna część pedofilów to homoseksualiści. Ksiądz znany jest z tego, że zawsze podaje źródła swoich danych, więc trudno zarzucić mu naukową nierzetelność

Reklama

- Oczywiście, jak zawsze, opieram się na solidnych badaniach naukowych, które cytuję i wszystkim chętnie udostępniam. Ale zwłaszcza tutaj ukazuje się ideologiczna twarz naszych przeciwników. Oboje są zagorzałymi wyznawcami ideologii gender, a dla ideologów wiadomo - im bardziej fakty przeczą ich teorii, to tym gorzej dla faktów. Wyśmiewanie i insynuacje są łatwiejsze, niż rzetelne studiowanie, zagłębienie się w problem, ale takie zachowanie świadczy też o intelektualnej mizerii autorów. Przypomina to styl komunistycznych „cyngli” dziennikarskich, którzy dostali zlecenie na kogoś, więc je wykonują. Charakterystyczne jest też główne kryterium wartości teologicznej redaktora Burnetki. Dobry jestem dopóty, dopóki współpracuję z Tygodnikiem Powszechnym, wcielonym złem staję się w momencie, gdy zaczynam rozumieć, czym jest to pismo, krytykuję je i dystansuję się od niego. No ale właśnie dlatego, że przez kilkanaście lat współpracowałem z Redakcją Tygodnika, trudno było mi nie zauważyć, że opinia wielce zaprzyjaźnionego redaktora Adama Michnika, czyli ideologii lewackich, staje się dla niej nieraz ważniejsza, niż zdanie papieża, zwłaszcza w kwestii etyki małżeńskiej czy homo- i genderideologii. To dlatego Tygodnik coraz bardziej zaczyna sie staczać w rejony „kościoła Michnika”, czyli Kościoła umierającego po samo-zainfekowaniu się wirusami ideologii lewackich. To dlatego wielu dawnych czytelników mówi, że uczciwiej byłoby teraz zmienić nazwę „Tygodnik Powszechny” na „Dodatek religijny Gazety Wyborczej”, jego Redakcję przenieść na ulicę Czerską i umieścić obok Redakcji innych dodatków tej gazety - jak na przykład kobiecego genderyzmu, ogrodniczego czy motoryzacyjnego. To przecież także dla ich własnego dobra, przecież tam czuliby się o wiele lepiej, niż w budynku kościelnym.

KAI: - Co jest przyczyną tych publikacji właśnie teraz?

- Wyraźnie zacząłem ich uwierać, staję się widocznie jakąś poważną przeszkodą w ofensywie totalitarnej ideologii gender. Jak informują mnie tysiące sympatyków, moje publikacje cieszą się coraz szerszym uznaniem. W ostatnich latach wystąpiłem w programach telewizyjnych, które łącznie miały około 55 milionów widzów. W medialnych pojedynkach nieraz udaje mi się skutecznie stawiać czoło największym wrogom Kościoła, co widać choćby po ich skonfundowanych i wściekłych minach. Nie jest tak łatwo mnie zniszczyć, bo dyskutuję z wielkim spokojem i szacunkiem dla przeciwników na argumenty, a nie na wyzwiska. Popierają mnie i gratulują mi czołowi politycy zarówno partii rządzących, jak i opozycyjnych, podobnie czołowi dziennikarze. Prawie codziennie otrzymuję zaproszenia do nowych wystąpień, wywiadów, wykładów i artykułów - także zagranicą. Kolejni biskupi dziękują mi za moje zmagania i widzą w nich najlepszą inspirację. Tego lewacy i „kościół Michnika” nie mogli już zdzierżyć, taki koncentryczny atak musiał nastąpić.

KAI: - Ale kwestionowana jest także naukowość Księdza.

Reklama

- Za mój esej na temat encykliki „Fides et Ratio” otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od bł. Jana Pawła II, zapewne największego filozofa, jaki kiedykolwiek zasiadał na Tronie Piotrowym. Za mój artykuł „Z papieżem przeciw homoherezji” otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od Ojca Świętego Benedykta XVI, zapewne największego teologa, jaki kiedykolwiek zasiadał na Tronie Piotrowym. Moim promotorem i opiekunem naukowym od czasów seminarium był i jest ksiądz kardynał prof. Marian Jaworski, jeden z najbliższych przyjaciół bł. Jana Pawła II. Popierał mnie on i popiera we wszystkich moich poczynaniach. Podobnie odnosił się do mnie świętej pamięci ksiądz kardynał prof. Stanisław Nagy SCJ, także jeden z najbliższych przyjaciół bł. Jana Pawła II. Recenzja mojego drugiego doktoratu, z teologii, autorstwa ks. profesora Józefa Tischnera, jest jednym z najpiękniejszych tekstów, jakie napisano o moim tekście. Niedawno na Radzie Wydziału Filozoficznego UPJP2 w Krakowie, w tajnym głosowaniu nad powierzeniem mi kierownictwa Katedry Filozofii Poznania, na 15 głosujących profesorów 15 głosowało na „tak”. A jest to Wydział między innymi ks. Tischnera, ks. abp. Życińskiego, o. Kłoczowskiego, prof. Tarnowskiego i ks. Hellera. No, ale lewacy uważają, że oni zawsze wszystko wiedzą najlepiej - także, co jest naukowe i co jest dobre dla Kościoła. Lepiej, niż profesorowie, lepiej, niż kardynałowie-profesorowie i lepiej, niż papieże-profesorowie. I to mówią ludzie, którzy zwykle są pozbawieni jakiegokolwiek wykształcenia czy to teologicznego, czy to filozoficznego (nie mówiąc już o jakichś osiągnięciach w tych dziedzinach). To jest też wewnętrzna, niejako „konieczna” logika ich ateizmu i lewactwa, chyba jednak jakaś niesamowita pycha i zaślepienie. A wiadomo, „pycha z nieba spycha”.

KAI: - Czy podjął/podejmie Ksiądz jakieś działania wobec autorów i mediów publikujących teksty na jego temat?

- Niektórzy sugerują, że powinienem ich podać do sądu, jak ma to w zwyczaju ich guru, znany nadredaktor. Ja jednak nie preferuję takich metod, wolę po chrześcijańsku im przebaczyć i modlić się za nich. Na medialną pięść kłamstwa odpowiadać chlebem prawdy. Zresztą myślę, że składając donosy na mnie, w istocie donieśli na samych siebie, sami siebie już dostatecznie poniżyli i ukarali. Pokazali jakąś smutną, biedną, chorą część swojej duszy. Kiedyś tych tekstów będą bardzo się wstydzić. Pierwszą ofiarą ideologii jest zazwyczaj jej wyznawca, pierwszą ofiarą kłamstwa jest sam kłamca. W dodatku żądając, żeby „hierarchowie przywołali mnie do porządku”, dowiedli, jak bardzo są wyobcowani z Kościoła. Przecież to właśnie ci hierarchowie, kolejni biskupi-ordynariusze, serdecznie zapraszają mnie z wykładami do swoich diecezji. Jaki jest stan umysłu dziennikarzy, których chlebem powszednim są ataki biskupów, a potem jeszcze usiłują im dyktować, kogo oni z kolei mają atakować? Za kogo oni się mają?

KAI: - A dlaczego w ogóle zajął się Ksiądz tematyką homo- i gender-ideologii?

Reklama

- Wszystko zaczęło się w Duszpasterstwie Akademickim, które prowadziłem przez 16 lat. Kiedy ten temat został w nim podjęty, zobaczyłem, że homo-propaganda działa także na wierzących studentów. Zacząłem więc tłumaczyć, przekonywać i tak powstał artykuł Dziesięć argumentów przeciw opublikowany w 2005 roku w Gazecie Wyborczej. Wtedy rozpętała się niesamowita nagonka na mnie, której jakimś echem są i dzisiejsze paszkwile. Tak poznałem też ogrom niegodziwości naszych przeciwników, a tym samym konieczność przeciwstawianiu się złu aż tak wielkiemu. Teraz, kiedy gender-ofensywa rozwija się także w Polsce, kiedy na siłę chce się wprowadzić genderową seksdeprawację do każdej szkoły i do każdego przedszkola, moja postawa okazuje się jakby prorocka. Bardzo przydatne stają się moje doświadczenia i wiedza z Zachodu, moja wierność Kościołowi, moja jasność sądu i zdecydowanie.

KAI: - Czy wycofa się Ksiądz z działalności komentatorsko-publicystycznej albo ją jakoś zmieni?

- Na pewno się nie wycofam, bo to byłoby jakby ucieczka Dawida przed Goliatem. Ale oczywiście, jak prawie każdy człowiek, na pewno popełniam jakieś błędy i grzechy. Na każdy temat wiem tylko małą cząstkę, która prawie na pewno jest częściowo błędna, dlatego nieustannie staram się rozwijać, korygować i nawracać. Pomaga mi w tym grono ekspertów, przyjaciół, ale także przeciwnicy. Przecież największy wróg może być dobrym nauczycielem, bo kierowany największą nienawiścią stara się z wielką pasją odkryć i wykorzystać wszystkie nasze słabe punkty. Krytyki uświadomiły mi między innymi, że w moich pierwszych tekstach może za mało był widoczny wielki szacunek, jaki żywię dla każdego człowieka, w tym oczywiście także do osób o skłonnościach homoseksualnych i dla wyznawców lewackich ideologii. A tyle się o nich i od nich nauczyłem przez te 8 lat! Zobaczyłem, jak nieraz strasznie cierpią w konsekwencji swoich błędnych wyborów. Udało mi się chyba poprawić mój język, co widać między innymi w tym, że do moich sympatyków należy teraz także szereg osób nawet o mocnych skłonnościach homoseksualnych, w tym profesorowie uniwersytetów. To są zasadniczo inni ludzie, niż agresywne, polityczne homo-lobby. Wspierają moje działania i teksty właśnie z głębi swojego trudnego, całożyciowego doświadczenia. To mnie szczególnie cieszy, że akurat tacy ludzie uznają, iż te zmagania prowadzę także dla nich i o nich. Przecież do istoty mojego kapłańskiego powołania należy pokorna pomoc siostrom i braciom w tym, co najważniejsze, w budowaniu i pogłębianiu wiecznej wspólnoty z Bogiem i ludźmi. Przede wszystkim służba zbawieniu innych, niezależnie od tego, ile to kosztuje, jaką cenę musi się za to zapłacić.

Ks. dr hab. Dariusz Oko jest kapłanem archidiecezji krakowskiej. Święcenia przyjął w 1985 r. W 1991 r. obronił pracę doktorską z filozofii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Od 1992 r. jest pracownikiem naukowym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (dziś Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II). W 1996 r. obronił na PAT pracę doktorską z teologii, a w 2011 r. habilitację z filozofii na UPJP II.

2013-08-02 10:42

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Capovilla: Niech kanonizacja dwóch papieży uczyni nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi

[ TEMATY ]

wywiad

kardynał

"Pragnąłbym, żeby uroczystości kanonizacyjne służyły nie tylko oddaniu hołdu dwóm papieżom, którzy już otoczeni są chwałą w niebie, ale by uczyniły nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi" - powiedział abp Loris Francesco Capovilla. Kardynał-nominat, wieloletni sekretarz i najbliższy współpracownik najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie papieża Jana XXIII mówi w rozmowie z KAI m. in. o świętości papieża Jana, jego umiłowaniu Polaków, bliskich relacjach z kard. Stefanem Wyszyńskim, podobieństwach i różnicach osobowości i pontyfikatu papieża-Włocha i papieża-Polaka. Mówiąc m. in. o bł. Janie Pawle II stwierdził: "Był heroiczny i święty. To jego świadectwo wystarcza, by zgiąć przed nim nasze kolana i dziękować krajowi, który go wydał, wychował, umiłował, kocha i będzie kochał".

KAI: Eminencja, 22 lutego zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego. Jakie myśli towarzyszą w tej historycznej chwili byłemu osobistemu sekretarzowi najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie od 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII? Abp Loris Francesco Capovilla: Kiedy Ojciec Święty 12 stycznia w południe ogłaszał nazwiska nowych kardynałów byłem tutaj, w swoim pokoju w Sotto il Monte, śledząc jak zwykle z radością papieskie rozważanie poprzedzające modlitwę „Anioł Pański”. Tak z wielkim wzruszeniem czynię każdej niedzieli. Kiedy na zakończenie ogłosił nazwiska nowych kardynałów, słuchałem ich w spokoju. Wreszcie na zakończenie Papież powiedział, że do grona tego włączy także trzech biskupów emerytowanych, ale kiedy wypowiedział moje: Loris Francesco Capovilla pomyślałem o moim ojcu i mamie, o moich wychowawcach w seminarium, wszystkich osobach, jakie spotkałem, wszystkich dobrodziejach mojej duszy i rzecz jasna. Pomyślałem też, iż jest to gest uznania dla milczącej, pokornej, naznaczonej pokorą służby u boku Jana XXIII. Posłuszeństwa papieżowi i Kościołowi powszechnemu, posłuszeństwa Kościołowi i Chrystusowi. Nie odczułem nic innego, poza wzruszeniem, żadnej satysfakcji osobistej. Poczułem się też w jedności z wszystkimi ludźmi dobrej woli, szukającymi Boga, jeśli są chrześcijanami - starającymi się żyć radami ewangelicznymi. Wyznam bowiem szczerze, że w moim długim życiu spotkałem więcej osób dobrych, niż złych. Przyznam, że Kościół w którym się urodziłem, w którym żyłem jako dziecko był Świętym Kościołem Rzymskim, Katolickim ale ten w którym jestem dziś wydaje mi się wspanialszy. Również moja ojczyzna przeszła przez wiele trudności. Nadal nie jest łatwo, ale jestem przekonany, że dokonaliśmy kilku kroków na drodze ku sprawiedliwości, zarówno we Włoszech, w Europie jak i na całym świecie. KAI: Czy współpracując z Janem XXIII miał Ksiądz Kardynał wrażenie, że jest to osoba święta? - Tak, bo był on jakby otwartą księgą. Opowiedział mi całe swoje życie: dzieciństwo, młodość . Mówił mi o swojej posłudze kapłańskiej. Wszystkim radzę, by przeczytali w jego "Dzienniku duszy", który jest odzwierciedleniem jego duszy kursu rekolekcji prywatnych, jakie odbył ze swym spowiednikiem przygotowując się do osiemdziesiątych urodzin. Rozpoczyna od rachunku sumienia. Mówi o pokorze, czystości, ubóstwie, posłuszeństwie, i dla każdego z tych paragrafów powiada - nic nie znajduję niczego w mym życiu przeciw tym cnotom. To dotyczy każdego z nas, także ludzi świeckich, a nie tylko duchowieństwa, kiedy słyszymy jak papież Jan powiada, że jego długim życiu - nigdy, nic nie było takiego, co byłoby sprzeczne z czystością, do której został powołany. Kiedy spojrzymy na to wyznanie, to wydaje mnie się jakby cudem światła rzucanym na nasz wiek. KAI: Co zdaniem Eminencji było najbardziej godne podziwu w osobowości Jana XXIII? - Najlepiej to chyba wyraził wielki francuski pisarz Georges Bernanos, gdy postawiono mu pytanie: kim jest święty? Czy też w kategoriach świeckich: kto jest bohaterem nauki, patriotyzmu czy kultury? "Świętym jest ten, który nigdy nie przestał być dzieckiem". Ale to dziecięctwo jest stopniowym dojrzewaniem do swego powołania i misji. Papież Jan myślał jednie o tym, żeby być księdzem, myślał tylko o tym by sprawować Bożą służbę przy ołtarzu, na którym znajduje się mszał - zawierający Słowo Boże, Boże objawienie i kielich - służący do sprawowania najwznioślejszego z sakramentów. Dla niego przewodnikiem były słowa św. Jana Chryzostoma: być prostym i roztropnym - to szczyt życia chrześcijańskiego. I dodawał - i to jest życie anielskie, to oznacza żyć tak, jak aniołowie. KAI: 27 kwietnia w niedzielę Miłosierdzia Bożego Jan XXIII zostanie ogłoszony świętym razem z naszym rodakiem, Janem Pawłem II. Czy są jakieś elementy łączące tych dwóch wielkich ludzi Kościoła? - Muszę powiedzieć, że poznałem biskupa Karola Wojtyłę, wraz z kard. Stefanem Wyszyńskim podczas II Soboru Watykańskiego. W sierpniu 1979 roku zostałem przyjęty na audiencji w Castel Gandolfo. Jan Paweł II określił wówczas Jana XXIII prorokiem. I dodał, że prorocy cierpią, ale on miał rację i żyjemy dziś w nowych, zainaugurowanych przezeń czasach. Chciałbym też zaznaczyć, że obydwaj żyli w innej epoce, że chodzi o inne środowisko wychowawcze, pochodzenie, doświadczenia życiowe. Ale z pewnością podziwiamy dwóch ludzi Kościoła, którzy oddali się bez reszty Bogu i ludzkości. Papież Jan, będąc dobrym Włochem kochał swoją ojczyznę i z nakazu papieża Benedykta XV po I wojnie światowej dokonał wizytacji wszystkich diecezji włoskich, by rozbudzić ducha misyjnego, który zawsze był pośród naszego narodu żywy. Później, w 1925 roku Pius XI wysłał go do Bułgarii. Jak mawiam, miał kapelusz w dłoni, zawsze podchodził z wielkim szacunkiem dla chrześcijan wschodnich. Nigdy nie nazywał ich "prawosławnymi", ale mówił "moi bracia". Kiedy pewien prawosławny powiedział do niego: "Panie przedstawicielu papieża, chciałbym pojechać na studia do Rzymu, jeśli uzyska Pan dla mnie stypendium, to jestem gotów stać się nawet katolikiem". Będąc wówczas młodym papieskim przedstawicielem abp Roncalli wyraźnie stwierdził, że nie chce, aby ktokolwiek odniósł wrażenie, że przybył do Bułgarii, aby uprawiać prozelityzm. Zwracając się do tego młodego, 22- letniego alumna prawosławnego seminarium w Sofii powiedział: "Niech pan nauczy się miłować Jezusa, swój naród i jemu służyć. A skoro stwarza mi pan okazję, to chciałbym jasno powiedzieć, że my katolicy i prawosławni nie jesteśmy nieprzyjaciółmi, lecz braćmi. Łączy nas Księga Bożego Objawienia, chrzest, sakramenty, a zwłaszcza Msza św., nabożeństwo do Matki Bożej. Rzeczywiście istnieje kwestia jedności, prymatu Piotra, ale to rozdarcie nastąpiło tysiąc lat temu. Ci którzy do niego doprowadzili, już nie żyją, minęły wieki. Dzisiaj naszym zadaniem - pana prawosławnego i mnie katolika jest czynienie siebie Chrystusem, mamy upodobnić się do Chrystusa wraz z naszą wspólnotą. Kiedy upodobnimy się do Chrystusa, jedność będzie faktem". Jest to cud, którego obecnie oczekujemy, za naszych dni pod przewodnictwem naszego papieża Franciszka. Chciałbym dodać, że pontyfikat Jana XXIII trwał mniej niż 5 lat, zaś Jana Pawła II niemal 27 lat. Łatwiej jawić się jako osoba wybitna w krótkim okresie, niż w tak długim, jak papież Polak. Jan Paweł II bardzo ukochał ludzkość i w swoich pielgrzymkach dotarł do najbardziej odległych zakątków ziemi, aby zanieść Jezusa, Jego nauczanie - miłości i pokoju. Wszyscy pamiętamy to tragiczne wydarzenie na placu św. Piotra z 13 maja 1981 roku - zamach na papieża. Działo się to w czasie audiencji - spotkania z ludźmi, którzy go kochali. Natychmiast przebaczył zamachowcowi. Pewnie ktoś powie - to przecież obowiązek chrześcijanina, ale w przebaczeniu Jana Pawła II było coś więcej: bo po wielu latach, w roku 2002 powiedział to w Bułgarii, że nigdy nie sądził, aby ktoś z Bułgarów mógł spiskować przeciw niemu. Był w tym heroiczny i święty. To jego świadectwo wystarcza, by zgiąć przed nim nasze kolana i dziękować krajowi, który go wydał, wychował, umiłował, kocha i będzie kochał. KAI: Dla Polaków niezmiernie ważnym jest niesłychanie życzliwy stosunek Jana XXIII do Polski. To on w październiku 1962 r., przyjmując delegację naszego episkopatu, przybyłą na Sobór, powiedział o ziemiach zachodnich jako "po wiekach odzyskanych" - na długo przed oficjalnym uznaniem tego faktu przez wspólnotę międzynarodową. Powszechnie znany był jego bardziej niż życzliwy stosunek do kard. Wyszyńskiego, który był ostatnim hierarchą spoza Kurii Rzymskiej, którego przyjął umierający papież - 20 maja 1963 r. Skąd brała się u niego ta życzliwość i sympatia? - Po pierwsze: Jan XXIII znał historię. Kto ją zna, zdaje sobie sprawę z perturbacji, słabości i grzechów, ale potrafi także docenić dobro, męstwo i cnotę. Ostatnim jego sekretarzem w Paryżu był ks. Bolesław Szkiłądź. Ówczesny substytut w sekretariacie stanu, ks. prałat Montini (późniejszy Paweł VI) bardzo go cenił, jego znajomość języków, jego męstwo i dobroć. Polecił go abp Roncallemu, aby zorientował się, czy mógłby on pracować w dyplomacji watykańskiej. Poznałem, go, był naprawdę wielkim świętym. Niestety zmarł wkrótce po wyborze Jana XXIII, 8 listopada 1958 roku w Paryżu, na skutek wypadku drogowego. Nie wiem, czy panowie wiedzą, że w 1929 roku, kiedy abp Roncalli obchodził 25-lecie święceń kapłańskich to udał się na Jasną Górę i do Krakowa. Ale już wcześniej w 1912 roku gdy przebywał w Wiedniu to ks. Roncalli pojechał stamtąd na Węgry a następnie do Krakowa, gdzie w katedrze wawelskiej odprawił Mszę św. Po latach upamiętniono to wydarzenie. Trzeba też pamiętać, że jako patriarcha Wenecji kard. Roncalii w 1957 roku gościł prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego. Są zdjęcia ukazujące ich wspólną przejażdżkę gondolą po Canale Grande. Nie wiem, czy panowie wiedzą, że 28 października 1958 roku, kiedy został wybrany papieżem o 5.30 w kaplicy św. Matyldy w Watykanie sprawował Mszę św. kard. Roncalli, któremu służyłem, następnie o 6.00 odprawiał kard. Stefan Wyszyński, a o 6.30 ja. Byłem świadkiem wielu ich rozmów. Po zakończeniu konklawe Jan XXIII ofiarował kard. Wyszyńskiemu monstrancję odziedziczoną po Piusie XII, aby zawiózł ją na Jasną Górę. Prymas zapewnił, że każdego dnia na Jasnej Górze sprawowana będzie Msza św. w intencji Ojca Świętego i cały świat katolicki. Takich rzeczy się nie zapomina. KAI: Co chciałby Eminencja przekazać Polakom w przeddzień kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II? - Pragnąłbym, żeby uroczystości kanonizacyjne służyły nie tylko oddaniu hołdu dwóm papieżom, którzy już otoczeni są chwałą w niebie, ale by uczyniły nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi. Polakom, podobnie jak i Włochom życzę, aby przyjęli zachętę papieża Jana, który mawiał, że aby być księdzem, ale także katolikiem świeckim trzeba być wspaniałomyślnym i spoglądać na to co wyniosłe i przekraczające nasze ograniczenia, także poza Europę, zapatrzoną w chwałę przeszłości, swych zasług, ale potrzebującą spojrzenia, ku temu, za czym wszyscy tęsknimy, by biec, nie tylko podążać, ku ciągle odległym celom cywilizacji miłości. Rozmawiali: Krzysztof Tomasik, o. Stanisław Tasiemski Abp Loris Francesco Capovilla, arcybiskup tytularny Mesembria (Włochy). Urodził się 14 października 1915 w Pontelongo koło Padwy. Następnie jego rodzina przeniosła się w Wenecji-Mestre. 23 maja 1940 przyjął święcenia kapłańskie. W 1949 został redaktorem diecezjalnego tygodnika „La voce di S. Marco”. Przez ponad 10 lat, najpierw w Wenecji, a następnie w Watykanie był osobistym sekretarzem najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII. W latach 1963-1967 był ekspertem II Soboru Watykańskiego. 26 czerwca 1967 r. Paweł VI mianował prałata Capovillę biskupem Chieti i sam udzielił mu sakry biskupiej 16 lipca 1967 r. 25 września 1971 został promowany na arcybiskupa tytularnego Mesembria i mianowany prałatem Loreto. Zrezygnował z funkcji prałata Loreto w grudniu 1988, a jego następcą został prałat Pasquale Macchi, który był osobistym sekretarzem Pawła VI. 1 kwietnia ub. roku papież Franciszek odbył z nim rozmowę telefoniczną. Mieszka obecnie w rodzinnej miejscowości bł. Jana XXIII - Sotto il Monte koło Bergamo w północnych Włoszech. 22 lutego 2014 roku zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego, którego będzie najstarszym członkiem.
CZYTAJ DALEJ

Papież przybył na plac Św. Piotra na zakończenie mszy w Niedzielę Palmową

2025-04-13 12:24

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

papież Franciszek

PAP/EPA

Papież Franciszek

Papież Franciszek

Papież Franciszek, który powoli wraca w Watykanie do zdrowia po ciężkim zapaleniu płuc, przybył na plac Świętego Piotra na zakończenie mszy w Niedzielę Palmową. Na placu entuzjastycznie powitały go tysiące osób. "Dobrej Niedzieli Palmowej, dobrego Wielkiego Tygodnia" - powiedział Franciszek.

W chwili zakończenia mszy papież na wózku pojawił się przed bazyliką i przejechał wśród jej uczestników, pozdrawiając ich.
CZYTAJ DALEJ

Palmy większe niż 4-piętrowe budynki. W Lipnicy Murowanej rozstrzygnięto konkurs

2025-04-13 19:19

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

lipnica murowana

konkurs palm

PAP

Tradycyjny konkurs palm wielkanocnych w Lipnicy Murowanej

Tradycyjny konkurs palm wielkanocnych w Lipnicy Murowanej

Wysoka na ponad 28 metrów palma wykonana przez Daniela Drąga i jego rodzinę zwyciężyła w tradycyjnym konkursie palm w Lipnicy Murowanej. W tym roku komisja wybierała najpiękniejsze spośród 61 zgłoszonych prac.

Lipnicki konkurs palm od ponad 60 lat odbywa się na tamtejszym rynku w Niedzielę Palmową. Autorzy dzieł przynoszą tego dnia barwne, wiklinowe, liczące nawet kilkadziesiąt metrów wysokości prace. Zwycięska palma z 2019 roku ustanowiła nowy rekord imprezy – mierzyła 37 metrów i 78 centymetrów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję