Reklama

Lubię swoją pracę

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 2/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Bensz-Idziak: - Kilka lat temu Magazyn Pomocy Żywnościowej i Rzeczowej Caritas przy ul. Dworcowej kojarzył się z gromadzeniem i rozdawaniem pomocy ludziom ubogim. Dziś to punkt dowodzenia akcjami realizowanymi w całej diecezji, a nawet poza jej granicami.

Anna Łosińska: - Rzeczywiście, kiedyś magazyn funkcjonował zupełnie inaczej, ale inne były też potrzeby. Konieczna zmiana związana była z wejściem Caritas diecezjalnej w ogólnopolski projekt PEAD, w ramach którego rocznie wydajemy kilkaset ton żywności. To wszystko trzeba ogarnąć i skoordynować, powierzchnie magazynowe są małe, więc wszystko musi być dobrze dograne.
Nadal przyjmujemy dary rzeczowe, które dzielimy na poszczególne kategorie - odzież, zabawki, czy sprzęt AGD. Odzież jest segregowana w worki (mężczyźni, kobiety, dzieci), które wydajemy Parafialnym Zespołom Caritas, a te następnie przekazują ją bezpośrednio osobom potrzebującym. Przez długi czas Caritas pozyskiwała przede wszystkim artykuły spożywcze, teraz coraz bardziej wchodzimy w artykuły budowlane, ponieważ takiej pomocy oczekują od nas osoby poszkodowane podczas pożarów czy powodzi.
Co roku mamy kilka spaleń. Już się przygotowuję na styczeń i luty, gromadząc koce, pościel, odzież, środki czystości, żywność, które na te pierwsze chwile po pożarze będą niezbędne. Później przychodzi czas na odbudowę domów.

- Jak szybko reagujecie i kiedy docieracie do poszkodowanych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Pogotowie, straż pożarna, Caritas - w takiej kolejności powinna przychodzić pomoc. Staramy się reagować jeszcze w tym samym dniu, jeśli dowiadujemy się o zdarzeniu po południu np. z mediów, to już na drugi dzień rano jesteśmy gotowi, dowozimy podstawowe artykuły i już na miejscu oceniamy szkody, pytamy, czego potrzebują najbardziej. Jeśli podstawowe sprawy są zabezpieczone, proponujemy pomoc przy odbudowie domu. Nie chcemy zajmować się wszystkim, ale próbujemy im pomóc np. w zdobyciu materiałów budowlanych. Współpracujemy z firmą Saint Gobain z Chorzowa, która sprzedaje nam materiały budowlane za 1 grosz za kilogram materiału. Zabezpieczam w magazynie to, co jest najpotrzebniejsze przy rozpoczęciu budowy. Mamy też firmy, które z nami współpracują - sprzedają nam materiały po preferencyjnych cenach lub odkładają pełnowartościowe materiały np. z końcówki serii. Właściwie przez cały rok gromadzimy i materiały, i kontakty, tak by nie być zaskoczonym przez jakąś nagłą sytuację. Nigdy nie wydajemy wszystkiego z magazynu, zawsze musi zostać żelazna rezerwa w razie jakiegoś nieszczęścia.
Dzięki temu mogliśmy szybko zareagować, gdy w Zielonej Górze wybuchał gaz. Dostaliśmy informację, że poszkodowani są ewakuowani do szkół. To było ok. 18, po godzinach pracy, a akcja musiała nastąpić szybko. Nasz kierowca, który mieszka na osiedlu Racula, też został poszkodowany. Pożyczyliśmy z mężem busa, przyjechaliśmy do magazynu, załadowaliśmy potrzebne rzeczy i zawieźliśmy je ludziom, którzy musieli w pośpiechu opuścić swoje mieszkania. Przekazaliśmy mleko, płatki - to, co potrzebne było od razu, śpiwory, kołdry i 500 litrów wody.
Nasza praca nie trwa od 8 do 15, jakby się mogło wydawać. Nie wyłączam służbowego telefonu nawet w niedzielę, bo czuję się odpowiedzialna, wiem, że mogę komuś być potrzebna. Ludzie widzą i doceniają tę naszą pomoc.

- Jak przyjmują was ludzie, u których pojawiacie się z pomocą?

- Zazwyczaj są zaskoczeni, że jesteśmy u nich tak szybko i że mamy, co im przywieźć. Myślą często, że mamy dla nich jakieś używane, stare rzeczy, a tymczasem są zaskoczeni ilością i jakością rzeczy, jakie dla nich mamy. Nie dajemy nigdy rzeczy zniszczonych, które ludzie przynoszą do nas przy okazji porządkowania domu. To nie są bezdomni, którzy ubiorą cokolwiek, żeby się ogrzać, nie chcemy ich upokarzać. Osoby, które tracą dobytek podczas pożaru, często chcą się po prostu wygadać, opowiedzieć o tej swojej tragedii, oczekują od nas wsparcia duchowego. Gdy zainteresują się nimi władze miasta czy gminy, a do tego jeszcze Caritas, to jest im łatwiej i szybciej radzą sobie z problemami. Niedawno spalił się dom rodzinie pod Nową Solą. Po pomoc zgłosiło się do nas młode małżeństwo. Obiecaliśmy im pomoc w odbudowie domu, jak już będą mieli projekt. Mamy kontakt ze sponsorami, którzy chcą pomagać konkretnym ludziom, proszą, żeby wskazać im konkretną rodzinę czy osobę, której sami kupują paczkę na święta za 500 czy 1000 zł i sami im te paczki wręczają. Wtedy nawiązuje się taki stały kontakt darczyńcy z osobą poszkodowaną i ta pomoc często nie jest tylko jednorazowa. Łączymy w ten sposób rodziny, które chcą pomagać, które stać na taki gest, z rodzinami potrzebującymi wsparcia. Takie spotkania uczą wrażliwości, są wychowawcze dla obu stron. To jest dobre, bo można obdarować kogoś, a jednocześnie samemu doświadczyć czyjejś wdzięczności…

Reklama

- Obok codziennej pracy i akcji związanych z przypadkami losowymi realizujecie też kilka projektów. Czego one dotyczą?

- W ubiegłym roku otrzymaliśmy z Caritas Polskiej dofinansowanie na wsparcie rodzin, którym spalił się dobytek. Te tragedie wydarzyły się w styczniu i w lutym w czterech miejscowościach. Tam też w ciągu roku, z zaangażowaniem osób poszkodowanych, udało się doprowadzić do zamieszkania tych rodzin w nowych domach. Nie pomagamy finansowo, pomagamy materiałowo. W ramach tego projektu pomagaliśmy również pani, której mąż wyszedł na grzyby i zmarł, a która została sama z kilkorgiem dzieci. Sąd odebrał jej dzieci ze względu na tragiczne warunki mieszkaniowe. Tej rodzinie wyremontowaliśmy dom, właściwie od podstaw, po to by dzieci mogły wrócić do domu. Udało się.
Największym projektem prowadzonym przez naszą Caritas jest „Dom na święta” dla rodziny, w której wychowują się niepełnosprawne trojaczki ze Skwierzyny. Projekt realizowany jest od 3 lat. Niektórzy dziwią się, że trwa to tak długo. W 2008 r. podjęliśmy działania, mające na celu pozyskanie terenu pod zabudowę nowego domu dla tej rodziny. Zwróciliśmy się do Agencji Nieruchomości Rolnych w Warszawie z prośbą o nieodpłatne przekazanie nieruchomości z przeznaczeniem jej na budowę domu. Przez półtora roku pisaliśmy do Agencji. Starania zakończyły się sukcesem, dostaliśmy 47 arów w Droszkowie. Zaoszczędziliśmy dzięki temu pieniądze i mieliśmy na rozpoczęcie budowy domu. W tej chwili jesteśmy na etapie wylanych fundamentów i postawionych ścian, trzeba wylać wieniec i już jesteśmy umówieni z Kronopolem, że podarują nam elementy więźby dachowej. Pogoda nie pozwala nam teraz na wykonanie tych prac. Czekamy na cieplejsze dni i myślę, że wiosną będzie można już rozpocząć prace wewnątrz budynku. Problemem było „wyjście z ziemi”. Nigdy nie budowałam domu i nie zdawałam sobie sprawy, że samo zrobienie fundamentów wymaga tylu szczegółów do załatwienia. Mamy już pozyskany z Warszawy bloczek do budowy całego domu, łącznie z transportem, zaoszczędziliśmy w ten sposób sporo funduszy i dzięki temu możemy myśleć o kontynuacji tego projektu. „Dom na święta” jest dziełem, które realizuje Caritas dzięki ofiarności darczyńców, sponsorów i producentów.

- Rok 2010 to również czas powodzi...

- Zdawałoby się, że podczas ostatniej powodzi nasza diecezja nie ucierpiała tak bardzo, jednak nie tak do końca nam się udało uniknąć problemów. Kilka wsi pod Głogowem, Przewóz, Krosno Odrzańskie odczuły powódź. Czerwieńsk i okoliczne wsie zostały uratowane dzięki pracom podejmowanym na wałach. Kiedy ogłoszono zagrożenie powodziowe, pomagaliśmy ludziom pracującym na wałach: robiliśmy zakupy, dostarczaliśmy worki jutowe i piasek, zaopatrywaliśmy ich w żywność. Pomagały nam pizzerie, firma wędliniarska z Zielonej Góry przekazała kiełbasę, którą grzaliśmy i woziliśmy na wały. Nasza pomoc zaczęła się od ludzi pracujących na wałach. W dużo gorszej sytuacji znaleźli się rolnicy z okolic Głogowa, którym woda zniszczyła pola i uprawy, z których żyją. Dzięki pieniądzom przyznanym przez Caritas Polską wspomóc mogliśmy kilkudziesięciu rolników zakupem zbóż. Wszyscy poszkodowani otrzymali pomoc, choć nie zawsze tak dużą, o jaką prosili. Ci ludzie do dzisiaj pamiętają o tej naszej pomocy, wyrażając to poprzez kartki świąteczne czy podziękowania. Zapraszają nas na otwarcie mieszkań, chcą pokazać, jak teraz żyją. Ta pomoc często podtrzymywała ich na duchu, dając siłę do dalszego działania.

- Zanim powódź dotarła na nasze tereny, Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej wysyłała pomoc na południe Polski, które było niszczone przez wodę.

- Gdy rozpoczęła się powódź, spontanicznie nawiązaliśmy kontakt z diecezją bielsko-żywiecką, która w tamtym czasie ucierpiała. Firma Saint Gobain, z którą mamy podpisaną wyłączność na materiały budowlane na całą Polskę, chciała nam przekazać produkty budowlane. W tym czasie powódź na południu kraju wyrządzała coraz większe szkody, postanowiliśmy przekazać te produkty tam, gdzie będą najbardziej potrzebne. Gdy zadzwoniłam do dyrektora Caritas Diecezji Bielsko-Żywieckiej, powiedział mi, że właśnie płynie łódką do jakiegoś domu. Zaproponowałam pomoc. Zebraliśmy potrzebne artykuły i na południe z magazynów w Gorzowie Wlkp. i w Zielonej Górze pojechały dwa tiry z żywnością, wodą, środkami czystości, kocami, itd. oraz tir ze zbożem. Dary rozdzielone zostały wśród najbardziej poszkodowanych.
Później pomagaliśmy również mieszkańcom Bogatyni. Bardzo szybko przekazaliśmy transport z wodą i środkami czystości - gminy i PZC prowadziły zbiórki ze wskazaniem na Bogatynię. Organizowaliśmy transporty darów przekazywanych przez ludzi. Legnicka Kuria Biskupia wskazywała miejsca, do których mieliśmy je dostarczyć. Potrafimy szybko zorganizować pomoc, a ludzie chętnie z nami współpracują.
Organizowaliśmy pomoc doraźną, teraz proponujemy pomoc przy zakupie materiałów budowlanych. Już szykujemy się na kolejną powódź, bo ta będzie nieunikniona…

- Dużo jest takich osób, które chcą pomagać?

- Coraz więcej. Jest to taki krąg, który się rozrasta na zasadzie znajomi przez znajomych, bo nie dotrze się do kogoś tak z ulicy. Ktoś, kto raz z nami współpracuje, widzi, co robimy, i zachęca do współpracy swoich znajomych, a tamci następnych i tak to postępuje. Często uświadamiam ludzi, na czym polega praca w Caritas, bo tego nie wiedzą. Nigdy też nie proszę o pieniądze, proszę o produkt, bo to jest łatwiej dać. Ktoś produkuje artykuły drewniane, inny może podarować bloczki czy płytki, bo łatwiej jest podzielić się tym, co się produkuje, łatwiej jest później z rozliczeniem tego w dokumentach. Największą bolączką jest wykonawstwo. Ktoś, kto prowadzi firmę budowlaną, da mi na kilka dni pracowników, nie weźmie pieniędzy, ale pracownikom zapłacić musi - taka pomoc też jest ogromnym wkładem. Za każdy gest pomocy i wsparcia dziękujemy!

- Lubi Pani pomagać innym ludziom?

- Od dziecka lubiłam pomagać i zawsze cieszyłam się, gdy mogłam coś zrobić dla innych - gdy pomogłam starszej pani nieść siatki, ona powiedziała, że będzie się za mnie modlić, to sprawiało mi ogromną radość. Może to takie normalne stwierdzenie, ale bardziej lubię dawać niż brać. Zawsze staram się uszczęśliwiać ludzi wokół siebie. Pewnie dlatego lubię swoją pracę.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem umacnia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Graziako

Rozważania do Ewangelii Mt 11, 25-30.

Poniedziałek, 29 kwietnia. Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję