Kościół to nie tylko budowla architektoniczna. To przede wszystkim żywi ludzie tworzący wspólnotę opartą na słowie Bożym. Owa wspólnota realizuje się w dobrym słowie i czynie, odczytując znaki dawane ludziom przez Pana Boga.
Weźmy dziś pod lupę nasz czyn, w którym konkretyzujemy miłość do Boga i człowieka, zwłaszcza tego, który jest obok, a który jest zdany na łaskę i niełaskę innych. Zastanówmy się nad naszym odniesieniem do ludzi starych, chorych, niedołężnych. Jest ich wielu. Może są nimi moi rodzice, dziadkowie, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi.
Oglądamy nieraz wspaniałe wystawy sklepowe, prawdziwe tłumy ludzi przechodzą przez markety czy domy handlowe i dokonują zakupów, nie zastanawiając się zbytnio nad rzeczami, które nabywają, byle tylko zaspokoić swoje „mieć”. Są jednak tacy, którzy do sklepów nie pójdą, gdyż nie zaniosą ich tam własne nogi, gdyż są niedołężni lub po prostu nie mają pieniędzy. Trzeba wczuć się w sytuację tych ludzi, pomyśleć o ich przeszłości, która kiedyś przebiegała może we wspólnocie rodzinnej, gdzie panowała atmosfera miłości i szczęścia, a dziś towarzyszą im łzy, pustka, bieda i samotność. Należy przy tym pomyśleć i o swojej przyszłości - jest kwestią tylko niedługiego czasu, kiedy znajdziemy się w podobnej sytuacji. Czy znajdzie się wtedy ktoś, kto pomoże?
Jako chrześcijanie musimy umieć znaleźć się w komunii ze wszystkimi naszymi braćmi. Nie możemy pozostawać obojętni na los żadnego z nich. Dotyczy to także naszych wspólnot parafialnych, toteż słyszymy nieraz, że w niektórych parafiach urządza się spotkania dla ludzi samotnych, aranżuje się im ciekawe wykłady, w okresie świątecznym urządza wigilie, tzw. opłatki czy śniadania wielkanocne. Mogą wtedy porozmawiać, mile spędzić czas i cieszyć się obecnością bliźnich.
Czy małżeństwa i rodziny pamiętają o swoich starszych rodzicach, dziadkach, krewnych, o schorowanych i samotnych ludziach, z którymi kiedyś się spotykali, a może nawet przyjaźnili? Czy rozumieją potrzeby tych ludzi? W odniesieniach ludzkich winniśmy kierować się rodzinnością - zwłaszcza wobec tych, którzy cierpią jej niedostatek. Trzeba promieniować serdecznością, dobrem i miłością i uczyć tego młodych.
Każdy człowiek jako dziecko Boże został obdarzony godnością i tę godność trzeba się starać mu przywracać. Nawet na łożu śmierci. Pamiętam, jak chorowała nasza matka i przyszli do niej pracownicy hospicjum, to sam byłem pod wrażeniem, że potrafili z nią tak rozmawiać, iż ostatnie dni jej życia stały się dla niej o wiele łatwiejsze. O taką godność człowieka - od poczęcia do naturalnej śmierci - dopomina się Kościół. Bo kult zdrowia, pieniądza, cielesnego piękna jest czymś krótkotrwałym. Czy tego chcemy, czy nie - wszyscy się zmieniamy, starzejemy, lecz na każdym etapie nasze życie jest wielką wartością i - choć czasem trudno to zrozumieć - ma do spełnienia określone zadanie. Otwórzmy się na tę Bożą mądrość i bądźmy godni miana dobrych chrześcijan, synów Jezusa Chrystusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu