Prorok Jeremiasz mówił o sobie przed Bogiem: „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają” (Jr 20,7). O cierpieniu mówi także Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: „Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie, że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16,21). Zapowiedź ta urzeczywistniła się. Życie Jezusa zakończyło się w ogromnym cierpieniu na Kalwarii. Ostatnie kroki na drodze swego życia przeszedł Jezus z krzyżem na ramionach na szczyt Golgoty. Jezus nie przyszedł na ziemię, by nas wybawić z cierpienia. Nigdy nie zapowiadał i nie obiecywał swoim uczniom uwolnienia od cierpienia. Przeciwnie, nawet zapowiedział, że ci, którzy Mu uwierzą i pójdą za Nim, będą kroczyć drogami cierpienia.
Droga za Chrystusem jest drogą zapierania się samego siebie, jest drogą krzyża, jest drogą naśladowania Chrystusa. Zrozumieli to szybko Jego uczniowie. Wprawdzie porywczy Piotr nie chciał na początku o tym słyszeć, ale potem zrozumiał. Widać to z jego kazań, które wygłaszał w Jerozolimie po Zesłaniu Ducha Świętego. Rozumieli to także inni uczniowie Chrystusa. Dlatego w Dziejach Apostolskich jest odnotowane: „A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,41). Znamy z Dziejów Apostolskich opis męczeńskiej śmierci św. Szczepana. Znamy z „Quo vadis” opisy męczeństwa pierwszych chrześcijan.
Przejmujące są świadectwa męczenników następnych wieków chrześcijaństwa. Znamy także męczenników Chrystusa naszych dni. Słyszymy o nich w krajach misyjnych. Widzimy ich od czasu do czasu wśród nas. Wspomnijmy chociażby bł. ks. Jerzego Popiełuszkę czy innych kapłanów dręczonych w czasie II wojny światowej i po wojnie w obozach i łagrach sowieckich.
Istnieje również krzyż wynikający z ograniczeń ziemskich. Jest także inny rodzaj cierpienia, który nie jest cierpieniem za wiarę, za przekonania religijne, ale jest cierpieniem, związanym z kondycją naszego ziemskiego życia. Drogą krzyża idą wszyscy ludzie. Nie ma bowiem tu na ziemi ludzi wolnych od ograniczeń, od udręczeń. Cierpienie jest obecne w życiu każdego człowieka. Tyluż naszych najlepszych synów ginęło na wojnach. Tyleż ludzi było męczonych w obozach koncentracyjnych. Tyle dziś ludzi na naszych oczach cierpi fizycznie i moralnie. W szpitalach, w domach cierpią chorzy. Cierpią ludzie, gdy coś im w życiu nie wychodzi, gdy się coś nie udaje, gdy człowiek zostaje oszukany, okłamany, zdradzony. Cierpią dzisiaj różne narody, zwłaszcza w Afryce i Azji.
Skoro cierpienia nie można zupełnie wypędzić z ziemi, trzeba je właściwie podjąć i przeżywać. Dobrze jest wyrobić sobie właściwą postawę wobec cierpienia, by życie ziemskie sensownie przeżywać.
Cierpienie winniśmy zaakceptować. Niezaakceptowanie cierpienia prowadzi do ciągłego buntu, niezadowolenia, frustracji. Wolno nam wszelkimi godziwymi środkami usuwać czy też zmniejszać cierpienie w naszym życiu. Cierpienie należy łączyć z głęboką wiarą i modlitwą. Bóg nie dopuszcza na nas krzyża ponad nasze siły.
Pomagajmy sobie nawzajem w niesieniu krzyża. W chwilach trudnych bądźmy dla siebie życzliwi, uprzejmi. Nie ulegajmy propagandzie lamentu i narzekania. Nieśmy krzyż w postawie solidarności i wewnętrznej radości. Nieśmy nasz krzyż w postawie zaufania.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu