Patryk Małecki (KAI): Jaki jest obecny stan psychiczny Amerykanów w warunkach pandemii?
Katarzyna Długosz: Niestety, kiepski. Z tego co obserwuję w moim gabinecie po pomoc zgłasza się znacznie więcej osób niż przed pandemią. Ludzie sobie po prostu nie radzą. Praktycznie nie mam nowych pacjentów, którzy zgłaszają się bo chcą poprawić swoją jakość życia, nawiązać lepszy kontakt ze sobą, czy skupić się na samorozwoju. Mam teraz pacjentów, którzy wołają o pomoc, bo zaczęli mieć ataki paniki, myśli samobójcze, nie wiedza co zrobić, bo są zamknięci w czterech ścianach z kimś, kto stosuje wobec nich przemoc.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak wiadomo Ameryka, tak jak i reszta świata, zmaga się z drugą falą pandemii, liczby pokazują, że proporcjonalnie do populacji, mamy więcej zachorowań i zgonów niż wiele innych krajów. Tak być nie powinno. Choćby tylko dostęp do zasobów finansowych powinien nas stawiać w lepszej sytuacji.
To wszystko co się teraz dzieje ma ogromny wpływ na stan psychiczny Amerykanów. Według statystyk trzy razy zwiększyły się przypadki zaburzeń lękowych, a dwukrotnie tendencje samobójcze. Zapewne jako reakcja na izolację i stres, wzrosło nadużywanie alkoholu i substancji psychoaktywnych. Pod koniec marca 2020 sprzedaż alkoholu w USA zwiększyła się aż o 55 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.
Reklama
KAI: Co ma wpływ na taki stan przede wszystkim? Obawa infekcji Covid-19 i tego skutki? Osobista sytuacja życiowa związana z kryzysem gospodarczym? Brak jasnych perspektyw?
- Z dnia na dzień bijemy rekordy zachorowań i zgonów. Co 30 sekund ktoś umiera. Jest ciągłe poczucie zagrożenia. Kiedy próbujemy się dostosować do sytuacji niebezpiecznej, która utrzymuje się tak długo, cierpi na tym nasze zdrowie psychiczne. Potem to tylko kwestia czasu kiedy pojawi się depresja czy problemy lękowe. To co teraz się dzieje, dla bardzo wielu osób jest po prostu traumatyczne. Ludzie czują zagrożenie i jednocześnie tracą swój budowany latami grunt pod nogami: najbliższych, pracę, kontakty z ludźmi, poczucie ładu społecznego i politycznego.
Myślę, że wszystko ma wpływ na obecny stan. Kryzys jaki dotknął społeczeństwo jest wielopłaszczyznowy i wieloczynnikowy.
KAI: Doniesienia mówią o lawinowym wzroście depresji i dużym wzroście samobójstw. Czy to prawda?
Reklama
- Sytuacja pandemii powoduje, że ludzie narażeni są na chroniczny stres, lęk, strach przed zarażeniem, depresje, bezsenność. To w połączeniu z izolacja społeczną, problemami finansowymi, wzrostem zażywania substancji psychoaktywnych z alkoholem, stanowi grupę czynników zwiększających ryzyko samobójstwa. Zauważamy wzrost samobójstw i wzrost myśli samobójczych szczególnie wśród osób, które straciły członka rodziny z powodu pandemii i osób zamieszkujących tereny o wysokiej liczbie zachorowań. To co się dzieje, nie oszczędza pracowników służby zdrowia. Jej pracownicy, szczególnie kobiety, mają dwa razy większe ryzyko samobójstwa w porównaniu z ogólną populacją.
KAI: Na kogo w warunkach pandemii mogą liczyć Amerykanie? Na samych siebie? Czy jest jakiś system zorganizowanej pomocy, tym którzy jej potrzebują najbardziej?
- Zacznijmy od pomocy państwa. Do lipca osoby, które straciły pracę dostawały dodatkowe pieniądze do zasiłku dla bezrobotnych. Te dodatkowe pieniądze już się jednak wyczerpały. Weszły też w życie różne rozporządzenia mające na celu pomoc czy zabezpieczenie bytu Amerykanów, jak na przykład zamrożenie spłat kredytów na domy lub zagwarantowanie, że jeśli nie mam środków na zapłacenie czynszu właściciel nie może lokatora wyeksmitować z mieszkania. Wcześniej kiedy szkoły były zamknięte istniała też pomoc finansowa dla rodziców, którzy nie mogli iść do pracy gdyż musieli zostać w domu by zapewnić opiekę dzieciom. Państwo przeznaczyło również spore fundusze na pożyczki dla biznesów, które to później mają wysoką szansę umorzenia. Osoby mogą też liczyć na umorzenie części opłat ubezpieczenia zdrowotnego.
Reklama
Dużo jest organizacji charytatywnych, które starają się pomóc tym najbardziej potrzebującym. Mogą liczyć na zapewnienie podstawowych potrzeb. No i ostatnia grupa to sami ludzie, którzy na przykład robią składki na grupach facebookowych, zakładają strony internetowe, które zbierają pieniądze, ubrania dla dzieci, meble dla osób, które znają, sąsiadów, którzy znaleźli się w złej sytuacji. Ludzie pomagają sobie nawzajem. Dlatego jeśli ktoś potrzebuje pomocy, trzeba szukać i prosić o pomoc. Pod tym względem Amerykanie zdają egzamin solidarności.
KAI: Jaka jest rola psychologów i innych zawodów wsparcia psychicznego?
- Myślę, że ról jest kilka. Na pewno psychologowie I psychiatrzy pracujący w pogotowiach kryzysowych są niezastąpieni, by pomóc tym którzy są na skraju załamania. Mówię tu o osobach, które wymagają hospitalizacji lub umieszczenia w innych placówkach ochronnych (na przykład z powodu znacznie nasilonej obecnie przemocy domowej). Wtedy rola polega na stabilizacji pacjenta oraz zapewnienia mu bezpieczeństwa. Uruchomione zostały różne telefony zaufania, które pozwalają za darmo uzyskać pomoc psychologiczną od licencjonowanych profesjonalistów. No i jest cała grupa osób, które bądź pracują w ambulatoryjnych placówkach bądź swoich prywatnych gabinetach, gdzie zwykle sytuacja pacjentów nie zagraża ich życiu. Wtedy ich rola polega na wsparciu, pracy na problemem jaki spowodował, że pacjent zgłasza się o pomoc i przywrócenie wcześniejszego lub wyższego poziomu funkcjonowania.
Reklama
W dobie COVID-19 symptomy pacjentów, którzy już wcześniej zmagali się z rożnymi problemami zdrowia psychicznego bardzo się nasiliły. Osoby często mają poczucie, że cofnęły się lub utraciły wypracowane czasem latami w psychoterapii narzędzia radzenia sobie. Więcej ludzi sięga też po leki psychotropowe, nawet ci, którzy przed pandemią byli przeciwnikami takiego rozwiązania. Na to co się teraz dzieje nikt tak naprawdę nie mógł się przygotować. To co się dzieje przewyższa nasze mechanizmy radzenia sobie. Wśród moich pacjentów sporo jest osób, które nigdy wcześniej nie korzystały z pomocy psychologicznej. Osoby te są zwykle w gorszym położeniu gdyż nie mają doświadczenia jak radzić sobie z dolegliwościami psychicznymi.
Bardzo dużo organizacji psychoterapeutycznych jak i pojedynczych psychoterapuetów korzysta teraz z internetu prowadząc darmowe grupowe spotkania i różne warsztaty mające na celu pomóc ludziom. Przez internet mamy dostęp do profesjonalistów z całego świata. Bardzo zachęcam do korzystania z tych spotkań, bo to jest wygrana dla wszystkich. Organizatorzy mogą pomóc i zareklamować swoje usługi, uczestniczący mogą za darmo otrzymać pomoc, wsparcie, nową wiedzę i umiejętności oraz kontakt z innymi jeśli osoby czują się odizolowane. W tych spotkaniach można być zupełnie anonimowym, nie trzeba włączać kamery, można być biernym obserwatorem jeśli ktoś ma opory przed uczestniczeniem w spotkaniach w grupie ludzi. Również grupy samopomocowe (Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów itp.) odbywają swoje mityngi przez internet oraz przez telefon. Dlatego naprawdę zachęcam wszystkich by z tego rodzaju pomocy korzystali jak najwięcej.
KAI: Czy wyzwaniu pomocy sprostają Kościoły i organizacje religijne?
Reklama
- Rozmawiałam ostatnio na ten temat z ks. Markiem Sobczakiem, proboszczem parafii Św. Stanisława Kostki na Greenpoicie. Dowiedziałam się, że Kościół katolicki również doświadcza podobnych problemów jakie dotknęły większość z nas. Wspólnota parafialna raczej jest zdana na samą siebie. Fakt, że przez kilka miesięcy świątynie były zamknięte wpłynął znacząco na zdolność pomocy innym, gdyż nagle utraciły swój dochód. Ludzie nie mogli uczęszczać na msze św. Jest to zależne od lokalizacji, ale generalnie mówiąc w stanie Nowy Jork kościoły są obecnie otwarte, ale przy ograniczeniach dotyczących liczby wiernych. Wielu wiernych z lęku o swoje zdrowie, szczególnie osoby starsze, przestały uczestniczyć na mszach św. Kościół szuka rozwiązań w organizowaniu dodatkowych mszy św. oraz mszy online. Kościoły chrześcijańskie i diecezje katolickie w stanie Nowy Jork cierpią na brak funduszy, by pomóc wszystkim. Były jednak w stanie zebrać środki by pomagać najbardziej potrzebującym w kwestii wyżywienia i zamieszkania. W samym Brooklinie i Queensie takich osób, które otrzymały pomoc jest kilkadziesiąt tysięcy.
KAI: Na Dzień Dziękczynienia dziennik „New York Times” przytoczył słowa papieża Franciszka: „Pandemia przypomniała nam, że nikt nie ocala się sam. To, co nas łączy, jest tym, co powszechnie nazywamy solidarnością. Solidarność to coś więcej niż akty wielkoduszności, choć one są ważne; jest to wezwanie do przyjęcia faktu, że jesteśmy związani więzami wzajemności. Nikt nie ocala się sam”. Czy Franciszek ma rację? Czy dostrzega Pani wzrost tego poziomu solidarności w Ameryce?
- Papież Franciszek ma rację! Współodczuwanie stanu zagrożenia i dzielenia się w nim pomocą wzajemną ma ogromne znaczenie. Bez tego nie da się wychodzić z sytuacji kryzysowej. Niestety, Amerykanie musieli dźwignąć dwa ważne i znacząco dzielące społeczeństwo wydarzenia dewastujące potrzebę solidarności. Najpierw była to śmierć George’a Floyda w maju. Potem wybory prezydenckie w listopadzie. Byliśmy świadkami protestów, nawet aktów agresji. Niestety, w wielu przypadkach spowodowanych arogancją i brakiem empatii władzy, w tym prezydenta. Jego wypowiedzi i działania budziły często w zdumienie i dolewały oliwy do ognia rozhuśtanych nastrojów społecznych. Obecnie panuje poczucie, że znowu ludzie się jednoczą. Kurz opada...
KAI: Większość Amerykanów uważa, że dzięki takiemu, a nie innemu wynikowi wyborów prezydenckich...
Reklama
- Podzielam ten pogląd. Demokratyczne uwolnienie Ameryki od Donalda Trumpa jest czynnikiem zdecydowanie stabilizującym. Mówię to jako psychoterapeutka głęboko przekonana do psychologii i jako katoliczka głęboko przekonana do mojej wiary. Mam wrażenie, że ludzie wracają do świadomości, że m a m y s i e b i e nawzajem bez względu na różnice. Sytuacja jest tak poważna, ze musimy przestać myśleć o różnicach i skupić się na tym, co nas łączy. Rezultat wyborczy tej nadziei sprzyja zdecydowanie.
KAI: Czy Amerykanie są zadowoleni z tego jak ich państwo radzi sobie z pandemią i innymi problemami, przede wszystkim strukturalnym rasizmem?
- Jednoznacznie nie da się na to odpowiedzieć. W pewnych kwestiach państwo stanęło na wysokości zadania, w innych zupełnie zawiodło. Często słyszę u moich pacjentów, złość na brak jednoznacznej strategii w walce z pandemią, na sprzeczne komunikaty prowadzące do dezorientacji społeczeństwa, zwątpienia w demokrację i skuteczne przywództwo. Dużo ludzi czuje się zdanych na siebie, bez pomocy z góry. Ludzie, z którymi rozmawiałam, z grup mniejszości rasowych i seksualnych mówią, że jest gorzej niż było. Jest więcej rasizmu, dyskryminacji i otwartych aktów agresji, jakich doświadczają. Pandemia wyraźnie wyeksponowała nierówności rasowe, społeczne, czy ekonomiczne. Na przykład obserwujemy większa liczbę zachorowań i śmierci wśród Afroamerykanów i Latynosów. W bardzo złej sytuacji są osoby, które nie mają uregulowanego statusu imigracyjnego, bo nie mogą liczyć na ubezpieczenie zdrowotne i zasiłki dla bezrobotnych. Najmniej odczuwają negatywne skutki pandemii najzamożniejsi biali Amerykanie. Generalnie pandemia pogłębia silnie zakorzenione poczucie niesprawiedliwości wśród społeczeństwa amerykańskiego czego nie rozumiał Trump.
Reklama
KAI: Według dość powszechnej opinii wpływ na amerykańskie nastroje społeczne ma w ostatnim czasie wynik wyborów prezydenckich i fakt uzyskania szczepionek przeciw koronawirusowi. Czy podziela Pani ten pogląd?
Reklama
- Generalnie – tak. Myślę, że fakt uzyskania szczepionek, które mają ponad 90 proc. skuteczności daje w końcu poczucie, że obecna sytuacja się niedługo skończy. Trudno jest tkwić w zawieszeniu i zagrożeniu tyle miesięcy. Po pierwszej fali ludzie odetchnęli, jakoś przystosowali się do sytuacji bycia w domu, często całymi rodzinami, bez szkoły. Jakoś w tym wszystkim ludzie zaczęli odnajdywać rytm i równowagę. Wierzyli, że pewnie niedługo wrócimy do normalnego życia. Niestety, druga fala uderzyła nas mocno. Zbiegła się z wyborami prezydenckimi. To przyczyniło się do ogromnego chaosu, zdezorientowania i jeszcze głębszego podzielenia społeczeństwa. Okazało się, że prezydent nie tylko nie wie jak sobie radzić z pandemią, ale w ogóle tego nie widzi. Wygłaszał diametralnie różne opinie na temat zwalczania koronawirusa, podważał autorytety medyczne, dezorientował ludzi. Na pewno nie wzbudzał w większości Amerykanów poczucia bezpieczeństwa. Przyczyniał się do dalszego podziału społeczeństwa. W efekcie przeszkadzało to jednoczyć się i wspierać wzajemnie w walce z wirusem, ustalić jeden plan działania bez względu na poglądy. polityczne. To równocześnie w wielkim stopniu przyczyniło się do niebywałej mobilizacji wyborczej. Poszło głosować najwięcej ludzi w historii USA, w dużej części, aby wyrazić sprzeciw przeciwko prezydenturze Trumpa. Efekt znamy. Biden otrzymał 80 milionów głosów, tyle co nikt przedtem. Trump o siedem milionów mniej. W głosach elektorskich różnica była też bardzo wyraźna: 306 do 232. Nowowybrany prezydent Biden mówił głośno od początku swojej kampanii, że dla niego priorytetem jest mobilizacja wszelkich zasobów i skupienie się na pokonaniu pandemii. To w wielkiej mierze miało wpływ na wynik wyborów. Dziś, wraz z rozpoczynającą się już akcją szczepieniową dodaje to nadziei na lepsze jutro.
KAI: Bohaterem Ameryki jest dr Antonio Fauci, oczywisty autorytet walki z koronawirusem. Co wpływa na to, że jego zaufanie publiczne jest kilkakrotnie większe niż urzędującego prezydenta?
- Doktor Fauci był doradcą wszystkich prezydentów USA od czasów Reagana. Co wpływa na jego zaufanie, to na pewno to, że ma ponad pół wieku doświadczenia, ale również i to, że nie miesza polityki z walką z koronawirusem. Swoim dorobkiem życiowym udowodnił wszystkim, że pełni oddaną służbę w ochronie zdrowia, i że jest godzien pełnego zaufania. Niestety Trump to podważał, co było jedną z przyczyn jego porażki wyborczej.
KAI: Czy Ameryka będzie jeszcze kiedyś taka, jak przed pandemią? Co się zmieni?
- To jest bardzo trudne pytanie. Trudno powiedzieć co będzie po walce, kiedy jesteśmy w samym jej środku. Tyle rodzin ucierpiało i cierpi, tyle osób straciło życie, dochodzi sytuacja trudna polityczna i problem społeczne. Do tego kryzys gospodarczy. Tak dużo się wydarzyło w tak krótkim czasie, że prorokować trudno. Myślę, że finalnie wszystko to doprowadzi do zmian zarówno indywidualnych jak i społecznych. Mniej więcej jak po wielkim kryzysie lat trzydziestych czy drugiej wojnie światowej. Ale jakie te zmiany będą konkretnie i na jaką skalę, zobaczymy.
KAI: Co Ameryka robi i powinna robić, aby wyjść z tej walki jak najmniej poturbowana?
Reklama
- Cieszę się, że Ameryka rozpoznaje obecny wpływ kryzysu na ludzi. Że apeluje o leczenie i zapobieganie problemom ze zdrowiem psychicznym. Na przykład na stronie Centrum Walki i Prewencji Chorób (CDC) czytamy: "Bądź dla siebie dobry. Problemy zdrowia psychicznego są częste więc: zatrzymaj się, oddychaj, zauważ jak się czujesz. Stroń od treści, które są obciążające (np. od wiadomości w TV). Zadbaj o swoje ciało (w tym o sen). Bądź w kontakcie z innymi. Wyciągaj rękę o pomoc jeśli czujesz się przeciążony lub w niebezpieczeństwie.” I właśnie o to chodzi. Zgadzam się z tym w stu procentach, to jest absolutna esencja tego o czym powinniśmy pamiętać na co dzien. Szczególnie w dobie pandemii.
KAI: Czy Polska może się czegoś od Ameryki uczyć?
- Myślę że jest tragedią, kiedy politykę stawia się ponad życie ludzkie. Życzę Polsce, zawsze miała to na uwadze i postawiła na pierwszym miejscu bezpieczeństwo ludzi i pomoc sobie nawzajem bez względu na różnice ich dzielące. Po prostu życzę Polsce solidarności, tej ludzkiej pisanej przez małe „s”. A wszystkim ludziom życzę, aby pamiętali, że w końcu kryzys się skończy.
KAI: Jak Pani sama i jej rodzina radzicie sobie w tym ekstremalnym czasie?
Reklama
- Mnie i mojej najbliższej rodzinie udało się do tej pory uniknąć zachorowania. Na pewno to pomaga. Staramy się nawzajem wspierać dostosowując jak tylko można do obecnej rzeczywistości. Obecne rozwiązania na pewno nie miałyby racji bytu przed pandemia, ale rzeczywistość wszystkich uległa ogromnej zmianie, więc i my musimy dokonać zmian. Myślę, że tym co pomaga mnie i rodzinie jest skupienie się na dniu dzisiejszym, nie snuciu dalekosiężnych planów, przy równoczesnym pozwalaniu sobie na fantazjowanie o wakacjach na jakie się udamy. Ja nie wiem co przyniesie kolejne pół roku, czy i jak zmieni się moje życie i mojej rodziny. Dlatego wolimy cieszyć się tym co mamy tu i teraz. Spróbować wykorzystać ten czas jak najlepiej, przede wszystkim na troskę o siebie nawzajem. Dbajmy też o dużo uśmiechu i śmiechu, im więcej tym lepiej. Staramy się często wychodzić na spacery, bo dają nam poczucie bycia między ludźmi, poczucie normalności. Zachowując wszystkie środki ostrożności staramy się by nasze życie domowe było bezpieczne, ciepłe, pełne spokoju i miłości.
KAI: Nadchodzą święta. Czego chciałaby Pani życzyć czytelnikom naszej rozmowy?
- Spokoju, optymizmu i wiary, że wszystko da się przezwyciężyć, a co w ogromnej mierze zależy od nas samych. Także lepszego Nowego Roku 2021.
KAI: Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiał: Patryk Małecki