Reklama

Wiara

Świadectwo: Byłem ateistą!

[ TEMATY ]

świadectwo

ateizm

ateizacja

ADAM RAK

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z przekonaniem łamałem ich sumienia. Przeciwnik ustroju – więc katolik też – był mi wrogiem. Później – będąc pracownikiem etatowym ZMP, a potem KW PZPR – drwiłem z Kościoła i zdejmowałem krzyże.

Był wieczór przed wigilią Bożego Narodzenia 2005 roku. W ciągu dnia zeszły ze mnie dwa worki krwi. Wiedziałem, że umieram. Tej decydującej nocy chciałem być sam. Pożegnałem się z bliskimi, mówiąc: „Chciałbym umrzeć tak spokojnie jak Jan Paweł II”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W kwietniu podziwiałem, jak pięknie umierał na oczach całego świata. Nie myślałem w tamtej chwili o tym, że kiedy żył, był dla mnie nikim, z wyjątkiem dumy z tego, że Polak jest na takim stanowisku w Watykanie. Wyszedłem do swojego pokoju. Tak naprawdę bardzo bałem się śmierci, a oto ona była o krok ode mnie... To z lęku przed nią odmówiłem: Ojcze nasz, Zdrowaś Mario, Wierzę w Boga i Aniele Boży.

Powodowany tym samym lękiem zwróciłem się – w myślach – do Ojca św. Jana Pawła II, prosząc, bym w tej chwili, w chwili swej śmierci, był tak spokojny jak on. Sam nie wiem, jak to się stało, że zaraz po wyrażeniu tej prośby zacząłem mówić – ciągle w myślach – do niego, jak gdyby był tuż obok mnie…

Nie wiem, jak długo mówiłem. Ile trzeba czasu, by bez pośpiechu, w atmosferze zaufania i bezpieczeństwa, opowiedzieć dzieje siedemdziesięcioletniego życia: życia bez Boga? Kontynuowałem swoją opowieść, aż poczułem się spokojny i zasnąłem.

Rano – ku osłupieniu rodziny – przyszedłem na śniadanie. Zdrowy. Zdrowy do dziś, na miarę wysportowanego, zahartowanego mężczyzny. Nadal pracuję. Lekarz powiedział, że to cud. Tak samo mówiła żona. Ja sam nie znałem pojęcia cudu i tak – wówczas – tego, co zaszło, nie określałem. Byłem ateistą, ideowym komunistą; twardo chodziłem po ziemi. Wiedziałem też dobrze, że przy raku prostaty, w takim stadium, jakie było u mnie, jest tylko jedno wyjście – śmierć. A ja – wbrew wszystkiemu – żyłem i podjąłem odpowiedzialną pracę, chodząc z tajemnicą uzdrowienia w sercu. Powiecie, że to niezwykłe, co mnie spotkało? Zgadzam się. Ale to tylko wspaniały finał choroby, w najwyższym stopniu zaskakujący wobec doświadczenia, jakim było moje dotychczasowe życie…

Reklama

Urodziłem się w 1934 roku w zamożnej i pobożnej rodzinie. W czasie wojny – jako siedmiolatek – podkradałem się z pomocą więźniom obozu, niedaleko mojego miasta (musiałem być odważny). To moja ukochana Mama wpoiła we mnie pacierz, któremu – przez miłość do Niej – pozostawałem wierny do dzisiaj. Jedna z moich starszych sióstr działała w AK, druga wyszła za mąż za ważnego urzędnika państwowego. To ona, zaraz po śmierci Mamy, która zmarła krótko po wojnie, odebrała mnie ojcu i oddała do domu prowadzonego przez Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci – komunistyczne i bezwyznaniowe.

Czas powojenny w naszej Ojczyźnie był okresem ideowej walki z Bogiem i niepodległością Narodu. Ze mnie zrobiono tam zaangażowanego człowieka ZMP. Jedynie (i aż tyle) moja siostra z AK potajemnie zaprowadziła mnie kiedyś do pierwszej spowiedzi i Komunii św.

Zaraz po maturze wysłano mnie do wojskowej szkoły partyjnej, a pół roku później powierzono mi kierownicze stanowisko w ZMP. Działałem w Bieszczadach, walcząc z „bandami” niepodległościowymi. Dla mnie samego dziwne jest to, jak dobrze pamiętam, że kiedyś zerwałem kobiecie z szyi dość duży krzyż i wrzuciłem go w otwarte palenisko pieca. Zabierając ziemię pod kołchozy, ściągaliśmy ze śmiechem kobiety, które broniąc swojej ojcowizny, kładły się z obrazami świętych pod koła traktorów.

Widocznie rokowałem wielkie nadzieje, bo wysłano mnie na studia do Związku Radzieckiego. Cztery lata. Nie pytajcie, gdzie byłem i jakie to były studia. Spisałem się dobrze. Umiem znosić głód. Jestem zahartowany jako doświadczony komandos.

Reklama

Po powrocie zostałem dyrektorem placówki opiekuńczo-wychowawczej dla dzieci. Z przekonaniem łamałem ich sumienia. Przeciwnik ustroju – więc katolik też – był mi wrogiem. Później – będąc pracownikiem etatowym ZMP, a potem KW PZPR – drwiłem z Kościoła i zdejmowałem krzyże. Jak już mówiłem, papież był dla mnie nikim. W czasie jednej z jego pielgrzymek do Ojczyzny byłem tak blisko, że otrzymałem z jego rąk medal, który jednak, jako nie przedstawiający dla mnie żadnego znaczenia, oddałem koledze – gorliwemu katolikowi.

W 2004 r. zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Zwlekałem z pójściem do szpitala. Kiedy w końcu syn mnie tam zawiózł siłą, chirurg powiedział mi, że „jeszcze trzy minuty zwłoki i pękłby panu pęcherz”. Potem była chemia, pieluchomajtki, pampersy… Cały rok, aż do tego dnia przed Wigilią.

Dodam jeszcze, że zmagając się ze swoją chorobą, z dziwnym dla mnie samego zainteresowaniem śledziłem w telewizji ostatnie cierpienia i śmierć Jana Pawła II. Na razie jednak nic z tego zainteresowania nie wynikało, aż do dnia przed Wigilią 2005 roku, kiedy to zostałem uzdrowiony.

Podczas wizyty duszpasterskiej powiedzieliśmy księdzu o moim uzdrowieniu. Na zbieranie dokumentów i zmianę w życiu duchowym było jednak jakby za wcześnie.

Nie mówcie mi Państwo, że w życiu istnieją tylko przypadki. Jestem głęboko przekonany, że dobry Bóg widzi wszystkie nasze kroki. Świadczy o tym dalszy ciąg mojej historii.

W pierwszą niedzielę adwentu 2006 roku o godzinie 6.15 zjeżdżałem windą do pracy. Starszy, nieco podniszczony pan z otwartą paczką papierosów w ręce. W pewnej chwili weszła do windy siostra zakonna (jechała na poranną Mszę św.). Widziałem ją pierwszy raz. Byliśmy w windzie tylko we dwoje. Pochwaliłem Pana Boga i powiedziałem: „Proszę siostry, a mnie to uzdrowił Ojciec św. Jan Paweł II”.

Reklama

Potem była chwila rozmowy na dworze, w czasie której powiedziałem jeszcze: „Proszę siostry, ale ja naprawdę żyłem byle jak”. Siostra powiedziała, że trzeba opis cudu wysłać do Krakowa. Podałem swój adres – gotowy do współpracy – i każde z nas pobiegło w swoją stronę. Siostra – jak później powiedziała – z wrażenia zapomniała, gdzie mieszkam, ale pamięta, że pomyślała: „Facet, trzeba Cię było zapytać o spowiedź”. Nazajutrz nieoczekiwanie zobaczyłem ją przed wejściem do swego domu. Umówiliśmy się na rozmowę. I tak się zaczęło moje przygotowanie do spowiedzi i Komunii św. po przeszło pięćdziesięciu latach – drugi cud Jana Pawła II, większy niż pierwszy. W czasie pasterki 2006 roku, razem z żoną (ona po 36 latach) przystąpiliśmy do Komunii św.

Odtąd co miesiąc przystępuję do spowiedzi, a w każdą niedzielę staram się być na Mszy św. Nie rozstaję się z różańcem i bywa, że w ciągu doby odmówię jego cztery części. W teczce, z którą chodzę do pracy, noszę nie tylko kanapki, ale i modlitewnik, z którego modlę się, gdy mam taką możliwość. Modlę się codziennie: rano, w autobusie, tramwaju, przed snem. Nie zapomnę nigdy, z jaką siłą przemówiło do mnie słowo Boże w liturgii Mszy św., gdy zacząłem katechezę przygotowującą mnie do spowiedzi: Bóg mówi do mnie osobiście! Bardzo często zwracam się teraz do Ojca św. Jana Pawła II – i zawsze otrzymuję pomoc. Chcę jeszcze tylko dodać, że przez całe swoje życie, w takim stopniu, w jakim byłem tego świadomy, starałem się pomagać ludziom.

Nawrócony ateista

2013-10-14 10:40

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stop ateizacji – nie dla wszystkich?

[ TEMATY ]

ateizm

kongres

ateizacja

BOŻENA SZTAJNER

Ks. Ireneusz Skubiś w studiu telewizyjnym "Niedzieli"

Ks. Ireneusz Skubiś w studiu telewizyjnym

Tygodnik Katolicki „Niedziela”, Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji oraz częstochowski oddział Akcji Katolickiej zorganizowali Ogólnopolski Kongres Katolików: „Stop ateizacji”. Dla pełnej prawdy trzeba powiedzieć, że do organizacji Kongresu przyczynił się także krakowski zespół „Białego Kruka” i redakcja „Sieci”. Idea narodziła się w zespole parlamentarnym, który pracuje pod kierunkiem posła Andrzeja Jaworskiego. Redakcja „Niedzieli” dołączyła do inicjatywy z tego powodu, że podobnie jak bardzo wielu ludzi w Polsce zauważamy, iż zaistniał w naszym kraju jakiś ogromny, groźny napór nie tylko bezbożnictwa, ale także ateizacji. Przejawia się to na każdym kroku naszego życia publicznego, zauważamy szeroko zakrojone działania ośmieszające Kościół, sakramenty święte, wiarę; widzimy to zarówno w przekazie tzw. informacyjnym, jak i w wielu wypowiedziach osób publicznych, również na terenie tzw. kultury (teatr, kabarety), gdzie nie stroni się nawet od scen bluźnierczych. Obserwujemy też wyroki sądowe, które najczęściej uniewinniają tych, którzy uwłaczają Imieniu Bożemu. Owszem, istnieją przepisy prawne, ale daje się fory raczej okolicznościom sprzyjającym bluźniercom.

CZYTAJ DALEJ

Wkrótce peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w obu warszawskich diecezjach

2024-04-18 16:38

[ TEMATY ]

Warszawa

rodzina Ulmów

peregrynacja relikwii rodziny Ulmów

Karol Porwich/Niedziela

Sięgająca do starożytności cześć oddawana relikwiom, modlitwa w aktualnych potrzebach (m. in. dla mających trudności ze spłatą kredytu), wsparcie i inspiracje dla rodzin oraz integracja parafii i lokalnego środowiska - to jedne z celów stojących za zaplanowaną na maj peregrynacją relikwii bł. Rodziny Ulmów w archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. W tematykę peregrynacji wprowadzili jej organizatorzy podczas briefingu w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Ks. Tadeusz Sowa, moderator wydziałów duszpasterskich Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, zaprezentował ideę stojącą za peregrynacją relikwii. Przypomniał, że rok 2024 ogłoszony został przez Sejm Rokiem Rodziny Ulmów, a polscy biskupi postanowili, by od 24 września relikwie Rodziny Ulmów peregrynowały po polskich diecezjach, co rozpoczęło się na Jasnej Górze podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin.

CZYTAJ DALEJ

10 lat kanonizacji św. Jana Pawła II

2024-04-19 09:49

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Mat.prasowy/vaticannews.va

„Pontyfikat św. Jana Pawła II trzeba koniecznie dokumentować dla przyszłych pokoleń, naszym zadaniem jest ocalenie i przekazanie tego wielkiego dziedzictwa” – mówi ks. Dariusz Giers. Jest on administratorem Watykańskiej Fundacji Jana Pawła II a zarazem świadkiem pontyfikatu. Kapłan wyznaje, że praktycznie codziennie modli się przy grobie świętego papieża i zawsze jest poruszony tłumami ludzi z całego świata, którzy w tym wyjątkowym miejscu szukają wstawiennictwa Jana Pawła II.

Wyjątkowym fenomenem są czwartkowe Msze polskie odprawiane nieprzerwanie przy grobie Jana Pawła II od momentu jego śmierci. „To jest czas modlitwy, ale także przekazywania dziedzictwa wiary i nieprzemijających wartości” – mówi ks. Giers. Podkreśla, że upływający czas sprawia, iż wielkie zadanie stoi przed świadkami pontyfikatu, którzy muszą dzielić się swym doświadczeniem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję