Prezydenckie weto dla ustawy uwłaszczeniowej wyciśnie swoje
piętno na przyszłości większości polskich rodzin. Dla "Niedzieli
Warszawskiej" powstałą sytuację komentują działacze katoliccy i politycy.
Jan Maria Jackowski, poseł AWS: - Zawetowanie ustawy
przez Aleksandra Kwaśniewskiego jest hipokryzją, ponieważ on wziął
udział w tej tzw. "wąskiej prywatyzacji". Zarzut, iż ustawa jest
niesprawiedliwa, ekonomicznie niepoliczona i ma błędy prawne jest
o tyle dziwny, że jeśli ktoś napisałby uczciwą historię gospodarczą
ostatnich 10 lat, to byłoby widać, że to koncepcja uwłaszczenia nomenklatury
realizowana na przełomie lat 80. i 90. nie była ekonomicznie racjonalna,
prawnie prawidłowa, ani tym bardziej społecznie sprawiedliwa. Ogromny
państwowy majątek w dużej części przejęty został przez prywatne ręce
nomenklatury postkomunistycznej.
Przypomnijmy też program narodowych funduszy inwestycyjnych,
popierany przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Okazał się on prawnie
niedopracowanym, ekonomicznym bublem, dającym - niewielkiej liczbie
Polaków - sumę po prostu bez znaczenia. Argumentacja pana Kwaśniewskiego
przeciwko uwłaszczeniu jest - w moim głębokim przekonaniu - fałszywa
i kryje motywację polityczną i ideologiczną. Polityczną w tym sensie,
że najprawdopodobniej Aleksander Kwaśniewski uważa, że ci, którzy
w jego przekonaniu mieli być uwłaszczeni, już uwłaszczeni zostali,
a ideologiczną - ponieważ postkomuniści konsekwentnie realizują plan,
by w Polsce nie przywracać prywatnej własności.
W mojej ocenie tracimy ostatnią szansę na wyrównanie
majątkowych szans Polaków. Do tej pory uwłaszczona była bardzo wąska
grupa społeczna. Równie nieduża liczba Polaków skorzystała z pewnych
form prywatyzacji majątku państwowego, jakie już miały miejsce. Idea
powszechnego uwłaszczenia zakładała, że w podziale majątku wspólnego,
wytworzonego dzięki pracy milionów Polaków, będzie uczestniczyła
maksymalnie szeroka grupa społeczna. Zawetowanie tej ustawy oznacza,
że miliony Polaków nie otrzymają mieszkań na własność, miliony rolników
nie otrzymają ziemi, ci, którzy użytkują nieruchomości z tytułu wieczystej
dzierżawy, nie będą mogli zostać ich właścicielami. Osoby zaś, które
nie uczestniczą w bezpośredniej prywatyzacji, nie otrzymają bonów.
Czy to jest koniec walki ze strony AWS w tej kwestii?
To nie jest koniec. Jednak każde podjęcie inicjatywy ustawodawczej
w tej dziedzinie będzie działaniem z gorszej już pozycji. Te osoby,
które dziś mogłyby uzyskać mieszkanie, ziemię czy działkę w ramach
powszechnego uwłaszczenia, może znowu, za czas jakiś - AWS zapowiada
dalsze działania ustawodawcze - będą miały jakieś możliwości, niemniej
skuteczność przekazywania tej własności w ręce prywatne będzie dużo
mniejsza.
Jan Żaryn, historyk: - Idea powszechnego uwłaszczenia
ma bardzo długą tradycję, choć może nie pod nazwą, która została
dziś przywołana projektem sejmowej ustawy. Na pierwszy rzut oka skojarzenie
jest takie: uwłaszczenie chłopów w XIX w. W najnowszej historii Polski
idea uwłaszczenia służy często jako próba znalezienia lekarstwa na
dwojakiego rodzaju zagrożenia. Jedno zagrożenie, widoczne w XX-wiecznym
państwie totalitarnym, to zachowanie własności w rękach państwa.
Drugim zagrożeniem jest niewiadomego pochodzenia kapitał kumulowany,
który powoduje niebezpieczeństwo m.in. takie jak utrata miejsc pracy.
Aby uciec od tych zagrożeń, od wieków poszukiwano rozwiązań
pozytywnych. Współczesna idea uwłaszczenia narodziła się z myśli
papieskiej, z dwóch encyklik społecznych: Rerum novarum z 1891 r.
i Quadragesimo anno z 1931 r. Nazywa się ona korporacjonizmem. Jest
to taki pomysł gospodarczo-społeczny, w którym własność jest podzielona
i skierowana ku konkretnej osobie ludzkiej, ku człowiekowi w jego
rodzinie. Założeniem korporacjonizmu było takie widzenie pracy, iż
będzie ona rzeczywiście tworzeniem materii, a nie tylko wykonywaniem
cudzego pomysłu - czy to właściciela anonimowego, czy państwowego.
Warto przypomnieć, że korporacjonizm w tym aspekcie czerpał z pomysłu
cechowego.
Dziś można powiedzieć, że nie jest prosto zamienić te
dwa podmioty: wielki kapitał prywatny i państwowy na prywatną własność
rodzinną. Chodzi, jak rozumiem, o to, by przynajmniej wyrównać możliwości
wszystkich i stworzyć im szansę znalezienia się we wszystkich trzech
sposobach funkcjonowania na terenie gospodarczo-społecznym. Dzisiejszą
próbę powszechnego uwłaszczenia rozumiem jako próbę powrotu do lepszych
stron idei korporacjonizmu.
Cała dyskusja wokół reformy uwłaszczeniowej ma kontekst
nie tylko historyczny, ale związana jest z decyzjami własnościowymi,
które podjęli komuniści w okresie tzw. Polski Ludowej. Mam tu na
myśli ustawy nacjonalizacyjne podjęte w latach 1944-46, dotyczące
zarówno ziemi, jak i środków produkcji, czyli większych i mniejszych
zakładów produkcyjnych. Kapitał prywatny, jaki dostał się w ręce
państwa na mocy prawa narzuconego i - co należy podkreślić - na mocy
łamania tego prawa, stał się praktycznie niekontrolowaną przez społeczeństwo
własnością, nie anonimowego państwa, lecz własnością konkretnej partii
politycznej. Przykładem takiego niekontrolowanego korzystania z tego
dobra społecznego, jakim były środki produkcji niech będzie fakt,
że PZPR korzystała na bieżąco z budżetu państwa, dotując siebie samą
i podejmując decyzje na ten temat, bez jakichkolwiek konsultacji
z władzą konstytucyjnie ustanowioną w okresie PRL. Opowiadanie w
tym świetle, że ustawa uwłaszczeniowa jest niesprawiedliwym aktem,
co słyszymy z ust byłego aparatczyka PZPR-owskiego, jest niewątpliwie
naigrywaniem się z prawdy i z ludzi, którzy w okresie PRL-u byli
nie tylko oszukiwani, ale i okradani z wypracowanego przez siebie
majątku.
Grażyna Sołtyk, poseł, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich:
- Własność jest naturalnym prawem człowieka, jest przedłużeniem wolności.
To, co proponował marksizm, czyli zniszczenie prywatnej własności,
wymierzone było przeciwko człowiekowi, naruszało jego podstawowe
prawa. Ustawa uwłaszczeniowa miała w jakimś stopniu to naprawić -
tylko w jakimś stopniu - bo nie da się zrzucić bagażu przeszłości
i naprawić zniszczeń spowodowanych przestępczą działalnością systemu
komunistycznego. Była próbą wprowadzenia zasad sprawiedliwości w
życie społeczne - to oczywiste.
Posiadana własność jest zabezpieczeniem, dzięki któremu
rodzina spokojnie się rozwija. Praca, uczciwa za nią zapłata, która
wystarcza na godne utrzymanie i odłożenie nadwyżki, jest na razie
marzeniem większości polskich rodzin. Wielu nie stać na odłożenie
jakiejkolwiek sumy pieniędzy. Pozbawione są w ten sposób jakiegokolwiek
zabezpieczenia na przyszłość. Nagła, wymagająca długotrwałego leczenia
choroba lub chwilowa utrata pracy stawia rodzinę w dramatycznej sytuacji.
Wielu rodzin nie stać na dalsze kształcenie dzieci. Dlatego oddanie
rodzinie na własność mieszkania, które użytkuje, byłoby próbą naprawienia
błędów przeszłości oraz zabezpieczeniem na przyszłość.
Własność prywatna jest podstawą przedsiębiorczości, samodzielności
działania rodziny. Mając rezerwę finansową czy własność, pod którą
bank udzieli kredytu, można pomyśleć o inwestowaniu, o otworzeniu
rodzinnej firmy czy założeniu własnej spółki. Posiadanie przez rodzinę
prywatnej własności byłoby zdecydowanym krokiem w stronę samodzielności
społeczeństwa. Umożliwiłoby budowanie średniej warstwy społecznej,
rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości. Tego wszystkiego odmówiono
polskiemu społeczeństwu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu