Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do złych wiadomości ze świata, że często nie zauważamy dobrych. A dobrą informacją z ostatnich dni są masowe reakcje przyzwoitych ludzi
na zło, które wydarzyło się obok nich. We Włoszech i Ameryce.
Gdy przewodniczący Związku Muzułmanów Włoskich Adel Smith doprowadził do usunięcia krzyża ze ściany szkoły, do której chodzą jego synowie, protest podnieśli nie tylko włoscy katolicy. Budujące
jest to, że za obecnością krzyży w instytucjach publicznych wypowiedzieli się także ludzie niewierzący i włoska lewica. Oraz - dodajmy, by nie kreślić linii podziałów
religijnych - spora grupa islamskich imigrantów.
Szef włoskiej lewicy Pierluigi Castagnetti oświadczył z parlamentarnej trybuny, że wyrok sędziego, który nakazał zdjąć krzyż, jest „pozbawiony jakichkolwiek znamion inteligencji i rozsądku”.
Patrzcie, choć socjalista, a jak rozsądnie mówi. Następnie minister oświaty Letizia Moratti przypomniała, że krzyż jest symbolem uniwersalnym, który reprezentuje takie wartości, jak solidarność
i braterstwo między ludźmi. Wreszcie, niewierzący włoski pisarz Andrea Camillieri napisał w polskiej gazecie, że „Chrystusa nie wyrzuca się przy pomocy sędziów, papieru podaniowego
i funkcjonariuszy porządku publicznego”.
Oto, ile dobrych owoców sprowokował jeden zły uczynek. Oto dzięki złemu uczynkowi katolicy oraz ludzie dobrej woli, socjaliści i niewierzący, raz jeszcze stanęli pod krzyżem. Czyż ta wiadomość
nie zasługuje na pierwsze strony największych gazet?
Na podobną ocenę zasługuje reakcja wiernych Kościoła anglikańskiego na biskupią konsekrację rozwiedzionego ojca dwóch córek, który od kilkunastu lat żyje w związku z również
rozwiedzionym partnerem. Gdy pięćdziesięciu amerykańskich biskupów dokonywało tej konsekracji, rozległo się rutynowe pytanie, czy ktoś jest przeciwny. I znalazł się jeden sprawiedliwy, bp David
Bena, który samotnie opuścił zgromadzenie i udał się na nabożeństwo do pobliskiego kościoła. Za nim poszli zwierzchnicy lokalnych Kościołów, którzy reprezentują 50 spośród 70 milionów
członków Kościoła anglikańskiego. Kategorycznie odmówili uznania konsekracji jawnego grzesznika - homoseksualisty. Jego nierozumne dążenie do sakry biskupiej, a także „postępowość”
amerykańskiego Kościoła episkopalnego może mieć dramatyczne konsekwencje. Cieszący się 450-letnią tradycją Kościół stanął w obliczu rozłamu. Tym razem sprzeciw wobec zła wyszedł z krajów
Trzeciego Świata. To anglikanie z Afryki i Ameryki Łacińskiej zaprotestowali najgwałtowniej. Bp Greg Venables, reprezentujący Kościoły z Ameryki Południowej, konsekrację
z New Hampshire ironicznie skwitował: „Raz jeszcze Ameryka ogłosiła niepodległość”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu