Reklama

Kościół nie będzie zlicytowany

Do Dalikowa - niewielkiej parafii koło Aleksandrowa Łódzkiego udaję się w przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych. Na miejscowym cmentarzu krzątają się przy strojeniu grobów swoich bliskich parafianie. Z niepokojem patrzą na nieznanego im przybysza. W cicho prowadzonych rozmowach rozpoznaję obecny w ich sercach niepokój. Przecież od kilku tygodni ta spokojna parafia znajduje się na pierwszych stronach gazet, można o niej usłyszeć w radiu, telewizji. Dlaczego? Pracowitym, spokojnym mieszkańcom spod nóg zdaje się usuwać ziemia. Chcą im zabrać ich ukochany kościół, miejsce, gdzie zostali ochrzczeni, gdzie były błogosławione ich śluby, gdzie żegnali swoich najbliższych. Chcą także zabrać ich cmentarz, miejsce spoczynku ich rodziców. Chcą to uczynić w majestacie i pod przykrywką prawa. W przekazywanych z rąk do rąk gazetach parafianie czytają, że Jerzy Urban chce wykupić na licytacji kościół, aby urządzić w nim dyskotekę. Nic dziwnego, że z lękiem i niedowierzaniem usiłują odepchnąć wiadomości o tym zagrożeniu. To wszystko wydaje się wprost nieprawdopodobne.

Niedziela Ogólnopolska 46/2003

ks. Waldemar Kulbat

Cmentarz w Dalikowie

Cmentarz w Dalikowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kieruję się do kościoła. Zastaję tam ks. Krzemińskiego, pochodzącego z tej parafii, prorektora Seminarium w Toruniu, który przybył, aby nawiedzić groby swoich bliskich. Odprawia nabożeństwo różańcowe. Do kościoła idzie ks. proboszcz Stanisław Wojtyra. Wita mnie bardzo serdecznie. Jest proboszczem w Dalikowie już 23. rok. W 1982 r., razem ze swoimi nieżyjącymi już dziś rodzicami, przeżył bandycki napad. Mimo obecnej trudnej sytuacji pełen jest wewnętrznego spokoju - widać, że ufa mocno Panu Bogu. Tego spokoju nie są mu w stanie odebrać podawane przez media informacje, że kościół, plebania, w której mieszka, i ziemia wokół niej w krótkim czasie mają być poddane licytacji przez komornika. Za chwilę rozpoczyna się Msza św. koncelebrowana w intencji oddalenia od kościoła i parafii wszelkich zagrożeń, z zawierzeniem się Bożej Opatrzności. Na modlitwę przybyło kilkanaście kobiet, kilkoro młodzieży. Odczuwa się atmosferę spokoju i zawierzenia. Później idziemy na plebanię. Ksiądz Proboszcz opowiada mi całą historię udręczeń zarówno swoich, jak i parafii. Dołącza do nas Przewodniczący Rady Parafialnej z teczką wycinków prasowych i skserowanych dokumentów.
Wszystko zaczęło się sześć lat temu - 11 października 1997 r.: wizyta przywiezionej przez ojca 14-letniej Agnieszki M. na dalikowskim cmentarzu podczas ogromnej wichury (25 m na sekundę - 10 stopni w skali Beauforta), spadający konar, uraz kręgosłupa. Dochodzenie prokuratury zostaje w krótkim czasie umorzone z powodu niestwierdzenia przestępstwa.
Rok później - 10 lipca 1998 r. do łódzkiego sądu wpływa pozew matki poszkodowanej przeciw Kurii w Łodzi o zasądzenie na rzecz córki kwoty ponad 172 tys. zł i renty w wysokości 800 zł miesięcznie. W związku z nieszczęśliwym wypadkiem Agnieszki Kuria zadeklarowała pomoc w jej leczeniu i rehabilitacji. Na wniosek Caritas poszkodowaną dziewczynkę zbadano w Centrum Rehabilitacyjno-Opiekuńczym w Łodzi. Według nieżyjącego już dziś prof. Andrzeja Jedyneckiego, dotychczasowe leczenie w lokalnym ośrodku w Rąbieniu, który należał do Ośrodka Pomocy Społecznej w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie pracowała matka poszkodowanej, nie było właściwe. Profesor zalecił zmianę leczenia i zaproponował prowadzenie jej w innym, specjalistycznym ośrodku w Konstancinie, Reptach lub Poznaniu. Podobnego zdania był biegły sądowy, który stwierdził, że „prowadzenie rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku dałoby lepsze efekty, niż uzyskane”. Rodzice dziewczynki jednak się na to nie zgodzili. Żądali załatwienia przez Kurię ośrodka rehabilitacyjnego w Niemczech, w Szwajcarii, a nawet w Brazylii. Odrzucili także proponowaną przez Caritas pomoc pieniężną. W wyniku leczenia i rehabilitacji w chwili obecnej, według relacji świadków, poszkodowana jest w dobrym stanie i nie widać żadnego śladu po tamtym wydarzeniu.
Proces przed Sądem Okręgowym w Łodzi toczył się przez kilka lat. Okazało się, że Proboszcz parafii w Dalikowie od 1994 r., a więc już cztery lata przed zdarzeniem występował do władz administracyjnych o zezwolenie na wycięcie drzew na cmentarzu. W ciągu tych lat dwukrotnie uzyskał zgodę na wycięcie pojedynczych drzew, jednak drzewo, którego konar przygniótł poszkodowaną, nie było - nawet po wypadku - uwzględnione jako „obiekt do kasacji”. Na uwagę zasługuje sprawa odłamanego przez wichurę konaru. Powołany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi biegły leśnik nie wypowiedział się jednoznacznie, stwierdzając m.in. w uzasadnieniu: „Skoro wiatr porywisty o sile 15-25m/sek. zdołał odłamać 30-40-centymetrowy konar, to można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością stwierdzić, że konar był chory lub uszkodzony mechanicznie”. Powołany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi biegły leśnik nie wypowiedział się jednoznacznie, stwierdzając w swej pisemnej opinii, że określenie prawdopodobieństwa tego, czy nastąpiło obłamanie zdrowego czy też chorego konara akacji, leży poza zasięgiem jego kompetencji, w związku z czym sugeruje powołanie biegłych do spraw fizyki atmosfery i specjalisty z zakresu ochrony roślin. Stwierdził także, że „próby wikłania się w dochodzenie, czy Proboszcz parafii Dalików miał lub nie dostateczne powody do usunięcia akacji mogłyby być przedmiotem innego tematycznie zlecenia sądowego”. Ostatecznie biegły, opierając swoje wnioski przede wszystkim na przesłuchaniu matki poszkodowanej (sprzecznym w swej treści z zeznaniem złożonym przez nią wcześniej przed Sądem Okręgowym), stwierdził dość znaczne prawdopodobieństwo tego, że konar akacji, który przygniótł Agnieszkę M., był uszkodzony i osłabiony. Biegły zmienił swoją opinię w ustnym zeznaniu na rozprawie, stwierdzając bardzo duże prawdopodobieństwo, że znajdujący się 6,5 metra nad ziemią konar był chory lub uszkodzony, aczkolwiek uszkodzenie to nie było widoczne.
Znamienne, że biegły swojej oceny nie oparł na faktach, analizie sytuacji, wypowiedziach świadków, ale jedynie na zeznaniach matki poszkodowanej Agnieszki, która tego dnia nie była na cmentarzu, a więc nie była bezpośrednim świadkiem wypadku. Sprzeczności zawarte w jej zeznaniach oraz słabość podstawy dowodowej oskarżenia (brak weryfikacji tych zeznań) nie przeszkodziły sądowi w wydaniu kontrowersyjnego wyroku. 13 kwietnia 2001 r. Sąd Okręgowy w Łodzi orzekł, że parafia w Dalikowie ma zapłacić 120 tys. zł tytułem zadośćuczynienia, 70 tys. zł odszkodowania i ma wypłacać poszkodowanej comiesięczną rentę w wysokości 1450 zł. Obecnie razem z odsetkami suma ta urosła do 400 tys. zł.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że Ksiądz Proboszcz utrzymuje się z miesięcznej emerytury w wysokości 530 zł, a ponieważ parafia jest niewielka i jej mieszkańcy w wielu przypadkach pozostają bez pracy, stąd ofiary wiernych wystarczają zaledwie na bieżącą, bardzo skromną egzystencję parafii.
Odwołanie od wyroku nie przyniosło rezultatów i w kwietniu br. decyzja sądu uprawomocniła się. Sąd Apelacyjny w Łodzi nie dopuścił dowodów z opinii biegłych do spraw fizyki atmosfery oraz z zakresu ochrony roślin i wyrokiem z dnia 18 września 2002 r. oddalił apelację parafii, podtrzymując stanowisko Sądu Okręgowego, że winę za wypadek ponosi parafia. Natomiast po złożeniu przez parafię kasacji od wyżej wymienionego wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi Sąd Najwyższy postanowieniem wydanym na posiedzeniu niejawnym w dniu 25 kwietnia 2003 r. odmówił rozpoznania kasacji, ograniczając uzasadnienie swojego stanowiska do przytoczenia treści przepisu K. P. C., mówiącego o możliwości odmowy przyjęcia kasacji do rozpoznania.
Surowy wyrok pozostaje nadal aktualny. Parafia w Dalikowie, która liczy niespełna 1300 mieszkańców, nie ma możliwości zapłacić tak wysokiego (zdaniem wielu osób - nienależnego) odszkodowania ani tym bardziej wypłacać wysokiej renty.
Niedawno do parafii przybył komornik. Poinformował ks. Wojtyrę o groźbie licytacji w razie niezaspokojenia roszczeń. „Dlaczego z taką samą skwapliwością sądy nie egzekwują pieniędzy od oszustów, malwersantów, dlaczego ten wyrok zapadł tak pospiesznie?” - pytają parafianie. Inni zapytują, czy pijani kierowcy, którzy spowodowali o wiele większe ludzkie tragedie i prawdziwe kalectwa, płacą do końca życia tak wielkie odszkodowania i renty? A może wypadek na cmentarzu stanowi tylko dogodny pretekst do sprytnego wyłudzenia pieniędzy?
A co dzieje się z poszkodowaną? Obecnie Agnieszka M. jest dorosłą osobą, jednak ani razu nie uczestniczyła w rozprawie. Nie widzieli jej także dociekliwi zazwyczaj dziennikarze. Mieszkańcy Aleksandrowa i Dalikowa twierdzą, że samodzielnie chodzi, jeździ samochodem, chodzi na dyskoteki, skacze do wody. Oficjalnie co do stanu jej zdrowia nie ma żadnych danych, jej mecenas - p. Kłosińska nie pokazuje żadnych dokumentów dotyczących stanu zdrowia Agnieszki. W jej imieniu występuje zawsze matka. Co więc dzieje się z dziewczyną? Jest już przecież pełnoletnia. Wszyscy zainteresowani sprawą mają więc prawo z nią rozmawiać. Czy ukrywanie się nie jest przemyślaną grą osób, które liczą na duże pieniądze? Takie pytania stawia dzisiaj wiele osób.
Warto zauważyć, że sprawa jest bezprecedensowa, bo jeszcze nie zdarzyło się, aby ktoś wystąpił o tak duże odszkodowanie od Kościoła. Spotkania w łódzkiej Kurii nie przyniosły rezultatu. Matka Agnieszki zmienia bowiem ciągle swoje stanowisko co do wysokości żądanego zadośćuczynienia. W czasie jednego ze spotkań posługiwała się ukrytym magnetofonem.
Kuria jednak ma nadzieję, że uda się znaleźć właściwe rozwiązanie. W ostatnim czasie na temat Dalikowa wypowiedział się prof. Andrzej Marciniak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Profesor twierdzi, że ewentualna licytacja kościoła byłaby niezgodna z prawem, gdyż w świetle przepisów egzekucji nie podlegają obiekty i przedmioty przeznaczone do praktyk religijnych. W podobnym duchu wypowiedział się Andrzej Ritman - rzecznik łódzkich komorników. Wygląda więc na to, że zapowiadana na pierwszych stronach licznych gazet licytacja jednak się nie odbędzie, a prawo nie stanie się narzędziem wyrządzenia krzywdy wiernym. Natomiast egzekucji mogłyby podlegać takie składniki majątku parafii, jak czterohektarowe pole i ogród przy plebanii. Oczywiście, przy założeniu, że nie dojdzie do nowego procesu, w którym zostałyby uwzględnione pominięte w poprzednim procesie okoliczności. Do takiego procesu powinno jednak dojść jak najprędzej. Osoba poszkodowana niech uzyska jedynie to, co się jej należy, ale nic ponadto. Ale kto wynagrodzi Księdzu Proboszczowi i wiernym parafii Dalików doznane przykrości?

Pytania, na które warto odpowiedzieć

Informacyjny zgiełk w sprawie Dalikowa nie powinien stłumić nasuwających się pytań. Choć tak wielu dziennikarzy zaangażowało się w przekazywanie informacji o roszczeniach poszkodowanej osoby wobec parafii w Dalikowie, żaden z nich nie potrafił, a może nie chciał, dokonać wyłomu w barierze informacyjnej i nie wykroczył poza oficjalnie głoszone opinie. Nikomu nie udało się nawiązać kontaktu z poszkodowaną. Nie dotarto do wielu ważnych informacji, które jednak uzyskała reporterka Naszego Dziennika (Nasz Dziennik, 23 października 2003). Jedynie bowiem w tej gazecie przedstawiono pełny opis sprawy. Dlaczego uznano za normalne i oczywiste przyjęcie relacji tylko jednej strony?
Odpowiedzi wymagają także inne kwestie: Dlaczego konsekwencje lekkomyślnej decyzji przebywania na cmentarzu w czasie szalejącej wichury mają ponosić parafianie, którzy nikomu nie zawinili? Jak pogodzić wyrok pozbawiający wiernych ich świątyni z konstytucją naszego państwa, gwarantującą ludziom wierzącym możliwość sprawowania ich religijnego kultu i sprawiedliwe prawa? Czy ujawnione ostatnio liczne przypadki przestępstw przyznawania nienależnych rent i emerytur chorobowych ludziom zdrowym w zamian za korzyści materialne nie mogą sugerować braku obiektywizmu również w tej sprawie? Czy fakt, że siostra przyrodnia poszkodowanej jest prokuratorem, nie może prowadzić do uznania stronniczości i nie wyjaśnia braku obiektywizmu podejmujących decyzje w tej sprawie? Jedno jest pewne: wykorzystywane są w tym procesie funkcjonujące w świadomości społeczeństwa stereotypy: o potężnej instytucji, którą można wykorzystać, i o pokrzywdzonej, nieszczęśliwej ofierze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Odważna i mądra

Katarzyna Aleksandryjska na Wschodzie chrześcijańskim należała do najbardziej znanych świętych. Jej imię oznacza „czysta”, „bez skazy”. Katarzyna jest patronką m.in. kolejarzy.
CZYTAJ DALEJ

To z nim Bóg komunikował się za pomocą snów. Pogromca duchów piekielnych, opiekun Jezusa

2024-11-25 19:45

[ TEMATY ]

św. Józef

Mat.prasowy

Biografia świętego, któremu Ewangelia poświęca jedynie 26 wierszy, a jego imię pojawia się tam zaledwie 14 razy.

By napisać biografię św. Józefa, znany teolog, ks. prof. Andrzej Zwoliński, kierownik katedry Katolickiej Nauki Społecznej, sięgnął po apokryfy, wielkie objawienia (Maríi z Ágredy, Catheriny Emmerich i wielu innych) a także cuda Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny.
CZYTAJ DALEJ

Jezus jest królem naszych serc

2024-11-26 14:55

Magdalena Lewandowska

Obraz Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, zatwierdzony przez polski episkopat, był niesiony ulicami miasta.

 Obraz Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, zatwierdzony przez polski episkopat, był niesiony ulicami miasta.

Ulicami Wrocławia przeszedł I Wrocławski Orszak Chrystusa Króla pod hasłem "Zjednoczeni pod sztandarem Chrystusa Króla".

Modlitwę poprowadził karmelita o. Krzysztof Piskorz, a obraz Chrystusa Króla nieśli ulicami miasta Wojownicy Maryi. Orszak poprzedziła Eucharystia w katedrze, której przewodniczył ks. Paweł Cembrowicz. – Idziecie dziś w Orszaku Chrystusa Króla przez centrum miasta. Idziecie nie po ty, by się bić, walczyć czy protestować przeciwko komuś. Idziecie obwieści, że Chrystus jest tak naprawdę jedynym królem wszechświata. On jest drogą, prawdą i życiem – mówił proboszcz katedry.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję