W ramach programów oszczędnościowych nowego rządu premier Marcinkiewicz zapowiedział likwidowanie jednostek zamiejscowych Urzędów Wojewódzkich. Na liście placówek do zamknięcia znalazła się też Częstochowa. Zdaniem radnych miasta i jego mieszkańców, jest to kolejny bardzo niepokojący krok w kierunku marginalizacji i degradacji miasta nazywanego duchową stolicą Polski i działanie obniżające rangę i prestiż Częstochowy. Radni, protestując przeciwko planom rządu, dowodzą, że Częstochowa jako „12. pod względem liczby mieszkańców miasto w Polsce ma znacznie gorsze warunki rozwojowe niż miasta mniejsze, które są dzisiaj stolicami województw”.
O konieczności funkcjonowania w Częstochowie delegatury świadczy ilość spraw, jaka do niej wpłynęła przez 10 miesięcy 2005 r. - było ich ponad 32 tys. W sytuacji braku tego urzędu częstochowianie z każdą sprawą będą musieli jeździć do odległych o 70 km Katowic. A placówka ta „obsługuje” 600 tys. osób. Oszczędność ze zlikwidowanego urzędu będzie, ale jedynie na papierze. Co więcej, decyzja o likwidacji byłaby sprzeczna z zasadą obowiązującą w demokratycznym państwie, że obywatel musi mieć zapewniony łatwy dostęp do administracji.
Częstochowa była miastem nielubianym jeszcze przez zaborców. Podobnie traktowali ją Niemcy w czasie okupacji i komuniści przez 50 lat swych rządów w mieście. Marginalizowano ją na wszelkie sposoby i, niestety, z dużym sukcesem. Jednak te zabiegi wydawały się „normalne” ze względu na światopogląd wyżej wymienionych. W tym znaczeniu propozycje nowych władz budzą nasze zdziwienie i niepokój. Mamy nadzieję, że tym razem protesty częstochowian znajdą posłuch i zrozumienie, a Częstochowa nie będzie traktowana jako miasto drugiej kategorii.
Red.
Pomóż w rozwoju naszego portalu