- Zależało nam na tym spotkaniu, by przedstawiciele mediów otrzymali kompleksową informację przede wszystkim o kluczowych momentach uroczystości beatyfikacyjnych, ponieważ większość z nich będzie po raz pierwszy relacjonować tego rodzaju wydarzenia – tłumaczy w rozmowie z KAI rzecznik archidiecezji wrocławskiej ks. Rafał Kowalski. - Dlatego punkt po punkcie opowiedzieliśmy jak będzie przebiegała uroczysta Eucharystia – dodaje.
Dziennikarze szczególnie interesowali się relikwiami, które będą przyniesione do ołtarza tuż po odsłonięciu obrazu przedstawiającego nowe błogosławione. Wśród nich znajdzie się kielich mszalny z 1945 roku. Jak powiedział ks. Kowalski, służył on do sprawowania Mszy świętych w kaplicy pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Domu św. Elżbiety w Nysie. Został sprofanowany przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy najpierw używali go podczas posiłków, a następnie urządzili sobie zabawę polegającą na strzelaniu do kielicha. Stąd widzimy w nim liczne ślady po kulach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Abp Józef Kupny w liście do diecezjan napisał, żeby w twarzach s. M. Paschalis i jej dziewięciu towarzyszek dostrzec twarze kobiet i dzieci, gwałconych i zabijanych na Ukrainie. Ten kielich zaś jest symbolem nie tylko grozy tamtych dni, ale również brutalności oprawców i przypomina, że to, co było doświadczeniem sióstr, wciąż dotyka konkretne osoby, ludzi, którzy mają swoje imiona i nazwiska, twarze – zaznaczył rzecznik.
Reklama
W dalszej części spotkania dziennikarze dowiedzieli się o symbolice darów, które zostaną przyniesione w procesji. – Najpierw warto zwrócić uwagę, że do ołtarza przyniosą je elżbietanki z całego świata, z różnych prowincji oraz że wśród nich będą zarówno siostry, które dziś posługują we władzach zgromadzenia, jak i te, które są na początku życia zakonnego – zauważył ks. Kowalski, dopowiadając: – To pokazuje, że beatyfikacja nie jest jedynie sprawą ważną dla Dolnego Śląska czy Polski, ale że cały chrześcijański świat tego dnia będzie patrzył na Wrocław i łączył się z nami.
Elżbietanki ofiarują obraz nowych błogosławionych, monstrancję, czerwony ornat, kwiaty oraz dziesięć świec. – Każda z tych świec symbolizuje jedną męczenniczkę, a znak jest bardzo mocny, bo świeca, by być sobą i realizować to, do czego została stworzona, nie wystarczy, że jest. Ona musi płonąć. Wtedy daje światło i ciepło, niestety za cenę swojego życia. Po prostu spala się – to jest takie oczywiste – tłumaczył ks. Kowalski.
– Ten znak ma nam wszystkim uświadomić, że człowiek, by być sobą, by się spełnić, by zrealizować swoje powołanie, bez względu na to czy jest to powołanie kapłańskie, zakonne czy do życia rodzinnego nie wystarczy, że jest. Trzeba spalać się dla innych, bo świeca która nie płonie – może wygląda ładnie, ale jest bezużyteczną bryłką wosku. Człowiek, który dba jedynie o siebie i myśli tylko o sobie nigdy nie będzie szczęśliwy i nigdy nie będzie czuł się spełniony – dodał rzecznik archidiecezji wrocławskiej.