Kiedy oglądam modlitwę „Anioł Pański”, transmitowaną z Watykanu, zawsze mam wrażenie, że zaraz w oknie apartamentu papieskiego pojawi się „nasz Papież”, Słowianin. Pomimo toczącego się Jego procesu beatyfikacyjnego Jan Paweł II wciąż żyje w moim sercu. Swoim życiem wskazał mi drogę do Jezusa Chrystusa. Kroczenie śladami Pana nie jest łatwe, co wielokrotnie powtarzał Jan Paweł Wielki. Jego życie było całkowicie poświęcone Bogu. Zarówno w chwilach radości i zdrowia, jak i w chorobie i cierpieniu - TOTUS TUUS. Słowa, które wypowiadał do ludzi młodych, były wymagające, ale zawsze trafiały do milionów serc. I pomimo braku mody na wiarę, miliony młodych ludzi szły za schorowanym Papieżem, który był młody duchem. Osobiście miałem tylko raz możliwość znalezienia się bardzo blisko Ojca Świętego. Było to w 1999 r. w Sandomierzu, kiedy dostąpiłem zaszczytu przyjęcia Ciała Pańskiego z rąk Jego wiernego Sługi. Ta chwila spotkania twarzą w twarz bardzo zapadła mi w sercu. Jan Paweł II Wielki jest dla mnie ojcem, którego wskazówki i nauki, jak żyć, staram się stosować w moim życiu. Głęboko tkwią mi w sercu słowa: „Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali”. Wymagania stawiane przez Jana Pawła II są tymi samymi, które stawia Chrystus tym, którzy chcą kroczyć za Nim.
Od śmierci Wielkiego Polaka minęło dwa i pół roku, w moim sercu Jan Paweł II wciąż żyje i wspomaga mnie w trudnych sytuacjach. Jest moim orędownikiem u Ojca Niebieskiego i z okna Jego Domu błogosławi nam wszystkim, tak jak to czynił na ziemi, ukazując się w oknie na Watykanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu